Kogo poprosić o pomoc?
1
odpowiedzi
Dzień dobry,
od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wybraniem formy pomocy, której- jak mi się wydaje- potrzebuję. Odkąd tylko pamiętam, mojemu życiu towarzyszył permanentny smutek, który próbowałam od siebie odepchnąć. Bywało różnie, jakoś sobie radziłam, ale moje stany depresyjne z każdym rokiem są coraz bardziej intensywne. Pierwszy poważny kryzys przeżyłam ponad dwa lata temu- trwał wtedy kilka miesięcy. Umiałam kontrolować emocje na tyle, aby nie sygnalizować swoich epizodów otoczeniu, ale kilka miesięcy temu mojemu smutkowi zaczął towarzyszyć też lęk, który pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach, na przykład w sklepie, czy na koncertach (generalnie w tłocznych miejscach). Jeszcze wcześniej, próbując z tym walczyć, całkowicie straciłam kontakt z emocjami i przez prawie rok ogarniała mnie tylko obojętność, której towarzyszyły codzienne bóle głowy. Pewnego dnia- co miało miejsce w czasie ostatnich wakacji- poczułam wspomniany lęk. Od tego momentu zastanawiam się gdzie (i czy) powinnam poprosić o pomoc. W listopadzie ponownie pogrążyłam się w melancholii i tym razem ciężko było mi funkcjonować. Poważnie myślałam nad udaniem się do psychiatry, ale jakoś udało mi się opanować swój stan. Próbuję z tym walczyć, nie odcinam się już od emocji, znalazłam przyczyny tego, co się ze mną dzieje, ale mimo tego mój stan momentami się pogarsza, co przypomina wielką sinusoidę. Jest mi bardzo ciężko, bo mierzę się ze swoimi wczesnymi doświadczeniami, a jednocześnie jestem w tym bardzo osamotniona i coraz częściej brakuje mi chęci do tego, żeby wstać z łóżka. Czasem boję się siebie, ponieważ część mojego "ja" wyraźnie mnie nienawidzi i nie wiem do czego będzie zdolne, kiedy całkowicie stracę nad nim kontrolę. Nie mam już z kim o tym porozmawiać, a poznanie przyczyn ciągnącej się rozpaczy nie wyeliminowało jej z mojego życia. Zastanawiam się co powinnam teraz z tym zrobić, gdyż nie widzę sensu w dalszej walce i mimo, że nie byłabym w stanie odebrać sobie życia, myślę, że lepiej byłoby w ogóle się nie narodzić. W dodatku nie sypiam już dobrze, podobno schudłam w ostatnim czasie, a mojemu życiu towarzyszy nieustanne poczucie winy i chociaż próbuję się przekonać do tego, że jest bezzasadne, odczuwam je nadal i nie mogę sobie z nim poradzić, przepraszając wszystkich, otaczających mnie ludzi za każdy gest.
od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wybraniem formy pomocy, której- jak mi się wydaje- potrzebuję. Odkąd tylko pamiętam, mojemu życiu towarzyszył permanentny smutek, który próbowałam od siebie odepchnąć. Bywało różnie, jakoś sobie radziłam, ale moje stany depresyjne z każdym rokiem są coraz bardziej intensywne. Pierwszy poważny kryzys przeżyłam ponad dwa lata temu- trwał wtedy kilka miesięcy. Umiałam kontrolować emocje na tyle, aby nie sygnalizować swoich epizodów otoczeniu, ale kilka miesięcy temu mojemu smutkowi zaczął towarzyszyć też lęk, który pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach, na przykład w sklepie, czy na koncertach (generalnie w tłocznych miejscach). Jeszcze wcześniej, próbując z tym walczyć, całkowicie straciłam kontakt z emocjami i przez prawie rok ogarniała mnie tylko obojętność, której towarzyszyły codzienne bóle głowy. Pewnego dnia- co miało miejsce w czasie ostatnich wakacji- poczułam wspomniany lęk. Od tego momentu zastanawiam się gdzie (i czy) powinnam poprosić o pomoc. W listopadzie ponownie pogrążyłam się w melancholii i tym razem ciężko było mi funkcjonować. Poważnie myślałam nad udaniem się do psychiatry, ale jakoś udało mi się opanować swój stan. Próbuję z tym walczyć, nie odcinam się już od emocji, znalazłam przyczyny tego, co się ze mną dzieje, ale mimo tego mój stan momentami się pogarsza, co przypomina wielką sinusoidę. Jest mi bardzo ciężko, bo mierzę się ze swoimi wczesnymi doświadczeniami, a jednocześnie jestem w tym bardzo osamotniona i coraz częściej brakuje mi chęci do tego, żeby wstać z łóżka. Czasem boję się siebie, ponieważ część mojego "ja" wyraźnie mnie nienawidzi i nie wiem do czego będzie zdolne, kiedy całkowicie stracę nad nim kontrolę. Nie mam już z kim o tym porozmawiać, a poznanie przyczyn ciągnącej się rozpaczy nie wyeliminowało jej z mojego życia. Zastanawiam się co powinnam teraz z tym zrobić, gdyż nie widzę sensu w dalszej walce i mimo, że nie byłabym w stanie odebrać sobie życia, myślę, że lepiej byłoby w ogóle się nie narodzić. W dodatku nie sypiam już dobrze, podobno schudłam w ostatnim czasie, a mojemu życiu towarzyszy nieustanne poczucie winy i chociaż próbuję się przekonać do tego, że jest bezzasadne, odczuwam je nadal i nie mogę sobie z nim poradzić, przepraszając wszystkich, otaczających mnie ludzi za każdy gest.
Pani opis może sugerować, że ma Pani do czynienia z depresją, być może endogenną. Najbardziej właściwa wydaje się więc wizyta u psychiatry. Leki antydepresyjne w depresji endogennej są niezbędne i potrafią zdziałać cuda. Jeśli jednak na taki Pani stan ma wpływ również Pani przeszłość przez chwilę wspomniana w pytaniu, może się okazać, że niezbędnym uzupełnieniem farmakoterapii będzie psychoterapia.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.