Dzień dobry. Mam 24 lata. Od jakiegoś czasu towarzyszą mi lęki (szybsza praca serca) i myśli z który
1
odpowiedzi
Dzień dobry. Mam 24 lata. Od jakiegoś czasu towarzyszą mi lęki (szybsza praca serca) i myśli z którymi nie daje sobie rady (najwięcej przed snem i w weekendy) , są dni kiedy jest lepiej i myślę że już wszystko jest dobrze ale wszystko wraca od nowa. Czuję że jest coraz gorzej. Jestem bardzo zamknięty w sobie, bardzo mnie stresuje wypowiadanie się w większej grupie ludzi (np. w pracy), ten problem towarzyszył mi od zawsze. Wtedy mówię bardzo niewyraźnie i cicho że nikt mnie nie rozumie. Wieczorami czuje się bardzo zmęczony psychicznie, w domu jestem bardzo nerwowy wobec domowników. Do wszystkiego podchodzę bardzo emocjonalnie, często mam ochotę płakać. Są takie dni że nie mam siły wstać do pracy. Czasem po pracy lub w dni wolne staram się coś robić w moim warsztacie, lecz często leżę cały dzień z telefonem. Bardzo często towarzyszy mi myśl zwątpienia że wszystko co robię niema sensu, że znajomi w moim wieku osiągnęli dużo więcej niż ja. Mam problem w kontaktach z dziewczynami nie potrafię z nimi rozmawiać i się bardzo krępuje. W rodzinnym domu ciągle jakieś problemy, tata zmarł gdy chodziłem do szkoły średniej, mama zachorowała na raka. Te wydarzenia też bardzo na mnie wpłyneły. Czuję się bardzo samotny, towarzyszy także temu ogromny lek i strach przed samotnością. Inni w moim wieku mają już rodziny, dzieci. Mam wrażenie że znajomi mnie unikają, nawet gdy coś wspominałem o moich problemach to nikt tego nie rozumiał. Dwa razy zapisałem się na wizytę do psychologa lecz bardzo się rozczarowałem. Nie jestem ładny ani inteligenty. Mam ciągle poczucie przegranego życia (to uczucie jest silnie dołujące, poprostu nie da się tego opisać), zacząłem studia lecz nie dałem rady na czwartym semestrze. Ciągle czuję że każdy mnie wykorzystuje. Mam wrażenie że w dzieciństwie nie zaznałem rodzinnego ciepła, kochających rodziców. Dzieciństwo bardziej mi się kojarzy z potajemnym alkoholizmem taty i ciągłymi kłótniami rodziców (mieliśmy duże problemy finansowe) w domu panowała bieda. Czuję ciągle ogromny żal do rodziców że źle nas wychowali. I w dorosłym życiu strasznie mi brakuje takiego rodzinnego ciepła, gdzie mogę zawsze spędzić czas i porozmawiać o problemach. Najgorsza jest ta ciągła niechęć do wszystkiego, i wstręt do siebie samego. Odnoszę wrażenie że ludzie także czują niechęć do mnie. Towarzyszy mi także bardzo niska samoocena. Nienawidzę żadnych świat, wtedy mam jeszcze większego doła, ciągle kłótnie w domu o byle co. Już niewiem co mam robić chciałbym zasypiać spokojnie i budzić się z chęcią do życia i działania. Czasami budzę się w nocy po kilka razy (leć rzadko). Kiedyś miałem dużo więcej chęci do pracy prubowałem coś oaiągnąć. Kiedyś dość często się ulijałem (z pół roku temu skończyłem) to znaczy nie codziennie lecz co weekend, na drugi dzień czułem czułem się strasznie (pod względem psychicznym) gdy wytrzeźwiałem. Bardzo proszę o wypowiedzenie się specjalistów co mam robić. Nie mam też pieniędzy żeby chodzić ciągle chodzić do psychologa a naprawdę czuję że jest coraz gorzej. Starałem się dość dokładnie opisać moje problemy.
Wzruszający jest Pański list! Trudno nie współbrzmieć z Panem. Odpowiedź zacząłbym od reumatycznych przeżyć utraty rodziców. Chyba nie przepracował Pan (jak mówią psychoterapeuci) żałoby a może to trwać długo. I objawy tego nie są chorobą a zrozumiałą reakcją na utratę. Z listu wynika, że nie ma Pan sieci wsparcia społecznego. Co utrudnia i tak niełatwy okres. Pomoc psychoterapeuty byłaby wskazana.
Z listu wnioskuję, że nie wierzy Pan w siebie. Może w Pana dzieciństwie nikt tego Pana nie nauczył i dlatego nie potrafi Pan wierzyć we własne siły, opinie. Proponuję by spróbował Pan często zadawać sobie pytanie: "czego ja właściwie chcę?". Po pewnym czasie usłyszy Pan własny głos, znajdzie własną wiedzę pozwalającą dostosować się do swych potrzeb i pragnień.
Może nauczy się Pan nieco pobłażać sobie, zauważyć, że wszyscy ludzie popełniają błędy, nikt nie jest bez wad?
Czy nie stawia sobie zbyt ogólnych, trudnych do osiągnięcia celów? Może warto ograniczyć się do racjonalnych, mniejszych, ściśle określonych, mierzalnych, realistycznych, osiągalnych.
Małymi krokami osiągnie Pan więcej. Chińczycy ponoć mówią, że nawet maratoński zaczyna się od pierwszych drobnych kroków.
Odwagi! Wytrwałości życzę.
Z listu wnioskuję, że nie wierzy Pan w siebie. Może w Pana dzieciństwie nikt tego Pana nie nauczył i dlatego nie potrafi Pan wierzyć we własne siły, opinie. Proponuję by spróbował Pan często zadawać sobie pytanie: "czego ja właściwie chcę?". Po pewnym czasie usłyszy Pan własny głos, znajdzie własną wiedzę pozwalającą dostosować się do swych potrzeb i pragnień.
Może nauczy się Pan nieco pobłażać sobie, zauważyć, że wszyscy ludzie popełniają błędy, nikt nie jest bez wad?
Czy nie stawia sobie zbyt ogólnych, trudnych do osiągnięcia celów? Może warto ograniczyć się do racjonalnych, mniejszych, ściśle określonych, mierzalnych, realistycznych, osiągalnych.
Małymi krokami osiągnie Pan więcej. Chińczycy ponoć mówią, że nawet maratoński zaczyna się od pierwszych drobnych kroków.
Odwagi! Wytrwałości życzę.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.