Dzień dobry Jestem dojrzałą kobietą (45 lat), mam męża, długo wyczekiwanego synka. Od 7 miesięcy je

3 odpowiedzi
Dzień dobry
Jestem dojrzałą kobietą (45 lat), mam męża, długo wyczekiwanego synka. Od 7 miesięcy jestem w totalnej rozsypce, ponieważ jestem w konflikcie z rodzicami. Jestem jedynaczką, która bardzo późno wyszła za mąż. Rodzice zawsze byli i są ważną częścią majego życia. Problem w tym, że oni uważają, że ja mam żyć, robić, czuć, mówić to co oni uważają za słuszne. Bardzo dużo im zawdzięczam, dostałam ogromne wsparcie materialne, pomoc (za co jestem bardzo wdzięczna), ale to wszystko jest wiecznie podkreślane, a w sytuacji konfliktu każda rzecz wyciągana, aby pokazać, że oni dla mnie wszystko a ja taka niewdzięczna. Piekło się zaczęło, gdy tata miał nam pomóc i załatwił kolegę, który miał wykonać dla nas pracę ziemne. Wszedł z nim na podwórko i zupełnie ignorując nas zaczął go oprowadzać po działce, mówić co ma zrobić. Kilkakrotnie prosiłam, aby poczekał bo mąż dopiero wychodził z domu. Cała sytuacja była dziwna, bo miałam wrażenie, że tata ucieka przed nami, żeby pokazać jak on tu wszystkim rządzi. Na koniec ignorując mnie zupełnie, powiedział "No to choć, zobaczysz jeszcze mieszkanie". Ja zdębiałam. Bardzo źle się czułam w całej tej sytuacji. Spodziewałam się, że choć powie Kasiu, pokażę koledze mieszkanie". Ale ja zostałam potraktowana jak powietrze. Dziwnie się czułam, gdy tata oprowadzał obcego dla mnie człowieka po moim domu, pokazując mu każde pomieszczenie. I to zupełne ignorowanie nas. Byłam tak upokorzona tym, że nie przespałam kilka nocy. Oczywiście, jak poprosiłam tatę, żeby na drugi raz tak nie robił, bo było to dla mnie przykre, rozpętała się afera. W konsekwencji wszystkiego, na drugi dzień zadzwoniłam do rodziców, odwołując imieniny męża (nie byłam w stanie nic szykować). Powiedziałam, że do syna jeśli mają życzenie to niech przyjadą kiedy będą chcieli - w nocy o północy, a na imieniny nie mam teraz ani siły, ani nastroju. Oczywiście moje słowa zostały przekręcone. Okazało się, że ja zabroniłam im wstępu do domu. A nawiązując do sutyacji z kolegą, to najlepiej jakbym narysowała linię za którą mażna tacie wejść. Zaczęło się wypominanie wszystkiego, co od dziecka od nich dostałam, a ja jestem taka padła. Zaczęło się wyliczanie, co tata chciał tu u mnie na działce żeby było, a ja podła tak się zachowuję. Nawet przez myśl nikomu nie przeszło spytać się, czy ja też tego chcę w danym momencie, jak się poczułam. Zaczęło się wywlekanie ile rzeczy my robimy u siebie opieszale, co tu już nie powinno być, tylko my się roboty boimy. Nie ważne, że rok temu dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma autyzm. Długo nie mogliśmy się otrząsnąć, teraz wszystkie siły skupimy na terapii. Jest powiedziane, że przecież on by to nam zrobił. I oczywiście przy każdym spotkaniu by było to podkreślane z domysłem - wy nic nie potraficie. A nawet jak coś zrobimy sami, to jest wyszukiwanie mankamentów i pokazanie, że on by zrobił to lepiej.
Najbardziej bali mnie to, że robi się że mnie podłą córkę, która wyrzuciła rodziców ze swojego domu. Nic nie daje wyjaśnianie, oni mają swoją teorię. Wiedzą dobrze, że ich kocham i nie zostawię w potrzebie, to mama potrafi powiedzieć, że na starość obcy ludzie się nią zajmą, bo na córkę nie mają co liczyć. Jestem wykończona, nie mam siły z nimi rozmawiać, bo co nie powiem zaraz jest manipulacja i pokazanie majej niewdzięczności. W tym wszystkim jest też drugie dno. Moi rodzice nigdy nie zaakceptowali mojego wyboru męża. Podstawowy problem, to to że on jest ateistą. I nie jest ważne, że nawet księża nigdy nie zganili mojego wyboru, moja mama nigdy tego nie zaakceptowała. W takiej sytuacji każde zachowanie jest na cenzurowanym. Teraz wyciągane są sytuację w których zachował się nieodpowiednio, np. nie całuję w rękę, nie podał ciapów, gdy go o to prosiłam, dogadał (wg niego w żartach) że teściowa mogłaby coś lepszego przywieźć niż kiełbasę i szereg rzecz na które nawet nie zwróciłam uwagi, a wg mamy były dla niej obraźliwe.
Czuję bezsilność, ponieważ źle się czuję w takiej relacji z rodzicami. Ale nie chcę też, żeby wywierali na mnie presję i dyktowali jak mam żyć. Chcę mi się wyć, gdy po raz kolejny słyszę słowo "niewdzięczność". Doszło już do tego, że jak rodzice mieli przyjechać, to czułam strach, lęk, poddenerwowanie. Nigdy nie wiedziałam co znów się nie spodoba. Zawsze robiłam wszystko z myślą i obawą czy się to spodoba rodzicom. To co ja chciałam wypierałam, żeby tylko rodzice byli zadowoleni. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam męża. Postanowiłam zrobić to co czuję i chcę. Pokreślę, że mój mąż oprócz specyficznego poczucia humoru, nigdy nie powiedział złego słowa rodzicom, ani o rodzicach. Jestem załamana i nie wiem jak wyjść z tej sytuacji.
Dzień dobry,
potrzebna jest Pani pomoc terapeuty.
Często mimo metrykalne dojrzałego wieku jesteśmy ciągle we władaniu emocjonalnym rodziców.
Z tego się wychodzi przy pomocy dobrego terapeuty!
Zdalna pomoc daje możliwości szerokiego wyboru fachowca.
Przesyłam świąteczne pozdrowienia,
Bogna Gadomska Karwacka

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Rozumiem, że to z czym się Pani zmaga to konflikt lojalnościowy między chęcią/potrzebą budowania swojego życia w zgodzie z sobą, a zachowaniem dobrych relacji z rodzicami, które aktualnie "muszą" być na takich warunkach jakie im odpowiadają, a nie odpowiadają Pani. Niezależnie od wieku osoby, proces separacji, zwłaszcza jeśli nie jest konstruktywnie wspierany przez opiekunów (np poprzez generalizacje, szantaż emocjonalny, przekręcanie Pani słów i katasrofizacje, itp), może być doświadczeniem trudnym i bolesnym.
Podjęcie terapii nie sprawi, że samo doświadczenie stanie się bezbolesne. Jednak, np poprzez budowanie wewnętrznej siły, wewnętrznej wartości, może przyczynić się, to tego że owo doświadczenie będzie łatwiejsze do udźwignięcia. Wewnętrzna siła, konsekwencja, cierpliwość mają szansę zaowocować tym, że z czasem rodzice przestaną się tak bardzo bać i zaczną bardziej ufać, a co za tym idzie bardziej szanować Pani decyzje i odrębność. Tyle w teorii, czy to jest możliwe - to zależy, niemniej sugeruję konsultację terapeutyczną.
Pozdrawiam Marek Wojs
Dzień dobry,

Z tego co Pani opisuje, wyłania mi się dość jasny obraz tego, że potrzebna jest Pani średnio (do roku) lub długoterminowa (kilka lat) współpraca z psychologiem , najlepiej też psychoterapeutą.
Praca wydaje się 2-torowa:
tor głębszy: stopniowe emocjonalne odwiązywanie się od rodziców - aktualnie mają oni duży wpływ na Panią, Pani życie i udział w nim. Proces oddzielania się od rodziców nie przebiegł prawidłowo. Płaci teraz Pani za to cenę.
Tor bardziej powierzchowny: jak rozmawiać z rodzicami, jak układać sobie z nimi relacje, aby miało szansę być nieco lepiej.

Gdyby z podobnym problemem zgłosi się do Pani bliska Pani osoba, np. przyjaciółka, to co by jej Pani poradziła?
Gdyby w całej tej opowieści na miejscu Pani Rodziców postawić albo dobrych znajomych (też małżeństwo) albo Pani teściów to jakby Pani wtedy postąpiła?

Pozdrawiam i życzę powodzenia !

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest zbyt krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.