Mam 20 lat. Całe życie byłam nieśmiałą osobą, stroniłam od ludzi, ale ni
5
odpowiedzi
Mam 20 lat. Całe życie byłam nieśmiałą osobą, stroniłam od ludzi, ale nie utrudniało mi to kontaktów z rówieśnikami. Zawsze miałam kogoś, z kim mogłam luźno porozmawiać, chociaż nigdy nie zwierzałam się nikomu ani nie mówiłam o tym, co mnie aktualnie dręczy.
Już w liceum przydarzały mi się różne rzeczy związane z moją psychiką. Nie było to nic, co przeszkadzało mi w moim codziennym życiu, typowo dziecinne rzeczy, jak na przykład to, że w nocy, przechodząc obok ciemnego pokoju wyobrażałam sobie, że coś tam się czai i zaraz na mnie wyskoczy (z tego też powodu nie oglądam horrorów). Zaglądałam też pod łóżko i zawsze upewniałam się, że zamknęłam wszystkie szafki. Trochę niepokoiło mnie, że kiedy szłam skrajem ulicy, zawsze martwiłam się, że mogłabym wejść pod jadące auto. Jednak i wtedy zakładałam, że było to spowodowane moją wyobraźnią, choć muszę przyznać, że wtedy pierwszy raz się zmartwiłam.
Wszystko jednak zaczęło się prawie rok temu. Pod koniec wakacji byłam bardziej towarzyska, podekscytowana tym, że moje życie się zmieni, że inni są ze mnie dumni. Zachowywałam się radośniej niż zwykle, rozmawiałam z innymi ludźmi w bardziej otwarty sposób. Czułam się nawet zadowolona, że zmieniłam się na lepsze.
Potem poszłam na studia, zamieszkałam z dala od rodziny i wtedy po raz pierwszy coś we mnie pękło. Przestałam czuć. Stałam się martwa w środku. Po prostu wstawałam, szłam na uczelnię, wracałam do pokoju i zamykałam się tam. Nie rozmawiałam ze współlokatorami, zupełnie ich unikałam. Czasem tylko odczuwałam przebłyski radości, jak choćby podczas tak trywialnej czynności, jaką były zakupy spożywcze, cieszyłam się, że kupię sobie coś do jedzenia, ale kiedy zaczynałam czegoś szukać, moja radość znikała i znów byłam pusta. Wtedy też zaczęłam odczuwać przyjemność z osłabiania swojego ciała. Mało jadłam, zazwyczaj suchy chleb, a kiedy kręciło mi się w głowie, czułam satysfakcję. Miałam też problem, kiedy przechodziłam obok jadących tramwajów, martwiłam się, że wejdę na szyny. Ten stan trwał może pół miesiąca i w końcu nastąpiło załamanie. Podczas odwiedzin w domu rozpłakałam się i nie chciałam już wracać na studia. Po jakimś czasie rodzice pozwolili mi zostać w domu i zrezygnowałam ze studiów. Po tym czułam się okropnie. Miałam wrażenie, że zawiodłam ich, że jestem nic nie warta. Myślałam o tym, że znacznie łatwiej byłoby umrzeć niż żyć, będąc mną. Mimo że miałam myśli samobójcze, wiedziałam, że nie zrobię tego. Byłam zbyt słaba, bałam się bólu. Ten stan trwał bardzo długo. Znacznie ucichłam, stałam się znacznie posłuszniejsza, robiłam wszystko dla innych, bo miałam wrażenie, że jestem innym to winna. Z bezsilności płakałam pod prysznicem. Nigdy jednak nie powiedziałam o moich uczuciach mojej rodzinie, choć oni pewnie zauważyli, że jest ze mną coś nie tak.
Z tego stanu uratowały mnie święta Bożego Narodzenia. Wpadłam w wir przygotowań. Już miesiąc przed świętami myślałam o prezentach, o dekoracjach, nie mogłam się ich doczekać. Potrafiłam nocami wycinać ozdoby świąteczne, a potem zawieszać je w nocy. Moja mania nie była niczym niezwykłym, ponieważ zdarzało się to wcześniej. Zawsze, gdy znalazłam nowe zainteresowanie, musiałam wiedzieć o tym wszystko, ciągle o tym myślałam, nie mogłam skupić się na innych rzeczach. Kiedy interesowałam się sportem, potrafiłam całe dnie oglądać mecze i czytać ciekawostki o sportowcach, a kiedy zaczęłam oglądać jakiś serial, to oglądałam go bez względu na wszystko, nawet jeśli mój organizm domagał się odpoczynku. Zawsze jednak moje zainteresowanie się kończyło, a ja pozostawałam trochę pusta w środku, bez konkretnego celu. Zazwyczaj nazywałam to resetowaniem siebie. Tak też było w przypadku świąt. Kiedy się skończyły, uczepiłam się przygotowaniami do sylwestra i tak dotrwałam do końca roku.
Potem było dosyć spokojnie, poukładałam sobie pewne rzeczy w głowie i znów mogłam dobrze funkcjonować. Czasem miewałam różne myśli, o tym, że jestem beznadziejna albo że nic mnie na tym świecie nie trzyma, bo nie ma dla mnie przyszłości. W końcu mama zapisała mnie do psychologa, bo taka była nasza umowa: jeśli od nowego roku chcę wrócić na studia, muszę spotkać się z psychologiem. Poszłam na spotkanie. Porozmawiałam, byłam nawet zadowolona z rozmowy, choć z tej perspektywy czasu widzę, że nie powiedziałam wtedy wszystkiego, co mnie dręczyło, nie wspominałam o myślach samobójczych. Psycholog powiedział, że mam lekko depresyjny nastrój i przepisała mi ziołowe tabletki na jego poprawę. Mieliśmy spotkać się ponownie za trzy tygodnie. Niestety do tego spotkania nie doszło, ponieważ w Polsce zaczęła się epidemia i gabinet został zamknięty. W tamtym czasie czułam się dobrze. Po tabletkach miałam nawet zbyt dużo energii i mówiłam różne rzeczy, nie zastanawiając się zbyt długo. Mój nastrój także się polepszył, co zauważyła moja rodzina. Potem już nie poszłam do psychologa, bo miałam wrażenie, że wszystko już sobie poukładałam w głowie i będzie dobrze.
Niedawno były urodziny mojej mamy. Dwa tygodnie wcześniej nagle stałam się bardziej energiczna. Wykonywałam dużo zajęć na świeżym powietrzu, pomagałam rodzicom, miałam więcej energii. Wstawałam wcześniej, żeby mieć więcej czasu na realizację planów. Chciałam się zmienić na lepsze, miałam dużo pomysłów i wszystkie chciałam zrealizować jak najszybciej. Zaczęłam też marzyć o różnych rzeczach, widziałam siebie w przyszłości, jak osiągam sukces. Wzięłam się także za ćwiczenia, choć jestem osobą, która trzyma się z dala od wysiłku fizycznego. Potem nawet mimo przeziębienia miałam dobry humor i dużo energii. Momentem kulminacyjnym były urodziny mamy, kiedy to miałam dużo energii, dużo mówiłam i żartowałam, a także bez skrępowania rozmawiała z gośćmi, co nigdy nie przychodziło mi zbyt łatwo. Tłumaczyła to sobie tym, że to z powodu urodzin mamy. Ten stan utrzymywał się jeszcze kilka dni po tym, a potem trochę się zmniejszył, ale nie ustępował. Potem zamienił się w manię, kiedy to przez trzy dni oglądałam seriale, od wczesnego poranka do późnej nocy. Obowiązki domowe wykonywałam z niechęcią i rozdrażnieniem, ponieważ ciągle myślałam o tym, żeby znaleźć się z dala od ludzi i móc oglądać. Miałam wrażenie, że ciągle brakuje mi czasu. Nie potrafiłam tez pisać (zawsze chciałam zostać pisarką) ani malować, choć kupiłam nowe podobrazia i farby. Następnego dnia znów przestałam odczuwać jakiekolwiek emocje. Byłam smutna i przygnębiona. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a kontakt z innymi drażnił mnie. Ten dzień przesiedziałam sama w pokoju. Pogorszył się też mój apetyt. Jadłam mniej. Nie miałam wcale ochoty jeść, zrobiłam to tylko po to, żeby rodzice nie zadawali pytań. Chciałam czuć się słaba, żeby stan mojego ciała odpowiadał stanowi umysłu. Czułam, że moje życie zmierza donikąd, że lepiej byłoby, gdybym umarła, choć nie miałam odwagi, żeby coś sobie zrobić. Powiedziała sobie, że nie zostanę pisarką, bo jestem w tym beznadziejna. Następnego dnia było trochę lepiej, ale i tak czułam się pusta w środku, mimo że uśmiechałam się do innych, czy śmiałam z żartów. Czułam się bezsilna. Kiedy szłam, miałam ochotę położyć się gdzieś i leżeć. Albo krzyknąć czy uderzyć coś, ale tego nie robiłam.
Wcześniej myślałam, że wszyscy mają czasem tak jak ja, ale teraz zaczęłam się martwić. Jestem trochę wystraszona, że to może być choroba afektywna dwubiegunowa, o której niedawno usłyszałam. Choć z drugiej strony mam wrażenie, że może tylko tak sobie wmawiam.
Czy dolega mi coś poważnego? Co to może być?
Już w liceum przydarzały mi się różne rzeczy związane z moją psychiką. Nie było to nic, co przeszkadzało mi w moim codziennym życiu, typowo dziecinne rzeczy, jak na przykład to, że w nocy, przechodząc obok ciemnego pokoju wyobrażałam sobie, że coś tam się czai i zaraz na mnie wyskoczy (z tego też powodu nie oglądam horrorów). Zaglądałam też pod łóżko i zawsze upewniałam się, że zamknęłam wszystkie szafki. Trochę niepokoiło mnie, że kiedy szłam skrajem ulicy, zawsze martwiłam się, że mogłabym wejść pod jadące auto. Jednak i wtedy zakładałam, że było to spowodowane moją wyobraźnią, choć muszę przyznać, że wtedy pierwszy raz się zmartwiłam.
Wszystko jednak zaczęło się prawie rok temu. Pod koniec wakacji byłam bardziej towarzyska, podekscytowana tym, że moje życie się zmieni, że inni są ze mnie dumni. Zachowywałam się radośniej niż zwykle, rozmawiałam z innymi ludźmi w bardziej otwarty sposób. Czułam się nawet zadowolona, że zmieniłam się na lepsze.
Potem poszłam na studia, zamieszkałam z dala od rodziny i wtedy po raz pierwszy coś we mnie pękło. Przestałam czuć. Stałam się martwa w środku. Po prostu wstawałam, szłam na uczelnię, wracałam do pokoju i zamykałam się tam. Nie rozmawiałam ze współlokatorami, zupełnie ich unikałam. Czasem tylko odczuwałam przebłyski radości, jak choćby podczas tak trywialnej czynności, jaką były zakupy spożywcze, cieszyłam się, że kupię sobie coś do jedzenia, ale kiedy zaczynałam czegoś szukać, moja radość znikała i znów byłam pusta. Wtedy też zaczęłam odczuwać przyjemność z osłabiania swojego ciała. Mało jadłam, zazwyczaj suchy chleb, a kiedy kręciło mi się w głowie, czułam satysfakcję. Miałam też problem, kiedy przechodziłam obok jadących tramwajów, martwiłam się, że wejdę na szyny. Ten stan trwał może pół miesiąca i w końcu nastąpiło załamanie. Podczas odwiedzin w domu rozpłakałam się i nie chciałam już wracać na studia. Po jakimś czasie rodzice pozwolili mi zostać w domu i zrezygnowałam ze studiów. Po tym czułam się okropnie. Miałam wrażenie, że zawiodłam ich, że jestem nic nie warta. Myślałam o tym, że znacznie łatwiej byłoby umrzeć niż żyć, będąc mną. Mimo że miałam myśli samobójcze, wiedziałam, że nie zrobię tego. Byłam zbyt słaba, bałam się bólu. Ten stan trwał bardzo długo. Znacznie ucichłam, stałam się znacznie posłuszniejsza, robiłam wszystko dla innych, bo miałam wrażenie, że jestem innym to winna. Z bezsilności płakałam pod prysznicem. Nigdy jednak nie powiedziałam o moich uczuciach mojej rodzinie, choć oni pewnie zauważyli, że jest ze mną coś nie tak.
Z tego stanu uratowały mnie święta Bożego Narodzenia. Wpadłam w wir przygotowań. Już miesiąc przed świętami myślałam o prezentach, o dekoracjach, nie mogłam się ich doczekać. Potrafiłam nocami wycinać ozdoby świąteczne, a potem zawieszać je w nocy. Moja mania nie była niczym niezwykłym, ponieważ zdarzało się to wcześniej. Zawsze, gdy znalazłam nowe zainteresowanie, musiałam wiedzieć o tym wszystko, ciągle o tym myślałam, nie mogłam skupić się na innych rzeczach. Kiedy interesowałam się sportem, potrafiłam całe dnie oglądać mecze i czytać ciekawostki o sportowcach, a kiedy zaczęłam oglądać jakiś serial, to oglądałam go bez względu na wszystko, nawet jeśli mój organizm domagał się odpoczynku. Zawsze jednak moje zainteresowanie się kończyło, a ja pozostawałam trochę pusta w środku, bez konkretnego celu. Zazwyczaj nazywałam to resetowaniem siebie. Tak też było w przypadku świąt. Kiedy się skończyły, uczepiłam się przygotowaniami do sylwestra i tak dotrwałam do końca roku.
Potem było dosyć spokojnie, poukładałam sobie pewne rzeczy w głowie i znów mogłam dobrze funkcjonować. Czasem miewałam różne myśli, o tym, że jestem beznadziejna albo że nic mnie na tym świecie nie trzyma, bo nie ma dla mnie przyszłości. W końcu mama zapisała mnie do psychologa, bo taka była nasza umowa: jeśli od nowego roku chcę wrócić na studia, muszę spotkać się z psychologiem. Poszłam na spotkanie. Porozmawiałam, byłam nawet zadowolona z rozmowy, choć z tej perspektywy czasu widzę, że nie powiedziałam wtedy wszystkiego, co mnie dręczyło, nie wspominałam o myślach samobójczych. Psycholog powiedział, że mam lekko depresyjny nastrój i przepisała mi ziołowe tabletki na jego poprawę. Mieliśmy spotkać się ponownie za trzy tygodnie. Niestety do tego spotkania nie doszło, ponieważ w Polsce zaczęła się epidemia i gabinet został zamknięty. W tamtym czasie czułam się dobrze. Po tabletkach miałam nawet zbyt dużo energii i mówiłam różne rzeczy, nie zastanawiając się zbyt długo. Mój nastrój także się polepszył, co zauważyła moja rodzina. Potem już nie poszłam do psychologa, bo miałam wrażenie, że wszystko już sobie poukładałam w głowie i będzie dobrze.
Niedawno były urodziny mojej mamy. Dwa tygodnie wcześniej nagle stałam się bardziej energiczna. Wykonywałam dużo zajęć na świeżym powietrzu, pomagałam rodzicom, miałam więcej energii. Wstawałam wcześniej, żeby mieć więcej czasu na realizację planów. Chciałam się zmienić na lepsze, miałam dużo pomysłów i wszystkie chciałam zrealizować jak najszybciej. Zaczęłam też marzyć o różnych rzeczach, widziałam siebie w przyszłości, jak osiągam sukces. Wzięłam się także za ćwiczenia, choć jestem osobą, która trzyma się z dala od wysiłku fizycznego. Potem nawet mimo przeziębienia miałam dobry humor i dużo energii. Momentem kulminacyjnym były urodziny mamy, kiedy to miałam dużo energii, dużo mówiłam i żartowałam, a także bez skrępowania rozmawiała z gośćmi, co nigdy nie przychodziło mi zbyt łatwo. Tłumaczyła to sobie tym, że to z powodu urodzin mamy. Ten stan utrzymywał się jeszcze kilka dni po tym, a potem trochę się zmniejszył, ale nie ustępował. Potem zamienił się w manię, kiedy to przez trzy dni oglądałam seriale, od wczesnego poranka do późnej nocy. Obowiązki domowe wykonywałam z niechęcią i rozdrażnieniem, ponieważ ciągle myślałam o tym, żeby znaleźć się z dala od ludzi i móc oglądać. Miałam wrażenie, że ciągle brakuje mi czasu. Nie potrafiłam tez pisać (zawsze chciałam zostać pisarką) ani malować, choć kupiłam nowe podobrazia i farby. Następnego dnia znów przestałam odczuwać jakiekolwiek emocje. Byłam smutna i przygnębiona. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a kontakt z innymi drażnił mnie. Ten dzień przesiedziałam sama w pokoju. Pogorszył się też mój apetyt. Jadłam mniej. Nie miałam wcale ochoty jeść, zrobiłam to tylko po to, żeby rodzice nie zadawali pytań. Chciałam czuć się słaba, żeby stan mojego ciała odpowiadał stanowi umysłu. Czułam, że moje życie zmierza donikąd, że lepiej byłoby, gdybym umarła, choć nie miałam odwagi, żeby coś sobie zrobić. Powiedziała sobie, że nie zostanę pisarką, bo jestem w tym beznadziejna. Następnego dnia było trochę lepiej, ale i tak czułam się pusta w środku, mimo że uśmiechałam się do innych, czy śmiałam z żartów. Czułam się bezsilna. Kiedy szłam, miałam ochotę położyć się gdzieś i leżeć. Albo krzyknąć czy uderzyć coś, ale tego nie robiłam.
Wcześniej myślałam, że wszyscy mają czasem tak jak ja, ale teraz zaczęłam się martwić. Jestem trochę wystraszona, że to może być choroba afektywna dwubiegunowa, o której niedawno usłyszałam. Choć z drugiej strony mam wrażenie, że może tylko tak sobie wmawiam.
Czy dolega mi coś poważnego? Co to może być?
Szanowna Pani, z wnikliwego opisu faktycznie możnaby wydedukować, że może Pani cierpieć na chorobę afektywną dwubiegunową , niestety bez wnikliwych badań nie jestem w stanie konkretnie tego stwierdzić, dodatkowo sama Pani wspomniała, że nie dawno usłyszała Pani o chorobie co może lekko zaburzać Pani osąd. Najlepiej byłoby aby skontaktowała się Pani jak najszybciej z psychiatrą oraz psychoterapeutą zajmującym się leczeniem depresji i zaburzeń afektywnych. W takich sytuacjach liczby się czas ponieważ gdy kolejny raz wpadnie Pani w stan obniżonego nastroju trudno będzie Pani zmotywować się do takiego kroku.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Zachęcam do skontaktowania się z psychiatrą w celu postawienia diagnozy. Umożliwi to podjęcie dalszych koków, działań aby funkcjonowało się zdecydowanie lepiej. Ewentualne wprowadzenie farmakoterapii i odjęcie psychoterapii zagwarantuje kompleksowe wsparcie. Pozdrawiam
Szanowna Pani,
Serdecznie zachęcam do konsultacji z lekarzem psychiatrą, który na podstawie Pani objawów i rozmowy będzie mógł postawić diagnozę i dostosować leczenie. Ze swojej strony zachęcam również na konsultację psychologiczną tak, aby móc dokładnie poznać i omówić Pani problem i oczywiście pomóc Pani uwolnić się od objawów.
Pozdrawiam
Agata Bukowska
Serdecznie zachęcam do konsultacji z lekarzem psychiatrą, który na podstawie Pani objawów i rozmowy będzie mógł postawić diagnozę i dostosować leczenie. Ze swojej strony zachęcam również na konsultację psychologiczną tak, aby móc dokładnie poznać i omówić Pani problem i oczywiście pomóc Pani uwolnić się od objawów.
Pozdrawiam
Agata Bukowska
To, co opisujesz, może wskazywać na niestabilność nastroju, a także na różne elementy związane z funkcjonowaniem emocjonalnym i psychicznym. Trudno jednak jednoznacznie określić diagnozę na podstawie jednego opisu. Ważne jest, abyś skonsultowała się z profesjonalistą, takim jak psycholog lub psychiatra, który przeprowadzi dokładną ocenę i pomoże zrozumieć Twoje doświadczenia.
Objawy, takie jak skoki nastroju, zwiększona energia, nadmierna aktywność, bezsenność, myśli o samookaleczeniu czy myśli samobójcze, mogą być związane z różnymi zaburzeniami psychicznymi, w tym z chorobą afektywną dwubiegunową. Jednak tylko doświadczony specjalista będzie w stanie postawić trafną diagnozę.
Nie zwlekaj z poszukiwaniem pomocy. Psycholog lub psychiatra będą w stanie zrozumieć Twoje doświadczenia, ocenić ich wpływ na Twoje życie i zaproponować odpowiednie metody terapeutyczne lub ewentualnie konsultację psychiatryczną w razie potrzeby. Warto także otwarcie rozmawiać o swoich myślach i uczuciach z bliskimi, aby uzyskać dodatkowe wsparcie emocjonalne.
Objawy, takie jak skoki nastroju, zwiększona energia, nadmierna aktywność, bezsenność, myśli o samookaleczeniu czy myśli samobójcze, mogą być związane z różnymi zaburzeniami psychicznymi, w tym z chorobą afektywną dwubiegunową. Jednak tylko doświadczony specjalista będzie w stanie postawić trafną diagnozę.
Nie zwlekaj z poszukiwaniem pomocy. Psycholog lub psychiatra będą w stanie zrozumieć Twoje doświadczenia, ocenić ich wpływ na Twoje życie i zaproponować odpowiednie metody terapeutyczne lub ewentualnie konsultację psychiatryczną w razie potrzeby. Warto także otwarcie rozmawiać o swoich myślach i uczuciach z bliskimi, aby uzyskać dodatkowe wsparcie emocjonalne.
Twoja historia jest bardzo poruszająca, i już samo to, że potrafisz tak szczegółowo opisać swoje doświadczenia, świadczy o Twojej dużej samoświadomości. Objawy, które opisujesz – wahania nastroju, okresy energii i manii przeplatane z przygnębieniem, poczucie pustki i trudności w codziennym funkcjonowaniu – mogą wskazywać na potrzebę dokładniejszej diagnozy psychologicznej lub psychiatrycznej.
Nie chcę spekulować na temat konkretnej diagnozy, bo to wymaga głębszej analizy przez specjalistę. To, co jest jednak ważne, to fakt, że Twoje objawy wpływają na jakość Twojego życia, co już samo w sobie jest wystarczającym powodem, by szukać pomocy. Twoje obawy dotyczące choroby afektywnej dwubiegunowej są zrozumiałe, ale tylko specjalista może ocenić, czy faktycznie chodzi o to, czy o coś innego.
Mocno zachęcam Cię do ponownego skontaktowania się z psychologiem lub psychiatrą. Nawet jeśli masz wrażenie, że nie powiedziałaś wszystkiego podczas poprzedniej wizyty, nie jest za późno, by wrócić do tematu i otwarcie opowiedzieć o swoich doświadczeniach, łącznie z myślami, które Cię niepokoją. Specjalista będzie mógł zaproponować odpowiednią terapię lub leczenie, które mogą pomóc Ci lepiej zrozumieć siebie i odzyskać równowagę.
Pamiętaj, że szukanie pomocy nie jest oznaką słabości, lecz odwagi. Masz prawo do wsparcia, troski i lepszego samopoczucia. Proszę, nie zostawaj z tym sama – są ludzie, którzy mogą i chcą Ci pomóc.
Eksperci
Podobne pytania
- Witam, rok temu dopadł mnie stan nie chcenia z niczego, nie bylo konkretnego powodu aby moj organizm jak i glowa tak zareagowały. Czulam sie bezradnie, nieszczęśliwa i pozbawiona wszystkich checi życia, pojawialy sie mysli samobojcze. Ten stan trwal jakiś czas. Potem gdy sie minimalnie polepszyło zauwazylam…
- Dzień dobry ostatnio bardzo szybko denerwuje się . Mam napady agresji i smutku . Często mam myśli samobójcze . Pare razy nawet miałam ochotę wziąć byle jakie tabletki tylko po to by odciąć się od świata . Pare razy nawet odważyłam się wsiąść nóż i lekko przycinać części ciała najczęściej uda albo ramie…
- Mąż ma urojenia ,uważa że go zdradziłam Wymyślał nie prawdzie sytuacje. Córka była z nim u lekarza(1 wizyta) nie przyjmuje leków zleconych .Mąż jest na emeryturze,ja też ,ale pracuję. Trwa to już 2 rok, nie wiem jak długo to wytrzymam . Co robić jak żyć z tym ciężarem
- Dzień dobry, córka od dwóch miesięcy przyjmuje Asertin na tą chwilę 100mg raz dziennie do tego lamotrix 25mg dwa razy dziennie i wieczorem kwetaplex 25mg. Ma problemy ze snem do tego przestała odczuwać emocje ogólnie nie czuję poprawy no może pozatym, że lęki trochę ustąpiły czy to są wystarczające podstawy…
- Od 20 lat leczę epizody depresyjne i lęki. Aktualnie mam depresję poporodową i dostałam sertralinę która nie pomaga. Leki które mi pomagały wcześniej to trittico cr, xr, wellbutrin i mirtor. Jak sprawa wygląda podczas karmienia piersią? Po mirtorze i tittico spalam bardzo mocno więc nie wchodzą w grę…
- Witam. Bardzo prosze o pomoc i poradę . Matka mojego partnera zostawała wysłana przez sad na przymusowe leczenie do szpitala. Ma zdiagnozowane zaburzenia paranoidalne z urojeniami prześladowczymi . Po 4 miesiącach pobytu zostaliśmy wezwani na spotkanie gdzie poinformowano nas,że będzie wypisana bo…
- Dzień dobry, mam nietypowe pytanie, czy osoba z adhd może zostać psychiatrą?
- Dzień dobry Od 2 tyg przyjmuje Paroxinor , na początku pół tabletki 10mg i pierwszy tydzień to był koszmar jeżeli chodzi o skutki uboczne , natomiast po zażyciu pełnej tabletki 20mg ( z zaleceniem lekarza ) pojawiło się totalne otępienie emocjonalne. Szybko informując o tym lekarza wróciłem do połówki…
- Dzień dobry Mąż spotyka się po kryjomu z koleżanka a mnie wyzywa od psychopatki kłamie. Definitywnie widać że nasze małżeństwo się rozpada a on twierdzi że nic złego nie robi. Czy bym mogła prosić o jakąś pomoc?
- Witam, od pewnego czasu się bardzo zmieniłam nie potrafię kontrolować swojej huśtawki nastrojów oraz emocji i często wybucham złością na drobne problemy lub sprawy czym ranie siebie i swojego partnera, po czym mam wyrzuty sumienia że powiedziałam parę słów za dużo. Nie wiem co mam zrobić, mam dużo różnych…
Masz pytania?
Nasi lekarze i specjaliści odpowiedzieli na 173 pytań dotyczących usługi: zaburzenia psychiczne
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.