Brak szczęścia w życiu. Dystymia? Od jakiegoś czasu (mam tu na myśli jakieś półtora roku) zacząłem o
4
odpowiedzi
Brak szczęścia w życiu. Dystymia? Od jakiegoś czasu (mam tu na myśli jakieś półtora roku) zacząłem odnotowywać zmiany w moim zachowaniu i życiu jako takim. Część z nich okresowo pojawiała się wcześniej, w różnym stopniu i różnych konfiguracjach, lecz we wspomnianym czasie mam wrażenie, iż w różnym stopniu zauważam je wszystkie. Otóż, przede wszystkim, miewam zaburzenia snu. Naprawdę rzadko jestem w stanie zasnąć relatywnie szybko, zazwyczaj trwa to ponad godzinę, niekiedy i dwie, lecz największym problemem dla mnie jest długość snu - niezależnie od stopnia zmęczenia i pory zaśnięcia, trwa on nawet i ponad 10 czy 11 godzin. Dużym problemem jest dla mnie sen w granicach 7 czy 8 godzin, niemal nie jestem w stanie się obudzić. Dodatkowo bywają noce, iż sen ten jest przerywany, po paru godzinach się budzę, nawet kilkukrotnie w ciągu jednej nocy. Oczywiście w ciągu dnia i tak jestem przemęczony i nie wykazuję większej energii do działania.
Zauważam u siebie momenty apatii, jakiegoś poczucia braku sensu i motywacji do działania. Potrafię postawić sobie cel, zagospodarować czas, ale gdy przychodzi co do czego, nie potrafię ruszyć.
Z innych sytuacji, często wręcz desperacko szukam jakiegoś kontaktu ze znajomymi mi osobami, mam wrażenie że panicznie boję się osamotnienia i wywołuje to u mnie poczucie lęku. Czuję szczęście będąc w znajomym towarzystwie, lecz powrót do domu zawsze jest okraszony dziwnym poczuciem beznadziei, wiąże się z melancholią i smutkiem. Z relacjami międzyludzkimi pojawia się też u mnie taki kłopot, iż często zupełnie niesłusznie mam wrażenie, iż istnieje jakiś konflikt, zupełnie bezpodstawnie i z reguły jest to jakieś moje przewrażliwienie.
Z rzeczami powyżej wiąże się też wahanie nastrojów. Już nawet nie w przeciągu dnia, ale i godziny mój humor, nastawienie i motywacja są w stanie zmieniać się o 180 stopni. W połączeniu ze strasznie emocjonalnym podejściem do problemów (ogromny stres, trudność w podejmowaniu decyzji) tworzy to mieszankę, która zaczyna się od stresu, zrezygnowania, potem pojawia się jakiś cień szansy, np. rozwiązanie i energia wraca, lecz znowu zostaję przytłoczony myślami.
Myśli również stanowią tutaj problem. Częste wracanie do przeszłości, brak zauważania jakichkolwiek szans w przyszłości, ograniczona radość z tego co jest teraz, brak dostrzegania jakichś przyjemnych aspektów czy sukcesów.
Ciężej znoszę też problemy międzyludzkie. Coś, co kiedyś dałoby mi spokój po kilku miesiącach, teraz jest w stanie ciągnąć się nawet i rok, do dziś dając o sobie znać. Właśnie pewna sytuacja z płcią przeciwną zaczęła w moim przypadku lawinę tych wszystkich rzeczy wymienionych wyżej. O ile wcześniej również one występowały, to później (jak napisałem wyżej), zacząłem je wszystkie zauważać. Sam fakt zaczął mnie zastanawiać żeby w ogóle zacząć o tym myśleć, gdyż sądziłem że minęło już tyle czasu od przykrych wydarzeń i zasadniczo powinno to minąć - tym bardziej, iż w międzyczasie udało mi się z kimś związać i być jako tako szczęśliwym (co z kolei nie było prawdą, a sama nowa relacja i tak się skończyła). Wtedy dopiero zrozumiałem że te rzeczy towarzyszą mi znacznie dłużej, niż mogło się wydawać.
A wszystko to nie tyle trwa non stop, dzień w dzień, lecz wraca. Momentami zdobywam się na działanie, w czasie gdy zauważyłem te zmiany, mimo to udało mi się kilka rzeczy, takich jak dostanie się na studia (dwukrotnie), osiąganie jakiegoś rozwoju zawodowego, kilka odważnych podróży (tylko wtedy jestem w stanie całkowicie odciąć się od problemów), działalność w ramach moich pasji i nawet jako takie sukcesy. Mimo to, nie czerpię pełni szczęścia, a na dodatek coraz częściej odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie robię nic dla siebie, a jedynie żeby udowodnić otoczeniu (a może osobom które mnie w ten czy inny sposób odrzuciły?) że sobie radzę i wszystko jest w porządku. No ale nie jest, wiem o tym. W tym czasie spełniłem kilka swoich szczerych marzeń, a mimo to nie jestem spełniony, brak mi szczęścia i spokoju ducha.
Rozmyślając o tym i szukając różnych odpowiedzi, moją uwagę przykuł termin Dystymia. Czytając o jej objawach i relacjach osób związanych uznałem, że może to jest ta odpowiedź?
Zauważam u siebie momenty apatii, jakiegoś poczucia braku sensu i motywacji do działania. Potrafię postawić sobie cel, zagospodarować czas, ale gdy przychodzi co do czego, nie potrafię ruszyć.
Z innych sytuacji, często wręcz desperacko szukam jakiegoś kontaktu ze znajomymi mi osobami, mam wrażenie że panicznie boję się osamotnienia i wywołuje to u mnie poczucie lęku. Czuję szczęście będąc w znajomym towarzystwie, lecz powrót do domu zawsze jest okraszony dziwnym poczuciem beznadziei, wiąże się z melancholią i smutkiem. Z relacjami międzyludzkimi pojawia się też u mnie taki kłopot, iż często zupełnie niesłusznie mam wrażenie, iż istnieje jakiś konflikt, zupełnie bezpodstawnie i z reguły jest to jakieś moje przewrażliwienie.
Z rzeczami powyżej wiąże się też wahanie nastrojów. Już nawet nie w przeciągu dnia, ale i godziny mój humor, nastawienie i motywacja są w stanie zmieniać się o 180 stopni. W połączeniu ze strasznie emocjonalnym podejściem do problemów (ogromny stres, trudność w podejmowaniu decyzji) tworzy to mieszankę, która zaczyna się od stresu, zrezygnowania, potem pojawia się jakiś cień szansy, np. rozwiązanie i energia wraca, lecz znowu zostaję przytłoczony myślami.
Myśli również stanowią tutaj problem. Częste wracanie do przeszłości, brak zauważania jakichkolwiek szans w przyszłości, ograniczona radość z tego co jest teraz, brak dostrzegania jakichś przyjemnych aspektów czy sukcesów.
Ciężej znoszę też problemy międzyludzkie. Coś, co kiedyś dałoby mi spokój po kilku miesiącach, teraz jest w stanie ciągnąć się nawet i rok, do dziś dając o sobie znać. Właśnie pewna sytuacja z płcią przeciwną zaczęła w moim przypadku lawinę tych wszystkich rzeczy wymienionych wyżej. O ile wcześniej również one występowały, to później (jak napisałem wyżej), zacząłem je wszystkie zauważać. Sam fakt zaczął mnie zastanawiać żeby w ogóle zacząć o tym myśleć, gdyż sądziłem że minęło już tyle czasu od przykrych wydarzeń i zasadniczo powinno to minąć - tym bardziej, iż w międzyczasie udało mi się z kimś związać i być jako tako szczęśliwym (co z kolei nie było prawdą, a sama nowa relacja i tak się skończyła). Wtedy dopiero zrozumiałem że te rzeczy towarzyszą mi znacznie dłużej, niż mogło się wydawać.
A wszystko to nie tyle trwa non stop, dzień w dzień, lecz wraca. Momentami zdobywam się na działanie, w czasie gdy zauważyłem te zmiany, mimo to udało mi się kilka rzeczy, takich jak dostanie się na studia (dwukrotnie), osiąganie jakiegoś rozwoju zawodowego, kilka odważnych podróży (tylko wtedy jestem w stanie całkowicie odciąć się od problemów), działalność w ramach moich pasji i nawet jako takie sukcesy. Mimo to, nie czerpię pełni szczęścia, a na dodatek coraz częściej odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie robię nic dla siebie, a jedynie żeby udowodnić otoczeniu (a może osobom które mnie w ten czy inny sposób odrzuciły?) że sobie radzę i wszystko jest w porządku. No ale nie jest, wiem o tym. W tym czasie spełniłem kilka swoich szczerych marzeń, a mimo to nie jestem spełniony, brak mi szczęścia i spokoju ducha.
Rozmyślając o tym i szukając różnych odpowiedzi, moją uwagę przykuł termin Dystymia. Czytając o jej objawach i relacjach osób związanych uznałem, że może to jest ta odpowiedź?
Dzień dobry Panu,
stan opniżonego nastroju czyli tzw dystymia może wynikać u Pana z niezaleczonych ran z przeszłości oraz z obniżonego poczucia własnej wartości (pisze Pan o potrzebie udowadniania ludziom sukcesów). Ważnym tematem zdaje się być u Pana także budowanie satysfakcjonujących relacji, na które jak rozumiem wpływają wcześniejsze doświadczenia, a także wyobrażenia. Bliskość emocjonalna z innymi to jeden z ważniejszych, jeśli nie najważniejszy, czynnik szczęścia, dający poczucie spełnienia. W sytuacji, o której Pan pisze, przydatna byłaby psychoterapia indywidualna lub grupowa. Stanów dystymii, zaburzęń snu czy chwiejności emocjonalnej nie warto odkładać na później, ponieważ mogą przekształcić się w depresję lub inne zaburzenia psychiczne. Ważne, że ma Pan obraz własnych trudności i ich świadomość. Warto to wykorzystać i spóbować konsultacji psychoterapeutycznej, aby poszerzyć rozumienie własnych problemów i dobrać najlepszą formę terapii.
Pozdrawiam
Barbara Matla
stan opniżonego nastroju czyli tzw dystymia może wynikać u Pana z niezaleczonych ran z przeszłości oraz z obniżonego poczucia własnej wartości (pisze Pan o potrzebie udowadniania ludziom sukcesów). Ważnym tematem zdaje się być u Pana także budowanie satysfakcjonujących relacji, na które jak rozumiem wpływają wcześniejsze doświadczenia, a także wyobrażenia. Bliskość emocjonalna z innymi to jeden z ważniejszych, jeśli nie najważniejszy, czynnik szczęścia, dający poczucie spełnienia. W sytuacji, o której Pan pisze, przydatna byłaby psychoterapia indywidualna lub grupowa. Stanów dystymii, zaburzęń snu czy chwiejności emocjonalnej nie warto odkładać na później, ponieważ mogą przekształcić się w depresję lub inne zaburzenia psychiczne. Ważne, że ma Pan obraz własnych trudności i ich świadomość. Warto to wykorzystać i spóbować konsultacji psychoterapeutycznej, aby poszerzyć rozumienie własnych problemów i dobrać najlepszą formę terapii.
Pozdrawiam
Barbara Matla
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Szanowny Panie,
rozumiem, że to co Pan przeżywa jest dla Pana szalenie trudne i uciążliwe w codziennym funkcjonowaniu.
Z Pana opisu mogłoby wynikać, że przedstawione objawy są bardzo bliskie dystymii, jednak wydaje mi się, że przyczyn takich stanów emocjonalnych i trudności w relacjach może być o wiele więcej. Aby dokładnie zdiagnozować podłoże Pana problemów i rozpocząć pracę nad poczuciem szczęścia i spokojem ducha (o którym Pan napisał), należałoby wraz ze specjalistą zgłębić historie swojego życia, a także różne trudne dla Pana doświadczenia.
Zachęcam Pana do skorzystania z profesjonalnej pomocy w gabinecie. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłaby konsultacja u terapeuty pracującego w nurcie systemowym.
Pozdrawiam ciepło,
Joanna Gruszczyńska
rozumiem, że to co Pan przeżywa jest dla Pana szalenie trudne i uciążliwe w codziennym funkcjonowaniu.
Z Pana opisu mogłoby wynikać, że przedstawione objawy są bardzo bliskie dystymii, jednak wydaje mi się, że przyczyn takich stanów emocjonalnych i trudności w relacjach może być o wiele więcej. Aby dokładnie zdiagnozować podłoże Pana problemów i rozpocząć pracę nad poczuciem szczęścia i spokojem ducha (o którym Pan napisał), należałoby wraz ze specjalistą zgłębić historie swojego życia, a także różne trudne dla Pana doświadczenia.
Zachęcam Pana do skorzystania z profesjonalnej pomocy w gabinecie. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłaby konsultacja u terapeuty pracującego w nurcie systemowym.
Pozdrawiam ciepło,
Joanna Gruszczyńska
Dzień dobry,
rzeczywiście objawy, które Pan opisuje, zdają się wskazywać na dystymię. Najczęściej opisuje się ją w literaturze jako przewlekłe i uporczywe obniżenie nastroju o mniejszej intensywności niż ta typowa dla epizodu depresyjnego. Dystymia jest więc łagodniejsza od depresji (co nie znaczy, że jest łatwo z nią żyć). Zmęczenie, obniżony poziom energii, zaburzenia snu (np. bezsenność lub nadmierna senność), niskie poczucie własnej wartości, trudności z koncentracją i/lub podejmowaniem decyzji, pesymizm - to są m.in. typowe dla dystymii objawy; o ile utrzymują się przed dłuższy czas (ok. 2 lat).
Ale byłoby dobrze, gdyby diagnozę te zweryfikował specjalista, z którym porozmawia Pan na bezpośrednio. Osoba ta będzie mogła zadać Panu więcej szczegółowych pytań, a przede wszystkim - zaproponuje adekwatne formy terapii. Czytam, że doświadcza Pan w życiu wielu trudności, że - mimo realizacji kilku ważnych celów i marzeń, a także dość satysfakcjonujących kontaktów społecznych - nie czuje się Pan spełniony. To wszystko skłania mnie do postawienia hipotezy, ze dystymia może być objawem - skutkiem, a nie przyczyną opisywanych przez Pana problemów. Lepsze poznanie samego siebie, pełniejsze zrozumienie tego, kim Pan jest, czego pragnie, jak chciałby Pan przeżyć swoje życie, by u jego kresu czuć, że miało ono sens - to wg mnie może być kluczem do trwałej poprawy Pańskiego samopoczucia. Dlatego zachęcam Pana do zwrócenia się po wsparcie do pracującego w Pańskiej okolicy psychoterapeuty (najlepiej specjalizującego się w psychoterapii humanistyczno-egzystencjalnej), przy wsparciu którego będzie mógł Pan trwale poradzić sobie z utrudniającymi Panu życie objawami.
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska
rzeczywiście objawy, które Pan opisuje, zdają się wskazywać na dystymię. Najczęściej opisuje się ją w literaturze jako przewlekłe i uporczywe obniżenie nastroju o mniejszej intensywności niż ta typowa dla epizodu depresyjnego. Dystymia jest więc łagodniejsza od depresji (co nie znaczy, że jest łatwo z nią żyć). Zmęczenie, obniżony poziom energii, zaburzenia snu (np. bezsenność lub nadmierna senność), niskie poczucie własnej wartości, trudności z koncentracją i/lub podejmowaniem decyzji, pesymizm - to są m.in. typowe dla dystymii objawy; o ile utrzymują się przed dłuższy czas (ok. 2 lat).
Ale byłoby dobrze, gdyby diagnozę te zweryfikował specjalista, z którym porozmawia Pan na bezpośrednio. Osoba ta będzie mogła zadać Panu więcej szczegółowych pytań, a przede wszystkim - zaproponuje adekwatne formy terapii. Czytam, że doświadcza Pan w życiu wielu trudności, że - mimo realizacji kilku ważnych celów i marzeń, a także dość satysfakcjonujących kontaktów społecznych - nie czuje się Pan spełniony. To wszystko skłania mnie do postawienia hipotezy, ze dystymia może być objawem - skutkiem, a nie przyczyną opisywanych przez Pana problemów. Lepsze poznanie samego siebie, pełniejsze zrozumienie tego, kim Pan jest, czego pragnie, jak chciałby Pan przeżyć swoje życie, by u jego kresu czuć, że miało ono sens - to wg mnie może być kluczem do trwałej poprawy Pańskiego samopoczucia. Dlatego zachęcam Pana do zwrócenia się po wsparcie do pracującego w Pańskiej okolicy psychoterapeuty (najlepiej specjalizującego się w psychoterapii humanistyczno-egzystencjalnej), przy wsparciu którego będzie mógł Pan trwale poradzić sobie z utrudniającymi Panu życie objawami.
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska
Myślę, że warto byłoby udać się na konsultację psychiatryczną, aby potwierdzić lub wykluczyć podejrzewaną u siebie diagnozę. Internet ma to do siebie, że brakuje w nim możliwości dialogu i dokładnej analizy Pana sytuacji- stąd też, aby Pan czuł się spokojnie warto z takiej konsultacji skorzystać i w oparciu o nią podjąć stosowane kroki terapeutyczne. Życzę powodzenia!
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.