Jak pomóc osobie, która jest w złym stanie psychicznym, ale zaprzecza... że posiada emocje
4
odpowiedzi
Jak można wyjaśnić na czym polega i jak działa psychoterapia osobie, która jest skrajnie wyłączona emocjonalnie i mimo przeżywania silnych emocji nie jest w stanie ich rozróżniać, nazywać ani nad nimi panować? Chciałabym to zagadnienie w "konkretny" sposób przedstawić mojemu partnerowi, który funkcjonuje w sferze emocji na zasadzie 0-1. Albo zupełnie się od nich odcina i deklaruje, że ich nie ma, albo wybucha, nie panując zupełnie nad emocjami i mówiąc wtedy z kolei, że nie zamierza się porozumieć, po prostu dając sobie upust, nie zważając na reakcje otoczenia. Jest wściekły niezależnie od tego, czy się z nim kłócę, czy czuję się zraniona i płaczę, wycofuję się zupełnie. Jego wściekłość jest nie do okiełznania, każda taka sytuacja kończy się kompletną katastrofą komunikacyjną. Kiedy emocje ma "wyłączone" - również nie potrafię się z nim komunikować, ponieważ on odbiera tylko intelektualne aspekty tego, co próbuję przekazać. Jeśli chcę mówić o tym jak się czuję czy o tym jak on się czuje - automatycznie wywołuję rozdrażnienie, w efekcie dochodzi do jeszcze większego odcięcia się od emocji albo do wybuchu. A najczęściej do mojej rezygnacji z wielu tematów.
W ostatnich miesiącach jego kondycja psychiczna jest fatalna, idzie to ściśle w parze z bardzo złym samopoczuciem fizycznym i bezsennością. Nie działają na niego leki nasenne. On widzi swoje objawy, mówi sam że jest w złym stanie psychicznym, ale to jest jedyny sposób w jaki używa słowa "psychika". Wie, że jest z nią źle, ale twardo trzyma się przekonania, że nic z nią nie można zrobić. Czuje dużo, ale zaprzecza istnieniu tych odczuć - staje się przez to właściwie nieprzewidywalny dla siebie samego i dla otoczenia. Na tle tego odcięcia emocjonalnego, rozwija się coraz większy problem. Widzę to tak, jakby u człowieka, który nie czuje bólu, zaczęło być widoczne że coś jest nie tak, po tym, że rozpada się od środka.
Ja sama chodzę od roku na terapię, mam coraz więcej do okazania, mnie osobiście wydaje się, że także więcej do zaoferowania - a tymczasem spotykam się ze ścianą, z zupełnym odrzuceniem tego, co próbuję ze swojego wnętrza wyjąć i jemu udostępnić. On na wspólnej terapii działa jak bomba, ja albo płaczę i nie jestem w stanie nic powiedzieć, albo próbuję się bronić przed jego atakami. Napięcie jest ogromne już przez sam fakt, że tam jesteśmy. On po spotkaniach czuje się rozbity, wszystkie przykre zachowania się u niego nasilają. Nie może spać, ma stany lękowe, napady otępienia i wycofania, drastycznie obniżony nastrój i często napady złości.
Jest w nim ogromnie dużo frustracji, bardzo dużo hamowanej złości, żalu do innych. Zupełnie nie potrafi wyrażać negatywnych uczuć, one w nim siedzą, aż w końcu rozsadzają go od środka. Nie umie spokojnie (konstruktywnie) przekazać komuś, że sprawił mu przykrość, że nie może czegoś dla niego zrobić, że nie ma na coś ochoty. Zamiast tego chowa urazę, poświęca się dla innych nawet kiedy jest to dla niego na szkodę, czuje się przez innych zmuszany do wielu rzeczy. Mówi o tym tylko mnie, ale też tylko o innych... Nie potrafi mi powiedzieć, nawet kiedy pytam, czy coś mu nie odpowiada. Nie potrafi powiedzieć czego chce, co lubi, co sprawia mu przyjemność. Mimo, że w ostatnich miesiącach napady różnych stanów coraz częściej uniemożliwiają mu funkcjonowanie na co dzień, zaprzecza jakoby zrozumienie i nauczenie się panowania nad emocjami (i przekonaniami) miało jakikolwiek sens. Twierdzi, że to tylko pogarsza i absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że może być inaczej. Wymaga od terapeuty "efektów" po 3 spotkaniach, twierdzi, że terapeuta nic nie robi, ale nie mówi mu, że cokolwiek mu nie dopowiada, że czegoś oczekuje. Celem terapii miała być poprawa komunikacji między nami.
Partner zupełnie nie dostrzega własnych błędnych przekonań, schematów myślenia. Mówi "ja tak mam", ale nie zgadza się, że można cokolwiek w jego zachowaniu nazwać schematycznym czy automatycznym. Próbuje jakby bronić swojej indywidualności, swojego wnętrza, deklarując, że jego się nie imają zasady, ani nawet terminologia, którymi można opisać innych ludzi. Po prostu wszystkiemu zaprzecza, wszystko neguje - mówiąc wprost, że robi to na zasadzie "nie bo nie".
Żąda zintelektualizowanych wyjaśnień, jak to działa. ...Mnie to doprowadza do frustracji: nie potrafię mu wyjaśnić rzeczy, które dla mnie są oczywiste. Widzę, że jest z nim coraz gorzej. Jego stan psychiczny jest bardzo zły, on sam mówi, że jest w fatalnej kondycji, ale odmawia jakichkolwiek prób działania. Zachowuje się, jakby "wiedział lepiej" od psychiatrów i właściwie sam dobiera sobie leki i ich dawkowanie, brania antydepresantów odmawia. Również bez uzasadnienia - nie bo nie. Nie trafia do niego nawet uwaga, że jeśli chce być tak racjonalny, to powinien mieć jakieś uzasadnienie... Zgadza się z logicznymi argumentami, ale wywołuje to złość.
Włożyłam ogromny wysiłek we własne konsekwentne leczenie - on sam widzi i mówi, że terapia mi pomogła. Boję się, że on nie tylko sam zmierza w bardzo złym kierunku, ale jeszcze do tego pociągnie mnie za sobą. Przeraża mnie jego upór, tym bardziej, że jest tak irracjonalny i sztywny, zupełnie niepodatny na jakiekolwiek rozmowy. Nie wiem, jak do niego dotrzeć. On potrzebuje pomocy.
Proszę o informację, czy Pani na wizycie lub na spotkaniu byłaby w stanie doradzić mnie jak postąpić lub poradzić sobie z tak nieprzystępną postawą u niego? Może potrzebny jest po prostu jakiś zakres edukacji, pewna porcja faktów o tym jak działa człowiek w sferze psychiki?
Bardzo proszę o wszelkie rady.
W ostatnich miesiącach jego kondycja psychiczna jest fatalna, idzie to ściśle w parze z bardzo złym samopoczuciem fizycznym i bezsennością. Nie działają na niego leki nasenne. On widzi swoje objawy, mówi sam że jest w złym stanie psychicznym, ale to jest jedyny sposób w jaki używa słowa "psychika". Wie, że jest z nią źle, ale twardo trzyma się przekonania, że nic z nią nie można zrobić. Czuje dużo, ale zaprzecza istnieniu tych odczuć - staje się przez to właściwie nieprzewidywalny dla siebie samego i dla otoczenia. Na tle tego odcięcia emocjonalnego, rozwija się coraz większy problem. Widzę to tak, jakby u człowieka, który nie czuje bólu, zaczęło być widoczne że coś jest nie tak, po tym, że rozpada się od środka.
Ja sama chodzę od roku na terapię, mam coraz więcej do okazania, mnie osobiście wydaje się, że także więcej do zaoferowania - a tymczasem spotykam się ze ścianą, z zupełnym odrzuceniem tego, co próbuję ze swojego wnętrza wyjąć i jemu udostępnić. On na wspólnej terapii działa jak bomba, ja albo płaczę i nie jestem w stanie nic powiedzieć, albo próbuję się bronić przed jego atakami. Napięcie jest ogromne już przez sam fakt, że tam jesteśmy. On po spotkaniach czuje się rozbity, wszystkie przykre zachowania się u niego nasilają. Nie może spać, ma stany lękowe, napady otępienia i wycofania, drastycznie obniżony nastrój i często napady złości.
Jest w nim ogromnie dużo frustracji, bardzo dużo hamowanej złości, żalu do innych. Zupełnie nie potrafi wyrażać negatywnych uczuć, one w nim siedzą, aż w końcu rozsadzają go od środka. Nie umie spokojnie (konstruktywnie) przekazać komuś, że sprawił mu przykrość, że nie może czegoś dla niego zrobić, że nie ma na coś ochoty. Zamiast tego chowa urazę, poświęca się dla innych nawet kiedy jest to dla niego na szkodę, czuje się przez innych zmuszany do wielu rzeczy. Mówi o tym tylko mnie, ale też tylko o innych... Nie potrafi mi powiedzieć, nawet kiedy pytam, czy coś mu nie odpowiada. Nie potrafi powiedzieć czego chce, co lubi, co sprawia mu przyjemność. Mimo, że w ostatnich miesiącach napady różnych stanów coraz częściej uniemożliwiają mu funkcjonowanie na co dzień, zaprzecza jakoby zrozumienie i nauczenie się panowania nad emocjami (i przekonaniami) miało jakikolwiek sens. Twierdzi, że to tylko pogarsza i absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że może być inaczej. Wymaga od terapeuty "efektów" po 3 spotkaniach, twierdzi, że terapeuta nic nie robi, ale nie mówi mu, że cokolwiek mu nie dopowiada, że czegoś oczekuje. Celem terapii miała być poprawa komunikacji między nami.
Partner zupełnie nie dostrzega własnych błędnych przekonań, schematów myślenia. Mówi "ja tak mam", ale nie zgadza się, że można cokolwiek w jego zachowaniu nazwać schematycznym czy automatycznym. Próbuje jakby bronić swojej indywidualności, swojego wnętrza, deklarując, że jego się nie imają zasady, ani nawet terminologia, którymi można opisać innych ludzi. Po prostu wszystkiemu zaprzecza, wszystko neguje - mówiąc wprost, że robi to na zasadzie "nie bo nie".
Żąda zintelektualizowanych wyjaśnień, jak to działa. ...Mnie to doprowadza do frustracji: nie potrafię mu wyjaśnić rzeczy, które dla mnie są oczywiste. Widzę, że jest z nim coraz gorzej. Jego stan psychiczny jest bardzo zły, on sam mówi, że jest w fatalnej kondycji, ale odmawia jakichkolwiek prób działania. Zachowuje się, jakby "wiedział lepiej" od psychiatrów i właściwie sam dobiera sobie leki i ich dawkowanie, brania antydepresantów odmawia. Również bez uzasadnienia - nie bo nie. Nie trafia do niego nawet uwaga, że jeśli chce być tak racjonalny, to powinien mieć jakieś uzasadnienie... Zgadza się z logicznymi argumentami, ale wywołuje to złość.
Włożyłam ogromny wysiłek we własne konsekwentne leczenie - on sam widzi i mówi, że terapia mi pomogła. Boję się, że on nie tylko sam zmierza w bardzo złym kierunku, ale jeszcze do tego pociągnie mnie za sobą. Przeraża mnie jego upór, tym bardziej, że jest tak irracjonalny i sztywny, zupełnie niepodatny na jakiekolwiek rozmowy. Nie wiem, jak do niego dotrzeć. On potrzebuje pomocy.
Proszę o informację, czy Pani na wizycie lub na spotkaniu byłaby w stanie doradzić mnie jak postąpić lub poradzić sobie z tak nieprzystępną postawą u niego? Może potrzebny jest po prostu jakiś zakres edukacji, pewna porcja faktów o tym jak działa człowiek w sferze psychiki?
Bardzo proszę o wszelkie rady.
Witam, pani partner sam powinien postanowić o konieczności leczenia i terapii, gdyż bez tego żadna terapia się nie powiedzie.
Bez znajomości pacjenta i jego wizji problemu, trudno jest postawić się w roli doradcy. Pozdrawiam serdecznie
Bez znajomości pacjenta i jego wizji problemu, trudno jest postawić się w roli doradcy. Pozdrawiam serdecznie
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na ten list. Nie wiem czy potrafiłabym doradzić Pani coś poza tym, co Pani już robiła do tej pory. Jeśli korzysta Pani z psychoterapii, to zapewne tam też omawia Pani swój problem w komunikacji z mężem i wie Pani jakie są podstawowe zasady dialogu. Ale czasami jesteśmy bezradni. To tak jak z terapią Al-anon, dla osób związanych emocjonalnie z pijącym - zwiększają swoje szanse na porozumienie, ale to nie jest pewnik. Nie chcę tu stawiać hipotez, co stoi za taką postawą Pani męża, bo to nie miejsce, ale coś powoduje, że wybiera tkwienie w tym oporze i być może nigdy nie zdecyduje się na zmianę. To znów jak z piciem - albo sam dotknie dna i postanowi zawalczyć o siebie albo pozostanie jak jest. Ja czasami przez kilka lat kontaktów z pacjentem wracam do tematu podjęcia terapii i dopiero gdy jest bardzo źle część z nich podejmuje terapię. Część... Na pewno Pani psychoterapia zwiększa szanse, że mąż zawalczy o siebie, ale to NIE jest pewnik. Pozdrawiam.
Szanowna Pani, pani partner ma prawo do decyzji czy i z jakiej pomocy będzie chciał skorzystać. Wszystko co Pani może zrobić to zadbać o siebie i swoje granice. Czasami to właśnie przynosi oczekiwaną zmianę.
Dzień dobry
z pewnością Pani partner potrzebuje pomocy. Jak go do tego przekonać - to trudny temat. Najlepiej gdyby udało się namówić go na przyjście na poradę i rozmowę z lekarzem. Nie da się dać Pani dobrej rady w formie korespondencyjnej.
Z poważaniem
M. Skarbek
z pewnością Pani partner potrzebuje pomocy. Jak go do tego przekonać - to trudny temat. Najlepiej gdyby udało się namówić go na przyjście na poradę i rozmowę z lekarzem. Nie da się dać Pani dobrej rady w formie korespondencyjnej.
Z poważaniem
M. Skarbek
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.