Ma stwierdzoną osobowość chwiejną emocjonalnie. Byłam na terapii w krakowskim oddziale 7F, z taką di
4
odpowiedzi
Ma stwierdzoną osobowość chwiejną emocjonalnie. Byłam na terapii w krakowskim oddziale 7F, z taką diagnozą wyszłam.
Chciałam prosić o poradę. Sytuacja jest naprawdę skomplikowana.
Zatem jestem trudnym pacjentem, zdaję sobie z tego sprawę.
Przed terapią w Krakowie chodziłam na terapię do psychologa, jednak terapia nie pomagała, byłam w zbyt ciężkim stanie aby można mi było pomóc ambulatoryjnie, dlatego pojechałam do Krakowa i moja terapeutka wspierała mnie w tym pomyśle. Bardzo jej zaufałam. Przeszłam terapię w Krakowie, i chciałam kontynuować terapię u tej samej psycholog, wydawało mi się to bardzo ważne, kontynuacja, bo już jej ufałam, wiele o mnie wiedziała, wydawało mi się, że tylko ona może mi pomóc, była nawiązana relacja. Kontynuowanie u tej samej terapeutki wiązało się z rozwojem, powrotem do zdrowia. Tak to widziałam. Było to dla mnie baardzo ważne. Waga życia i śmierci. Walki o zdrowie. Niestety kiedy wróciłam z Krakowa myśląc, że mogę kontynuować terapię, okazało się , że mogę tylko prywatnie, ze nie ma dla mnie miejsca na nfz. Nikt mnie wcześniej do tego nie przygotował, zrezygnowałam z płatnej terapii i poszłam do innego terapeuty i tu zaczął się koszmar. Okazało się, ze nie wiedziałam, że jestem do swojej pierwotnej terapeutę bardzo przywiązana, "zakochałam się", wyidealizowałam. Bardzo się przywiązałam i od niej zależało moje życie i zdrowie. Baardzo to przeżyłam, czułam się porzucona, że mi się rzuca kłody pod nogi i zabiera szansę na leczenie. Że to nie sprawiedliwe, że chcę walczyć o swoje zdrowie, życie, lepszą siebie a tu taki zong! Kompletnie nie mogę zaakceptować nowej terapeutki, walczę z nią, krytykuję, podważam jej kompetencje, odczuwam zagrożenie w nowym kontakcie i toksyczność kontaktu. Opowiadam tylko o byłej terapeutce a nie o sobie na terapii. Nie odchodzę od nowej terapeutki ze strachu co dalej. Wszystko co wypracowałam na terapii w Krakowie poszło na marne, mój stan się bardzo pogorszył, nie rozwijam się, mam myśli samobójcze z powodu strachu i bezradności, z poczucia beznadziei, że się w coś wplątałam, moje życie zależy od kogoś. Sama nie mogę stanąć na własnych nogach. Posypało mi się zdrowie fizyczne. Izoluję się, ciągle myślę o tej sytuacji zmiany psychologa, jak to na mnie niszcząco wpłynęło. Zafiksowałam się kompletnie i tracę rozum. Wariuję. Ile można wytrzymać takie napięcie, to trwa od 8 miesięcy a ja dalej przeżywam tą sytuację i nie wiem jak na to spojrzeć. Od razu mówię, że 400 zł miesięcznie na terapię to dla mnie dużo. Dlatego wybieram nfz lub łączę nfz z prywatną terapią..Wplątałam się w coś, w jakieś zależności i nie mogę z tego wyjść. Nie wiem co robić. Przecież terapia ma pomagać a nie szkodzić. Ale stan w którym wyszłam po oddziale w Krakowie kompletnie został zniszczony przez stres, rozłąkę z dawną terapeutką. Nie wiem co robić, czy zostać przy nowej i ignorować negatywne uczucia (ona wie o tych uczuciach), czy wrócić do pierwszej psycholog? Czy przerwać terapię, bo skutek jest odwrotny do zamierzonego. Kompletnie się pogubiłam, nie chcę wychodzić z domu, ciągle myślę o tej sytuacji. Miałam się leczyć a przez akcje z terapią jeszcze gorzej zachorowałam.
Od razu napiszę, że cierpię na chroniczny brak poczucia bezpieczeństwa, jakbym nie miała własnych nóg. Słaba osobowość. Brak stabilności i ciągłe napięcie. Czepiam się terapeuty bo spadam w dół , bo nie mam gruntu pod nogami.
Gdy czuję się gorzej jeszcze bardziej się czepiam/przywiązuję.
Najgorsze jest to, że tak się zafiksowałam, że tracę poczucie rzeczywistości, natrętnie o tym myślę, 24 h. Nie wychodzę z domu, mogę pracować z domu i wybieram tą opcję aby się izolować, rezygnuję ze spotkań z ludźmi, nie ciągnie mnie do nich. Siedzę w Internecie, oglądam dużo filmów,żeby nie myśleć, nie czuć, nie bać i nie denerwować się. Bardzo chciałam wyzdrowieć, w Krakowie dali mi nadzieję. Zgubiłam się. Terapia była szansą na wyzdrowienie. Może sobie wmawiam, pogrążam się, robię z siebie ofiarę, nie wiem. Pewnie to głupie i zaburzone co napisałam, ale tak się zafiksowałam i pogubiłam, że muszę tu napisać.
Co począć? To jest moje pytanie , jak wyzdrowieć i znormalnieć? Jak podejść do tej sytuacji?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
M.
Chciałam prosić o poradę. Sytuacja jest naprawdę skomplikowana.
Zatem jestem trudnym pacjentem, zdaję sobie z tego sprawę.
Przed terapią w Krakowie chodziłam na terapię do psychologa, jednak terapia nie pomagała, byłam w zbyt ciężkim stanie aby można mi było pomóc ambulatoryjnie, dlatego pojechałam do Krakowa i moja terapeutka wspierała mnie w tym pomyśle. Bardzo jej zaufałam. Przeszłam terapię w Krakowie, i chciałam kontynuować terapię u tej samej psycholog, wydawało mi się to bardzo ważne, kontynuacja, bo już jej ufałam, wiele o mnie wiedziała, wydawało mi się, że tylko ona może mi pomóc, była nawiązana relacja. Kontynuowanie u tej samej terapeutki wiązało się z rozwojem, powrotem do zdrowia. Tak to widziałam. Było to dla mnie baardzo ważne. Waga życia i śmierci. Walki o zdrowie. Niestety kiedy wróciłam z Krakowa myśląc, że mogę kontynuować terapię, okazało się , że mogę tylko prywatnie, ze nie ma dla mnie miejsca na nfz. Nikt mnie wcześniej do tego nie przygotował, zrezygnowałam z płatnej terapii i poszłam do innego terapeuty i tu zaczął się koszmar. Okazało się, ze nie wiedziałam, że jestem do swojej pierwotnej terapeutę bardzo przywiązana, "zakochałam się", wyidealizowałam. Bardzo się przywiązałam i od niej zależało moje życie i zdrowie. Baardzo to przeżyłam, czułam się porzucona, że mi się rzuca kłody pod nogi i zabiera szansę na leczenie. Że to nie sprawiedliwe, że chcę walczyć o swoje zdrowie, życie, lepszą siebie a tu taki zong! Kompletnie nie mogę zaakceptować nowej terapeutki, walczę z nią, krytykuję, podważam jej kompetencje, odczuwam zagrożenie w nowym kontakcie i toksyczność kontaktu. Opowiadam tylko o byłej terapeutce a nie o sobie na terapii. Nie odchodzę od nowej terapeutki ze strachu co dalej. Wszystko co wypracowałam na terapii w Krakowie poszło na marne, mój stan się bardzo pogorszył, nie rozwijam się, mam myśli samobójcze z powodu strachu i bezradności, z poczucia beznadziei, że się w coś wplątałam, moje życie zależy od kogoś. Sama nie mogę stanąć na własnych nogach. Posypało mi się zdrowie fizyczne. Izoluję się, ciągle myślę o tej sytuacji zmiany psychologa, jak to na mnie niszcząco wpłynęło. Zafiksowałam się kompletnie i tracę rozum. Wariuję. Ile można wytrzymać takie napięcie, to trwa od 8 miesięcy a ja dalej przeżywam tą sytuację i nie wiem jak na to spojrzeć. Od razu mówię, że 400 zł miesięcznie na terapię to dla mnie dużo. Dlatego wybieram nfz lub łączę nfz z prywatną terapią..Wplątałam się w coś, w jakieś zależności i nie mogę z tego wyjść. Nie wiem co robić. Przecież terapia ma pomagać a nie szkodzić. Ale stan w którym wyszłam po oddziale w Krakowie kompletnie został zniszczony przez stres, rozłąkę z dawną terapeutką. Nie wiem co robić, czy zostać przy nowej i ignorować negatywne uczucia (ona wie o tych uczuciach), czy wrócić do pierwszej psycholog? Czy przerwać terapię, bo skutek jest odwrotny do zamierzonego. Kompletnie się pogubiłam, nie chcę wychodzić z domu, ciągle myślę o tej sytuacji. Miałam się leczyć a przez akcje z terapią jeszcze gorzej zachorowałam.
Od razu napiszę, że cierpię na chroniczny brak poczucia bezpieczeństwa, jakbym nie miała własnych nóg. Słaba osobowość. Brak stabilności i ciągłe napięcie. Czepiam się terapeuty bo spadam w dół , bo nie mam gruntu pod nogami.
Gdy czuję się gorzej jeszcze bardziej się czepiam/przywiązuję.
Najgorsze jest to, że tak się zafiksowałam, że tracę poczucie rzeczywistości, natrętnie o tym myślę, 24 h. Nie wychodzę z domu, mogę pracować z domu i wybieram tą opcję aby się izolować, rezygnuję ze spotkań z ludźmi, nie ciągnie mnie do nich. Siedzę w Internecie, oglądam dużo filmów,żeby nie myśleć, nie czuć, nie bać i nie denerwować się. Bardzo chciałam wyzdrowieć, w Krakowie dali mi nadzieję. Zgubiłam się. Terapia była szansą na wyzdrowienie. Może sobie wmawiam, pogrążam się, robię z siebie ofiarę, nie wiem. Pewnie to głupie i zaburzone co napisałam, ale tak się zafiksowałam i pogubiłam, że muszę tu napisać.
Co począć? To jest moje pytanie , jak wyzdrowieć i znormalnieć? Jak podejść do tej sytuacji?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
M.
Dzień dobry. Rozumie, że Pani sytuacja jest dość złożona. Zadając pytania, szukając dalej pomocy, ma Pani nadzieję na jej zmianę . Z tego, co przeczytałem wynika, że : 1. związała się Pani z pierwszą terapeutką, ale efekty pracy były niewystarczające.
2. W Krakowskim oddziale uzyskała Pani poprawę zdrowia. To mogłoby oznaczać, że udało się tam Pani związać z kolejnym terapetą/tką.
3. Obecnie jest Pani w relacji z trzecim terapeutą, z którym zawiązała Pani silną relację, ale trudno Pani mówić, wprowadzać ważne tematy. Zatem sonduje Pani, czy można jej/jemu zaufać. Wszystko wskazuje na to, że jest szansa dalszej współpracy i leczenia. Co stoi na przeszkodzie, aby poruszyć wątki, o których wspomina Pani powyżej? Jest Pani bardzo czuła i wrażliwa na rozstania i odrzucenie. Właściwie sama Pani odpowiada na swoje pytanie. Rozumiem, że chce Pani kontynuować pracę nad sobą, ale konieczne jest wyjaśnienie kilku kwestii, przeszkód. Ze swojej strony zachęcam do przeczytania książki "Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie." Rachel Reiland. Mam nadzieję, że moja odpowiedź będzie pomocna. Pozdrawiam Paweł.
2. W Krakowskim oddziale uzyskała Pani poprawę zdrowia. To mogłoby oznaczać, że udało się tam Pani związać z kolejnym terapetą/tką.
3. Obecnie jest Pani w relacji z trzecim terapeutą, z którym zawiązała Pani silną relację, ale trudno Pani mówić, wprowadzać ważne tematy. Zatem sonduje Pani, czy można jej/jemu zaufać. Wszystko wskazuje na to, że jest szansa dalszej współpracy i leczenia. Co stoi na przeszkodzie, aby poruszyć wątki, o których wspomina Pani powyżej? Jest Pani bardzo czuła i wrażliwa na rozstania i odrzucenie. Właściwie sama Pani odpowiada na swoje pytanie. Rozumiem, że chce Pani kontynuować pracę nad sobą, ale konieczne jest wyjaśnienie kilku kwestii, przeszkód. Ze swojej strony zachęcam do przeczytania książki "Uratuj mnie. Opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie." Rachel Reiland. Mam nadzieję, że moja odpowiedź będzie pomocna. Pozdrawiam Paweł.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Szanowna Pani,
Pani historia mocno mnie poruszyła. To bardzo naturalne, że z jednej strony chcemy pomocy, wsparcia a z drugiej zaś bardzo obawiamy się zmiany, ale przede wszystkim samego procesu. Jestem jednak przekonana, że warto podjąć ryzyko! Zawsze warto walczyć o siebie, o swoje dobre samopoczucie i właściwe funkcjonowanie, nawet jeśli droga do sukcesu na początku wydaje się dużym wyzwaniem.
Życzę powodzenia i serdecznie pozdrawiam!
Aleksandra Bienert
Pani historia mocno mnie poruszyła. To bardzo naturalne, że z jednej strony chcemy pomocy, wsparcia a z drugiej zaś bardzo obawiamy się zmiany, ale przede wszystkim samego procesu. Jestem jednak przekonana, że warto podjąć ryzyko! Zawsze warto walczyć o siebie, o swoje dobre samopoczucie i właściwe funkcjonowanie, nawet jeśli droga do sukcesu na początku wydaje się dużym wyzwaniem.
Życzę powodzenia i serdecznie pozdrawiam!
Aleksandra Bienert
Pyta Pani, co robić? Proszę podjąć właściwą decyzję i zacząć ją realizować w obecnych warunkach/ sytuacji. I przez minimum 3 miesiące nic dodatkowo nie zmieniać. Czasami niewygoda, dyskomfort, cierpienie, a nie potrzeba zmiany są najlepszą motywacją do zmiany. Terapeuta i terapia to tylko i aż narzędzia, proszę używać tychże tak, by zacząć sobie pomagać a nie szkodzić. Wiele Pani już widzi i wie, proszę wyjść z roli autosabotażystki, obwiniającej cały świat o złe intencje, a spróbować ten świat i siebie zaakceptować, polubić i docenić. To dobry czas na voltę - powodzenia
Dzień dobry. Nie nazwałabym Pani "trudnym pacjentem". Problemy, o których Pani pisze, są często spotykane w przypadku rozpoznania osobowości chwiejnej emocjonalnie i nie ma w tym Pani winy. Wysoką skuteczność w pracy z tym zaburzeniem osobowości ma terapia dialektyczno-behawioralna, która jest niejako "podtypem" terapii poznawczo-behawioralnej. Można rozważyć również terapię schematów. W przypadku zaburzeń osobowości należy nastawić się raczej na pracę długoterminową. Zachęcam, by zorientowała się Pani, jakie są możliwości odbycia takiej w ramach NFZ (w poradni zdrowia psychicznego) lub, jeśli ma Pani możliwości finansowe, poszukać psychoterapeuty pracującego prywatnie. Proszę się nie poddawać, zaszła Pani bardzo daleko w swoich staraniach, by wyzdrowieć - to zasługuje na szacunek. Warto próbować dalej. Trzymam kciuki i życzę powodzenia.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.