prof. dr hab. n. med. Elżbieta Waszczykowska

Kazała mi się bez wycinka histopatologicznego nie pokazywać na oczy! A samą wizytę do profesora, który miałby się podjąć tego zadania, miałem za 3 miesiące.
Przepisała jedynie sól fizjologiczną i puder za 2 zł. Innym razem nie dając mi dojść do słowa, przepisała szampony i tabletki, o których mówiłem, że mi szkodzą...Brak słów...

Byłam dzisiaj u prof. Waszczykowskiej na NFZ. Jest bardzo miła, kompetentna, przychylna. Mam nadzieję, że diagnostyka, która ma być przeprowadzona i podjęte leczenie przyniosą, jeśli nie wyleczenie z łuszczycy krostkowej, to przynajmniej widzialną poprawę, bo na razie zastosowane leczenie nie przyniosło rezultatów. Jestem pełna nadziei.

Byłam u Pani Profesor ze zmianami skórnymi oraz zbadać pieprzyki, których mam na ciele dość dużo, a nie badałam się od dłuższego czasu. Wizyta przebiegła w ekspresowym tempie, dłużej zajęło wypisywanie recepty, niż jakakolwiek rozmowa czy badanie. Miałam poczucie, że Pani Profesor kompletnie nie interesuje, co mówię na temat problemu z jakim przyszłam, nawet nie obejrzała dokładnie zmian skórnych, sama wręcz starałam się jej wskazać palcem o co chodzi, gdzie i jak to wygląda. Poza tym zbadała może ze 3-4 pieprzyki łącznie, gdzie dużych, podejrzanych mam wyłącznie na plecach zdecydowanie więcej, a zdjęłam wyłącznie bluzkę, bo dolnych partii ciała Pani Profesor nawet nie obejrzała. Na moje pytanie czy warto zbadać pieprzyki na twarzy skoro są cały czas wystawione na promienie słoneczne, Pani profesor spojrzała na mnie na sekundę i stwierdziła że nie trzeba. Wyszłam z gabinetu sfrustrowana, zdenerwowana i bezsilna, że tak właśnie wygląda leczenie na NFZ. Dodam też, że zupełnie nie było kolejki ani przede mną, ani za mną, więc nie można powiedzieć, że Pani Profesor nie miała czasu,bo inni pacjenci czekali. Nie mam pojęcia, jak my jako społeczeństwo mamy dbać o profilaktykę zdrowia i regularnie się badać w kierunku np. nowotworów, gdzie potem spotykamy się właśnie z takim lekceważeniem i obojętnością ze strony lekarzy, a przynajmniej tej Pani. Zdecydowanie szkoda czasu, lepiej iść do innego lekarza.

Wrażenie z pierwszej wizyty bardzo dobre zobaczymy czy leczenie będzie również skutecznie. Bardzo sympatyczna Pani profesor.

Pani profesor pomogła mi z koszmarnym trądzikiem. Jest doświadczonym lekarzem i wie co robi, przy czym zawsze ma cierpliwość do pacjentów.

Dzięki za pomoc szybką Pani Doktor, jestem bardzo jej wdzcieczna co zrobiła że naprawdę mogę wyjść na dwór i pokazać że warto wyleczyć się z tak okropnej choroby, którą miałam na twarzy. Dobrze że pani doktor od razu skierowała mnie na badania a także do odział dernatologiczny.

Pani profesor jest Bogiem którym pokazał że trzeba skupić się na sobie i wyglądać na młodą uśmiechniętą dziewczynę :) A mimo przed tym co mialam to wcale nie wychodzialam na dwor bo wyglądam jak potwór, a już dziś wygladam jak piękny łabądź przy pomocy Pani Doktor Waszczykowskiej. Polcem Panią Doktor, jest najlepszym lekarzem, a także rozumie pacjeta.

Do doktor Waszczykowskiej poszłam z problem z którym zmagam się od lat i jest powszechnie znany. Wymagał on zabiegu, który jest refundowany przez nfz. Niestety, pani doktor nie wysluchała mnie jako pacjenta, nie pomogła mi w żaden sposób,potraktowała powierzchownie. Dostałam krem który nie pomógł a na zabieg zapisała mnie prywatnie. Jako kolejny minus dodam, ze dwukrotnie pani doktor nie przyszła na umówioną wizytę, bez uprzedniego odwołania. Nie szanuje czasu pacjentów.

Bezczelna, arogancka i niekompetentna. Rozmawia w czasie wizyty przez telefon, a pacjentowi wydaje w tym czasie polecenia palcem. Powiedziała, że nie widzi sensu szukać przyczyny wypadania włosów, bo może ich być sto, a jednym wypada więcej, innym mniej (odkrywcze!). Nieważne, że przez rok straciłam połowę włosów, co tam poziom żelaza, cynku itp, pani Waszczykowska zrobi mi zabiegi mezoterapii, które może! pomogą - zapłacę pani Waszczykowskiej za zabieg jedynie 250 zł, (potrzeba minimum 3 zabiegów) przestanę jeść tanie mięso typu drób na korzyść królików i dziczyzny, a włosy będę miała gęste niczym Villas. Dawno nie spotkałam się z taką bezczelnością, dlatego odradzam, szczególnie osobom o wysokiej kulturze osobistej.
Agnieszka Grzywacz

Przyszedłem z kilkoma problemami prywatnie do tego lekarza. Po kilku sekundach oględzin pierwszego problemu padła diagnoza i wypisywanie leków. Po dwóch minutach został mi wręczona recepta i zostałem poproszony o opuszczenie gabinetu. Kiedy zacząłem pokazywać inne schorzenia skórne pojawiła się irytacja u lekarza, która bardzo szybko narastała i po chwili było już bardzo nieprzyjemnie. Byłem rozebrany od pasa w górę i ostatnią (czwartą) rzeczą jaką chciałem zbadać to pieprzyki na moim ciele (mam ich kilka od bardzo dawna). Pani profesor odmówiła obejrzenia pieprzyków stwierdzając, że nie ma sprzętu oraz, że muszę się umówić na to na inną wizytę. Już miałem wychodzić, ale zorientowałem się że nie jestem wstanie odczytać zaleceń lekarza, więc poprosiłem o ich odczytanie. Tutaj wizyta przerodziła się z nieprzyjemnej na po prostu chamską... Zostałem zapytany czy potrafię czytać i czy się uczę (pewnie, aby kiedyś rozczytać jej zalecenia - moje domysły). Jak opuszczałem przychodnię byłem psychicznie rozbity, że za takie traktowanie wzięto ode mnie 150zł.
Po kilku minutach od opuszczenia przychodni dostałem telefon. Dzwoni lekarz, u którego przed chwilą byłem. "Nie wiedziałam, że jest pan prywatnie. Pan wróci, zbadamy pieprzyki". Wróciłem na badanie pieprzyków (już prywatnie). Sprzęt się znalazł i po 2 minutach dostałem informację, że żaden pieprzyk nie wygląda podejrzanie i nie jest potrzebne żadne specjalistyczne badanie. Wtedy też padło pierwsze pytanie o choroby w mojej rodzinie. I dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, że na "pierwszej" wizycie nie padło żadne pytanie o:
- moich obecnych/przebytych chorobach (skóry)
- chorobach w rodzinie (tylko takie pytanie padło podczas "drugiej" wizyty)
- aktualnie lub niedawno przyjmowanych lekach
Podczas całej wizyty lekarz ten nie chciał wdawać się w dyskusję o lekach oraz schorzeniach, które zdiagnozował (nie otrzymałem nawet informacji do kiedy stosować leki, które zostały mi przypisane - ulotki z leków karzą stosować się do zaleceń lekarza...). Czułem się jak jakiś natręt, który powinien jak najszybciej zniknąć... Podczas "drugiej" wizyty było trochę lepiej (bo już prywatnie?). Przynajmniej nie była zirytowana moją obecnością i przestała być chamska. Według mnie osoba, która tak traktuje pacjentów nie powinna zajmować się leczeniem.

Byłem na wizycie 03.2016 i gorącą zachęcam do poszukania innego dermatologa (niezależnie czy chcą Państwo skorzystać z jej usług opłaconych przez NFZ czy prywatnie).

Wszystkim czytającym życzę powrotu do zdrowia.

Doskonały lekarz. Zajmuje się nie tylko typową dermatologią, ale i chorobami autoimmunologicznymi. Dokładnie bada pacjenta i kieruje na odpowiednie badania, potem stawia diagnozę. Pani Profesor rozpoznała u mojej mamy chorobę tkanki łącznej: Zespół Sjogrena. Wcześniej ( przez kilka lat) mama odwiedzała różnych specjalistów i nikt nie potrafił pomóc...miała bolesne i nawracające stany zapalny ślinianek, do tego stopnia, że laryngolodzy proponowali mojej mamie usunięcie ślinianek przyusznych! Na szczęście trafiłyśmy w końcu do Pani Prof.Waszczykowskiej,która ustawiła mojej mamie odpowiednie leki i wszystko wróciło do normy.
Polecam gorąco Panią Profesor!!!