Trudna relacja
1
odpowiedzi
Dzień dobry,
jestem kobietą, mam 29 lat, pracuję, nie mam męża ani dzieci. Bardzo źle czuję się w relacji z moją mamą (66 lat). Mama wychowywała mnie samotnie, z ojcem nie utrzymuję kontaktu. Nawet nie wiem z jakiego powodu, "tak było zawsze". Mama bardzo źle się zawsze o ojcu wypowiadała. Odszedł od nas gdy miałam około 2 lat. Zupełnie go nie pamiętam. Od wczesnego dzieciństwa pamiętam kłótnie z mamą, kary, szarpanie mnie na ulicy, krzyk. Gdy byłam nastolatką kłóciłyśmy się tak mocno, że przyjeżdżała policja. Chodziłam do dobrego liceum, ale już wtedy czułam, że mój świat, doświadczenia, życie - są inne niż rówieśników. Bałam się z 4-kami wracać do domu. Często byłam krytykowana. Mama miała 'fale miłości", kiedy zabierała mnie na spacer, na lody bądź dostawałam od niej jakiś prezent. Duże prezenty np. pierwszy komputer pamiętam jako karty przetargowe, argumenty do użycia w kolejnych kłótniach ("I zobaczysz, nigdy nic już ode mnie nie dostaniesz!"). Z czasem zaczęłam bać się przyjmować od niej czegokolwiek. Mama mówiła, że jestem głupia, niewarta tego jak się stara, że jestem mniej inteligentna od innych. Mama wieczorami piła. Nie do upicia się, ale piła często. Czułam się coraz gorzej psychicznie. Gdy miałam 17-18 lat zaczęłam coraz mniej jeść i mój świat skupił się na odchudzaniu. Gdy ważyłam na tyle mało, że do liceum wezwano moją mamę, powiedziała mi w domu, że ma mnie gdzieś i mogę się zagłodzić na śmierć. W szkole usłyszałam od nauczycielki, że mama na spotkaniu płakała i bardzo się o mnie martwi. Na studiach byłyśmy od siebie na tyle daleko emocjonalnie, że przyjeżdżałam do domu z uczelni tylko wykąpać się i spać. Bałam się kolejnych starć i słów krytyki. Miałam już wtedy nastawienie "yhym, gdy tylko wrócę zaraz się o coś przyczepi". Uczyłam się bardzo dużo i były tego efekty. Na ostatnim roku studiów zaproponowano mi pracę w dużej firmie, oddalonej o 400 km od mojego miejsca zamieszkania. Wyjechałam. Kilka miesięcy później u mamy zdiagnozowano raka. W tygodniu pracowałam, na każdy weekend jeździłam do mamy. Gdy nie przyjeżdżałam to była awantura przez telefon. Groźby urwania kontaktu bądź zepsucia opinii wśród członków rodziny. Jeździłam bo naprawdę czułam, że chcę. Po dłuższym czasie takiego jeżdżenia co weekend do mamy, nasze relacje znów się pogorszyły, gdy zaczęłam się z kimś spotykać. Moja mama uważa, ze "wybrałam jego" a "nie ją", że jeśli jakiś facet jest w moim życiu, to dla niej miejsca już nie ma, że przepisze mieszkanie na kogoś kto będzie się nią opiekował, że mam nie przyjeżdżać. Wczoraj wyzwała mnie przez telefon od wywłok i ladacznic. Codziennie płaczę bo tak jest mi przykro, nie wiem jak nam pomóc, czy ja coś robię źle. Do tego nie wiadomo, ile czasu mamie zostało. Mam coraz mniej energii, ciągle bym spała, mam kłopoty z koncentracją i brak poczucia sensu w życiu. Co robić? Jak z tego wyjść?
Z góry dziękuję za odpowiedź,
jestem kobietą, mam 29 lat, pracuję, nie mam męża ani dzieci. Bardzo źle czuję się w relacji z moją mamą (66 lat). Mama wychowywała mnie samotnie, z ojcem nie utrzymuję kontaktu. Nawet nie wiem z jakiego powodu, "tak było zawsze". Mama bardzo źle się zawsze o ojcu wypowiadała. Odszedł od nas gdy miałam około 2 lat. Zupełnie go nie pamiętam. Od wczesnego dzieciństwa pamiętam kłótnie z mamą, kary, szarpanie mnie na ulicy, krzyk. Gdy byłam nastolatką kłóciłyśmy się tak mocno, że przyjeżdżała policja. Chodziłam do dobrego liceum, ale już wtedy czułam, że mój świat, doświadczenia, życie - są inne niż rówieśników. Bałam się z 4-kami wracać do domu. Często byłam krytykowana. Mama miała 'fale miłości", kiedy zabierała mnie na spacer, na lody bądź dostawałam od niej jakiś prezent. Duże prezenty np. pierwszy komputer pamiętam jako karty przetargowe, argumenty do użycia w kolejnych kłótniach ("I zobaczysz, nigdy nic już ode mnie nie dostaniesz!"). Z czasem zaczęłam bać się przyjmować od niej czegokolwiek. Mama mówiła, że jestem głupia, niewarta tego jak się stara, że jestem mniej inteligentna od innych. Mama wieczorami piła. Nie do upicia się, ale piła często. Czułam się coraz gorzej psychicznie. Gdy miałam 17-18 lat zaczęłam coraz mniej jeść i mój świat skupił się na odchudzaniu. Gdy ważyłam na tyle mało, że do liceum wezwano moją mamę, powiedziała mi w domu, że ma mnie gdzieś i mogę się zagłodzić na śmierć. W szkole usłyszałam od nauczycielki, że mama na spotkaniu płakała i bardzo się o mnie martwi. Na studiach byłyśmy od siebie na tyle daleko emocjonalnie, że przyjeżdżałam do domu z uczelni tylko wykąpać się i spać. Bałam się kolejnych starć i słów krytyki. Miałam już wtedy nastawienie "yhym, gdy tylko wrócę zaraz się o coś przyczepi". Uczyłam się bardzo dużo i były tego efekty. Na ostatnim roku studiów zaproponowano mi pracę w dużej firmie, oddalonej o 400 km od mojego miejsca zamieszkania. Wyjechałam. Kilka miesięcy później u mamy zdiagnozowano raka. W tygodniu pracowałam, na każdy weekend jeździłam do mamy. Gdy nie przyjeżdżałam to była awantura przez telefon. Groźby urwania kontaktu bądź zepsucia opinii wśród członków rodziny. Jeździłam bo naprawdę czułam, że chcę. Po dłuższym czasie takiego jeżdżenia co weekend do mamy, nasze relacje znów się pogorszyły, gdy zaczęłam się z kimś spotykać. Moja mama uważa, ze "wybrałam jego" a "nie ją", że jeśli jakiś facet jest w moim życiu, to dla niej miejsca już nie ma, że przepisze mieszkanie na kogoś kto będzie się nią opiekował, że mam nie przyjeżdżać. Wczoraj wyzwała mnie przez telefon od wywłok i ladacznic. Codziennie płaczę bo tak jest mi przykro, nie wiem jak nam pomóc, czy ja coś robię źle. Do tego nie wiadomo, ile czasu mamie zostało. Mam coraz mniej energii, ciągle bym spała, mam kłopoty z koncentracją i brak poczucia sensu w życiu. Co robić? Jak z tego wyjść?
Z góry dziękuję za odpowiedź,
Witam Panią
To bardzo smutne co Pani opisała. Dokładnie przeczytałam co Pani napisała i uważam, że ta relacja od dzieciństwa była toksyczna. Z tego co Pani opisuje wynika, ze Pani mama ma/ miała problem alkoholowy. To, ze nie upijała się to o niczym nie świadczy. Na uwagę zasługuje to, ze piła często. Alkohol zmienia uczucia i pewnie mama nie byłaby taka emocjonalnie jakby nie piła alkoholu. Do tej pory relacja Pan jest bardzo trudna zwłaszcza teraz kiedy mama jest chora. Myślę, ze warto byłoby skonsultować się w tej sprawie ze specjalistą., psychologiem psychoterapeutą pracującym ze współuzależnionymi. Proszę to przemyśleć i podjąć decyzję ponieważ tkwienie w trudnych emocjach jest bardzo wyczerpujące. Pani mama stawia Panią w trudnych sytuacji stawiając panią w sytuacji wyboru. To może być źródłem ogromnego cierpienia.
Proszę zrobić coś dla siebie i udać się na terapie.
Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło
To bardzo smutne co Pani opisała. Dokładnie przeczytałam co Pani napisała i uważam, że ta relacja od dzieciństwa była toksyczna. Z tego co Pani opisuje wynika, ze Pani mama ma/ miała problem alkoholowy. To, ze nie upijała się to o niczym nie świadczy. Na uwagę zasługuje to, ze piła często. Alkohol zmienia uczucia i pewnie mama nie byłaby taka emocjonalnie jakby nie piła alkoholu. Do tej pory relacja Pan jest bardzo trudna zwłaszcza teraz kiedy mama jest chora. Myślę, ze warto byłoby skonsultować się w tej sprawie ze specjalistą., psychologiem psychoterapeutą pracującym ze współuzależnionymi. Proszę to przemyśleć i podjąć decyzję ponieważ tkwienie w trudnych emocjach jest bardzo wyczerpujące. Pani mama stawia Panią w trudnych sytuacji stawiając panią w sytuacji wyboru. To może być źródłem ogromnego cierpienia.
Proszę zrobić coś dla siebie i udać się na terapie.
Trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.