Dzień dobry, zacznę od tego, że mam 36 lat, od 10 lat jestem w związku partnerskim, mamy dziecko. Z
3
odpowiedzi
Dzień dobry,
zacznę od tego, że mam 36 lat, od 10 lat jestem w związku partnerskim, mamy dziecko. Związek zaczął się niesamowitym zauroczeniem, wszystko widziałam w różowych okularach. Przeszło 10 lat temu dokonałam wyboru – tak – będę z tym człowiekiem – kocham go. Dokonałam takiego wyboru mimo tego, że nigdy nie spotykałam się z żonatymi mężczyznami czy posiadającymi dzieci. Między mną a partnerem jest spora różnica wieku bo 14 lat – to logiczne, że partner mógł mieć przeszłość i dzieci. Bardzo chciałam być zaakceptowana, bardzo chciałam być dla dzieci przyjaciółką. Co do braku rozwodu to usłyszałam „daj mi rok/dwa a wszystko poukładam”. Niestety mocno w czasie to się przeciągnęło – żona nie chciała dać rozwodu. Doskonale wiem, że było to dlatego by mnie ukarać (młoda dziewczyna marząca o ślubie jak z bajki). Aczkolwiek oni nie byli ze sobą już kilka lat (znałam ich wcześniej). Po 10 latach doczekałam się i sytuacja została wyklarowana – dokonali rozwodu (ona zapragnęła ślubu z obecnym partnerem). Mnie od wielu lat jest źle z tym , że moje dziecko ma inne nazwisko niż ja, że na lotnisku zapytano „dziecko, kim jest dla ciebie ta pani?” – cholernie mnie to bolało. Do tego moje dziecko zastanawiało się nad sytuacją i momentami myślała, że jej mamą jest (wtedy jeszcze) żona mojego partnera, bo ma takie same nazwisko. Było wiele sytuacji, gdzie serce mi pękało. Żałowałam, że moje dziecko nie miało dwuczłonowego nazwiska – czułabym większy komfort psychiczny. Po latach chciałam sądownie zmienić dziecku nazwisko na dwuczłonowe (byłaby zgoda partnera), ale zapytałam mego dziecka czy chce. Nie chciała. Nie naciskałam. Dyskomfort zaczął narastać. Myślałam, że rozwód, wyklarowanie sytuacji odmieni wszystko. Po 10 latach i 2 miesiącach związku pewnego słonecznego dnia usłyszałam coś co mnie totalnie zmiażdżyło – 20 lat temu mój partner zdradzał swoją żonę i ma prawie 20-letnie dziecko. Z dzieckiem nie ma kontaktu. Ta kobieta uciekła za granicę. Po pół roku od porodu przyznała mu się, że to jego dziecko, ale dokonali wyboru, że ona zostaje ze swoim mężem. Określił to mianem błędu młodości, że za szybko wkroczył w dorosłość, w życie rodzinne. Znał moje podejście – jestem dzieckiem, które ojciec zostawił – olanie swego dziecka to coś co dyskwalifikuje. Poza tym pozbawiono mnie dokonania wyboru. O ile o innych sprawach wiedziałam i świadomie się na to zgodziłam bo wiedziałam, że wszystko się kiedyś wyklaruje tak o braku tak istotnej informacji nie wiedziałam i mogłabym podjąć zupełnie inną decyzję. Nie wiem co robić. Zaczęłam wymiotować od natłoku myśli, często płaczę, kiepsko śpię, mam złe myśli (wstyd przyznać, ale przeszło mi kilka razy przez myśl, że moje życie jest bez sensu – oparte na kłamstwie i że nie powinno mnie być… jedynie moje dziecko jeszcze mnie trzyma :( ). Jako usprawiedliwienie usłyszałam, że nie powiedział mi o tym bo bym go od razu skreśliła, nie byłoby nas, nie byłoby naszego dziecka. Pewnie tak by było. Pewnie moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. W jakiś sposób czuję, że zmarnowałam swoje życie – poświęciłam siebie, zrezygnowałam z pracy po ukończonym kierunku studiów, w większości to ja zajmuję się dzieckiem – nie miałam wsparcia babć itp. Do tego dochodzi brak poczucia bezpieczeństwa – skoro kiedyś zdradzał to może i mnie zdradzi, może też się znudzę? Nie umiem sobie poradzić. Nie wiem co robić. Czuję się oszukana, naiwna :( jest mi źle! :( pewnie mocno chaotycznie napisałam :( Czy to wszystko się poukłada? Czy to w ogóle jest do przepracowania? Czy lepiej się poddać :( Może potrzebny mi lekarz? :( czy w ogóle można coś takiego przebaczyć? dusi mnie to wszystko :( Dzieci nie wiedzą… była już żona również nic nie wie… Czuję, że na moje barki zrzucono olbrzymi głaz, który muszę sama dźwigać. Może dzieci (wszystkie, łącznie z naszym wspólnym) i była żona powinni również o tym wiedzieć? W końcu kiedyś to dziecko może „zapukać” do naszych drzwi…
zacznę od tego, że mam 36 lat, od 10 lat jestem w związku partnerskim, mamy dziecko. Związek zaczął się niesamowitym zauroczeniem, wszystko widziałam w różowych okularach. Przeszło 10 lat temu dokonałam wyboru – tak – będę z tym człowiekiem – kocham go. Dokonałam takiego wyboru mimo tego, że nigdy nie spotykałam się z żonatymi mężczyznami czy posiadającymi dzieci. Między mną a partnerem jest spora różnica wieku bo 14 lat – to logiczne, że partner mógł mieć przeszłość i dzieci. Bardzo chciałam być zaakceptowana, bardzo chciałam być dla dzieci przyjaciółką. Co do braku rozwodu to usłyszałam „daj mi rok/dwa a wszystko poukładam”. Niestety mocno w czasie to się przeciągnęło – żona nie chciała dać rozwodu. Doskonale wiem, że było to dlatego by mnie ukarać (młoda dziewczyna marząca o ślubie jak z bajki). Aczkolwiek oni nie byli ze sobą już kilka lat (znałam ich wcześniej). Po 10 latach doczekałam się i sytuacja została wyklarowana – dokonali rozwodu (ona zapragnęła ślubu z obecnym partnerem). Mnie od wielu lat jest źle z tym , że moje dziecko ma inne nazwisko niż ja, że na lotnisku zapytano „dziecko, kim jest dla ciebie ta pani?” – cholernie mnie to bolało. Do tego moje dziecko zastanawiało się nad sytuacją i momentami myślała, że jej mamą jest (wtedy jeszcze) żona mojego partnera, bo ma takie same nazwisko. Było wiele sytuacji, gdzie serce mi pękało. Żałowałam, że moje dziecko nie miało dwuczłonowego nazwiska – czułabym większy komfort psychiczny. Po latach chciałam sądownie zmienić dziecku nazwisko na dwuczłonowe (byłaby zgoda partnera), ale zapytałam mego dziecka czy chce. Nie chciała. Nie naciskałam. Dyskomfort zaczął narastać. Myślałam, że rozwód, wyklarowanie sytuacji odmieni wszystko. Po 10 latach i 2 miesiącach związku pewnego słonecznego dnia usłyszałam coś co mnie totalnie zmiażdżyło – 20 lat temu mój partner zdradzał swoją żonę i ma prawie 20-letnie dziecko. Z dzieckiem nie ma kontaktu. Ta kobieta uciekła za granicę. Po pół roku od porodu przyznała mu się, że to jego dziecko, ale dokonali wyboru, że ona zostaje ze swoim mężem. Określił to mianem błędu młodości, że za szybko wkroczył w dorosłość, w życie rodzinne. Znał moje podejście – jestem dzieckiem, które ojciec zostawił – olanie swego dziecka to coś co dyskwalifikuje. Poza tym pozbawiono mnie dokonania wyboru. O ile o innych sprawach wiedziałam i świadomie się na to zgodziłam bo wiedziałam, że wszystko się kiedyś wyklaruje tak o braku tak istotnej informacji nie wiedziałam i mogłabym podjąć zupełnie inną decyzję. Nie wiem co robić. Zaczęłam wymiotować od natłoku myśli, często płaczę, kiepsko śpię, mam złe myśli (wstyd przyznać, ale przeszło mi kilka razy przez myśl, że moje życie jest bez sensu – oparte na kłamstwie i że nie powinno mnie być… jedynie moje dziecko jeszcze mnie trzyma :( ). Jako usprawiedliwienie usłyszałam, że nie powiedział mi o tym bo bym go od razu skreśliła, nie byłoby nas, nie byłoby naszego dziecka. Pewnie tak by było. Pewnie moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. W jakiś sposób czuję, że zmarnowałam swoje życie – poświęciłam siebie, zrezygnowałam z pracy po ukończonym kierunku studiów, w większości to ja zajmuję się dzieckiem – nie miałam wsparcia babć itp. Do tego dochodzi brak poczucia bezpieczeństwa – skoro kiedyś zdradzał to może i mnie zdradzi, może też się znudzę? Nie umiem sobie poradzić. Nie wiem co robić. Czuję się oszukana, naiwna :( jest mi źle! :( pewnie mocno chaotycznie napisałam :( Czy to wszystko się poukłada? Czy to w ogóle jest do przepracowania? Czy lepiej się poddać :( Może potrzebny mi lekarz? :( czy w ogóle można coś takiego przebaczyć? dusi mnie to wszystko :( Dzieci nie wiedzą… była już żona również nic nie wie… Czuję, że na moje barki zrzucono olbrzymi głaz, który muszę sama dźwigać. Może dzieci (wszystkie, łącznie z naszym wspólnym) i była żona powinni również o tym wiedzieć? W końcu kiedyś to dziecko może „zapukać” do naszych drzwi…
Dzień Dobry, zachęcam do kontaktu ze specjalistą, aby szerzej omówić ten temat podczas wizyty, dlatego że sprawa jest złożona i nie ma tu jednej odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry,
Z opisu Pani aktualnej sytuacji życiowej odczytuję, że przeżywa Pani aktualnie kryzys w swojej relacji z partnerem. Pani emocje i natłok różnych myśli są naturalnym tego zjawiskiem. Opis sytuacji wydaje się jednak bardziej złożony aby udzielić tu Pani jednoznacznej odpowiedzi. Kryzysy są nieodłączna częścią naszego życia, jednak jeśli czyje Pani duży dyskomfort i zagubienie w tej sytuacji może Pani rozważyć kilka konsultacji z psychoterapeutą / psychologiem aby omówić i przepracować ten kryzys. Pozdrawiam, Sylwia Daniłowicz
Z opisu Pani aktualnej sytuacji życiowej odczytuję, że przeżywa Pani aktualnie kryzys w swojej relacji z partnerem. Pani emocje i natłok różnych myśli są naturalnym tego zjawiskiem. Opis sytuacji wydaje się jednak bardziej złożony aby udzielić tu Pani jednoznacznej odpowiedzi. Kryzysy są nieodłączna częścią naszego życia, jednak jeśli czyje Pani duży dyskomfort i zagubienie w tej sytuacji może Pani rozważyć kilka konsultacji z psychoterapeutą / psychologiem aby omówić i przepracować ten kryzys. Pozdrawiam, Sylwia Daniłowicz
Witam. Pomimo trudu i zawiłości Pani sytuacji, zawsze jest nadzieja. Przy dobrej terapii jest Pani w stanie popracować nad emocjami i narracją, jaką okraszona jest Pani sytuacja. Taka zmiana często pozwala dostrzec narzędzia do zmiany i rozwiązania problemu. Jak najbardziej polecam terapię pod okiem uważnego terapeuty. Jeśli potrzebowałaby Pani porozmawiać, otrzymać wsparcie, zapraszam do kontaktu lub umówienia się na pierwszą darmową konsultację online ze mną. Pozdrawiam i ślę wszystko, co najlepsze!
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.