Dzień dobry, mam pytanie czy to jakieś zaburzenie/''złosliwosc'' jakas mózgu, a mianowicie w myślach
2
odpowiedzi
Dzień dobry, mam pytanie czy to jakieś zaburzenie/''złosliwosc'' jakas mózgu, a mianowicie w myślach lub słownie mówie czasem mój, np. Panie Jezu mój, a mój mózg zniekształca to np. na gnój, takie złośliwości dotyczą zazwyczaj '' świętości''-jakby mi ktoś podmienił w głowie nazewnictwo,często nawet nie zdąże nawet dobrze pomyśleć o jakimś św. imieniu i już jakiś brzydki wyraz jest w głowie-zamiennik łagnego, ale nie tylko, często są też myśli jakby złorzeczące, ktoś leży w szpitalu i mówie np. do kogoś, że mam nadzieję, że ta osoba z tego wyjdzie, a w głowie jawi się myśl, że zdechnie, albo dobrze mu tak. To są mysli, które czesto mnie przerażają, bo nie mam złych intencji i nie wiem co to jest. Ostatnio się nawróciłam i takie coś nastąpiło po tym, nie wiem czy to jakaś złośliwość mojego mózgu, że zdaje sobie sprawę z tego, ze to są wartościowe rzeczy i etyczne i psoci mi się wysyłając takie ''podmyśli'', żyję w panice, bo nie zawsze się to pojawia jakby nie z mojej woli, czasem przejdzie mi przez głowę myśli: o, już dawno nie przychodzilo mi do glowy zadne obrzydlistwo, ale wtedy powstaje niepokój, lęk, i powstaje w tym momencie właśnie jakaś brzydka myśl. Zyję w strachu, że obrażam tym ciagle Pana Boga (a nie, że nie wierzę w Jego miłosierdzie), że nieustannie tym grzeszę. Proszę o pomoc co to jest, i czy można mi jakoś pomoć? Dziękuję za wyrozumiałość i ewentualne odpowiedzi. Pozdrawiam
Witam! Poruszony przez Pana temat jest mi bardzo bliski, bo znany z mojego własnego życia. Człowiek i Nauka kreowana przez człowieka, mają tendencje do negowania, a przynajmniej poddawania w wielką wątpliwość wszystkiego czego nie chcą poznać, co jest trudne poznawczo, w co trzeba najpierw uwierzyć żeby móc to poznać, co wymaga większego zaangażowania w sprawy duchowe. Niezależnie jednak od tego czy ktoś chce wierzyć czy też nie, w ścisłą zależność pomiędzy emocjonalnością i psychiką ludzką a elementem duchowym, to jednak ta ścisła zależność istnieje i jest nierozerwalna z naszą ludzką egzystencją. Dokładnie wiem o czym Pan mówi i przede wszystkim chcę Pana umocnić w przekonaniu, że to nie jest fikcja i kierunek Pana myślenia jest dobry i staje się coraz bardziej poprawny. Ten moment nawrócenia jest faktycznie kluczowy w życiu człowieka i dlatego ta zmiana nastrojów jest wyraźna. Wyjaśnienie jest bardzo proste, choć wydaje się zupełnie irracjonalne z punktu widzenia nauki. Świat jest o wiele bardziej złożony niż otaczająca nas rzeczywistość, którą widzimy. Istnieje jednak wyraźny podział na dobro i zło. Istnienie zła jest faktem a to zło można nazwać, jest personalne i namacalne. Istnieje szatan i działa. Dlatego objawy, które imitują początki lub nasilenie jakiejś choroby psychicznej są raczej w Pana przypadku w rzeczywistości objawem zdrowienia duchowości i emocjonalności a nie pogrążania się w chorobie. Zaraz po oderwaniu się od dotychczasowego, destrukcyjnego stylu życia szatan zaczyna walczyć. Wcześniej tego nie robił ponieważ był Pan i tak pod jego wpływem. Niby nic się nie działo ale szedł Pan po równi pochyłej w dół do zatracenia zarówno duchowego jak i zwyczajnie życiowego, w kontekście zarówno namacalnego życia, które na codzień nas otacza jak i duchowości. Nie musiał odbywać żadnej walki. Teraz sytuacja się odwróciła ponieważ Bóg udzielił Panu łaski zwrócenia się w stronę Boga przy jednoczesnym oderwaniu się od szatana. Nastąpił pewien proces zdemaskowania zła i dotychczasowego życia. Wszystko rozgrywa się oczywiście na pograniczu naszego umysłu i duszy, a więc psychiki i duchowości. Cała walka odbywa się na tym polu. A ponieważ szatan ma możliwość wpływania na nasze emocje i psychikę wywołując określone stany lękowe oraz zaburzenia, stąd odczuwa Pan te wszystkie dolegliwości. Próbuje Panu wmówić chorobę aby żył Pan w strachu i zmęczyć, żeby Pan z tej drogi zrezygnował i wrócił do "spokojnego", dotychczasowego życia. Proces nawrócenia jest długi i trudny. Podobnie jak w przypadku choroby natury fizycznej, tak i tutaj proces "leczenia" jest długotrwały, bywają nawroty "choroby". Myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest pozostanie na tej drodze nawrócenia i walki o lepszego siebie. Nie neguję oczywiście nauki i nasza praca nad sobą związana ściśle z wolą naszego myślenia i postępowania, jaką człowiek musi wykonać po swojej stronie jest bezsprzeczna. Dlatego terapia jako rozpoznanie swoich problemów i praca nad nimi będzie bardzo przydatna. Jednak rozwijanie swojej relacji z Bogiem będzie kluczowe. Rzecz jasna większość specjalistów lekarzy i psychologów zaneguje to co powiedziałem. I cała ludzka nauka będzie negatywnie nastawiona do tej wypowiedzi. Niezależnie jednak od tych opinii, takie są fakty. Proszę się nie bać! Nie lękać się! Zbliżać się w relacji z Bogiem! Pomyśleć o terapii jako support. Szczęść Boże,
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Niechciane myśli, jakie Pani opisuje, psychologia nazywa natrętnymi myślami, które występują zwykle w podwyższonych stanach lękowych lub w zaburzeniach lękowych/nerwicach. Charakterystyczne dla tych myśli lub wyobrażeń, jest to, że są sprzeczne z wyznawanymi wartościami/wiarą, co często przeraża i wywołuje poczucie winy.
W chrześcijaństwie relacja z Bogiem jest relacją osobową a zatem mogą się w niej uruchamiać te same mechanizmy, co w relacjach z innymi bliskimi osobami. Pomocne w pracy z lękiem (również przed karą Bożą, demonem) bywa uświadomienie sobie czego tak naprawdę się boję i jak to się ma do rzeczywistości, np. jaki charakter ma moja relacja z Bogiem, jaki mam Jego obraz, czy boję się np. Jego kary lub odrzucenia, czy akceptuję swoją ludzką niedoskonałość... a w kontekście religijnym poszerzanie swojej wiedzy (w katolicyzmie np. pojęcie grzechu, tj. świadomego i dobrowolnego przekraczania przykazań służących miłości, co wyklucza niechciane "myśli bluźniercze" z tej kategorii). Sądzę, że psychoterapeuta z podobnym światopoglądem mógłby pomóc w Pani zmaganiach duchowo-emocjonalnych. Powinno to przynieść ukojenie, łatwiejsze radzenie sobie z lękiem i rozwój duchowo-osobowy, czego Pani życzę :)
W chrześcijaństwie relacja z Bogiem jest relacją osobową a zatem mogą się w niej uruchamiać te same mechanizmy, co w relacjach z innymi bliskimi osobami. Pomocne w pracy z lękiem (również przed karą Bożą, demonem) bywa uświadomienie sobie czego tak naprawdę się boję i jak to się ma do rzeczywistości, np. jaki charakter ma moja relacja z Bogiem, jaki mam Jego obraz, czy boję się np. Jego kary lub odrzucenia, czy akceptuję swoją ludzką niedoskonałość... a w kontekście religijnym poszerzanie swojej wiedzy (w katolicyzmie np. pojęcie grzechu, tj. świadomego i dobrowolnego przekraczania przykazań służących miłości, co wyklucza niechciane "myśli bluźniercze" z tej kategorii). Sądzę, że psychoterapeuta z podobnym światopoglądem mógłby pomóc w Pani zmaganiach duchowo-emocjonalnych. Powinno to przynieść ukojenie, łatwiejsze radzenie sobie z lękiem i rozwój duchowo-osobowy, czego Pani życzę :)
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.