Sama nie wiem od czego zacząć. Podejrzewam u siebie depresję, od bardzo długiego czasu czuję jakbym

1 odpowiedzi
Sama nie wiem od czego zacząć. Podejrzewam u siebie depresję, od bardzo długiego czasu czuję jakbym zapadała się w odchłań, jakbym umarła w środku...z każdym rokiem jest coraz gorzej. Jestem ciągle zmęczona, obolała, nic mnie już nie cieszy i izoluję się od ludzi, zmuszam się do bardzo sporadycznych spotkań, żeby znajomi całkiem mnie nie przekreślili, zakładam maskę, najchętniej nie wychodziłabym z łóżka, jednak muszę pracować, pracuję cały czas na nocną zmianę (4 lata), więc moje życie i rytm dobowy są dodatkowo wywrócone, kłopoty z bezsennością również mnie dobijają, śpię po pracy 2, 3 godziny, jestem wykończona...wiem, że w życiu nic nie osiągnęłam i raczej nic już nie osiągnę, przyszłość widzę tylko w czarnych barwach, boję się przyszłości i związanej z nią samotności. Bardziej boję się samotności, niż śmierci. Nie mam rodziny (męża, dzieci), mieszkam sama, co wynika z moich życiowych wyborów, których teraz żałuję, często rozmyślam "co by było gdyby?" jednak wiem, że na to jest już za późno, że to nie ma sensu, że przegrałam swoje życie na własne życzenie...zawsze stawiałam szczęście innych ponad swoje, a teraz kiedy potrzebuję pomocy, nie mam na kogo liczyć, bo wszyscy ignorują moje obawy związane z depresją, twierdzą, że to nic takiego, ot zły humor, wymysły i każdy ma gorsze dni, tylko że moje gorsze dni zamieniły się w lata. Nie mogę już słuchać "porad" pt. zmień pracę, zrezygnuj z nocek, znajdź faceta itd...bo to jeszcze bardziej mnie dobija i sprawia, że stawiam jeszcze wyższy mur, że lepiej już nic nikomu nie mówić. Czuję, że nikt nie chce mnie zrozumieć, dlatego muszę udawać przed otoczeniem, że jest ok żeby nie wyjść na smutasa i gbura, który ciągle ma jakiś problem... moje związki z mężczyznami kończyły się zwykle niepowodzeniem, sama nie wiem dlaczego, większość to toksyczne relacje z tzw. draniami, których chciałam zmienić, oczywiście bezskutecznie, z resztą partnerów się nie układało może dlatego, że nigdy nie wierzyłam, że komuś na mnie zależy, że ktoś może mnie pokochać. Ostatnio zakończyłam długi związek, bo nie potrafiliśmy się dogadać, ciągle się mijaliśmy i oboje byliśmy chyba na innym etapie tego związku, głownie emocjonalnie. Myślałam, że jakoś się ułoży, ale wyszło na to, że nie jestem warta tego, żeby o mnie walczyć, więc zostałam sama...do tego wszystkiego dochodzą również problemy finansowe. Wszystko mnie przytłoczyło. Każdy planuje swoje życie, marzy o rodzinie, dzieciach, wierzy, że wszystko będzie dobrze, jednak zderzenie z rzeczywistością jest dla mnie bolesne. Nie sądziłam, że moje życie tak się potoczy. Zastanawiam się nad wizytą u psychiatry, oczywiście z NFZ, bo na wizytę prywatną mnie nie stać...jednak nie wiem jak taka wizyta wygląda, czy to będzie kilka wizyt, czy lekarz od razu może poznać depresję? Czy wogóle warto iść do lekarza, czy starać się jakoś z tym walczyć, chociaż nie wiem jak mogłabym sobie pomóc, trudno mi mówić o swoich lękach i obawach bliskim osobom, bo sama ich do końca nie potrafię ogarnąć i wyjaśnić samej sobie, w głowie mam milion natrętnych myśli, więc nie wyobrażam sobie zwierzania przed kimś obcym, jednak czuję, że ktoś musi mi w końcu pomóc, bo moje myśli stają się coraz bardziej czarne. Jednak czy istnieje lekarstwo dla kogoś, kto spaprał sobie życie? Żadna tabletka nie cofnie czasu i nie naprawi moich wyborów, nie wiem co mam robić...miało być krótko, jednak w jednym zdaniu nie da się opisać tego co przeżywam. Byłabym wdzięczna za poradę
Smutno się robi po przeczytaniu takiego listu! Ale to dobrze, że autorka zdecydowała się opisać swe utrapienia. Może i po to jest Internet by anonimowo poinformować Innych o swych tarapatach?
Bez dodatkowych informacji trudno o dorzeczne próby poszukiwania przyczyn, ale czy autorka nie znajduje się w wieku, w którym często pojawia się "depresja siły wieku"? Charakterystycznymi cechami tego zjawiska, są:
1. Pojawiające się nagle, nie wiadomo skąd, przewartościowanie swego życia
2. Przekonanie o tym, że nasze plany i zamierzenia spełzły na niczym
3. Innym życie się lepiej udało, osiągnęli więcej, zrealizowali marzenia, plany...
4 Pojawia się po raz pierwszy, tak mocno, wyraźnie perspektywa własnej śmierci.
Jeśli tak jest, to autorka nie jest osobą chorą, a przeżywa egzystencjalnie bardzo trudny okres.
Co nie znaczy, że nie powinna skorzystać z pomocy. Psychoterapia wskazana.
Farmakoterapia też choć zgadzam się z autorką, że "żadna tabletka nie cofnie czasu i nie naprawi moich wyborów" może natomiast na tyle zmodyfikować kiepski nastrój by to nie on, a osoba je przeżywająca rządziła swym życiem!
Opisane przez Panią przeżycia nie są tak rzadkie! Gdyby udało się Pani porozmawiać o tym z rówieśnikami(czkami) dowiedziała by się Pani jak inni sobie z tym radzą.
Pozdrawiam,

Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online

Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.

Pokaż specjalistów Jak to działa?

Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie

  • Twoje pytanie zostanie opublikowane anonimowo.
  • Pamiętaj, by zadać jedno konkretne pytanie, opisując problem zwięźle.
  • Pytanie trafi do specjalistów korzystających z serwisu, nie do konkretnego lekarza.
  • Pamiętaj, że zadanie pytania nie zastąpi konsultacji z lekarzem czy specjalistą.
  • Miejsce to nie służy do uzyskania diagnozy czy potwierdzenia tej już wystawionej przez lekarza. W tym celu umów się na wizytę do lekarza.
  • Z troski o Wasze zdrowie nie publikujemy informacji o dawkowaniu leków.

Ta wartość jest zbyt krótka. Powinna mieć __LIMIT__ lub więcej znaków.


Wybierz specjalizację lekarza, do którego chcesz skierować pytanie
Użyjemy go tylko do powiadomienia Cię o odpowiedzi lekarza. Nie będzie widoczny publicznie.
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.