Dzień dobry. Od 10 lat zmagam się z problemami życiowymi. Na początku tych problemów potrafiłam (prz
2
odpowiedzi
Dzień dobry. Od 10 lat zmagam się z problemami życiowymi. Na początku tych problemów potrafiłam (przynajmniej tak mi się na tamten czas wydawało) radzić sobie z nimi.
Byłam "twarda", podchodziłam do nich bez emocji, wydawało mi się, że wszystko po mnie "spływa", byłam nastawiona na ich rozwiązywanie i nie pozwalałam sobie na rozpacz, żeby nie utracić rozsądnego myślenia. Zdarzało mi się wówczas robić sobie samej taką a'la terapię i "rozmawiać z własnym mózgiem", co miało mi trochę pomóc racjonalnie myśleć. Na przykład mówiłam sobie: "Nie mam na to wpływu", "Teraz nic nie zdziałam, bo nie mam takiej mocy", "Przecież problemy nie trwają wiecznie", "No i co z tego-świat się nie zawalił", "Takie rzeczy się zdarzają". Gdy rozwiązywałam jeden problem, to pojawiały się cztery kolejne. Myślałam, że nie potrzebuję psychoterapeuty, bo przecież jakoś funkcjonuje. Ludzie mają poważniejsze problemy i zmagają się z naprawdę tragicznymi wydarzeniami i uważałam, że się do nich nie zaliczam i nie powinnam nikomu zawracać gitary i blokować miejsca u specjalisty.
W międzyczasie trwania tych problemów podjęliśmy z mężem działania, aby mieć własne gniazdo mieszkaniowe. Niestety z powodu inflacji nie dokończyliśmy tych działań.
Później mój mąż stracił pracę, a w niedalekiej przyszłości ja też ją straciłam.
Oboje z mężem jesteśmy na lekach wspomagających, które działają i czujemy się po nich "wszechmocni", to mają jeden zauważalny skutek uboczny: nie chce nam się kochać, a gdy nie bierzemy leków, jesteśmy zniszczonymi ludźmi. Chciałabym umieć funkcjonować bez leków.
Gdy dodam do siebie to wszystko - to znaczy:
problemy+zainwestowane oszczędności+brak mieszkania+brak pieniędzy+brak pracy+ brak życia seksualnego = to dochodzę do wniosku, że wszystkie moje młode lata straciłam na nerwy, stresy i nic z tego życia nie mam i nigdy nie byłam w pełni szczęśliwa.
Jestem pod ścianą i nie wiem co dalej, i jak zadziałać.
W ostatnim czasie pojawiły się również dodatkowe objawy:
- bezsenność, ludzie mnie drażnią, psuję relacje nawet z ludźmi których lubię, ogromne problemy z pamięcią, powracające myśli o tym, żeby się samookaleczyć (choć tego nie chce i nie robie), boję się nawiązać jakikolwiek kontakt z drugim człowiekiem, a gdy do niego dochodzi to próbuje jakoś sprawić, żeby mnie akceptował, co daje odwrotny skutek i odrzucenie, unikam wychodzenia z domu, spotkania rodzinne są dla mnie torturą, bo trzeba mieć przyklejony uśmiech do twarzy, żeby nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, nie panuję nad płaczem i łatwo mnie do niego doprowadzić (wcześniej się to nie zdarzało), nie umiem się odnaleźć w wiekszym gronie osób zwłaszcza jeśli to grono się ze sobą zna a ja jestem nowa.
Czy tego typu historia objawów nadaje się do psychoterapii? Czy mi pomoże? Jak długo i jak regularnie musialabym na nie chodzić? Co Państwo mogą w tej sprawie powiedzieć? Na jaki koszt powinnam się przygotować?
Pozdrawiam
(kobieta, lat 27)
Byłam "twarda", podchodziłam do nich bez emocji, wydawało mi się, że wszystko po mnie "spływa", byłam nastawiona na ich rozwiązywanie i nie pozwalałam sobie na rozpacz, żeby nie utracić rozsądnego myślenia. Zdarzało mi się wówczas robić sobie samej taką a'la terapię i "rozmawiać z własnym mózgiem", co miało mi trochę pomóc racjonalnie myśleć. Na przykład mówiłam sobie: "Nie mam na to wpływu", "Teraz nic nie zdziałam, bo nie mam takiej mocy", "Przecież problemy nie trwają wiecznie", "No i co z tego-świat się nie zawalił", "Takie rzeczy się zdarzają". Gdy rozwiązywałam jeden problem, to pojawiały się cztery kolejne. Myślałam, że nie potrzebuję psychoterapeuty, bo przecież jakoś funkcjonuje. Ludzie mają poważniejsze problemy i zmagają się z naprawdę tragicznymi wydarzeniami i uważałam, że się do nich nie zaliczam i nie powinnam nikomu zawracać gitary i blokować miejsca u specjalisty.
W międzyczasie trwania tych problemów podjęliśmy z mężem działania, aby mieć własne gniazdo mieszkaniowe. Niestety z powodu inflacji nie dokończyliśmy tych działań.
Później mój mąż stracił pracę, a w niedalekiej przyszłości ja też ją straciłam.
Oboje z mężem jesteśmy na lekach wspomagających, które działają i czujemy się po nich "wszechmocni", to mają jeden zauważalny skutek uboczny: nie chce nam się kochać, a gdy nie bierzemy leków, jesteśmy zniszczonymi ludźmi. Chciałabym umieć funkcjonować bez leków.
Gdy dodam do siebie to wszystko - to znaczy:
problemy+zainwestowane oszczędności+brak mieszkania+brak pieniędzy+brak pracy+ brak życia seksualnego = to dochodzę do wniosku, że wszystkie moje młode lata straciłam na nerwy, stresy i nic z tego życia nie mam i nigdy nie byłam w pełni szczęśliwa.
Jestem pod ścianą i nie wiem co dalej, i jak zadziałać.
W ostatnim czasie pojawiły się również dodatkowe objawy:
- bezsenność, ludzie mnie drażnią, psuję relacje nawet z ludźmi których lubię, ogromne problemy z pamięcią, powracające myśli o tym, żeby się samookaleczyć (choć tego nie chce i nie robie), boję się nawiązać jakikolwiek kontakt z drugim człowiekiem, a gdy do niego dochodzi to próbuje jakoś sprawić, żeby mnie akceptował, co daje odwrotny skutek i odrzucenie, unikam wychodzenia z domu, spotkania rodzinne są dla mnie torturą, bo trzeba mieć przyklejony uśmiech do twarzy, żeby nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, nie panuję nad płaczem i łatwo mnie do niego doprowadzić (wcześniej się to nie zdarzało), nie umiem się odnaleźć w wiekszym gronie osób zwłaszcza jeśli to grono się ze sobą zna a ja jestem nowa.
Czy tego typu historia objawów nadaje się do psychoterapii? Czy mi pomoże? Jak długo i jak regularnie musialabym na nie chodzić? Co Państwo mogą w tej sprawie powiedzieć? Na jaki koszt powinnam się przygotować?
Pozdrawiam
(kobieta, lat 27)
Dzień dobry,
Tak, jak najbardziej Pani problemy kwalifikują się do rozpoczęcia terapii. Ważne, żeby Pani wybrała odpowiednią dla siebie metodę. Warto poczytać o tym, w zależności, czy Pani zależy bardziej na poznaniu strategii radzenia sobie z bieżącymi trudnościami, czy zrozumieniu źródeł tych trudności i przepracowaniu ich, wybór metody będzie różny. Ważne jest również, by dobrze czuć się w relacji z terapeutą - bo każdy z nas jest inny i po prostu jedną osobę odbieramy lepiej, a inną gorzej. Nie można powiedzieć, że na 100% terapia Pani pomoże, ponieważ u każdego proces terpeutyczny wygląda inaczej, ważnym czynnikiem jest też realcja terapeutyczna czy Pani zaangażowanie. Ale na pewno są duże szanse, że terapia pomoże. Czas trwania różwnież może być bardzo różny, może być to kilka tygodzni, choć myślę, że raczej Pani by potrzebowała kilku miesięcy a być może i więcej. Ceny też są różne, każdy terapeuta może miec inny cennik. Może też Pani próbować dostać się na terapię w ramach NFZ, choć zwykle terminy są dość odległe. Podsumowując, warto rozpocząć terapię, i sprawdzić, czy Pani pomoże.
Pozdrawiam
Justyna Wojciechowska
Tak, jak najbardziej Pani problemy kwalifikują się do rozpoczęcia terapii. Ważne, żeby Pani wybrała odpowiednią dla siebie metodę. Warto poczytać o tym, w zależności, czy Pani zależy bardziej na poznaniu strategii radzenia sobie z bieżącymi trudnościami, czy zrozumieniu źródeł tych trudności i przepracowaniu ich, wybór metody będzie różny. Ważne jest również, by dobrze czuć się w relacji z terapeutą - bo każdy z nas jest inny i po prostu jedną osobę odbieramy lepiej, a inną gorzej. Nie można powiedzieć, że na 100% terapia Pani pomoże, ponieważ u każdego proces terpeutyczny wygląda inaczej, ważnym czynnikiem jest też realcja terapeutyczna czy Pani zaangażowanie. Ale na pewno są duże szanse, że terapia pomoże. Czas trwania różwnież może być bardzo różny, może być to kilka tygodzni, choć myślę, że raczej Pani by potrzebowała kilku miesięcy a być może i więcej. Ceny też są różne, każdy terapeuta może miec inny cennik. Może też Pani próbować dostać się na terapię w ramach NFZ, choć zwykle terminy są dość odległe. Podsumowując, warto rozpocząć terapię, i sprawdzić, czy Pani pomoże.
Pozdrawiam
Justyna Wojciechowska
Sugeruję wizytę: Psychoterapia - 150 zł
Na wizytę można umówić się przez serwis ZnanyLekarz, klikając w przycisk Umów wizytę.
Na wizytę można umówić się przez serwis ZnanyLekarz, klikając w przycisk Umów wizytę.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Jeżeli dobrze rozumiem, jest Pani w trakcie leczenia farmakologicznego. Wszelkie objawy, o których Pani tutaj wspomniała (szczególnie nawracające myśli o treści autoagresywnej) i uciążliwe skutki uboczne leków, które obecnie Pani zażywa proszę zgłosić psychiatrze. Lekarz może zmienić lek lub dawkę co może pozytywnie wpłynąć na Pani funkcjonowanie i samopoczucie. Proces psychoterapeutyczny jak najbardziej może współistnieć z już wdrożonym leczeniem farmakologicznym. Co do czasu trwania terapii czy częstotliwości spotkań są one zależne od nurtu w jakim będą odbywać się sesje, od indywidualnej oceny terapeuty na podstawie przeprowadzonego z Panią wywiadu i od samego przebiegu terapii. Oczywiście na powodzenie procesu terapeutycznego składa się wiele czynników takich jak własne zaangażowanie czy relacja terapeutyczna ze specjalistą do którego się Pani uda, także zapewnie o jej skuteczności w tym momencie nie jest możliwe. Uważam jednak, że wniesione przez Panią objawy i trudności z jakimi się Pani boryka jak najbardziej mogą być przedmiotem terapii i zachęcam do jej rozważenia. Życzę zdrowia i pozdrawiam, Kamila Kozaczka.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.