Od kiedy pamiętam jestem nerwowy i to jest źródłem wielu moich problemów. Moja praca potrafi być bar
3
odpowiedzi
Od kiedy pamiętam jestem nerwowy i to jest źródłem wielu moich problemów. Moja praca potrafi być bardzo stresująca i regularnie już biorę tabletki uspokajające by lepiej funkcjonować, choć może i są za słabe. Mam duże problemy z pewnością siebie i szczerze mówiąc nienawidzę siebie - każdy błąd i pomyłkę traktuję jakbym zawodził swoich współpracowników, co zwykle sprawia że marzę o śmierci we śnie. Czuję się bardzo samotny i nie rozumiem dlaczego ludzie z którymi przebywam mnie lubią - wszak jestem niczym innym jak pasmem niepowodzeń.
I sam nie wiem czy pisząc to tutaj staram się wmówić sobie, czy mam problem, czy przesadzam. Ludzie mi mówią żebym przestał się denerwować i przestał przejmować, ale ja tak nie umiem. Od kilku lat biorę tabletki na zaburzenia rytmu serca, boję się że stres w pracy i moje problemy "w głowie" sprawią, że długo tak nie pociągnę, choć nierzadko nie jestem pewny, czy w ogóle chcę.
I sam nie wiem czy pisząc to tutaj staram się wmówić sobie, czy mam problem, czy przesadzam. Ludzie mi mówią żebym przestał się denerwować i przestał przejmować, ale ja tak nie umiem. Od kilku lat biorę tabletki na zaburzenia rytmu serca, boję się że stres w pracy i moje problemy "w głowie" sprawią, że długo tak nie pociągnę, choć nierzadko nie jestem pewny, czy w ogóle chcę.
Dzień dobry,
opisane przez Pana trudności, które mam wrazenie wiążą się z lękiem i tendencjami depresyjnymi, proponuję "rozpracować" i pokonać przy udziale specjalisty, czyli psychoterapeuty. Dobrym rozwiązaniem przy stosowaniu farmakoterapii (o której Pan wspomina) jest dobry lekarz psychiatra, który będzie miał to pod kontrolą i jest w stanie najlepiej dopasować leki do pacjenta i jego trudności, najlepiej proszę nie stosować leków na własną rękę, bo może to nie być skuteczne. Życzę powodzenia w znalezieniu najlepszego dla siebie rozwiązania i specjalistycznego wsparcia.
Pozdrawiam serdecznie
Anna Jerzak/Psychonomia.pl
opisane przez Pana trudności, które mam wrazenie wiążą się z lękiem i tendencjami depresyjnymi, proponuję "rozpracować" i pokonać przy udziale specjalisty, czyli psychoterapeuty. Dobrym rozwiązaniem przy stosowaniu farmakoterapii (o której Pan wspomina) jest dobry lekarz psychiatra, który będzie miał to pod kontrolą i jest w stanie najlepiej dopasować leki do pacjenta i jego trudności, najlepiej proszę nie stosować leków na własną rękę, bo może to nie być skuteczne. Życzę powodzenia w znalezieniu najlepszego dla siebie rozwiązania i specjalistycznego wsparcia.
Pozdrawiam serdecznie
Anna Jerzak/Psychonomia.pl
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Leki sprawiają, że człowiek odczuwa mniej negatywne emocje, ale i te pozytywne są spłaszczone. Czasem w życiu tak się dzieje, że leki są potrzebne, jednak pojawia się ryzyko, gdy zaczyna się szukać upragnionego stanu emocjonalnego przy użyciu substancji. Leki dają przestrzeń do pracy psychoterapeutycznej. Są swoistą stop-klatką, aby wprowadzić zmiany. Niestety niczego za Pana nie załatwią, nie zmienią Pana nastawienia do świata. Zastanawiam się kto założył Panu na nos okulary, przez które widzi Pan swoje życie jako pasmo niepowodzeń. Trzeba by było to sprawdzić. Zmienić okulary na inne. Opisany przez Pana stan umysłu ma znamiona depresji lękowej. Praca psychoterapeutyczna byłaby wskazana. Pozdrawiam serdecznie. Patrycja Abbink
Dzień dobry,
czytam, że sposób, w jaki Pan siebie spostrzega i ocenia, znacząco różni się od tego, co mówią o Panu inni ludzie. Pan wypowiada się o sobie w bardzo ostrym tonie ("nienawidzę siebie", "jestem niczym innym jak pasmem niepowodzeń"), gdy tymczasem inni lubią kontakt z Panem ("ludzie, z którymi przebywam, mnie lubią").
Biorąc pod uwagę powyższe, wydaje mi się, że słusznie uważa Pan, że problem tkwi w "Pańskiej głowie" - a dokładnie w surowym krytyku wewnętrznym, tj. takiej "części" Pańskiej psychiki, która bez przerwy Pana ocenia, oskarża i piętnuje. Nawet najmniejszy, nic nieznaczący błąd ów krytyk wyolbrzymia, a potem wypomina go Panu i dręczy (podejrzewam, że jeszcze długo po zajściu problematycznego zdarzenia).
Nie dziwię się, że pod wpływem tego wewnętrznego krytyka-tyrana, czuje się Pan przytłoczony, zdewaluowany i zestresowany. Wyobrażam sobie, że gdybym była wobec siebie tak nieprzejednana i surowa, to paraliżowałaby mnie konieczność podjęcia jakiekolwiek działania (także na polu towarzyskim) w obawie przed powtarzającym się schematem: pomyłka - ostra krytyka - umniejszanie swojej wartości - poczucie beznadziei - utrata chęci życia...
Dodam również, że stres i związane z nim objawy somatyczne, których Pan doświadcza, zupełnie mnie nie dziwią. Sądzę, że są one pokłosiem opisanego wyżej wzorca postrzegania, myślenia i odczuwania. Wzorca, który - pragnę to z całą mocą podkreślić - jest autodestrukcyjny. Najwyższy czas go zatem zmienić.
Proszę nie tracić nadziei. Zmiana jest możliwa. Wiem to, ponieważ wielokrotnie udowodniły mi to osoby, z którymi pracowałam terapeutycznie, a które skutecznie rozprawiły się z podobnymi do Pańskich problemami. Gorąco zachęcam Pana do poszukania w swojej okolicy doświadczonego psychoterapeuty, który pomoże Panu: zmienić sposób patrzenia na siebie na bardziej adekwatny, urealnić samoocenę, uśmierzyć stres, a w końcu - odnaleźć w życiu radość i spełnienie.
Jestem pewna, że to jest możliwe. Proszę tylko dać sobie (i terapeucie) szansę.
Mocno trzymam za Pana kciuki!
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska
czytam, że sposób, w jaki Pan siebie spostrzega i ocenia, znacząco różni się od tego, co mówią o Panu inni ludzie. Pan wypowiada się o sobie w bardzo ostrym tonie ("nienawidzę siebie", "jestem niczym innym jak pasmem niepowodzeń"), gdy tymczasem inni lubią kontakt z Panem ("ludzie, z którymi przebywam, mnie lubią").
Biorąc pod uwagę powyższe, wydaje mi się, że słusznie uważa Pan, że problem tkwi w "Pańskiej głowie" - a dokładnie w surowym krytyku wewnętrznym, tj. takiej "części" Pańskiej psychiki, która bez przerwy Pana ocenia, oskarża i piętnuje. Nawet najmniejszy, nic nieznaczący błąd ów krytyk wyolbrzymia, a potem wypomina go Panu i dręczy (podejrzewam, że jeszcze długo po zajściu problematycznego zdarzenia).
Nie dziwię się, że pod wpływem tego wewnętrznego krytyka-tyrana, czuje się Pan przytłoczony, zdewaluowany i zestresowany. Wyobrażam sobie, że gdybym była wobec siebie tak nieprzejednana i surowa, to paraliżowałaby mnie konieczność podjęcia jakiekolwiek działania (także na polu towarzyskim) w obawie przed powtarzającym się schematem: pomyłka - ostra krytyka - umniejszanie swojej wartości - poczucie beznadziei - utrata chęci życia...
Dodam również, że stres i związane z nim objawy somatyczne, których Pan doświadcza, zupełnie mnie nie dziwią. Sądzę, że są one pokłosiem opisanego wyżej wzorca postrzegania, myślenia i odczuwania. Wzorca, który - pragnę to z całą mocą podkreślić - jest autodestrukcyjny. Najwyższy czas go zatem zmienić.
Proszę nie tracić nadziei. Zmiana jest możliwa. Wiem to, ponieważ wielokrotnie udowodniły mi to osoby, z którymi pracowałam terapeutycznie, a które skutecznie rozprawiły się z podobnymi do Pańskich problemami. Gorąco zachęcam Pana do poszukania w swojej okolicy doświadczonego psychoterapeuty, który pomoże Panu: zmienić sposób patrzenia na siebie na bardziej adekwatny, urealnić samoocenę, uśmierzyć stres, a w końcu - odnaleźć w życiu radość i spełnienie.
Jestem pewna, że to jest możliwe. Proszę tylko dać sobie (i terapeucie) szansę.
Mocno trzymam za Pana kciuki!
Powodzenia, pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Hulewska
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.