Partner mitoman. Dzień dobry, jestem w bardzo trudnym położeniu. Mam 41 lat, dwa lata temu rozstała

2 odpowiedzi
Partner mitoman.
Dzień dobry, jestem w bardzo trudnym położeniu. Mam 41 lat, dwa lata temu rozstałam się z mężem po 12 latach. Rok temu poznałam Filipa, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Nie dlatego, że był taki przystojny, bo nie w moim typie, za to był niezwykle kochany, uczynny, szarmancki, dbał o mnie w każdej kwestii. Nigdy nikt nie był dla mnie tak dobry i kochany. Od początku zaiskrzyło obopólnie, zamieszkaliśmy razem od razu. On mówił, że jest w trakcie rozwodu, ma dwoje dzieci, wiele lat pracował za granicą, jednak cały urobek został przy żonie, która miała ogromny apetyt na pieniądze i w mieszkaniu. Choć jest mi ciężko, udało mi się zatrzymać mieszkanie na kredycie, więc mieszkać gdzie było, przecież mieliśmy zacząć razem od nowa coś "budować". Filip pracuje przy wykończeniach mieszkań, na początku jeździł autem z kolegą, mówił, że mu prawko na rok zabrali za stłuczkę, a kiedy data wydania prawka minęła, ze szczegółami opowiadał, jak go ponownie złapali i znów przedłużyli zabranie prawa jazdy. Żyło mi się z nim jak w bajce - czułam się przy nim swobodnie, podobnej muzyki słuchamy, mamy podobne, wręcz identyczne poglądy na życie i świat. Wciąż bez przerwy mówił, że mnie kocha, patrzył tak, jak tylko zakochany może patrzeć, były i kwiaty, i winko, i świeczki... Po długim czasie depresyjnym zachciało mi się żyć, zaczęłam czegoś chcieć od życia, dla kogoś żyć! nawet kłótnie między nami były ledwie co uperdliwe. Przez rok czasu nie pokłóciliśmy się poważnie. Stał się szybko całym moim światem. W domu wydatki były transparentne. Kiedy złamałam nogę opiekował się mną jak królową. Coś mi czasem nie grało, np. po roku czasu nadal był w trakcie rozwodu bez daty rozprawy (?). Zostawiłam te sprawy jednak, nie chciałam nic psuć, myślałam, że jakoś racjonalnie to da się wyjaśnić... Aż tu nagle - rano, zaraz po wyjściu do pracy, wchodzi Filip z dwójką policjantów w kajdankach! Nic mi Filip nawet wtedy nie powiedział, minę miał, jakby go mieli zaraz rozstrzelać. Po dwóch dniach zadzwonił, dowiedziałam się, że za dziecko z pierwszego małżeństwa (o dziecku wiedziałam, o alimentach nie) siedzi, nie płacił koło 14 lat. Pojechałam do jego rodziców i to był strzał! Każda informacja o jego życiu była kłamstwem. Za granicą był może z półtora roku, mieszkanie, w którym mieszka jego jeszcze żona i dwójka dzieci jest komunalne, prawa jazdy nigdy nie miał, siedział już kilka razy za rozboje, kradzież, już raz za alimenty. Jego kolega w rozmowie mówił, że Filip marudził mu, że mu się znudziłam już... W kolejnych rozmowach telefonicznych, raz byłam na widzeniu, przekonywał, że jest tą samą osobą i kocha mnie nad życie,że nie zdradził mnie. W to ostatnie może jeszcze uwierzę, jego bliscy z rodziny potwierdzają, że nigdy nie zdradzał. Cały świat zwalił mi się na głowę. Puste mieszkanie stało się koszmarem, nawet codzienne czynności, jak sprzątanie, bo robiliśmy to zawsze razem, stało się przyczyną lęków. Nie mogłam spać i nadal mam problemy, boli mnie żołądek, przez dwa tygodnie schudłam 8 kilo, przez pierwsze dwa tygodnie zaraz po obudzeniu czułam atak paniki. Nad niczym nie mogę się skupić, co chwila zostawiam coś, gdzieś idę, nie wiem gdzie. Staram dużo rozmawiać ze znajomymi. Żeby nie oszaleć. Leki od psychiatry jadłam podwójnie, dopiero wtedy działały. Lekarz ten, kiedy opowiadałam o sobie zapytał tylko, ile Filip ma lat (42) i od razu orzekł, że to beznadziejny przypadek, bez możliwości wyleczenia. Kocham tego faceta niezwykle mocno. Wydaje mi się, że już nigdy nikogo nie spotkam. Nie mogłam znieść samotności w domu, po prostu myślałam, że oszaleję. Powiedziałam Filipowi, że to koniec i szybko umówiłam się z kimś przez internet. To był błąd. Teraz Filip jest załamany, dla niego to tylko poważny kryzys w związku. Dla mnie właściwie żałoba - osoba, którą poznałam nie istnieje i istnieje jednocześnie. Nowa znajomość już po tygodniu zaczęła mi ciążyć i teraz muszę jeszcze rozwiązać ten problem, żeby nie zranić kogoś, kto może zacząć się angażować. Oczywiście jestem zbyt połamana, żeby potrafić coś zacząć od nowa i właściwie nie chcę. Dziś rano kiedy pomyślałam, że znów będę tylko sama w domu i nie będzie tej nowo poznanej osoby znów dostałam ataku lęków. Czuję się jak dzikie zwierzę w klatce! Potwornie brakuje mi Filipa, boję się, że stracę jedyną osobę, która może mnie uszczęśliwić. Filip zgodził się na terapię u psychologa i twierdził, że na jednej już był. Obiecuje, że się zmieni, spłaci te alimenty, nie będzie już mnie okłamywał i będziemy szczęśliwi, bo tylko mnie kocha i bardzo chce zmienić swoje życie. Ja się z kolei boję, że się nie uda, że dalej będzie kłamał i tylko mnie zniszczy jeszcze bardziej.
Dzień dobry, zbyt szybkie "rzucanie" się w nowy związek po zakończeniu poprzedniego jest na ogół błędem, za który się często pokutuje.
Z Pani opowieści wynika,że Filip nie jest mitomanem tylko notorycznym kłamcą ze skłonnościami kryminalnymi. Jeżeli ktoś jest mitomanem to Pani.
To Pani wytworzyła w swojej wyobraźni mit Filipa, w który Filip jest taki jakim by Pani chiała aby był. A nie jest.Mówi, że spąaci alimenty? Ale czym? Pani pieniędzmi? Dokładnie tak jest jak Pani napisała na końcu, zniszczy Panią i pogrąży.
Nawiasem mówiąc - zapewniam Panią, że jeszcze kogoś Pani spotka na swojej drodze. Tylko że przydałoby się poczekać z tym ze dwa lata.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysztof Terapeuta Dudzinski

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Niestety często ludzie dobierają się z powodów niezaspokojonych potrzeb z dzieciństwa, czyli braku miłości któregoś z opiekunów, braku możliwości dzielenia się otwarcie emocjami, braku autonomii, braku spontaniczności i zabawy, oraz braku umiejętności stawiania granic. Gdy spotkamy na swej drodze osobę która dokładnie wstrzeli się w nasze deficyty, wypełnia je a my uważamy że trafiliśmy 6 w lotka. Niestety przywieramy do tych osób i nasze życie ma sens kiedy ta osoba jest. To trochę jak okres niemowlęcy, wtedy też jesteśmy zależni od drugiej osoby, kiedy dziecko płacze, mama zaraz jest przy nim. Z punktu dojrzelago dorosłego, nie jesteśmy w symbiozie z drugą osobą, nie jesteśmy jednością, tylko oddzielnym bytem. Nie może nadawać sensu mojemu życiu ktoś, tylko ja sam nadaje sens życiu. Myślę że w pierwszej kolejności dobrze by było, aby Pani w pracy z terapeutą zobaczyła siebie w wielu obszarach, co świadomie pozwoli podjąć najlepsza dla Pani decyzję.

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest zbyt krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.