Szanowni Państwo, znalazłam się w zupełnie nietypowej sytuacji, z którą nie wiem do kogo powinnam s
1
odpowiedzi
Szanowni Państwo,
znalazłam się w zupełnie nietypowej sytuacji, z którą nie wiem do kogo powinnam się udać. Byłam wychowywana przez samotną matkę, którą jak tylko mogła broniła mnie przed dostępem do ojca. W konsekwencji nie znam tego mężczyzny w ogóle. Szczątkowe informacje jakie posiadam, to to że był już żonaty, miał dzieci oraz że był przełożonym mojej mamy. Moje dzieciństwo było jakimś koszmarem. Matka gnębiła mnie na wszelkie sposoby chłodząc w noce tak że pół dzieciństwa przechorowalam na nerki, a kiedy wychodziłam ze szpitala wyraźnie nie cieszyła się. Brała mnie też czasem na cmentarz i pokazywała groby małych dzieci. Kupowała mi ładne buty, tak aby wszyscy widzieli że jestem zadbana, celowo jednak o rozmiar za ciasne, tak że stopy krwawiły i powstawały ogromne bąble. Mimo to w tych butach musiałam chodzić dalej. Wakacje spędzałam w odmiennym od śląskiego klimacie, wraz z rodziną mojej ciotki nad morzem. Ten dom szalenie kontrastował z tym co znałam. Ciotka jednak również nie dbała o mój rozwój , a latach skomentowała "jak to w ogóle jest że ty tak dobrze mówisz, skoro nikt z tobą nie rozmawiał, nikt ci nic nie czytał?" Zastanawiające było wszechobecne bogactwo w domu mojej ciotki, dwie łazienki, wszystko w najlepszych materiałach, dwa tarasy. W czasach komunistycznych, kiedy ten dom powstawał nie było to typowe przy ich zarobkach: moja ciotka była nauczycielką na niepełnym etacie, mój wujek weterynarz jeżdżący do chorych we wsiach pobliskich zwierząt, rolników którzy nieraz płacili mu za usługę w owocach, nie mogą w inny sposob. Po latach moja mama wspomniała, że przy tym domu mojej ciotki mój ojciec jakoś pomógł. Nie rozwijałam tematu, byłam posłuszna córeczka. A dziś myślę że po prostu była głupia. Mężczyźni, których miewałam począwszy od 15 roku życia zawsze chcieli się ze mną czym prędzej pobrać, a na propozycje rozstania jeden z nich zagroził mi że się zabije. Ale generalnie nie kochali mnie. Jakoś tak czułam. Dojrzewanie spędzałam w towarzystwie mojej młodszej kuzynki i ona zawsze robiła wszystko, żeby odbić mi chlopaka, jeśli zakładała że mu prawdziwie na mnie zależy. Czasem jej się udawało. Zmuszała mnie też aby ubierała się na czarno i pozostawała w kręgu satanistycznej kultury. Jednym słowem od najmłodszych lat nikt w mojej rodzinie nie życzył sobie, żeby mój mąż darzył mnie prawdziwą miłością. Nawet nie umiałabym jej przyjąć, skoro zawsze byłam traktowana tak przedmiotowo. No właśnie, przedmiotowo. Coś musiało się za tym ukrywać, że moja rodzina jakby w zmowie próbowała zrobić ze mnie mentalnie kalekę. Potem pojawił się w moim życiu mój obecny mąż. Przedstawił się mojej rodzinie jako człowiek gorliwie wierzący i kiedy trzeba zdolny do noszenia mnie na rękach. Nie byli przekonani. Odradzali. Po dwóch latach. naszego wspólnego życia przyszedł ogromny kryzys i nagle okazało się że mój mąż wcale nie był we mnie zakochany tylko być może udawał, że właściwie ma w planach zostać księdzem. Płakałam załamana mojej matce w ramie. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Poprosiła mnie żebym zaaprobowała mu ślub i zobaczymy czy się zgodzi. Jak Państwo widzicie, moja głupota nie znała granic, zgodził się. Jesteśmy małżeństwem od 13 lat. Prawdziwy koszmar zaczął się rok temu ale zwiastuny pojawiły się wcześniej, kiedy to matka ściągnęła mnie spod Berlina, gdzie mieszkaliśmy do Katowic w sprawach spadkowych. Na miejscu okazało się że tych spraw nie ma albo mnie nie dotyczą. Potem obserwowałam w całej mojej rodzinie jaki wielki finansowy boom, kupowali i budowali na potęgę, ale nie zastanawiało mnie to zbytnio, myślałam że po prostu dobrze zarabiają. Ja nie mogłam zarabiać, wydaje się że mąż mój miał jakąś misje przejecia matczynnej pałeczki nade mną, w czymkolwiek byłam dobra zaraz odwodził mnie od tego, skreślając moje szanse we wszystkim. Siedziałam sama w domu na obrzeżach, zaniedbana intelektualnie, wiecznie ubrana w tandetę. On tymczasem, bardzo wysoko wykwalifikowany człowiek poszukał sobie nisko płatnej pracy aby pastwić się nade mną. W jakim celu? A no od czas tego spadku mój mąż zaczął się dziwnie zachowywać, celowo prowokowałam jakieś różne zatrucia, czy będzie skłonny udzielić mi pomocy. Ponieważ wszystko wskazywało na to że próbuje się mnie pozbyć. Nie udzielał pomocy, nie pozwalał mi również spróbować nowego życia z jego kolega. Miałam wrażenie, że robi wszystko żeby tylko złapać w jakąś sieć, żebym już nie miała szansy ani na karierę ani na dziecko, ani na nowy związku. Jakby mu ktoś powierzył misje przekreślenia moich szans. Kiedy jednak widział że nie pozbędzie się mnie tak łatwo, bo zatrucia przeleczylam sama i właśnie wprowadzaliśmy się do nowego mieszkania, spróbował nowej taktyki. Bił się na moich oczach tak mocno po głowie, że cud jakiś że się nie zabił. Wtedy nie rozumiałam tego w ogóle. Myślałam że rzeczywiście jest mu aż tak źle. Nie wyglądał co prawda na kogoś kto poddałby się emocjom do tego stopnia. Koniec końców moja matka też nie była emocjonalna. Obydwoje byli wyrachowani. Dziś jestem praktycznie pewna że mąż próbował mnie wrobić w zabójstwo. Mój mąż pochodzi z biednej rodziny, którą krótko po naszym weselu kupiła dom z ogromnym ogrodem ale na tym się kupowanie nie skonczyło. No więc podejrzewam że mój ojciec był bogaty. I odkąd zaczęłam o tym swoim podejrzeniu opowiadać głośno dzieją się ze strony mojego męża rzeczy wprost niewyobrażalne. Martwię się ta cała sytuacja i tym że wszystko to odkrywam tak późno. Na ile prawdopodobne wydaje się Państwu że mój mąż dostał pieniądze z tytułu ślubu ze mną. Adwokaci z którymi rozmawiałam oceniają to jako wysoko prawdopodobne, a jedna pani adwokat doradzila nawet żebym poszła z tym do gazety. Mój mąż jednak próbuje zacierać tropy, twierdzi że ożenił się ze mną bo nie wiedział jak mi odmówić. Ja mam ciągle wrażenie, że kłamie wprost w każdej kwestii. I że żyjąc z nim, żyje w wymyślonym świecie. Sprawy zagalopowała już tak daleko, że on i jego rodzina próbują mi wmówić chorobę psychiczną i najchętniej schwytaliby mnie i zamknęli w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Ja czuję się już przeciążona ta sytuacja i chciałabym poznać prawdę. Czy jej dociekanie ma w ogóle sens? Biorę leki z powodu depresji ale one w ogóle nie pomagają ponieważ ta sytuacja sprawia że większość dnia spędzam nie mogąc przestać płakać.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje
znalazłam się w zupełnie nietypowej sytuacji, z którą nie wiem do kogo powinnam się udać. Byłam wychowywana przez samotną matkę, którą jak tylko mogła broniła mnie przed dostępem do ojca. W konsekwencji nie znam tego mężczyzny w ogóle. Szczątkowe informacje jakie posiadam, to to że był już żonaty, miał dzieci oraz że był przełożonym mojej mamy. Moje dzieciństwo było jakimś koszmarem. Matka gnębiła mnie na wszelkie sposoby chłodząc w noce tak że pół dzieciństwa przechorowalam na nerki, a kiedy wychodziłam ze szpitala wyraźnie nie cieszyła się. Brała mnie też czasem na cmentarz i pokazywała groby małych dzieci. Kupowała mi ładne buty, tak aby wszyscy widzieli że jestem zadbana, celowo jednak o rozmiar za ciasne, tak że stopy krwawiły i powstawały ogromne bąble. Mimo to w tych butach musiałam chodzić dalej. Wakacje spędzałam w odmiennym od śląskiego klimacie, wraz z rodziną mojej ciotki nad morzem. Ten dom szalenie kontrastował z tym co znałam. Ciotka jednak również nie dbała o mój rozwój , a latach skomentowała "jak to w ogóle jest że ty tak dobrze mówisz, skoro nikt z tobą nie rozmawiał, nikt ci nic nie czytał?" Zastanawiające było wszechobecne bogactwo w domu mojej ciotki, dwie łazienki, wszystko w najlepszych materiałach, dwa tarasy. W czasach komunistycznych, kiedy ten dom powstawał nie było to typowe przy ich zarobkach: moja ciotka była nauczycielką na niepełnym etacie, mój wujek weterynarz jeżdżący do chorych we wsiach pobliskich zwierząt, rolników którzy nieraz płacili mu za usługę w owocach, nie mogą w inny sposob. Po latach moja mama wspomniała, że przy tym domu mojej ciotki mój ojciec jakoś pomógł. Nie rozwijałam tematu, byłam posłuszna córeczka. A dziś myślę że po prostu była głupia. Mężczyźni, których miewałam począwszy od 15 roku życia zawsze chcieli się ze mną czym prędzej pobrać, a na propozycje rozstania jeden z nich zagroził mi że się zabije. Ale generalnie nie kochali mnie. Jakoś tak czułam. Dojrzewanie spędzałam w towarzystwie mojej młodszej kuzynki i ona zawsze robiła wszystko, żeby odbić mi chlopaka, jeśli zakładała że mu prawdziwie na mnie zależy. Czasem jej się udawało. Zmuszała mnie też aby ubierała się na czarno i pozostawała w kręgu satanistycznej kultury. Jednym słowem od najmłodszych lat nikt w mojej rodzinie nie życzył sobie, żeby mój mąż darzył mnie prawdziwą miłością. Nawet nie umiałabym jej przyjąć, skoro zawsze byłam traktowana tak przedmiotowo. No właśnie, przedmiotowo. Coś musiało się za tym ukrywać, że moja rodzina jakby w zmowie próbowała zrobić ze mnie mentalnie kalekę. Potem pojawił się w moim życiu mój obecny mąż. Przedstawił się mojej rodzinie jako człowiek gorliwie wierzący i kiedy trzeba zdolny do noszenia mnie na rękach. Nie byli przekonani. Odradzali. Po dwóch latach. naszego wspólnego życia przyszedł ogromny kryzys i nagle okazało się że mój mąż wcale nie był we mnie zakochany tylko być może udawał, że właściwie ma w planach zostać księdzem. Płakałam załamana mojej matce w ramie. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Poprosiła mnie żebym zaaprobowała mu ślub i zobaczymy czy się zgodzi. Jak Państwo widzicie, moja głupota nie znała granic, zgodził się. Jesteśmy małżeństwem od 13 lat. Prawdziwy koszmar zaczął się rok temu ale zwiastuny pojawiły się wcześniej, kiedy to matka ściągnęła mnie spod Berlina, gdzie mieszkaliśmy do Katowic w sprawach spadkowych. Na miejscu okazało się że tych spraw nie ma albo mnie nie dotyczą. Potem obserwowałam w całej mojej rodzinie jaki wielki finansowy boom, kupowali i budowali na potęgę, ale nie zastanawiało mnie to zbytnio, myślałam że po prostu dobrze zarabiają. Ja nie mogłam zarabiać, wydaje się że mąż mój miał jakąś misje przejecia matczynnej pałeczki nade mną, w czymkolwiek byłam dobra zaraz odwodził mnie od tego, skreślając moje szanse we wszystkim. Siedziałam sama w domu na obrzeżach, zaniedbana intelektualnie, wiecznie ubrana w tandetę. On tymczasem, bardzo wysoko wykwalifikowany człowiek poszukał sobie nisko płatnej pracy aby pastwić się nade mną. W jakim celu? A no od czas tego spadku mój mąż zaczął się dziwnie zachowywać, celowo prowokowałam jakieś różne zatrucia, czy będzie skłonny udzielić mi pomocy. Ponieważ wszystko wskazywało na to że próbuje się mnie pozbyć. Nie udzielał pomocy, nie pozwalał mi również spróbować nowego życia z jego kolega. Miałam wrażenie, że robi wszystko żeby tylko złapać w jakąś sieć, żebym już nie miała szansy ani na karierę ani na dziecko, ani na nowy związku. Jakby mu ktoś powierzył misje przekreślenia moich szans. Kiedy jednak widział że nie pozbędzie się mnie tak łatwo, bo zatrucia przeleczylam sama i właśnie wprowadzaliśmy się do nowego mieszkania, spróbował nowej taktyki. Bił się na moich oczach tak mocno po głowie, że cud jakiś że się nie zabił. Wtedy nie rozumiałam tego w ogóle. Myślałam że rzeczywiście jest mu aż tak źle. Nie wyglądał co prawda na kogoś kto poddałby się emocjom do tego stopnia. Koniec końców moja matka też nie była emocjonalna. Obydwoje byli wyrachowani. Dziś jestem praktycznie pewna że mąż próbował mnie wrobić w zabójstwo. Mój mąż pochodzi z biednej rodziny, którą krótko po naszym weselu kupiła dom z ogromnym ogrodem ale na tym się kupowanie nie skonczyło. No więc podejrzewam że mój ojciec był bogaty. I odkąd zaczęłam o tym swoim podejrzeniu opowiadać głośno dzieją się ze strony mojego męża rzeczy wprost niewyobrażalne. Martwię się ta cała sytuacja i tym że wszystko to odkrywam tak późno. Na ile prawdopodobne wydaje się Państwu że mój mąż dostał pieniądze z tytułu ślubu ze mną. Adwokaci z którymi rozmawiałam oceniają to jako wysoko prawdopodobne, a jedna pani adwokat doradzila nawet żebym poszła z tym do gazety. Mój mąż jednak próbuje zacierać tropy, twierdzi że ożenił się ze mną bo nie wiedział jak mi odmówić. Ja mam ciągle wrażenie, że kłamie wprost w każdej kwestii. I że żyjąc z nim, żyje w wymyślonym świecie. Sprawy zagalopowała już tak daleko, że on i jego rodzina próbują mi wmówić chorobę psychiczną i najchętniej schwytaliby mnie i zamknęli w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Ja czuję się już przeciążona ta sytuacja i chciałabym poznać prawdę. Czy jej dociekanie ma w ogóle sens? Biorę leki z powodu depresji ale one w ogóle nie pomagają ponieważ ta sytuacja sprawia że większość dnia spędzam nie mogąc przestać płakać.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje
Szanowna Pani
Zapraszam na konsultację psychologiczną.
Pozdrawiam,
mgr Barbara Krajewska
Zapraszam na konsultację psychologiczną.
Pozdrawiam,
mgr Barbara Krajewska
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.