Mam ogromny problem z moją matką, nauczycielką. Jeśli miałabym ją krótko określić, byłyby to słowa:
5
odpowiedzi
Mam ogromny problem z moją matką, nauczycielką. Jeśli miałabym ją krótko określić, byłyby to słowa: jadowita, wyniosła, zakłamana manipulantka, maluczka niedowartościowana osoba z ogromnym poczuciem wyższości. Z tego, co się zorientowałam, przejawia większość cech toksycznej osoby, a mianowicie: zaprzeczanie rzeczywistości (matka posiada mieszkanie, w którym przez 2 lata mieszkałam ja z partnerem i córką, obecnie mieszka tam mój młodszy brat - singiel. Wielokrotnie powtarzała mi i wujkowi, że mieszkanie pójdzie na sprzedaż, a pieniądze będą podzielone między mnie i brata, jednak gdy ostatnio zapytałam kiedy wystawi mieszkanie, powiedziała że nic nie będzie sprzedawać i że teraz mieszka tam mój brat, a co najgorsze - WYPARŁA się kompletnie swoich słów, twierdząc że tak nigdy nie mówiła, choć są świadkowie!) Takie sytuacje zostawiają mnie potwornie rozbitą, nie wiem już zupełnie co się dzieje wokół mnie, a na dodatek jestem teraz w drugiej ciąży.
Kolejną jej cechą jest wieczne negowanie moich uczuć i wpędzanie mnie w poczucie winy: wielokrotnie próbowałam szczerze i otwarcie powiedzieć jej co czuję, pisałam długie maile tłumaczące, co w jej zachowaniu sprawia mi największą przykrość, że brakuje mi szczerych matczynych uczuć z jej strony, a dostaję tylko miłość warunkową i akceptacje okazywaną wtedy, gdy żyję i postępuję po jej myśli (matka od dziecka stosuje na mnie szantaże emocjonalne i materialne, "jak zrobisz to co każę, dobrze na tym wyjdziesz, słuchaj się mnie, a nie pożałujesz, zrób to i tamto a będzie nagroda", itp). Jednak ona na moje wprost wyrażone uczucia najczęściej pomija te kwestie, na które najbardziej chcę usłyszeć odpowiedź, a resztę bagatelizuje lub wyszydza słowami "ależ masz złą matkę", "robiłam co mogłam wychowując was samotnie po śmierci taty, nie byłam alkoholiczką ani nie sprowadzałam wam do domu tatusiów".
Potwornie mnie frustruje to, że ona w najmniejszym stopniu nie bierze odpowiedzialności za swój udział w naszej zniszczonej relacji ani za przykrości które mi wyrządza, tylko za wszystko obwinia mnie! Ona uważa siebie za nieomylną, wie wszystko o wszystkich, zna intencje, myśli i zamiary każdego, wszystkich obgada i wyszydzi a sama jest chodzącym ideałem.
Najgorsze jest jednak to, że po kłótni po wyprowadzce która miała miejsce prawie rok temu ona ani razu nie okazała chęci naprawienia tego, przeproszenia nas, tylko dalej pokazuje postawę roszczeniową, tzn. rości sobie prawa do przyjeżdżania do wnuczki na wizyty, z całkowitym pominięciem mnie i partnera. Dla niej problemu nie ma, przeszła nad wszystkim do porządku dziennego i w najlepszym wypadku całą winę za obrót zdarzeń widzi we mnie. Raz nawet pojawiła się przed drzwiami bez najmniejszej zapowiedzi (przyjeżdża z innego miasta). To jest nasza dobra wola że na to pozwalamy, a ona się zachowuje jakby jej się to należało! Czuję się przez nią potraktowana jak zwykły śmieć. Gdy była ostatnim razem i wyszła kwestia mieszkania, ręce mi opadły i powiedziałam na odchodne, żeby więcej tu nie przyjeżdżała, na co ona z wymalowanym na twarzy oburzeniem odparła, że ona BĘDZIE tu przyjeżdżać do wnuczki.... Ostatnio czuję do niej najczęściej już tylko nienawiść i obrzydzenie, a ten jej tupet i nie liczenie się ze mną przekroczył wszelkie granice. Myślałam, że umożliwiając jej kontakty z naszą córką ona to doceni, coś się zmieni na lepsze, ale ona tylko "obrosła w piórka" i jeszcze bardziej mną pomiata (tych wszystkich zachowań nie doświadcza od niej mój brat, on jest 10 lat młodszy i od początku faworyzowany bo siedzi cicho i się jej słucha, ale jak chce to i postawi na swoim, bo ona się z nim liczy). Co robić? Jak się bronić przed tą kobietą i czy jest jakiś sposób żeby jednak do niej dotrzeć?
Kolejną jej cechą jest wieczne negowanie moich uczuć i wpędzanie mnie w poczucie winy: wielokrotnie próbowałam szczerze i otwarcie powiedzieć jej co czuję, pisałam długie maile tłumaczące, co w jej zachowaniu sprawia mi największą przykrość, że brakuje mi szczerych matczynych uczuć z jej strony, a dostaję tylko miłość warunkową i akceptacje okazywaną wtedy, gdy żyję i postępuję po jej myśli (matka od dziecka stosuje na mnie szantaże emocjonalne i materialne, "jak zrobisz to co każę, dobrze na tym wyjdziesz, słuchaj się mnie, a nie pożałujesz, zrób to i tamto a będzie nagroda", itp). Jednak ona na moje wprost wyrażone uczucia najczęściej pomija te kwestie, na które najbardziej chcę usłyszeć odpowiedź, a resztę bagatelizuje lub wyszydza słowami "ależ masz złą matkę", "robiłam co mogłam wychowując was samotnie po śmierci taty, nie byłam alkoholiczką ani nie sprowadzałam wam do domu tatusiów".
Potwornie mnie frustruje to, że ona w najmniejszym stopniu nie bierze odpowiedzialności za swój udział w naszej zniszczonej relacji ani za przykrości które mi wyrządza, tylko za wszystko obwinia mnie! Ona uważa siebie za nieomylną, wie wszystko o wszystkich, zna intencje, myśli i zamiary każdego, wszystkich obgada i wyszydzi a sama jest chodzącym ideałem.
Najgorsze jest jednak to, że po kłótni po wyprowadzce która miała miejsce prawie rok temu ona ani razu nie okazała chęci naprawienia tego, przeproszenia nas, tylko dalej pokazuje postawę roszczeniową, tzn. rości sobie prawa do przyjeżdżania do wnuczki na wizyty, z całkowitym pominięciem mnie i partnera. Dla niej problemu nie ma, przeszła nad wszystkim do porządku dziennego i w najlepszym wypadku całą winę za obrót zdarzeń widzi we mnie. Raz nawet pojawiła się przed drzwiami bez najmniejszej zapowiedzi (przyjeżdża z innego miasta). To jest nasza dobra wola że na to pozwalamy, a ona się zachowuje jakby jej się to należało! Czuję się przez nią potraktowana jak zwykły śmieć. Gdy była ostatnim razem i wyszła kwestia mieszkania, ręce mi opadły i powiedziałam na odchodne, żeby więcej tu nie przyjeżdżała, na co ona z wymalowanym na twarzy oburzeniem odparła, że ona BĘDZIE tu przyjeżdżać do wnuczki.... Ostatnio czuję do niej najczęściej już tylko nienawiść i obrzydzenie, a ten jej tupet i nie liczenie się ze mną przekroczył wszelkie granice. Myślałam, że umożliwiając jej kontakty z naszą córką ona to doceni, coś się zmieni na lepsze, ale ona tylko "obrosła w piórka" i jeszcze bardziej mną pomiata (tych wszystkich zachowań nie doświadcza od niej mój brat, on jest 10 lat młodszy i od początku faworyzowany bo siedzi cicho i się jej słucha, ale jak chce to i postawi na swoim, bo ona się z nim liczy). Co robić? Jak się bronić przed tą kobietą i czy jest jakiś sposób żeby jednak do niej dotrzeć?
Dzień dobry. Dobrym rozwiązaniem będzie dla Pani wizyta u psychoterapeuty. Może Pani udać się prywatnie, ale jest też możliwość terapii na nfz w poradni psychologiczno pedagogicznej w Pani miejscu zamieszkania. Pozdrawiam Piotr Włodarczyk
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry, zachęcam do podjęcia terapii. Podczas sesji będzie Pani mogła przyglądać się m.in. relacji z matką i szukać najlepszych dla siebie rozwiązań.
Witam!
Związek z matką to najważniejszy związek w naszym życiu i tym gorzej dla nas, jeśli jest toksyczny. Z Pani wpisu aż biją emocje i wołanie o pomoc! Niestety nikt bezpośrednio nie wpłynie na zachowanie Pani mamy, ani nie zmusi jej do przeproszenia Pani i przyznania się do błędu. Za to na pewno, podczas psychoterapii, może Pani nauczyć się, jak sobie radzić z własnymi emocjami. które budzi matka, albo jak asertywnie bronić się przed jej atakami. Nie zmieni to mamy, ale poprawi Pani stan i sprawi, że będzie mogła Pani żyć bardziej samodzielnie. Pomoże też zająć się własną rodziną, córką i następnym dzieckiem, które na pewno potrzebują Pani energii i uwagi ( a teraz "zabiera" je Pani mama).
Pozdrawiam i życzę, by była Pani teraz sama dla siebie najlepszą matką i poszukała pomocy w tym trudnym momencie.
Beata Meus
Związek z matką to najważniejszy związek w naszym życiu i tym gorzej dla nas, jeśli jest toksyczny. Z Pani wpisu aż biją emocje i wołanie o pomoc! Niestety nikt bezpośrednio nie wpłynie na zachowanie Pani mamy, ani nie zmusi jej do przeproszenia Pani i przyznania się do błędu. Za to na pewno, podczas psychoterapii, może Pani nauczyć się, jak sobie radzić z własnymi emocjami. które budzi matka, albo jak asertywnie bronić się przed jej atakami. Nie zmieni to mamy, ale poprawi Pani stan i sprawi, że będzie mogła Pani żyć bardziej samodzielnie. Pomoże też zająć się własną rodziną, córką i następnym dzieckiem, które na pewno potrzebują Pani energii i uwagi ( a teraz "zabiera" je Pani mama).
Pozdrawiam i życzę, by była Pani teraz sama dla siebie najlepszą matką i poszukała pomocy w tym trudnym momencie.
Beata Meus
Na Pani pytania - co robić i jak się bronić - nie ma prostej odpowiedzi. Sygnalizuje Pani różne problemy związane z relacją z mamą - wasze wzajemne oczekiwania, uczucia, granice. Podobnie jak inni odpowiadający zachęcam do kontaktu z psychologiem /psychoterapeutą. Ważne jest aby pomyślała Pani czego chciałaby w takim kontakcie. Jaki byłby cel Pani wizyt, jakiego efektu by Pani oczekiwała. To pomoże dobrze dobrać sobie terapeutę.
Ludzie są jacy są a nie jacy powinni być. Potrafi Pani identyfikować gdzie jest problem . Jednak z tego co Pani napisała, wynika, że chce Pani zmienić mamę. Niestety, nikt nie ma wpływu na zachowanie i postępowanie innych ludzi.
Na pewno potrzebuje Pani pomocy, związanej z wypracowaniem swojej własnej recepty na radzenie sobie z rzeczywistością, która Panią otacza. Zapraszam do kontaktu na priv. Moe być przez fb Akademia Latarnia
Na pewno potrzebuje Pani pomocy, związanej z wypracowaniem swojej własnej recepty na radzenie sobie z rzeczywistością, która Panią otacza. Zapraszam do kontaktu na priv. Moe być przez fb Akademia Latarnia
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.