Mąż odsunął się ode mnie po urodzeniu dziecka, myśli o zdradzie. Jak naprawić nasze małżeństwo?
7
odpowiedzi
Witam serdecznie,
jesteśmy razem z mężem od 11 lat. Ponad 3 lata po ślubie. Oboje mamy różne charaktery. Ja jestem energiczną osobą o miękkim sercu, empatyczną, wolę pomóc komuś niż sobie, lubię prace fizyczne. Mój mąż - kanapowiec, nie lubi/ nie umie mówić o uczuciach, nie prawi komplementów, realista, nie chce się rozwijać, nie daje z siebie więcej niż musi. Kiedyś to, że mamy różne charaktery było plusem, ponieważ On sprowadzał mnie na ziemię, a ja rozmiękczałam jego serce i poglądy. Uzupełnialiśmy się. Nie mamy przyjaciół ani bliskich kolegów, znajomych, zawsze byliśmy tylko my i czas wolny spędzaliśmy zawsze razem. Wyjazdy, weekendy, wyjścia, oglądanie telewizji - razem. Nasze życie łóżkowe było cudowne, po wielu latach docierania, nauczyliśmy się rozwiązywać nasze problemy idąc na kompromis i ogólnie było dobrze. Jesteśmy w trakcie remontu/rozbudowy domu mojej mamy (tymczasowo od czterech lat u niej mieszkamy w ścisku) by mieć swój kąt. Rok temu urodziłam nasze pierwsze dziecko - syna. Mąż był przy porodzie, wydawało mi się, że będziemy szczęśliwą rodziną a On cudownym Ojcem. I wszystko legło w gruzach. Nagle wyłączył się z życia rodzinnego. Przestał mnie przytulać, okazywać uczucia w jakikolwiek sposób. Rzadko się kochamy i to nie z mojej winy, może raz w tygodniu. Kiedyś to było co najmniej trzy razy w tygodniu. Seks był dla nas czymś bardzo ważnym i zawsze byłam na pierwszym miejscu a teraz jest wtedy jak już mu się bardzo chce nie patrząc na to czy zostałam zaspokojona. Nie chciał zajmować się dzieckiem. Nie lgnął do niego jak to zwykle ojciec do pierwszego dziecka i to jeszcze syna. Postanowiłam karmić piersią, więc całą opieka, karmienie i wszystko spadło na mnie. Nie mogłam dotrzeć do męża czemu nie chce mnie odciążyć mimo, że widzi jak resztkami sił ogarniam wszystko. Mimo, że nasz syn jest aniołem (taki spokojny) to nie czując wsparcia męża, czułam się podwójnie obciążona. Myślę że lepiej bym sobie psychicznie poradziła gdybym byłą sama, niż wiedząc że jestem z kimś ale nie mogę liczyć na jego pomoc. Jestem taka że duszę w sobie żal aż w końcu wylewam jak wulkan. Dlatego też ze nie mamy nawet warunków na kutnie na osobności a ja nie chcę się sprzeczać przy mojej rodzinie. Od roku nie rozmawiamy z mężem na ważne, drażliwe, sporne tematy. Jak zaczynam rozmowę która mu się nie podoba, mówi że nie ma nic do powiedzenia i wychodzi albo, że się czepiam. Nawet jak kiedyś poprosiłam go o wysłuchanie i przez godzinę płakałam mówiąc mu co mnie boli, nie przytulił mnie, powiedział że przyjął do wiadomości i przemyśli i tyle. Nie reaguje na moje prośby i łzy. Gdy dziecko miało ponad pół roku trochę się poprawiło, trochę zaczął się nim zajmować ale tylko kiedy mu każę. Sam z siebie to rzadko. W nowy rok chcąc spisać sobie jakieś życzenia z telefonu męża odkryłam, że pisze czule z koleżanka z pracy. Wiadomości typu: dobrze że można z kimś porozmawiać bez zbędnego pieprzenia; zawsze mamy siebie; cukiereczku; śniłaś mi się i nie był to grzeczny sen. Umawiali się też na kawę ale chyba do niej nie doszło z tego co wywnioskowałam później. Przez moje przypadkowe odkrycie zaczęłam go prześwietlać. W historii przeglądarki znalazłam hasła: Zdrada; co nas popycha do zdrady; powody zdrady; alimenty; wysokość alimentów; anonse erotyczne; wykaz hoteli w naszej okolicy. Płakałam okropnie przez dwa dni. Ale wzięłam się w garść. Nic mu nie powiedziałam na razie. Monitoruję jego kroki, dalej czule pisze do koleżanki. Ja nie daje nic po sobie poznać. Zastanawiam się co zrobić żeby nas ratować. Próbuję bez emocji to ogarnąć ale nie wiem jak. Nie śpię po nocach. Zawsze go kochałam. Po ślubie poczułam coś tak silnego do męża że nawet nie wiem jak to opisać. Teraz kocham go miłością dojrzałą i bardzo silną. Czuję że mogłabym życie za niego oddać. Choć dawno nie dał mi powodów do takiej miłości to moja miłość byłą jeszcze mocniejsza jak urodziłam dziecko. Czuję że go potrzebuję jak powietrza bo bardzo go kocham. Co robić. Jak nas naprawić? Wiem że jak na pewno nie jestem bez winy. Zaniedbałam się przez rok. Choć nadal jestem ładną i zgrabną kobietą.Teraz od kąt dowiedziałam się co się dzieje dbam o siebie, prowokuje męża do sytuacji seksualnych, chwalę go choć nie bardzo mam za co. Pokazuję mu że jest ważny, ma dobrą żonę i wspaniałe dziecko ale minęło już pół miesiąca i chyba nie przynosi to skutku. Nadal pisze z koleżanką. Obawiam się że może dojść do czegoś więcej. Chyba znalazł w niej powierniczkę bo wywnioskowałam z ich wiadomości że ona też ma jakiś problem z mężem.
Niebawem roczek naszego dziecka. Dałam sobie czas do tej uroczystości. Pomyślałam że po niej wezmę męża gdzieś na rozmowę na jakiś neutralny grunt np kawiarnia i powiem mu że wszystko wiem i że chce żeby ze mną porozmawiał. Jeśli nie będzie chciał pogrożę rozwodem. W trakcie rozmowy chciałabym w drodze kompromisu poprosić go o tymczasowe wyprowadzenie się do jego mamy na miesiąc by zobaczył jak teraz będzie się czuł beze mnie i dziecka, czy będzie mu dobrze i żeby przemyślał czego oczekuje ode mnie i od życia. Po miesiącu się spotkamy i podejmiemy decyzję czy się ratujemy czy nie jest już z nami szczęśliwy i to koniec. Chciałabym też iść na terapię dla par. Wiem że zachowanie mojego męża spowodowane jest tym że coś go przerosło. Nie może sobie poradzić z ... nie wiem... remontem, ojcostwem. Przytłacza go to chyba. Kiedyś, kilka lat temu jak zamieszkaliśmy razem ja 18 lat a on 20, było podobnie i powiedział że to ze stresu ze wszystko jest na jego głowie ale przestraszył się że może mnie stracić i po rozmowie poszliśmy na przód. Dziś nie wiem co robić. Nie mogę do końca życia żyć w niepewności czy mój mąż znów nie czuje się przytłoczony rodziną i nie szuka szczęścia, odskoczni na boku. Ja powinnam być jego powierniczką w trudnych chwilach. Co mam robić? Jak to ugryźć żeby się nie posypało? Czy mój plan jest dobry? Chwilowa rozłąka dla pomyślenia w spokoju pomoże mu i nam? Zatęskni za nami czy popchnę go w ramiona innej? A może od razu iść na terapię bez chwilowej rozłąki?
jesteśmy razem z mężem od 11 lat. Ponad 3 lata po ślubie. Oboje mamy różne charaktery. Ja jestem energiczną osobą o miękkim sercu, empatyczną, wolę pomóc komuś niż sobie, lubię prace fizyczne. Mój mąż - kanapowiec, nie lubi/ nie umie mówić o uczuciach, nie prawi komplementów, realista, nie chce się rozwijać, nie daje z siebie więcej niż musi. Kiedyś to, że mamy różne charaktery było plusem, ponieważ On sprowadzał mnie na ziemię, a ja rozmiękczałam jego serce i poglądy. Uzupełnialiśmy się. Nie mamy przyjaciół ani bliskich kolegów, znajomych, zawsze byliśmy tylko my i czas wolny spędzaliśmy zawsze razem. Wyjazdy, weekendy, wyjścia, oglądanie telewizji - razem. Nasze życie łóżkowe było cudowne, po wielu latach docierania, nauczyliśmy się rozwiązywać nasze problemy idąc na kompromis i ogólnie było dobrze. Jesteśmy w trakcie remontu/rozbudowy domu mojej mamy (tymczasowo od czterech lat u niej mieszkamy w ścisku) by mieć swój kąt. Rok temu urodziłam nasze pierwsze dziecko - syna. Mąż był przy porodzie, wydawało mi się, że będziemy szczęśliwą rodziną a On cudownym Ojcem. I wszystko legło w gruzach. Nagle wyłączył się z życia rodzinnego. Przestał mnie przytulać, okazywać uczucia w jakikolwiek sposób. Rzadko się kochamy i to nie z mojej winy, może raz w tygodniu. Kiedyś to było co najmniej trzy razy w tygodniu. Seks był dla nas czymś bardzo ważnym i zawsze byłam na pierwszym miejscu a teraz jest wtedy jak już mu się bardzo chce nie patrząc na to czy zostałam zaspokojona. Nie chciał zajmować się dzieckiem. Nie lgnął do niego jak to zwykle ojciec do pierwszego dziecka i to jeszcze syna. Postanowiłam karmić piersią, więc całą opieka, karmienie i wszystko spadło na mnie. Nie mogłam dotrzeć do męża czemu nie chce mnie odciążyć mimo, że widzi jak resztkami sił ogarniam wszystko. Mimo, że nasz syn jest aniołem (taki spokojny) to nie czując wsparcia męża, czułam się podwójnie obciążona. Myślę że lepiej bym sobie psychicznie poradziła gdybym byłą sama, niż wiedząc że jestem z kimś ale nie mogę liczyć na jego pomoc. Jestem taka że duszę w sobie żal aż w końcu wylewam jak wulkan. Dlatego też ze nie mamy nawet warunków na kutnie na osobności a ja nie chcę się sprzeczać przy mojej rodzinie. Od roku nie rozmawiamy z mężem na ważne, drażliwe, sporne tematy. Jak zaczynam rozmowę która mu się nie podoba, mówi że nie ma nic do powiedzenia i wychodzi albo, że się czepiam. Nawet jak kiedyś poprosiłam go o wysłuchanie i przez godzinę płakałam mówiąc mu co mnie boli, nie przytulił mnie, powiedział że przyjął do wiadomości i przemyśli i tyle. Nie reaguje na moje prośby i łzy. Gdy dziecko miało ponad pół roku trochę się poprawiło, trochę zaczął się nim zajmować ale tylko kiedy mu każę. Sam z siebie to rzadko. W nowy rok chcąc spisać sobie jakieś życzenia z telefonu męża odkryłam, że pisze czule z koleżanka z pracy. Wiadomości typu: dobrze że można z kimś porozmawiać bez zbędnego pieprzenia; zawsze mamy siebie; cukiereczku; śniłaś mi się i nie był to grzeczny sen. Umawiali się też na kawę ale chyba do niej nie doszło z tego co wywnioskowałam później. Przez moje przypadkowe odkrycie zaczęłam go prześwietlać. W historii przeglądarki znalazłam hasła: Zdrada; co nas popycha do zdrady; powody zdrady; alimenty; wysokość alimentów; anonse erotyczne; wykaz hoteli w naszej okolicy. Płakałam okropnie przez dwa dni. Ale wzięłam się w garść. Nic mu nie powiedziałam na razie. Monitoruję jego kroki, dalej czule pisze do koleżanki. Ja nie daje nic po sobie poznać. Zastanawiam się co zrobić żeby nas ratować. Próbuję bez emocji to ogarnąć ale nie wiem jak. Nie śpię po nocach. Zawsze go kochałam. Po ślubie poczułam coś tak silnego do męża że nawet nie wiem jak to opisać. Teraz kocham go miłością dojrzałą i bardzo silną. Czuję że mogłabym życie za niego oddać. Choć dawno nie dał mi powodów do takiej miłości to moja miłość byłą jeszcze mocniejsza jak urodziłam dziecko. Czuję że go potrzebuję jak powietrza bo bardzo go kocham. Co robić. Jak nas naprawić? Wiem że jak na pewno nie jestem bez winy. Zaniedbałam się przez rok. Choć nadal jestem ładną i zgrabną kobietą.Teraz od kąt dowiedziałam się co się dzieje dbam o siebie, prowokuje męża do sytuacji seksualnych, chwalę go choć nie bardzo mam za co. Pokazuję mu że jest ważny, ma dobrą żonę i wspaniałe dziecko ale minęło już pół miesiąca i chyba nie przynosi to skutku. Nadal pisze z koleżanką. Obawiam się że może dojść do czegoś więcej. Chyba znalazł w niej powierniczkę bo wywnioskowałam z ich wiadomości że ona też ma jakiś problem z mężem.
Niebawem roczek naszego dziecka. Dałam sobie czas do tej uroczystości. Pomyślałam że po niej wezmę męża gdzieś na rozmowę na jakiś neutralny grunt np kawiarnia i powiem mu że wszystko wiem i że chce żeby ze mną porozmawiał. Jeśli nie będzie chciał pogrożę rozwodem. W trakcie rozmowy chciałabym w drodze kompromisu poprosić go o tymczasowe wyprowadzenie się do jego mamy na miesiąc by zobaczył jak teraz będzie się czuł beze mnie i dziecka, czy będzie mu dobrze i żeby przemyślał czego oczekuje ode mnie i od życia. Po miesiącu się spotkamy i podejmiemy decyzję czy się ratujemy czy nie jest już z nami szczęśliwy i to koniec. Chciałabym też iść na terapię dla par. Wiem że zachowanie mojego męża spowodowane jest tym że coś go przerosło. Nie może sobie poradzić z ... nie wiem... remontem, ojcostwem. Przytłacza go to chyba. Kiedyś, kilka lat temu jak zamieszkaliśmy razem ja 18 lat a on 20, było podobnie i powiedział że to ze stresu ze wszystko jest na jego głowie ale przestraszył się że może mnie stracić i po rozmowie poszliśmy na przód. Dziś nie wiem co robić. Nie mogę do końca życia żyć w niepewności czy mój mąż znów nie czuje się przytłoczony rodziną i nie szuka szczęścia, odskoczni na boku. Ja powinnam być jego powierniczką w trudnych chwilach. Co mam robić? Jak to ugryźć żeby się nie posypało? Czy mój plan jest dobry? Chwilowa rozłąka dla pomyślenia w spokoju pomoże mu i nam? Zatęskni za nami czy popchnę go w ramiona innej? A może od razu iść na terapię bez chwilowej rozłąki?
Witam serdecznie, jeżeli chodzi o chwilowe rozłąki to proszę z tym bardzo uważać, często bywa tak, że gdy się postawi sprawę na ostrzu noża, partner może po prostu powiedzieć, że idzie się spakować i już nie wraca. Natomiast każda sprawa jest indywidualna .... sugeruje udanie się do specjalisty osobiście. Internet ma dużo ograniczeń. Trzymam za was mocno kciuki !
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Witam,
oboje Państwo doświadczacie stresu w związku ze zmianami w rodzinie. Niestety, trudno jest Wam wzajemnie dawać wsparcie w tym trudnym okresie. Z pewnością dużym problemem jest brak komunikacji w Waszej relacji. Obawiam się, że rozłąka może sytuację pogorszyć. Dobrze byłoby, abyście Państwo znaleźli czas na prawdziwą, szczerą rozmowę. Jeśli jest taka potrzeba, poproście o pomoc terapeutę. Życzę dużo siły w pracy nad Waszą relacją małżeńską! Pozdrawiam!
oboje Państwo doświadczacie stresu w związku ze zmianami w rodzinie. Niestety, trudno jest Wam wzajemnie dawać wsparcie w tym trudnym okresie. Z pewnością dużym problemem jest brak komunikacji w Waszej relacji. Obawiam się, że rozłąka może sytuację pogorszyć. Dobrze byłoby, abyście Państwo znaleźli czas na prawdziwą, szczerą rozmowę. Jeśli jest taka potrzeba, poproście o pomoc terapeutę. Życzę dużo siły w pracy nad Waszą relacją małżeńską! Pozdrawiam!
Czytając Pani list mam poczucie, że dużo jest uczuc i emocji zduszonych w środku, Nie pozwoliła im Pani wydostac się na zewnątrz, Rozumiem, że mieszkanie z rodziną może nie sprzyjac swobodnym wymianom i komunikacja bywa ograniczona, Okres ciąży i narodziny dziecka to duża zmiana w systemie rodzinnym, Naturalnie uwaga zostaje skierowana na malucha i jego potrzeby stają się najważniejsze, Rola mamy wyrasta na wiodącą. Ten czas dla zwiazku jest trudny. Mam poczucie, że caly ciężar opieki nad synkiem spadł na Panią, a wycofanie się męża z uczestniczenia w tym procesie z pewnością sprzyjał narastajacej frustracji i zmęczeniu. Kiedy miala Pani ostatnio czas dla siebie, na własne przyjemności ? Zaryzykuję, że takowy się nie pojawił. Nie chcę analizowac działań małzonka, snuc hipotez. Myslę, że rozmowa na neutralnym terenie, bez rodziny w tle, gdzie oboje bedziecie mieli przestrzeń da odpowiedx na wiele pytań i pomoże zrozumiec sytuację, która się zadziała w waszym małżeństwie. Cechuje Panią duża dojrzałość i zaufanie sobie w kwestii decyzji jest ważne. Sugeruję konsultację terapeutyczną dla par, podczas której w bezpiecznym miejscu możliwe jest usłyszenie się nawzajem. Pozdrawiam
Dzień dobry,
zmaga się Pani z obiektywnie bardzo trudną sytuacją. Nie pisze Pani co to wszystko dla Pani oznacza i jak się z tym czuje a to przecież bardzo ważne. Rozmowa z mężem myślę, że jest nieunikniona, ale wcześniej proszę się zastanowić czego Pani oczekuje, jak wyobraża sobie Pani wspólne życie, co jest w stanie zaakceptować a co jest nie do przyjęcia. Raczej proszę nie wypowiadać gróźb, których nie jest Pani w stanie dotrzymać, mówić raczej o konsekwencjach decyzji a nie groźbach. Mam na myśli; że jeżeli postawi Pani warunek " albo skończysz flirt z tą kobietą albo się rozstajemy" to trzeba to zrobić jeżeli mąż nie zerwie kontaktów z tą kobietą. Jeżeli po rozmowie, mąż zadeklaruje, (bo musi to być wspólna decyzja) że jest Pani dla niego ważna i jest gotów popracować, by ratować małżeństwo, to jak najbardziej terapia może pomóc. By małżeństwo trwało potrzeba do tego woli i pracy obojga małżonków, natomiast pisze Pani, jakby to tylko od Pani zależało przetrwanie związku, jakby tylko Pani krok "dobry" lub "błędny" był decydujący. Mam poczucie, że na ten moment może być trudno podjąć ważne decyzje, może warto dać sobie czas, powiedzieć "muszę to przemyśleć, powiem ci gdy podejmę decyzję". Myślę, że problem, z którym się Pani zmaga jest poważny i trudno go dźwigać samemu, czy jest w otoczeniu Pani ktoś bliski i zaufany, kto umie wysłuchać i wesprzeć? Warto skorzystać z takiej pomocy. Proszę zadbać o siebie, pomyśleć co dla Pani byłoby dobre, bo wtedy może być Pani silniejsza w batalii o małżeństwo. Z całego serca trzymam za państwa kciuki i życzę pomyślnego rozwiązania problemów. Dorota Rychter
zmaga się Pani z obiektywnie bardzo trudną sytuacją. Nie pisze Pani co to wszystko dla Pani oznacza i jak się z tym czuje a to przecież bardzo ważne. Rozmowa z mężem myślę, że jest nieunikniona, ale wcześniej proszę się zastanowić czego Pani oczekuje, jak wyobraża sobie Pani wspólne życie, co jest w stanie zaakceptować a co jest nie do przyjęcia. Raczej proszę nie wypowiadać gróźb, których nie jest Pani w stanie dotrzymać, mówić raczej o konsekwencjach decyzji a nie groźbach. Mam na myśli; że jeżeli postawi Pani warunek " albo skończysz flirt z tą kobietą albo się rozstajemy" to trzeba to zrobić jeżeli mąż nie zerwie kontaktów z tą kobietą. Jeżeli po rozmowie, mąż zadeklaruje, (bo musi to być wspólna decyzja) że jest Pani dla niego ważna i jest gotów popracować, by ratować małżeństwo, to jak najbardziej terapia może pomóc. By małżeństwo trwało potrzeba do tego woli i pracy obojga małżonków, natomiast pisze Pani, jakby to tylko od Pani zależało przetrwanie związku, jakby tylko Pani krok "dobry" lub "błędny" był decydujący. Mam poczucie, że na ten moment może być trudno podjąć ważne decyzje, może warto dać sobie czas, powiedzieć "muszę to przemyśleć, powiem ci gdy podejmę decyzję". Myślę, że problem, z którym się Pani zmaga jest poważny i trudno go dźwigać samemu, czy jest w otoczeniu Pani ktoś bliski i zaufany, kto umie wysłuchać i wesprzeć? Warto skorzystać z takiej pomocy. Proszę zadbać o siebie, pomyśleć co dla Pani byłoby dobre, bo wtedy może być Pani silniejsza w batalii o małżeństwo. Z całego serca trzymam za państwa kciuki i życzę pomyślnego rozwiązania problemów. Dorota Rychter
Witam, to co Pani opisuje jest dość typowe na pewnym etapie małżeństwa / związku. Trudno przewidzieć zachowanie męża po próbnej rozłące. To może zarówno pomóc jak i zaszkodzić - nikt nie da Pani co do tego gwarancji. Zaskakujące jest, że Pani winę upatruje po stronie męża - że życie go przerosło. Powinna się Pani zastanowić czyją wizję tego związku realizujecie - czy ona jest Pani, męża czy wspólna. Wygląda mi na to, ze podchodzi Pani do męża jak do dziecka, które można postawić w koncie, pogrozić palcem i się uspokoi. Proponowałbym jednak pomyśleć nad przyczyną dlaczego tak akurat się zadziało w Państwa życiu. Jeśli chodzi o terapię par to powinna to być Państwa wspólna decyzja.
#AdamZawielak
#psychologpoznan
#psychoterapeutapoznan
#AdamZawielak
#psychologpoznan
#psychoterapeutapoznan
Uff. Wygląda na to, że moja odpowiedź nie dotarła do Pani ( skoro Pani zapytanie nadal jest w tym miejscu). Pani list pokazuje, ze stara się Pani zadbać o trwałość Waszego związku. Stara się Pani nie kierować emocjami, które w tej sytuacji są naturalne, analizuje pani w jaki sposób i co mogłoby być dla Was pomocne. Jednocześnie troszczy się pani o swoją przyszłość w tym związku. Myślę, że dobrze by było gdyby propozycja psychoterapii poprzedziła sugestię czasowej rozłąki. Psychoterapia daje możliwość przepracowania problemów ustalenia oczekiwań, sprawdzenia na ile oboje partnerzy są gotowi na pracę nad sobą i wzajemnymi relacjami. pozdrawiam Ludmiła Kulikowska Kubiak
Witam. Przede wszystkim bardzo Pani współczuję. Rozumiem, że jest Pani bardzo trudno. Osoba bliska, którą Pani kocha odsunęła się od Pani. Zapewne może się Pani czuć bardzo samotna i nadmiernie obciążona obowiązkami. Wiele par w sytuacji pojawienia się dziecka w związku przeżywa kryzys. Wtedy dotychczasowy system rodzinny należy przebudować. Jest to oczywiście bardzo radosny czas, jednakże z drugiej strony więcej obowiązków, zmęczenie, mało czasu dla siebie. Często para zapomina, że nadal są dla siebie ważni, że o relacje trzeba dbać a w centrum zainteresowania pojawia się przede wszystkim dziecko. Czasem bywa tak, że partner czuje się odtrącony, niekochany, niepotrzebny. Sytuacji nie ułatwia fakt, że nie mieszkają Państwo sami i trudno jest czasem znaleźć czas i przestrzeń do osobistych rozmów. Napisała Pani, że niewiele rozmawiacie a w związku komunikacja jest bardzo ważna. W tej sytuacji z pewnością terapia pary byłaby dobrym rozwiązaniem, o ile Pani mąż też chciałby w niej uczestniczyć. Proszę spróbować szczerej rozmowy z mężem, w której opowie Pani jak bardzo jest dla Pani ważny on i rodzina którą tworzycie. Dobrze byłoby gdyby udało się porozmawiać spokojnie, bez oskarżeń i przykrych słów. Przypomnieć mężowi jak bardzo było Wam kiedyś razem dobrze i że zauważyła Pani że już tak nie jest i warto byłoby zrobić coś żeby do tego wrócić. Proszę zaproponować mężowi terapię. Specjalista pomógłby Państwu wyjść z tego kryzysu, myślę że jest to cały czas dobry moment żeby uratować małżeństwo i rodzinę. Jakby miała Pani jeszcze pytania to zapraszam i pozdrawiam serdecznie.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.