Moja córka ma teraz 4 i pół roku. Od 8 miesiąca życia wyżynały jej się pierwsze ząbki, ale gdy pojaw
2
odpowiedzi
Moja córka ma teraz 4 i pół roku. Od 8 miesiąca życia wyżynały jej się pierwsze ząbki, ale gdy pojawiły się już górne i dolne jedynki zaobserwowałem, że zaczynają się kruszyć w miejscu stukanie się. To samo było z kolejnymi ząbkami. Byłam już u wielu stomatologów. Pierwszy raz, gdy córcia ukończyła 12 miesięcy. Początkowo w rejestracji stomatologicznej mówiono mi, że nie mam co spieszyć się , ponieważ próchnica tak szybko ząbków nie uszkodzi. Jednak zdesperowana poszłam z dzieckiem do stomatologa i poprosiłam o konsultację,
tak w międzyczasie wciskając się pomiędzy innych pacjentów. Zaproponowano mi lapisowanie. W domu poczytałam na czym to polega i postanowiłam skonsultować się z kilkoma innymi stomatologami w okolicy. Niektórzy zamiast mi pomóc, coś doradzić woleli skupiać się na obwinianiu mnie o zły stan zębów dziecka. Najłatwiej było im powiedzieć, że to próchnica butelka. A ja jedyne co mogłam zrobić, to przestać karmić dziecko piersią w nocy. Nie dawałam dziecku słodyczy, bo przecież malutkie. Nie poiłam słodkim sokami, tylko wodą a ewentualnie zaparzanym koperkiem lub rozcieńczonym domowym kompocikiem. Do tego przeciery, kaszki, owoce w kawałkach itd.
Jedna z dentystek podczas wizyty zaproponowała nam ozonowanie. Postanowiliśmy skorzystać. Po kilku miesiącach stosowania tej metody Pani stomatolog poinformowała nas, że nie widać pozytywnych efektów, których się spodziewała. Byłam zła na siebie, choć nie czułam się winna. Byłam bezradna w tej kwestii i dalej jestem. W czasie wizyt buzię przytrzymywałam dziecku siłą, więc nie trudno się domyślić, że po kilku miesiącach zmagań córka nie chciała nawet zbliżyć się do gabinetu. W związku z tym potem chodziłam do kilku stomatologów u każdego będąc tylko raz, bo o kolejnej wizycie nie było mowy. Gdy sadzałam córkę u siebie na kolanach w fotelu dentystycznym, to z krzyku i płaczu krztusiła się. W końcu po roku (jak córka skończyła 2 latka) poddałam się. Nie mieliśmy już sił. Bałam się, że się w końcu zakrztusi. Codziennie jednak widzieliśmy, że jest gorzej. Szukaliśmy przyczyn. W międzyczasie konsultowaliśmy córkę u alergologa. Zdiagnozowano alergię, astmę. Wdrożyliśmy leczenie. Wyeliminowaliśmy te alergeny, które się dało, a pozostałe, na które nie mamy wpływu (pyłki), ograniczyliśmy i wspomagamy córkę farmakologiczne. Teraz boję się, o zęby stałe, ponieważ córce wypadły już 4 mleczne. Jaka jest szansa, że mimo wszystko stałe zęby będą zdrowe? Co mogę jeszcze zrobić? Proszę o wskazówki.
tak w międzyczasie wciskając się pomiędzy innych pacjentów. Zaproponowano mi lapisowanie. W domu poczytałam na czym to polega i postanowiłam skonsultować się z kilkoma innymi stomatologami w okolicy. Niektórzy zamiast mi pomóc, coś doradzić woleli skupiać się na obwinianiu mnie o zły stan zębów dziecka. Najłatwiej było im powiedzieć, że to próchnica butelka. A ja jedyne co mogłam zrobić, to przestać karmić dziecko piersią w nocy. Nie dawałam dziecku słodyczy, bo przecież malutkie. Nie poiłam słodkim sokami, tylko wodą a ewentualnie zaparzanym koperkiem lub rozcieńczonym domowym kompocikiem. Do tego przeciery, kaszki, owoce w kawałkach itd.
Jedna z dentystek podczas wizyty zaproponowała nam ozonowanie. Postanowiliśmy skorzystać. Po kilku miesiącach stosowania tej metody Pani stomatolog poinformowała nas, że nie widać pozytywnych efektów, których się spodziewała. Byłam zła na siebie, choć nie czułam się winna. Byłam bezradna w tej kwestii i dalej jestem. W czasie wizyt buzię przytrzymywałam dziecku siłą, więc nie trudno się domyślić, że po kilku miesiącach zmagań córka nie chciała nawet zbliżyć się do gabinetu. W związku z tym potem chodziłam do kilku stomatologów u każdego będąc tylko raz, bo o kolejnej wizycie nie było mowy. Gdy sadzałam córkę u siebie na kolanach w fotelu dentystycznym, to z krzyku i płaczu krztusiła się. W końcu po roku (jak córka skończyła 2 latka) poddałam się. Nie mieliśmy już sił. Bałam się, że się w końcu zakrztusi. Codziennie jednak widzieliśmy, że jest gorzej. Szukaliśmy przyczyn. W międzyczasie konsultowaliśmy córkę u alergologa. Zdiagnozowano alergię, astmę. Wdrożyliśmy leczenie. Wyeliminowaliśmy te alergeny, które się dało, a pozostałe, na które nie mamy wpływu (pyłki), ograniczyliśmy i wspomagamy córkę farmakologiczne. Teraz boję się, o zęby stałe, ponieważ córce wypadły już 4 mleczne. Jaka jest szansa, że mimo wszystko stałe zęby będą zdrowe? Co mogę jeszcze zrobić? Proszę o wskazówki.
Dzien dobry, zęby mleczne jezeli już zostały zaatakowane próchncią, to same się nie wyleczą.teraz trzeba zrobić wszystko aby nie dopuścić do powstania ubytków w zebach stałych. Koniecznie zgłosić się do leczenia najlepiej do specjalisty pedodonty, bo może nie jest to próchnicą ,,butelkowa "( teraz nazywana próchnicą wczesnego dzieciństwa) a np. wadz szkliwa lub zębiny. W zebach mlecznych leczenie jest identyczne ale w zębach stałych już nie. Dlatego radzę podejść do spejcalisty na konsultację.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Proszę ograniczać cukier w diecie, słodkie napoje szczególnie w nocy, stosować fluoryzację co 3 miesiące w gabinecie. Zęby stałe mają szanse być zdrowe poza tym córka będzie starsza i wizyty profilaktyczne w gabinecie nie będą dla niej tak stresujące.Pozdrawiam
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.