Mam problem - nie umiem odnaleźć siebie
8
odpowiedzi
Witam, mam problem, generalnie mam ich sporo...
Otóż byłam try lata w związku z mężczyzną - miałam wtedy 17 lat, jak zaczęłam z nim być, aktualnie mam 22 lata, czyli dwa lata temu się z nim rozeszłam - w związku było dobrze, ogólnie on traktowal mnie jak najlepiej potrafił, jednak po półtora roku jak zaczęłam odczuwać że czegoś mi brakuje, a jego traktowałam już jak przyjaciela - odnośnie seksu, uprawialiśmy go rzadko, ponieważ odczuwałam ciągłe bóle, po grze wstępnej jak miało do czegoś dojść, to już podświadomie nie chciałam tego.
Następnie po rozstaniu rownież spotykałam się z mężczyznami, odczuwając po pewnym czasie ze w kazdym mi czegos brakuje - poźniej pojawił się On - pewien mężczyzna w którym bardzo się zakochałam, stwarzał pozory dbającego o mnie, kochanego mężczyzne, jednak okazało się, że mnie zdradzał notorycznie - strasznie się załamałam, nie chciałam z nikim rozmawiać, ani wychodzić z domu. Dodam że z nim spałam, pociągał mnie.
Po paru miesiącach zaczęłam być z kobietą, miałam dwa związki z kobietami, z czego uprawiałam z nimi seks - jedna z nich mnie skrzywdziła rownież. To tak jakbym miałam poniekąd pociąg do dwóch płci.
Następnie ponownie próbowałam spotykać się z mężczyznami, z jednym nawet weszłam w związek, ale po pewnym czasie odczuwalam, że jednak tego nie chce, że to nie to. Więc ponownie wróciłam do sfery kobiecej i poznałam kolejną kobietę z którą aktualnie mieszkam. A mój problem polega na tym, że jest ona dla mnie bardzo dobra, stara się, bardzo się we mnie zaangażowała, na początku jej to oddawałam, czułam się jak zakochana nastolatka, ale z czasem to minęło. Patrzyłam na nią i miałam wrażenie, że to też nie to. Cały czas mi czego brakuje. W jednej chwili zachowuje się wobec niej tak jakbym ją kochała, jestem szczęśliwa, uśmiechnięta, a następnego dnia np wstaje i jestem pewna że chce się wyprowadzić, mówię jej o tym, a po paru godzinach zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało i mówię że chce nadal z nią mieszkać.
Wcześniej chciałam być z kobietą, bo stwierdziłam że one mnie nie zranią, a teraz gdy z nią jestem, to z jednej strony podoba mi się to że jest kobietą, uprawiam z nią seks, a po chwili mówię, że dlaczego nie jest mężczyzną, że gdyby była męzćzyzną byłabym z nią do końca życia.
Tak samo jednego razu mówię, że chce mieć rodzinę, dzieci i wracając do domu i widząc ją, popadam w smutek, bo wiem że z nią prawnie nie mogłabym być "w związku" takim formalnym, a z mężczyzną jednak mogłabym mieć rodzinę.
Ogólnie od rozstania z tym chłopakiem w ktorym byłam taka zakochana, coś się zmieniło, jakby pękło, nie czuje się sobą. Często popadam w stany depresyjne, puszczam piosenki smutne, najchętniej bym zasłoniła okna, myślę o tym, że moje życie jest bez sensu, że przecież mnie nie można kochać, a później wstaje i idę normalnie np do pracy.
I to się ciągnie juz sporo miesięcy, bywa też tak w aktualnym związku, a momentami jest gorzej, bo potrafię się do niej przytulić, a zaraz zachowuje się jak nie ja, staję się agresywna, mówię że mnie irytuje chociaż nic nie robi takiego.
Moi rodzice o niczym nie wiedzą, bo raz była sytuacja, że coś podejrzewali, to prawie wyrzucili mnie z domu, wiec teraz nie chce ich stracic i dlatego wole nie mówić co też mnie męczy.
Nie rozumiem siebie... z jednej strony chodzę z nią do lekarza, pomagam i dbam gdy jest chora, z jednej strony bardzo chce z nią być, bo jest dla mnie dobra, w łóżku również jest dobrze,pociąga mnie, ale z drugiej strony chciałabym czegoś innego, tego domu, rodziny, dziecka, ślubu.
Z jednej strony chce się np przyznać bliskim znajomym i jestem przekonana na zasadzie "tak, dzisiaj to zrobie" po czym za godzinę stwierdzam, że nie jestem co do swojej orientacji przekonana i nie będę nic mówiła, bo to może źle wplynac na przyszlosc.
I tak jest ze mną cały czas - chce jednego, robie drugie a marze o trzecim.
Mam straszne zawirowania emocjonalne, oraz te na zasadzie swojego "ja", tak jakbym ciągle szukała siebie. Tak samo jednego razu chciałabym być zwykła dziewczyną w szortach czy dresach, nawet owego czasu czułam że chciałabym być płci męskiej, a za dwa dni ubieralam buty na obcasie i elegancką torebkę czy żakiet i robiłam z siebie typową elegancką kobietę.
Od pewnego czasu też nie przywiązuje się do ludzi, dla mnie są albo może ich nie być, są dla mnie obojętni. Kiedyś taka nie byłam, nie potrafiłam tak, ale za to jestem dobrą osobą, mam wewnętrzną potrzebę pomocy innym, tym potrzebującym, udzielam poraz bliskim, dbam o nich, jednak nie potrafię odnaleźć siebie w tym wszystkim, tak jakbym się gdzieś zagubiła.. Ostatnio nawet czytałam o rozdwojeniu jaźni.. Wszystko pasuje.. Najgorsze są momenty kiedy nie pamiętam wielu rzeczy, np tego, że dzień wcześniej coś komuś mówilam, a potem wykłócam się że czegos takiego nie było.
Nie wiem co mam zrobić, bo cały czas nie wiem kim jestem, jaką mam orientację, a kiedy próbuję odnaleźć tą siebie i po części czuje ze stoje na prostej, to znowu spadam na dno ze swoimi myślami i emocjami - w jednej chwili potrafię być kochaną, delikatną i wrażliwą kobietą, a po chwili moje zachowanie wygląda tak jakbym nic nie czuła, jakbym nie miałam uczuć, a jedyne czego się boje to śmierci, mimo że miałam próby samobójcze ( i nie ma to nic wspólnego z dzieciństwem tak myślę, ponieważ nie byłam molestowana seksualnie, ani nikt nie znęcał się nade mną psychicznie) Proszę o pomoc, chociażby jakie kroki mam podjąć.
Otóż byłam try lata w związku z mężczyzną - miałam wtedy 17 lat, jak zaczęłam z nim być, aktualnie mam 22 lata, czyli dwa lata temu się z nim rozeszłam - w związku było dobrze, ogólnie on traktowal mnie jak najlepiej potrafił, jednak po półtora roku jak zaczęłam odczuwać że czegoś mi brakuje, a jego traktowałam już jak przyjaciela - odnośnie seksu, uprawialiśmy go rzadko, ponieważ odczuwałam ciągłe bóle, po grze wstępnej jak miało do czegoś dojść, to już podświadomie nie chciałam tego.
Następnie po rozstaniu rownież spotykałam się z mężczyznami, odczuwając po pewnym czasie ze w kazdym mi czegos brakuje - poźniej pojawił się On - pewien mężczyzna w którym bardzo się zakochałam, stwarzał pozory dbającego o mnie, kochanego mężczyzne, jednak okazało się, że mnie zdradzał notorycznie - strasznie się załamałam, nie chciałam z nikim rozmawiać, ani wychodzić z domu. Dodam że z nim spałam, pociągał mnie.
Po paru miesiącach zaczęłam być z kobietą, miałam dwa związki z kobietami, z czego uprawiałam z nimi seks - jedna z nich mnie skrzywdziła rownież. To tak jakbym miałam poniekąd pociąg do dwóch płci.
Następnie ponownie próbowałam spotykać się z mężczyznami, z jednym nawet weszłam w związek, ale po pewnym czasie odczuwalam, że jednak tego nie chce, że to nie to. Więc ponownie wróciłam do sfery kobiecej i poznałam kolejną kobietę z którą aktualnie mieszkam. A mój problem polega na tym, że jest ona dla mnie bardzo dobra, stara się, bardzo się we mnie zaangażowała, na początku jej to oddawałam, czułam się jak zakochana nastolatka, ale z czasem to minęło. Patrzyłam na nią i miałam wrażenie, że to też nie to. Cały czas mi czego brakuje. W jednej chwili zachowuje się wobec niej tak jakbym ją kochała, jestem szczęśliwa, uśmiechnięta, a następnego dnia np wstaje i jestem pewna że chce się wyprowadzić, mówię jej o tym, a po paru godzinach zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało i mówię że chce nadal z nią mieszkać.
Wcześniej chciałam być z kobietą, bo stwierdziłam że one mnie nie zranią, a teraz gdy z nią jestem, to z jednej strony podoba mi się to że jest kobietą, uprawiam z nią seks, a po chwili mówię, że dlaczego nie jest mężczyzną, że gdyby była męzćzyzną byłabym z nią do końca życia.
Tak samo jednego razu mówię, że chce mieć rodzinę, dzieci i wracając do domu i widząc ją, popadam w smutek, bo wiem że z nią prawnie nie mogłabym być "w związku" takim formalnym, a z mężczyzną jednak mogłabym mieć rodzinę.
Ogólnie od rozstania z tym chłopakiem w ktorym byłam taka zakochana, coś się zmieniło, jakby pękło, nie czuje się sobą. Często popadam w stany depresyjne, puszczam piosenki smutne, najchętniej bym zasłoniła okna, myślę o tym, że moje życie jest bez sensu, że przecież mnie nie można kochać, a później wstaje i idę normalnie np do pracy.
I to się ciągnie juz sporo miesięcy, bywa też tak w aktualnym związku, a momentami jest gorzej, bo potrafię się do niej przytulić, a zaraz zachowuje się jak nie ja, staję się agresywna, mówię że mnie irytuje chociaż nic nie robi takiego.
Moi rodzice o niczym nie wiedzą, bo raz była sytuacja, że coś podejrzewali, to prawie wyrzucili mnie z domu, wiec teraz nie chce ich stracic i dlatego wole nie mówić co też mnie męczy.
Nie rozumiem siebie... z jednej strony chodzę z nią do lekarza, pomagam i dbam gdy jest chora, z jednej strony bardzo chce z nią być, bo jest dla mnie dobra, w łóżku również jest dobrze,pociąga mnie, ale z drugiej strony chciałabym czegoś innego, tego domu, rodziny, dziecka, ślubu.
Z jednej strony chce się np przyznać bliskim znajomym i jestem przekonana na zasadzie "tak, dzisiaj to zrobie" po czym za godzinę stwierdzam, że nie jestem co do swojej orientacji przekonana i nie będę nic mówiła, bo to może źle wplynac na przyszlosc.
I tak jest ze mną cały czas - chce jednego, robie drugie a marze o trzecim.
Mam straszne zawirowania emocjonalne, oraz te na zasadzie swojego "ja", tak jakbym ciągle szukała siebie. Tak samo jednego razu chciałabym być zwykła dziewczyną w szortach czy dresach, nawet owego czasu czułam że chciałabym być płci męskiej, a za dwa dni ubieralam buty na obcasie i elegancką torebkę czy żakiet i robiłam z siebie typową elegancką kobietę.
Od pewnego czasu też nie przywiązuje się do ludzi, dla mnie są albo może ich nie być, są dla mnie obojętni. Kiedyś taka nie byłam, nie potrafiłam tak, ale za to jestem dobrą osobą, mam wewnętrzną potrzebę pomocy innym, tym potrzebującym, udzielam poraz bliskim, dbam o nich, jednak nie potrafię odnaleźć siebie w tym wszystkim, tak jakbym się gdzieś zagubiła.. Ostatnio nawet czytałam o rozdwojeniu jaźni.. Wszystko pasuje.. Najgorsze są momenty kiedy nie pamiętam wielu rzeczy, np tego, że dzień wcześniej coś komuś mówilam, a potem wykłócam się że czegos takiego nie było.
Nie wiem co mam zrobić, bo cały czas nie wiem kim jestem, jaką mam orientację, a kiedy próbuję odnaleźć tą siebie i po części czuje ze stoje na prostej, to znowu spadam na dno ze swoimi myślami i emocjami - w jednej chwili potrafię być kochaną, delikatną i wrażliwą kobietą, a po chwili moje zachowanie wygląda tak jakbym nic nie czuła, jakbym nie miałam uczuć, a jedyne czego się boje to śmierci, mimo że miałam próby samobójcze ( i nie ma to nic wspólnego z dzieciństwem tak myślę, ponieważ nie byłam molestowana seksualnie, ani nikt nie znęcał się nade mną psychicznie) Proszę o pomoc, chociażby jakie kroki mam podjąć.
Proszę zacząć od leczenia u psychoterapeuty. Z pewnością pomoże Pani zdefiniować porzeby emocjonalne, diagnozę lekarska odłozyłabym na 2 etap.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry
bez zbadania (osobistej rozmowy) nie mogę wypowiedzieć się , jaka forma pomocy byłaby dla Pani najbardziej odpowiednia. Z pewnością potrzebuje Pani jakiejś formy wsparcia.
Z poważaniem
M. Skarbek
bez zbadania (osobistej rozmowy) nie mogę wypowiedzieć się , jaka forma pomocy byłaby dla Pani najbardziej odpowiednia. Z pewnością potrzebuje Pani jakiejś formy wsparcia.
Z poważaniem
M. Skarbek
Problemy dotyczą niezwykle delikatnej materii, dlatego nie można proponować
pomocy na odległość. Najchętniej zaproponowałbym spotkanie. Jeśli jest to
niemożliwe to trzeba szukać pomocy u bardzo doświadczonego psychiatry bądź
psychologa.
pomocy na odległość. Najchętniej zaproponowałbym spotkanie. Jeśli jest to
niemożliwe to trzeba szukać pomocy u bardzo doświadczonego psychiatry bądź
psychologa.
Faktycznie problemów sporo. Proponuję zacząć od wizyty u psychologa.
Witam.
Po przeczytaniu Pani listu potrafię sobie wyobrazić, że Pani cierpi. Nie będę się odnosił do poszczególnych problemów, które Pani wymieniła. Myślę, że warto wybrać się na konsultację do psychiatry, żeby przyjrzeć się w bezpiecznych warunkach Pani sytuacji. Prawdopodobnie skuteczna będzie psychoterapia. Możliwe, że trudności, które Pani wymienia, przykrywają pierwotny problem. Zachęcam do kontaktu z psychiatrą.
Pozdrawiam serdecznie.
Po przeczytaniu Pani listu potrafię sobie wyobrazić, że Pani cierpi. Nie będę się odnosił do poszczególnych problemów, które Pani wymieniła. Myślę, że warto wybrać się na konsultację do psychiatry, żeby przyjrzeć się w bezpiecznych warunkach Pani sytuacji. Prawdopodobnie skuteczna będzie psychoterapia. Możliwe, że trudności, które Pani wymienia, przykrywają pierwotny problem. Zachęcam do kontaktu z psychiatrą.
Pozdrawiam serdecznie.
Droga Pani!
Przesłany autoportret imponuje swą pełnią i zauważalną umiejętnością werbalizowania. A to ważne, daje nadzieję na możliwość pracy terapeutycznej. To o czym Pani pisze nazwałbym problemami egzystencjalnymi a nie zaburzeniami! Sens życia, świadomość własnej śmierci, samoidentyfikacja, wolność wyboru i odosobnienie (Izolacja) to podstawowe troski egzystencjalne! Coraz częściej, coraz większa ilość ludzi boryka się z nimi. Bo też i czasy, w których żyjemy mnożą problemy nie podsuwając sposobów radzenia sobie z nimi.
Doszła Pani do wniosku, że przyczyny kłopotów obecnych nie zaczęły się w dzieciństwie bo nie była Pani molestowana seksualnie ani nikt nie znęcał się psychicznie nad Panią. Trudności w odnalezieniu siebie i zrozumieniu świata nie zawsze mają tak oczywiste, brutalne przyczyny. Może to być brak "podstawowego poczucia bezpieczeństwa" jakiego nie nauczyliśmy się w najwcześniejszym okresie życia, miedzy urodzeniem a 2-3 rokiem życia. Nie możemy być tego świadomi, choćby z tego powodu, że w tym okresie nie dysponujemy jeszcze zdolnościami do posługiwania się językiem. "Nie znamy języka, nie werbalizujemy".
Być może tak jest u Pani. Co nie znaczy, że nie można tego zmienić!
Od ponad stu lat psychoterapia jest tą metodą, która pomaga ludziom z takimi problemami! I to skutecznie!
Proszę dowiedzieć się o ordynującej w pobliży Pani miejsca zamieszkania psychoterapeutce(cie) i zgłosić się tam. Proszę jednak pamiętać, że pomoc można uzyskać jedynie od osoby, którą Pani zaakceptuje! Która będzie pracowała w sposób jaki Pani gotową jest przyjąć. By się o tym przekonać trzeba kilku wstępnych sesji.
Dobrze byłoby nie przedłużać okresu cierpienia i bezradności i jak najrychlej rozpocząć psychoterapię!
Przesłany autoportret imponuje swą pełnią i zauważalną umiejętnością werbalizowania. A to ważne, daje nadzieję na możliwość pracy terapeutycznej. To o czym Pani pisze nazwałbym problemami egzystencjalnymi a nie zaburzeniami! Sens życia, świadomość własnej śmierci, samoidentyfikacja, wolność wyboru i odosobnienie (Izolacja) to podstawowe troski egzystencjalne! Coraz częściej, coraz większa ilość ludzi boryka się z nimi. Bo też i czasy, w których żyjemy mnożą problemy nie podsuwając sposobów radzenia sobie z nimi.
Doszła Pani do wniosku, że przyczyny kłopotów obecnych nie zaczęły się w dzieciństwie bo nie była Pani molestowana seksualnie ani nikt nie znęcał się psychicznie nad Panią. Trudności w odnalezieniu siebie i zrozumieniu świata nie zawsze mają tak oczywiste, brutalne przyczyny. Może to być brak "podstawowego poczucia bezpieczeństwa" jakiego nie nauczyliśmy się w najwcześniejszym okresie życia, miedzy urodzeniem a 2-3 rokiem życia. Nie możemy być tego świadomi, choćby z tego powodu, że w tym okresie nie dysponujemy jeszcze zdolnościami do posługiwania się językiem. "Nie znamy języka, nie werbalizujemy".
Być może tak jest u Pani. Co nie znaczy, że nie można tego zmienić!
Od ponad stu lat psychoterapia jest tą metodą, która pomaga ludziom z takimi problemami! I to skutecznie!
Proszę dowiedzieć się o ordynującej w pobliży Pani miejsca zamieszkania psychoterapeutce(cie) i zgłosić się tam. Proszę jednak pamiętać, że pomoc można uzyskać jedynie od osoby, którą Pani zaakceptuje! Która będzie pracowała w sposób jaki Pani gotową jest przyjąć. By się o tym przekonać trzeba kilku wstępnych sesji.
Dobrze byłoby nie przedłużać okresu cierpienia i bezradności i jak najrychlej rozpocząć psychoterapię!
Dzień dobry, przeczytałam uważnie Pani list i jest w nim kilka wątków dotyczących Pani tożsamości, w tym seksualnej. Próba postawienia jakiejś "diagnozy" byłaby tylko hipotezą do zweryfikowania. Zachęcam do podjęcia psychoterapii po to by dowiedzieć się nie tylko kim Pani jest, ale przede wszystkim dlaczego. W samym pociągu seksualnym do obu płci nie ma nic złego, niektórzy po prostu są biseksualni. Bardziej istotne wydaje mi się odnalezienie przyczyn Pani wahań, nie z którą płcią chce Pani być, ale co do Pani potrzeb w związku. Pozdrawiam serdecznie.
Witam, wnikliwie przeczytałam Pani list i uważam że powinna Pani pójść do psychologa w celu przede wszystkim diagnostyki, głównie oceny profilu osobowości. Kwestie takie jak - wchodzenie w intensywne, ale nietrwałe związki z innymi ludźmi, uczucie "pustki wewnętrznej", niepewność obrazu własnego "ja", zwłaszcza poczucia tożsamości,również i seksualnej- to wszystko wskazuje na problemy osobowościowe, dlatego właśnie od diagnozy psychologicznej radziłabym zacząć. Jest Pani młodą osobą, która szuka swojej drogi. Dobrze jest poznać swoje ograniczenia i zasoby, żeby wiedzieć jak nad nimi pracować. Pozdrawiam.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.