prof. dr hab. n. med. Bogusława Baranowska

Pani doktor wyleczyła mnie w ciągu 2 miesięcy... Nawroty były szybko neutralizowane rpzez ponowne zastosowania leków, aż w końcu praktycznie zniknęły... Inni lekarze niestety nie cchą mnie leczyć tak jak Pani doktor ... A szkoda... ;) Bo to jedyne co mi pomogło. Dzisiaj ejstem zupełnie zdrowa.

W gabinecie pani Profesor leczę się wraz z całą rodziną. Panuje tu miła, przyjazna, rodzinna atmosfera. Leczenie jest poprzedzane dokładnymi badaniami, które można wykonać na miejscu po cenach porównywanych w innych laboratoriach.
Właśnie dzięki tym badaniom wykryto u mnie chorobę i podjęto właściwe leczenie, dzięki któremu zostałam szczęśliwą mamą.
Bardzo polecam innym pacjentom gabinet pani Profesor.

Zdecydowanie nie polecam. Byłam pacjentką pani profesor przez prawie całe liceum, w latach bodajże 2007-2010. Przez cały ten czas, czyli ponad dwa lata pani profesor zalecała mi przyjmowanie leku Diane35, których bezwzględnie nie należy brać dłużej niż rok. Była zupełnie głucha na wszelkie doniesienia o skutkach ubocznych. Regularnie lądowałam wówczas na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, ale do pewnego momentu ufałam jej jako swojemu lekarzowi. Dodatkowo pani profesor już po jednym badaniu wykluczyła PCOS, czyli chorobę, którą rok temu zdiagnozowano mi po kompleksowych badaniach w Szpitalu im. Księżnej Anny Mazowieckiej przy ul Karowej w Warszawie. Profesor Baranowska leczyła mnie na hiperPROLAKTYNEMIĘ, a okazało się, że mam hiperINSULINEMIĘ, hiperprolaktynemii śladów brak. Niestety jej "drobna pomyłka" wiązała się z niepotrzebnym przyjmowaniem bardzo silnego (i bardzo drogiego) leku o nazwie Norprolac. Pani profesor zleca pobieranie krwi do badań w swoim gabinecie przy okazji wizyty (oczywiście wszystkie dodatkowo płatne). Zupełnie ignoruje przy tym fakt, że tego typu badania trzeba wykonywać w określonych dniach cyklu i o określonych godzinach (o tym też dowiedziałam się na Karowej). O nadmiernym owłosieniu mówiła "taka uroda", na wszelkie wątpliwości mojej mamy i moje reagowała uszczypliwymi uwagami ("U piekarza pani dziecka nie leczy") Nie wniosłam skargi na panią profesor z uwagi na własny spokój psychiczny. Moja historia skończyła się dobrze, ale świadomość, że mogłam podzielić los czterech Francuzek, które zmarły po Diane35 sprawiła, że napisałam tę notkę. Może któraś z dziewczyn zastanowi się, zanim odda się w ręce tej pani, której wiedza pochodzi z ubiegłego stulecia.