mgr Jolanta Łaguna-Woźniak

Psychoterapeuta więcej

Zielona Góra 1 adres

Moje doświadczenie

Jestem certyfikowaną psychoterapeutką, certyfikowaną kosultantką psychobiologii, certyfikowanym TRE Providerem( jednym z pierwszych w Polsce, szkolił mnie twórca metody David Berceli). Od kilkunastu lat z pasją zajmuję się wspieraniem ludzi w ich rozwoju, leczeniem różnego rodzaju zaburzeń i zakłóceń w zdrowym funkcjonowaniu. Pracuję holistycznie wspierając procesy uwalniania stresu, napięć, traum z obszaru ciała, emocji, umysłu i ducha.
więcej

Adres

JALUNA Przestrzeń Wzrastania i Rozwoju mgr Jolanta Łaguna-Woźniak
Bohaterów Westerplatte 9/128, Zielona Góra

W tym gabinecie nie można umawiać wizyt przez internet

Pacjenci prywatni (bez ubezpieczenia)


Przyjmuję: dorosłych, dzieci w wieku od 6 lat

Psychoterapia indywidualna • 230 zł

Konsultacje psychobiologii • 300 zł

Psychoterapia depresji • 230 zł +6 więcej


Czy brakuje Ci jakichś informacji w profilu tego specjalisty?

Pokaż innych psychoterapeutów w pobliżu

Usługi i ceny

Ceny dotyczą wizyt prywatnych.

Psychoterapia indywidualna

230 zł

Psychoterapia depresji

230 zł

Psychoterapia Gestalt

230 zł

Psychoterapia grupowa

150 zł

Psychoterapia humanistyczna

230 zł

+ 3 usługi

W jaki sposób ustalane są ceny?

1 opinia pacjenta

Ogólna ocena

Trzymamy rękę na pulsie Sprawdzamy wszystkie opinie. Specjaliści nie mogą płacić za modyfikowanie lub usuwanie opinii. Dowiedz się więcej
E

Emilia

Lokalizacja: JALUNA Przestrzeń Wzrastania i Rozwoju mgr Jolanta Łaguna-Woźniak

Bardzo się cieszę, ze miałam te możliwość korzystania z pomocy Pani Jolanty. Miałam to szczęście trafić do dobrego terapeuty za pierwszym razem! Już po pierwszym spotkaniu poczułam ulgę i mimo, że moje samopoczucie bywało różne zawsze mogłam liczyć na wsparcie! Pójście na terapię było jedna z najlepszych decyzji w życiu. Z calego serca polecam ten gabinet:)

Wystąpił błąd, spróbuj jeszcze raz

Odpowiedzi na pytania

7 odpowiedzi udzielonych przez lekarza na pytania pacjentów na ZnanyLekarz.pl

Dzień dobry mam obecnie 17 lat, jak byłam w podstawówce a dokładniej w piątej klasie jak miałam 12 lat, zostałam zmolestowana przez osobę z mojego otoczenia, nie miałam odwagi nikomu o tym powiedzieć dopiero po 4 latach jak trafiłam do pierwszego szpitala psychiatrycznego to tam wyznałam pani psycholog o tym koszmarze, który trwał przez 7 nocy. ( po 1-2h ) Bałam się komukolwiek powiedzieć tym bardziej, że w tamtym okresie zdarzało mi się kłamać, a ta osoba powiedziała, że jak powiem to ona się wyprze i i tak nikt mi nie uwierzy. Żyłam z tym koszmarem sama przez 3 lata, otworzyłam się przed psychologiem to ta pani stwierdziła, że to pewnie tylko zły sen. To mnie załamało jeszcze bardziej i miałam jeszcze niższe poczucie własnej wartości. Później w wieku 16 lat otworzyłam się przed swoim ( już nie zlicze którym ) terapeutą, ta pani mi natomiast bardzo pomogła, prosiłam zawsze o dyskrecję jeżeli chodziło o moje rozmowy z lekarzem. Jestem w rodzinie zastępczej i prawny opiekun nie chciał mi uwierzyć, stwierdził, że kłamie. Ja się popłakałam na dobre, opiekun zaproponował konfrontację z tą osobą i ja się zgodziła, chociaż nie sądziłam, że ta osoba się do tego przyzna. W konfrontacji się przyznała i powiedziała, że to TYLKO RAZ. Opiekun prawny przytulił mnie i powiedział, że mogłam wcześniej o tym powiedzieć i żebym powiedziała jak taka sytuacja się powtórzy i na tym skończyła się rozmowa. Ja od tamtego czasu, nie chce na siebie patrzeć, bowiem wiem, że jestem obrzydliwa. Boję się patrzeć na swoje ciało. W odbiciu płytek we wnętrzu prysznica również, chociaż niedawno udało mi się nie robić tego co zwykle, czyli napuszczać wrzącej wody jak stoję w brodziku owinięta w ręcznik by płytki zaparowały, później stawała mniej więcej na środku prysznica i się myłam gorącą wodą, tak aby nie oblać tych płytek, by nic nie było widać. Pomimo tego że jestem w rodzinie zastępczej mam stały kontakt ze swoją mamą i ojcem. Parę dni po tym jak powiedziałam o tym prawnemu opiekunowi, wyznałam to mamie, porozmawiałam z nią szczerze i wypłakałam jej się na ramieniu lecz na jej pytanie czy to może gdzieś zgłosić odparłam że nie. Nie chcę o tym później mówić na policji czy w sądzie. Wstyd mi. Dodatkowo od tamtego czasu mam wrażenie jakby ktoś mnie stale obserwował i podsłuchiwał. Lecz co jest dziwne w moim przypadku to to, że potrafię chodzić w stroju kąpielowym, lecz jak poszłam na badanie do kardiologa to pomimo tego, że opiekun został za parawanem ja się kłóciłam, że nie zdejme stanika lecz nic to nie pomogło. Musiałam to zrobić i przez całe badanie płakałam i tylko czekałam na koniec badania jak na zamiłowanie. Teraz mama od dłuższego czasu próbuje mnie zabrać do ginekologa. Ale ja się boję, tuż przed pójściem do szpitala psychiatrycznego miałam wykonywane badanie USG jamy brzusznej wraz ze wzgórkiem łonowym, przez Pana ginekologa, usłyszałam wtedy parę niemiłych komentarzy. Jak Pan obniżył mi nieco majtki i spodenki, to strasznie się spiełam, popłakałam się i wtedy usłyszałam, czy przy swoim chłopaku też tak będę reagować, że się powinno golić włosy łonowe ( ponieważ przez cztery dni się nie ogoliłam w tamtym miejscu ), oraz zadał mi pan pytanie czy byłam już kiedyś u ginekologa i kiedy usłyszał że nie, to powiedział, że czas najwyższy, by to zrobić ale, że mam się tak nie zachowywać. Dla mnie to było bardzo trudne i psychicznie bolesne przeżycie, tym bardziej, że w szpitalu nie było mojego opiekuna ani nikogo z mojej rodziny, a w gabinecie nie została ze mną chociaż pani pielęgniarka, byłam tylko ja i lekarz ginekolog. Od tamtego zdarzenia z molestowaniem panicznie się bałam i boję ginekologów, a już w szczególności po tej wizycie w szpitalu. Moja mama jak była w ciąży z moją młodszą siostrą to wykryto u niej raka szyjki macicy, młodsza siostra urodziła się jako wcześniak, a moja mama przeszła kolejne operacje. W efekcie wycięto jej wszystkie jajniki. Ja miałam wszystkie trzy dawki szczepionki przeciw niemu, lecz mama ciągle mi mówi iż jestem w podwyższonym ryzyku. I już za parę dni chce pójść ze mną do ginekologa, lecz ja słysząc to ciągle wpadam w histerie i panicznie się boję. Pomimo, że chłopak z którym teraz jestem bardzo mnie wspiera we wszystkim i pomaga mi zaakceptować siebie to i tak ja się bardzo boję i bardzo nie chce tego badania. Nie wiem co mam robić, ja nie czuje się na siłach żeby pójść na to badanie, bardzo nie chce się przed kimkolwiek rozbierać, a tym bardziej nie chce by ktoś mnie dotykał, bardzo się boję. Mama ciągle tylko mówi, że to dla mojego dobra, że nie chce dla mnie źle ale co z tego skoro ja i tak nie chce i na myśl o tym badaniu ciągle płaczę.

Dzień dobry, bardzo poruszył mnie Pani list pełen cierpienia, które jest efektem przeżycia traumy molestowania seksualnego. To, czego Pani w tej chwili doświadcza: lęk, wstyd, problemy zdrowotne, ograniczenie w codziennym funkcjonowaniu, to klasyczne skutki przewlekłego stresu pourazowego (PTSD).
Udręczenie psychiczne o którym Pani pisze, jest następstwem braku wsparcia zarówno tuż po traumie jak i w późniejszym czasie. Wsparcia, które winno polegać na terapeutycznej pomocy Pani w uwolnieniu uczuć zatrzymanych na poziomie ciała i emocji w czasie traumy.
Potrzebuje Pani poszukać psychoterapeutki (bo z kobietą może poczuć się Pani bezpieczniej), pracującej różnymi metodami (w tym metodami pracy z ciałem np. TRE, Core Energetics, bioenergetyka Lowena) z pacjentami doświadczającym traum.
Potrzebuje Pani "rozmrozić" zatrzymane reakcje i równolegle oprzeć się emocjonalnie na empatycznej osobie towarzyszącej Pani w procesie zdrowienia. Jest szansa, że w efekcie pracy nad uwolnieniem się ze skutków traumy, ustąpią wszystkie dolegliwości fizyczne (np.kardiologiczne o których Pani wspomina), jak i emocjonalne (opisuje Pani w liści objawy nerwicy lękowej).
Proszę poczytać o skutecznych metodach pracy z traumą i poszukać terapeutki, która pomoże Pani uwolnić się od dramatycznego doświadczenia sprzed kilku lat, by mogła Pani zacząć Żyć Pełnią Życia.
Przesyłam energię wsparcia i wierzę, że spotka Pani na swej drodze pomocne osoby :)

mgr Jolanta Łaguna-Woźniak

Jestem mężczyzną przed 50-siątką i w zasadzie nie wiem od kiedy nie chce mi się żyć. Jak sięgnę pamięcią to taki stan mam od wieku młodzieńczego. Patrząc z boku nie powinno mi niczego brakować. Jestem żonaty już 27 lat mam dwójkę dorosłych dzieci i pracę w niemieckiej firmie z delegacjami po całym świecie. Te delegacje traktuję jako taką ucieczkę od tego jaki jestem i jak się czuję. I to pozwala mi jeszcze jakoś funkcjonować. Ale ta firma nie daje mi zbyt wielu szans na wyjazdy w ostatnim okresie (firma kończy działalność i jeszcze pandemia) i mój stan jest coraz gorszy. Coś robię wokół domu i staram się znajdować jakieś obowiązki. Nie mam przyjaciół/nikogo z którymi mógłbym porozmawiać o sobie i moich problemach. Żona raczej nie podtrzymuje mnie na duchu i raczej kpi z moich nastrojów. W zasadzie rozumiem ją bo zatruwam jej życie. Jak mogę próbuję udawać że jestem normalny ale to nie wychodzi. Na przykład wczoraj byliśmy na przyjęciu niespodziance u znajomej i znowu się popisałem. Po prostu wpadam w zły nastrój i do nikogo się nie oddzywam i marzę aby się jak najszybciej wynieść. Z żoną też nie do końca mi się układa, nie jest tragicznie ale chciałbym stąd wyjechać i nigdy tu nie wracać lub chciałbym umrzeć. Codziennie o tym marzę. Nie chcę popełniać samobójstwa żeby nie zostawiać piętna na rodzinie ale chcę to skończyć. Kilka razy podejmowałem próby spotkań z terapeutami lub psychologami aby rozmawiać o moich urojeniach ale to się kończyło na jednostkowych spotkaniach ze względu na charakter mojej pracy jak i wątpliwy rezultat w moim wyobrażeniu i zmarnowane pieniądze. W zasadzie cały czas jestem w złym nastroju i smutny. Nie potrafię nawiązać kontaktu z ludźmi i jestem samotny. Jedynie w pracy jakoś mi się to układa lepiej i potrafię rozmawiać i kontaktować z pracodawcami i pracownikami - ale w zasadzie tylko o sprawach firmowych i wydaje mi się że to taka maska. W zasadzie pisząc to nie wiem co chcę osiągnąć bo jestem pewny że nic się nie zmieni i będę tkwił w tym chorym stanie. Obym nie doczekał 50 urodzin. Mam jeszcze inne zmartwienia związane z moja osobą ale są natury fizycznej (jestem niewidomy na jedno oko i mam problemy z kręgosłupem) ale to nic w stosunku do mojego problemu psychicznego.

Witam serdecznie,
Pana historia dla mnie jest opowieścią o wieloletniej ucieczce przed sobą i uczuciami, które powstały we wczesnej fazie Pana życia, w dzieciństwie, okresie dorastania. Poruszające jest, z jaką trafnością opisał Pan swoje odczucie funkcjonowania w maskach, które skrywają samotne, prawdziwe JA.
Jedna z metod, którymi pracuję, Core Energetics pozwala rozpuszczać w czasie procesu terapeutycznego maski, by dotrzeć i zaopiekować się żywym, emocjonalnym Ja. Wygoić zranienia i umożliwić ucieszenie się sobą i światem. To, że Pan podróżuje, nie jest przeszkodą. Od kilkunastu lat pracuję online ze świetnym skutkiem. Potrzebuje Pan wyłącznie podjąć decyzję, czy chce spróbować zajrzeć wgłąb siebie i czy pozwoli Pan, by ja, czy inny psyterapeuta pracujący zdalnie mógł Panu w tej podróży towarzyszyć. Trzymam za Pana kciuki :) Pozdrawiam serdecznie!

mgr Jolanta Łaguna-Woźniak
Zobacz wszystkie odpowiedzi

Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.