Temat : poszukuję dobrej rady czyli eks kontra teraźniejszość po rozstaniu, obietnice i nowe znajomości.
Mam na imię Asia i mam 28 lat. Przez rok byłam z partnerem. Na początku sielanka wiadomo, myślałam, że to już ten na zawsze. Traktował mnie jak księżniczkę, o nic nie musiałam prosić, denerwować się, super się dogadywaliśmy do momentu powstania problemów. Pierwsze konflikty, sprzeczki do pierwszej poważnej awantury. Zakazy, nakazy, tego nie wolno np alkohol itd. Akceptowałam to bo wiedziałam, że się troszczy, choć próbowałam zachować balans w tym wszystkim i było ok. Pierwszy raz przy awanturze doszło do przepychanek, później było już co raz grubiej, łapanie za gardło, pomiatanie, brak szacunku i wszystko co związane z czynną toksycznością w związku. Próbowałam wiele razy rozmawiać tłumaczyć, ale to przynosiło skutek na chwilę. Dwa dni dobrze, pięć źle, godzenie się w łóżku, a gdy po ostygnięciu atmosfery podejmowałam rozmowę to oczywiście starał się tłumaczyć tak, jakbym to ja tylko była temu wszystkiemu winna - oczywiście swój charakter mam, potrafie inteligentnie docinać, wjeżdżać na ego co nie pomagało. Natomiast jasne, były fajne dobre chwile, ale tych było mniej jak złych momentów. Godziłam się na takie traktowanie przez dobre bite pół roku, aż w końcu widywaliśmy się dwa razy w tyg, później nic i tak w kółko zataczanie kręgu. W końcu po wielu próbach i ostrzegania go, że dłużej sobie na to nie pozwolę pierwszy raz odzyskałam szacunek do siebie i odeszłam. Trzymałam go tak miesiąc do tej chwili, z dwa trzy razy się widzieliśmy, tłumaczyłam skąd moja decyzja itd żeby zrozumiał jakie błędy popełniał. Czas faktycznie pomógł, rzekomo zrozumiał jak się zachowywał, bo przy tym miał mega problemy z prawem, ciągły stres itd. Widzę, że na prawdę żałuje i że jest w stanie zmienić się dla mnie - wiem że jest emocjonalny uczuciowy itd, oczywiście jakbym miała się rozpisywać na temat dlaczego mam do tego takie wątpliwości czyli lojalność czy w social mediach itd „lajkowanie, dodawanie dziewczyn itd” musiała bym napisać artykuł na kilka stron. W każdym bądź razie nadszarpnął moje zaufanie poważnie, cały czas wierzyłam że ja mu pomogę, przetrwamy ten kryzys bo jest to tego warte. W końcu poszłam po rozum do głowy bo nie miałam z niego żadnych korzyści, czy jakiejkolwiek pomocy i wsparcia. Gdzie jeszcze wśród swoich znajomych zrobił obraz mojej osoby jak najgorszej i nienormalnej a z siebie anioła, opowiadając o różnych sprawach naszych prywatnych czy podczas konfliktów itd więc się nie dziwię gdzie to jego środowisko, że poszli za nimi. Do meritum wracając, po tym jak odeszłam nagle się obudził z letargu, (nawet płakał i widziałam że cierpi, a że jest kawał chłopa „macho”) to wydaje mi się że szczerze. Lecz podczas tego miesiąca - gdzie od początku powiedziałam że już nie wrócę, zajęłam się sobą itd, poznałam w między czasie kogoś, znamy się w sumie tylko zaczęliśmy się spotykać - stateczny, spokojny, ogarnięty życiowo i uczuciowo facet - w końcu poczułam że tak to to, że takiej osoby mi było trzeba, lecz ze względu na to, że wszystko się szybko działo po tym rozstaniu itd jakby trochę weszłam z relacji w relacji. Nie twierdzę że to źle, bo ktoś mi pokazał czym miłość nie jest a druga osoba czym jest na prawdę. Myślałam, że już mam z głowy tamto rozstanie, ex partnera itd, unikałam
Kontaktu, nie odpisywałam ignorowałam itd, ale było mi go szkoda bo prosił o rozmowę i z szacunku do niego chciałam też okazać mu wsparcie psychiczne itd i zaczęliśmy na nowo rozmawiać i faktycznie pokazuje że mu mega zależy itd że wiele zrozumiał oczywiście nie daje sobą manipulować, ale mam jeszcze jakieś tam uczucia do niego tym bardziej że pociąga mnie fizycznie a ten drugi mniej, ale wiadomo wygląd przemija i prawdziwe wartości w związku to przede wszystkim charakter, wiem o tym. Myślę, że jestem w miarę dojrzała emocjonalnie. Z tym, że z tym nowo poznanym widzę się cały tydz później cały tydz tylko godz bo ma syna, sytuacja jest pokręcona ze wszystkim ale się nie będę rozwodzić i ten ex nagle sobie wszystko uświadomił i walczy zacięcie o mnie, widzę to, jak bardzo cierpi i zależy mu i że jest bezradny bo ja ten kontakt dystansuje itd. I tak mówiłam mu, że teraz się stara, że pewnie znowu będzie chwilę sielanka i zaraz wszystko wróci do normy, choć myślę z boku że tym razem może było by inaczej bo bardzo żałuję. I tak bije się z myślami, w którą stronę iść, bo z jednej strony, jakby mam z nim iskrę, która dzisiaj mi ciężko znaleźć gdzie indziej bo pewnie to adrenalina itd łóżko, przyzwyczajenie, nikt się siebie nie wstydzi itd jesteśmy w stanie w jakimś procencie się dogadywać i chemia i w ogóle, ale raz że przeszłość dwa że przyszłość i nie widzę tego, a z tym drugim wiem, że z nim była bym spokojna nie musiała bym się o nic martwic itd, ogarnięty życiowo finansowo i nie chodzi o kasę czy coś, ale myśli przyszłościowo, a tamten teraz obiecuje na wszystko się zgadza i wiadomo jak to jest, strach przed nowym, strach wrócić do starego a z drugiej strony nadzieja, bo bylo nam dobrze w miłych chwilach itd. Rozwala kasę na głupoty, zarabiając po 10 k miesięcznie, ja straciłam pracę to nic go nie obchodziło czy potrzeba mi pomóc czy coś. Dużo aspektów, dużo sytuacji, brakło by dnia żeby wszystko opisać, wiem że chaotycznie opisane, ale mniej więcej streściłam.
Co o Tym sądzicie, może coś mi rozjaśni głowę, bo mam mega mętlik i jestem zagubiona. Wiecie o co mi chodzi, wiadomo jak to w miłości. Proszę o rady, klarowną bezstronniczą opinię