Problem z nawiązaniem długotrwałej relacji
1
odpowiedzi
Witam,
na początek trochę o sobie. Jestem facetem. Jak do tej pory (mam 40 lat), uważam swoje życie za dość szczęśliwe. Moja filozofia zakłada przyjmowanie tego, co przynosi życie bez sprzeciwu, tzn. akceptuję tak samo porażki jak i sukcesy. Potrafię cieszyć się drobnymi rzeczami, nie żyje oczekiwaniami, przy czym uważam, że "los" jest dla mnie łaskawy i zbyt mocno mnie nie doświadcza. Dobrze czuję się sam ze sobą, ale również uwielbiam spotkania w gronie rodziny czy znajomych. Zawsze byłem samowystarczalny, chociaż wiedziałem i wiem (a może wierzę), że w razie kryzysu mógłbym liczyć na pomoc rodziny. I tu przejdę do głównego wątku mojej korespondencji.. Nigdy nie udało mi się stworzyć relacji partnerskiej dłuższej niż 3 letnia. A nawet te związki były "na siłę" przeciągane. Schemat jest zawsze podobny:
Faza I - wielka miłość (kilka miesięcy). Czas "lawirowania w chmurach", spontanicznych zrywów, życiowych deklaracji.
Faza II - "przesilenie" i krótkotrwałe porywy miłosne (kilka miesięcy). Początkowe zalety w codziennym życiu zaczynają przeszkadzać. Wspólne spędzanie czasu ciąży, męczy psychicznie. Coraz częstsze "ucieczki", chęć spędzania czasu samemu lub z innymi znajomymi.
Faza III - "szarpanie" i kolejne próby reaktywacji, krótkie rozstania i powroty. W końcu definitywne rozstanie.
Obecnie ponownie jestem w fazie III. Nie przeraża mnie kolejne rozstanie, akceptuje także to, że będę żył sam.
Rozumiem, że nie sposób opisać całokształtu sytuacji, wiem również, że to bardzo subiektywny przekaz. Być może moje zachowania wpisują się w jakąś definicje dysfunkcji społecznej? Tak czy inaczej, tym razem postanowiłem wybrać się do psychologa. Co prawda za namową mojej obecnej partnerki, ale sam chcę również wiedzieć, że tym razem zrobiłem/zrobiliśmy wszystko, żeby się udało.
Prośba, poza ewentualną próbą ogólnego zdiagnozowania, o poradę jakiego rodzaju specjalisty, od jakich zachowań powinienem szukać.
Z pozdrowieniami,
na początek trochę o sobie. Jestem facetem. Jak do tej pory (mam 40 lat), uważam swoje życie za dość szczęśliwe. Moja filozofia zakłada przyjmowanie tego, co przynosi życie bez sprzeciwu, tzn. akceptuję tak samo porażki jak i sukcesy. Potrafię cieszyć się drobnymi rzeczami, nie żyje oczekiwaniami, przy czym uważam, że "los" jest dla mnie łaskawy i zbyt mocno mnie nie doświadcza. Dobrze czuję się sam ze sobą, ale również uwielbiam spotkania w gronie rodziny czy znajomych. Zawsze byłem samowystarczalny, chociaż wiedziałem i wiem (a może wierzę), że w razie kryzysu mógłbym liczyć na pomoc rodziny. I tu przejdę do głównego wątku mojej korespondencji.. Nigdy nie udało mi się stworzyć relacji partnerskiej dłuższej niż 3 letnia. A nawet te związki były "na siłę" przeciągane. Schemat jest zawsze podobny:
Faza I - wielka miłość (kilka miesięcy). Czas "lawirowania w chmurach", spontanicznych zrywów, życiowych deklaracji.
Faza II - "przesilenie" i krótkotrwałe porywy miłosne (kilka miesięcy). Początkowe zalety w codziennym życiu zaczynają przeszkadzać. Wspólne spędzanie czasu ciąży, męczy psychicznie. Coraz częstsze "ucieczki", chęć spędzania czasu samemu lub z innymi znajomymi.
Faza III - "szarpanie" i kolejne próby reaktywacji, krótkie rozstania i powroty. W końcu definitywne rozstanie.
Obecnie ponownie jestem w fazie III. Nie przeraża mnie kolejne rozstanie, akceptuje także to, że będę żył sam.
Rozumiem, że nie sposób opisać całokształtu sytuacji, wiem również, że to bardzo subiektywny przekaz. Być może moje zachowania wpisują się w jakąś definicje dysfunkcji społecznej? Tak czy inaczej, tym razem postanowiłem wybrać się do psychologa. Co prawda za namową mojej obecnej partnerki, ale sam chcę również wiedzieć, że tym razem zrobiłem/zrobiliśmy wszystko, żeby się udało.
Prośba, poza ewentualną próbą ogólnego zdiagnozowania, o poradę jakiego rodzaju specjalisty, od jakich zachowań powinienem szukać.
Z pozdrowieniami,
Witam serdecznie,
wg. różnych, poważnych badań naukowych miłość składa się z kilku faz.
Pierwsza faza to najczęściej faza "dzikiej namiętności" czyli mniej lub bardziej faza pierwsza, którą pan opisuje. Druga faza to już łagodniejsze emocje, to faza kiedy nie tylko hormony ale także rozsądek dochodzą do głosu. Faza trzecią powinna być faza zaangażowanie, z którą zdecydowanie ma Pan trudności. Być może podświadomie boi się pan bliskości czy utraty wolności itd. Trudno na podstawie tego co Pan pisze od sprecyzować problem aczkolwiek prawdopodobnie to ten kierunek. Proponuję aby Pan zapisał się do mnie na wizytę w celu rozpracowania problemu i znalezenia możliwych rozwiązań. Wolne terminy mam
jeszcze w pierwszy piątek i sobotę po świętach. Moje dane kontaktowe znajdzie Pan na moim profilu. Ewentualnie istnieje możliwość konsultacji przez SKYPE. Pozdrawiam miło
wg. różnych, poważnych badań naukowych miłość składa się z kilku faz.
Pierwsza faza to najczęściej faza "dzikiej namiętności" czyli mniej lub bardziej faza pierwsza, którą pan opisuje. Druga faza to już łagodniejsze emocje, to faza kiedy nie tylko hormony ale także rozsądek dochodzą do głosu. Faza trzecią powinna być faza zaangażowanie, z którą zdecydowanie ma Pan trudności. Być może podświadomie boi się pan bliskości czy utraty wolności itd. Trudno na podstawie tego co Pan pisze od sprecyzować problem aczkolwiek prawdopodobnie to ten kierunek. Proponuję aby Pan zapisał się do mnie na wizytę w celu rozpracowania problemu i znalezenia możliwych rozwiązań. Wolne terminy mam
jeszcze w pierwszy piątek i sobotę po świętach. Moje dane kontaktowe znajdzie Pan na moim profilu. Ewentualnie istnieje możliwość konsultacji przez SKYPE. Pozdrawiam miło
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.