Dzień dobry, piszę bo już sobie nie radzę. Leczę się psychiatrycznie, ale nie widzę rezultatów. Nawe
1
odpowiedzi
Dzień dobry, piszę bo już sobie nie radzę. Leczę się psychiatrycznie, ale nie widzę rezultatów. Nawet nie wiem co mi jest bo żaden psychiatra mi nie powiedział. Biorę obecnie trittico na noc, bo mam problemy z bezsennością i escitil na dzień. Biorę leki od połowy grudnia, dostałam też skierowanie na pomoc radzenia sobie ze stresem, ale to też mi nie pomaga. Mieszkam sama z dala od rodziny, jednak rodzina i tak mnie nie rozumie. Boję się wszystkiego, czuję ogromny wstyd za to jaka jestem oraz ogromną nienawiść do siebie. Nie umiem patrzeć na siebie, uważam że nie ma nic we mnie dobrego, również moja osobowość jest beznadziejnia. Ludzie nie chcą ze mną utrzymywać kontaktu, a ja zawsze staram się być miła i życzliwa. Czuję ogromną pustkę w środku, samotność i bezsens życia. Przez to co się ze mną dzieje to mam w sobie ogromne pokłady agresji do siebie, za każdy błąd się karam, rozliczam się z każdego słowa które wypowiedziałam. Często mam myśli, że sama się morduje, uderzam czymś lub kopie. W skrajnych przypadkach faktycznie bije się pięsciami po głowie lub uderzam głową w ścianę. Tak mi źle, że nie mogę być jak inni ludzi. Wszystko zawalam i od wszystkiego uciekam. Chciałabym tylko leżeć w łóżku, a najlepiej to zasnąć na zawsze. Straciłam sens i ochotę do wszystkiego, nie dbam o siebie, nie sprzątam. Tylko łóżko i jedzenie trzyma mnie przy życiu. Stres związany z życiem i obowiązkami bardzo odbił się na mojej skórze, mam ŁZS oraz problemy żołądkowo jelitowe. Nie widzę dla siebie żadnej pozytywnej przyszłości i gdyby nie to że kocham swoich rodziców i też wiedzę w Boga to z chęcią bym popełniła samobójstwo. Moje życie to nieustanne cierpienie i porażki.
Szanowna Autorko tego pytania!
Nawet nie wiem jak się do Pani zwracać, gdyż w liście podała Pani tylko objawy, czy też przeżycia, które traktuje Pani jako chorobowe. Wcale się temu nie dziwię. W naszej kulturze przyzwyczajono nas do tego, że z lekarzem mówi się wyłącznie o chorobie. Ale my psychiatrzy wiemy, że złe samopoczucie, dolegliwości psychiczne mogą być spowodowane nie tylko chorobą ale i trudnościami życiowymi. Te zaburzenia psychologiczne zmniejszają zdolności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Każdy z nas ma określone sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Uczymy się tego przez całe życie poczynając od wczesnego dzieciństwa. Te wyuczone sposoby nie zawsze pozwalają nam skutecznie reagować na zagrożenia. Mamy też odziedziczone cechy, które ułatwiają nam lub utrudniają pokonywanie przeciwności.
Kolejnymi czynnikami wpływającymi na nasze samopoczucie jest nasz wiek, płeć, sytuacja społeczna, rodzinna, zawodowa.
W Pani liście zwróciły moją uwagę niektóre stwierdzenia.
Np.: „Leczę się psychiatrycznie, ale nie widzę rezultatów. Nawet nie wiem co mi jest bo żaden psychiatra mi nie powiedział”. By pomóc powinienem wiedzieć nieco więcej o przyczynach tego leczenia, o tym kto decydował o jego rozpoczęciu, jak długo ono trwa i jakie były jego rezultaty. Zastanawiam się również jakie ma Pani relacje z lekarzem leczącym. Czy budzi Pani zaufanie, czy jest, zdaniem Pani empatyczny. Czy może Pani rozmawiać z nim nie tylko o objawach ale też o sobie. Nie każdy lekarz jest w stanie nawiązać odpowiednią terapeutyczną relację z pacjentem i nie każdy pacjent jest do tego zdolny.
„Mieszkam sama z dala od rodziny, jednak rodzina i tak mnie nie rozumie.” Co się do tego przyczyniło? A gdy mieszkała Pani z nimi, bardziej rozumieli Panią? Co spowodowało to, że nie mieszka Pani z nimi?
„Boję się wszystkiego, czuję ogromny wstyd za to jaka jestem oraz ogromną nienawiść do siebie”. Nie sposób wieźć satysfakcjonujące życie z takim nastawieniem. Lęk przed wszystkim, wstyd i nienawiść do siebie, jeśli trwają dłużej, mogą wynikać z zburzeń rozwoju osobowości. A to nie jest chorobą. Tylko wadą. Co nie znaczy, że tego nie da się zmienić! Proszę sobie przypomnieć, jak to było we wczesnym dzieciństwie czy wówczas rodzice lub wychowawcy trafnie wyczuwali pani nastroje, emocje, potrzeby i reagowali tak by Pani nabrała szacunku dla siebie? Może to co Pani teraz przeżywa to objawy zespołu zaniedbywanego, lekceważonego dziecka? Może te osoby nie potrafiły inaczej, może one same niezbyt dobrze potrafiły kierować własnym życiem? Jeśli tak było, to czy potrafi Pani im wybaczyć, jak to mogą czynić osoby dorosłe?
Czy w Pani nieudanym, smutnym życiu nie było żadnego jaśniejszego przeżycia, sukcesu, zwycięstwa?
Pisze Pani „straciłam sens i ochotę do wszystkiego”. To oznacza, że kiedyś widziała Panin sens, miała Pani ochotę na cokolwiek? Kiedy to było, w jakich okolicznościach? Kto wówczas był z Panią, kto był pomocnym? A może wówczas sama Pani miała w sobie dość siły by odszukać sens? I dbała Pani o siebie?
W liście deklaruje Pani wiarę w Boga. Mam powody domyślać się, że jest to wiara chrześcijańska a w tradycji tej uważa się, że jesteśmy stworzeni „na wzór i podobieństwo Boga” więc w każdym z nas jest Jego cząstka. W Pani też! Może warto ją odszukać, pielęgnować i mieć nieco szacunku dla siebie
Wymienia Pani całą litanię swych złych cech i właściwości a czy jest coś za co Pani się lubi? Albo inni w Pani lubią?
Moja odpowiedź nie ma na celu rozwiązania problemów ale może pomóc w innym spojrzeniu na sobie i odszukania własnych zasobów w radzeniu sobie z trudnym życiem.
Może jakimiś rozwiązaniem byłaby zmiana lekarz, psychoterapeuty, nie by ci obecni byli źli. Ale dlatego, że pomoc możemy uzyskać od ludzi z którymi jesteśmy w stanie nawiązać specyficzną terapeutyczną relację.
Pozdrawiam
Nawet nie wiem jak się do Pani zwracać, gdyż w liście podała Pani tylko objawy, czy też przeżycia, które traktuje Pani jako chorobowe. Wcale się temu nie dziwię. W naszej kulturze przyzwyczajono nas do tego, że z lekarzem mówi się wyłącznie o chorobie. Ale my psychiatrzy wiemy, że złe samopoczucie, dolegliwości psychiczne mogą być spowodowane nie tylko chorobą ale i trudnościami życiowymi. Te zaburzenia psychologiczne zmniejszają zdolności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Każdy z nas ma określone sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Uczymy się tego przez całe życie poczynając od wczesnego dzieciństwa. Te wyuczone sposoby nie zawsze pozwalają nam skutecznie reagować na zagrożenia. Mamy też odziedziczone cechy, które ułatwiają nam lub utrudniają pokonywanie przeciwności.
Kolejnymi czynnikami wpływającymi na nasze samopoczucie jest nasz wiek, płeć, sytuacja społeczna, rodzinna, zawodowa.
W Pani liście zwróciły moją uwagę niektóre stwierdzenia.
Np.: „Leczę się psychiatrycznie, ale nie widzę rezultatów. Nawet nie wiem co mi jest bo żaden psychiatra mi nie powiedział”. By pomóc powinienem wiedzieć nieco więcej o przyczynach tego leczenia, o tym kto decydował o jego rozpoczęciu, jak długo ono trwa i jakie były jego rezultaty. Zastanawiam się również jakie ma Pani relacje z lekarzem leczącym. Czy budzi Pani zaufanie, czy jest, zdaniem Pani empatyczny. Czy może Pani rozmawiać z nim nie tylko o objawach ale też o sobie. Nie każdy lekarz jest w stanie nawiązać odpowiednią terapeutyczną relację z pacjentem i nie każdy pacjent jest do tego zdolny.
„Mieszkam sama z dala od rodziny, jednak rodzina i tak mnie nie rozumie.” Co się do tego przyczyniło? A gdy mieszkała Pani z nimi, bardziej rozumieli Panią? Co spowodowało to, że nie mieszka Pani z nimi?
„Boję się wszystkiego, czuję ogromny wstyd za to jaka jestem oraz ogromną nienawiść do siebie”. Nie sposób wieźć satysfakcjonujące życie z takim nastawieniem. Lęk przed wszystkim, wstyd i nienawiść do siebie, jeśli trwają dłużej, mogą wynikać z zburzeń rozwoju osobowości. A to nie jest chorobą. Tylko wadą. Co nie znaczy, że tego nie da się zmienić! Proszę sobie przypomnieć, jak to było we wczesnym dzieciństwie czy wówczas rodzice lub wychowawcy trafnie wyczuwali pani nastroje, emocje, potrzeby i reagowali tak by Pani nabrała szacunku dla siebie? Może to co Pani teraz przeżywa to objawy zespołu zaniedbywanego, lekceważonego dziecka? Może te osoby nie potrafiły inaczej, może one same niezbyt dobrze potrafiły kierować własnym życiem? Jeśli tak było, to czy potrafi Pani im wybaczyć, jak to mogą czynić osoby dorosłe?
Czy w Pani nieudanym, smutnym życiu nie było żadnego jaśniejszego przeżycia, sukcesu, zwycięstwa?
Pisze Pani „straciłam sens i ochotę do wszystkiego”. To oznacza, że kiedyś widziała Panin sens, miała Pani ochotę na cokolwiek? Kiedy to było, w jakich okolicznościach? Kto wówczas był z Panią, kto był pomocnym? A może wówczas sama Pani miała w sobie dość siły by odszukać sens? I dbała Pani o siebie?
W liście deklaruje Pani wiarę w Boga. Mam powody domyślać się, że jest to wiara chrześcijańska a w tradycji tej uważa się, że jesteśmy stworzeni „na wzór i podobieństwo Boga” więc w każdym z nas jest Jego cząstka. W Pani też! Może warto ją odszukać, pielęgnować i mieć nieco szacunku dla siebie
Wymienia Pani całą litanię swych złych cech i właściwości a czy jest coś za co Pani się lubi? Albo inni w Pani lubią?
Moja odpowiedź nie ma na celu rozwiązania problemów ale może pomóc w innym spojrzeniu na sobie i odszukania własnych zasobów w radzeniu sobie z trudnym życiem.
Może jakimiś rozwiązaniem byłaby zmiana lekarz, psychoterapeuty, nie by ci obecni byli źli. Ale dlatego, że pomoc możemy uzyskać od ludzi z którymi jesteśmy w stanie nawiązać specyficzną terapeutyczną relację.
Pozdrawiam
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.