Utrata poczucia kontroli i sensu życia
12
odpowiedzi
Witam!
Jestem tuż po 30 i zrobiłam niedawno bilans swojego życia. Jestem z wykształcenia psychologiem, zawodowo pracuję od 11 lat, na początku z tzw. "trudną młodzieżą", od 8 lat z osobami niepełnosprawnymi i chorymi psychicznie. Nie umiem spojrzeć na nie obiektywnie, albo rzeczywiście tyle złego się w nim wydarzyło, że mój dotychczasowy optymizm i pogoda ducha wyparowały Mam wrażenie, że zawodzę we wszystkich życiowych rolach: jako żona, kochanka, córka, siostra, chrzestna, przyjaciółka, koleżanka, gospodyni domowa, pracownik... Jeszcze niedawno potrafiłam się cieszyć z drobiazgów, zarażałam radością, mimo, że u mnie nie zawsze było "różowo", umiałam się dzielić z każdym kto tego potrzebował dobrym słowem, uśmiechem, z chęcią pomagałam. Teraz czuję się sfrustrowana i niepotrzebna. W zeszłym roku wyprowadziłam się od rodziców z bloku w mieście na wieś. Spełniło się tym samym marzenie mojego życia - mieszkam w domu z tarasem, na świeżym powietrzu, są tu psy, klimat sielski-wiejski. W tym roku, po wielu stresujących sytuacjach, zrezygnowałam z pracy w miejscu, którego byłam poniekąd współzałożycielką, a gdzie zaczęły się psuć relacje na linii prezes-dyrekcja. Jako psycholog musiałam wielokrotnie interweniować, byłam przysłowiową tarczą, na której skupiało się wiele problemów. Chciałam odejść już kilka miesięcy wcześniej, ale koleżanka, z którą wspólnie tworzyłyśmy firmę, przekonała mnie, żebym została, że się niedługo z mieni. Poszłam na prawie 2 miesięczne zwolnienie. Potem trafiła się możliwość pracy, co prawda nie w zawodzie, ale zgodnie z moimi zainteresowaniami. Na zastępstwo, ale zawsze to coś. Ale i tu atmosfera jest fatalna, czasem mam poczucie, że tylko ja przychodzę pracować, a reszta spędzić miło czas, zająć się swoimi sprawami, ponarzekać i dostać za to pieniądze. Być może jeszcze nie do końca przepracowałam sytuację z poprzedniej pracy. Teraz się odbija echem. Odzywają się też rany z dzieciństwa, które wydawało mi się, że zostały zamknięte. Nie umiem sobie poradzić, a jestem typem osoby, która ma wdrukowane, że jest od udzielanie pomocy, nie od proszenia o pomoc... Mam czasem wrażenie, że życie toczy się obok mnie, nie mam wpływu na zdarzenia, które się stają, jestem biernym obserwatorem i tylko od czasu do czasu mam wybrać spośród podanych mi opcji (czasem każda jest mało korzystna dla mnie). Szewc bez butów chodzi, wiem... Kilkakrotnie byłam u psychologa, nawet u psychiatry, 3 lata temu miałam zdiagnozowaną depresję i nerwicę, również z powodów zawodowych. Zastanawiam się, że może po prostu nie nadaję się do bycia psychologiem, nie nadaję się do pomagania innym. W chwilach słabości myślę, że powinnam pracować w fabryce, na poczcie z przesyłkami, gdziekolwiek, byle nie z ludźmi. Jestem zmęczona i przeładowana nadmiarem informacji, mój umysł czasem mam wrażenie, że nie przyjmuje nowych. Jestem jeszcze młoda, nie chcę tracić kolejnych lat na zamartwianiu się, frustrowaniu i bycia zgryźliwą wobec świata. Chciałabym się znów cieszyć życiem, dzielić się radością, pomagać radzić sobie innym z trudnościami i tzw. złą energię przetwarzać na dobrą.
Pozdrawiam
Julia
Jestem tuż po 30 i zrobiłam niedawno bilans swojego życia. Jestem z wykształcenia psychologiem, zawodowo pracuję od 11 lat, na początku z tzw. "trudną młodzieżą", od 8 lat z osobami niepełnosprawnymi i chorymi psychicznie. Nie umiem spojrzeć na nie obiektywnie, albo rzeczywiście tyle złego się w nim wydarzyło, że mój dotychczasowy optymizm i pogoda ducha wyparowały Mam wrażenie, że zawodzę we wszystkich życiowych rolach: jako żona, kochanka, córka, siostra, chrzestna, przyjaciółka, koleżanka, gospodyni domowa, pracownik... Jeszcze niedawno potrafiłam się cieszyć z drobiazgów, zarażałam radością, mimo, że u mnie nie zawsze było "różowo", umiałam się dzielić z każdym kto tego potrzebował dobrym słowem, uśmiechem, z chęcią pomagałam. Teraz czuję się sfrustrowana i niepotrzebna. W zeszłym roku wyprowadziłam się od rodziców z bloku w mieście na wieś. Spełniło się tym samym marzenie mojego życia - mieszkam w domu z tarasem, na świeżym powietrzu, są tu psy, klimat sielski-wiejski. W tym roku, po wielu stresujących sytuacjach, zrezygnowałam z pracy w miejscu, którego byłam poniekąd współzałożycielką, a gdzie zaczęły się psuć relacje na linii prezes-dyrekcja. Jako psycholog musiałam wielokrotnie interweniować, byłam przysłowiową tarczą, na której skupiało się wiele problemów. Chciałam odejść już kilka miesięcy wcześniej, ale koleżanka, z którą wspólnie tworzyłyśmy firmę, przekonała mnie, żebym została, że się niedługo z mieni. Poszłam na prawie 2 miesięczne zwolnienie. Potem trafiła się możliwość pracy, co prawda nie w zawodzie, ale zgodnie z moimi zainteresowaniami. Na zastępstwo, ale zawsze to coś. Ale i tu atmosfera jest fatalna, czasem mam poczucie, że tylko ja przychodzę pracować, a reszta spędzić miło czas, zająć się swoimi sprawami, ponarzekać i dostać za to pieniądze. Być może jeszcze nie do końca przepracowałam sytuację z poprzedniej pracy. Teraz się odbija echem. Odzywają się też rany z dzieciństwa, które wydawało mi się, że zostały zamknięte. Nie umiem sobie poradzić, a jestem typem osoby, która ma wdrukowane, że jest od udzielanie pomocy, nie od proszenia o pomoc... Mam czasem wrażenie, że życie toczy się obok mnie, nie mam wpływu na zdarzenia, które się stają, jestem biernym obserwatorem i tylko od czasu do czasu mam wybrać spośród podanych mi opcji (czasem każda jest mało korzystna dla mnie). Szewc bez butów chodzi, wiem... Kilkakrotnie byłam u psychologa, nawet u psychiatry, 3 lata temu miałam zdiagnozowaną depresję i nerwicę, również z powodów zawodowych. Zastanawiam się, że może po prostu nie nadaję się do bycia psychologiem, nie nadaję się do pomagania innym. W chwilach słabości myślę, że powinnam pracować w fabryce, na poczcie z przesyłkami, gdziekolwiek, byle nie z ludźmi. Jestem zmęczona i przeładowana nadmiarem informacji, mój umysł czasem mam wrażenie, że nie przyjmuje nowych. Jestem jeszcze młoda, nie chcę tracić kolejnych lat na zamartwianiu się, frustrowaniu i bycia zgryźliwą wobec świata. Chciałabym się znów cieszyć życiem, dzielić się radością, pomagać radzić sobie innym z trudnościami i tzw. złą energię przetwarzać na dobrą.
Pozdrawiam
Julia
Pani Julio,
Owszem, psycholog również może potrzebować psychoterapii i dzięki większej świadomości swoich problemów (którą widać u Pani), ma szansę na jej dużą skuteczność. Proszę rozważyć pełną psychoterapię, nie tylko kilka spotkań. W Lublinie polecam np. Ośrodek Psychosystem.
Powodzenia,
Katarzyna Zieniewicz
Owszem, psycholog również może potrzebować psychoterapii i dzięki większej świadomości swoich problemów (którą widać u Pani), ma szansę na jej dużą skuteczność. Proszę rozważyć pełną psychoterapię, nie tylko kilka spotkań. W Lublinie polecam np. Ośrodek Psychosystem.
Powodzenia,
Katarzyna Zieniewicz
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Pani Julio,
Z opisu Pani sytuacji osobistej można wywnioskować, iż od jakiegoś czasu znajduje się Pani w kryzysie, który dotyczy kilku ważnych sfer Pani życia. Wykonywanie zawodu psychologa nie jest jednoznaczne z posiadaniem antidotum gwarantującym brak problemów. Jest Pani przede wszystkim człowiekiem, który obok przyjemnych emocji ma prawo odczuwać również trudne emocje. To absolutnie nie kategoryzuje Pani,jako "dobrego" czy "złego" specjalistę w kontekście wykonywanego zawodu. Proszę wziąć pod uwagę fakt,iż przeżywając trudne momenty nasze postrzeganie świata i siebie samego często ulega zniekształceniom, co powoduje, że trudniej jest nam uznać za możliwe do rozwiązania. Mimo odczuwanych trudności podejmowała Pani próby, które miały wpłynąć na zwiększenie satysfakcji życiowej. To bardzo istotny element wprowadzania zmian. Czytając Pani wypowiedź mam poczucie, że podejmowane próby nie przyniosły oczekiwanego przez Panią efektu. Proszę zastanowić się nad ponownym skontaktowaniem się ze specjalistą i podjęcie refleksji nad zgłaszanymi przez Panią trudnościami. Ze względu na ich charakter być może cenne byłoby podjęcie psychoterapii.
Z opisu Pani sytuacji osobistej można wywnioskować, iż od jakiegoś czasu znajduje się Pani w kryzysie, który dotyczy kilku ważnych sfer Pani życia. Wykonywanie zawodu psychologa nie jest jednoznaczne z posiadaniem antidotum gwarantującym brak problemów. Jest Pani przede wszystkim człowiekiem, który obok przyjemnych emocji ma prawo odczuwać również trudne emocje. To absolutnie nie kategoryzuje Pani,jako "dobrego" czy "złego" specjalistę w kontekście wykonywanego zawodu. Proszę wziąć pod uwagę fakt,iż przeżywając trudne momenty nasze postrzeganie świata i siebie samego często ulega zniekształceniom, co powoduje, że trudniej jest nam uznać za możliwe do rozwiązania. Mimo odczuwanych trudności podejmowała Pani próby, które miały wpłynąć na zwiększenie satysfakcji życiowej. To bardzo istotny element wprowadzania zmian. Czytając Pani wypowiedź mam poczucie, że podejmowane próby nie przyniosły oczekiwanego przez Panią efektu. Proszę zastanowić się nad ponownym skontaktowaniem się ze specjalistą i podjęcie refleksji nad zgłaszanymi przez Panią trudnościami. Ze względu na ich charakter być może cenne byłoby podjęcie psychoterapii.
Pani Julio! Depresja może spotkać każdego z nas, bez względu na wykonywany zawód, miejsce pracy czy sytuację życiową. Wspólnym mianownikiem osób jej doświadczających jest natomiast to, o czym Pani pisze: poczucie nieadekwatności, niewydolności emocjonalnej i umysłowej, zmęczenie, zamartwianie się. Jest to też stan, w którym mogą się "otwierać" dawne rany, a obecne zdają się nigdy nie goić. Negatywny bilans życiowy i zawodowy dokonywany w tym okresie jeszcze bardziej nasila uczucie przygnębienia i frustracji. Czasem ten stan trwa tak długo, że wydaje się, że stał się już częścią charakteru, osobowości, stylu życia, co również nie przynosi ulgi, nasila cierpienie. Właśnie wówczas z pomocą przychodzi psychoterapia - systematyczna, intensywna praca w duecie z osobą, która pomaga - tak jak Pani to ujęła - złą energię przetwarzać na dobrą. Serdecznie zachęcam do podjęcia takiej pracy i życzę, aby była jak najbardziej efektywna!
Pani Julio, każdy ale to każdy potrzebuje czasami pomocy. Uważam, że rozwiązanie problemu przyniosła by psychoterapia u dobrego specjalisty. Możliwe, że problemy w Pani życiu pochodzą z nieprzepracowanych przeżyć lub schematów zachowania, w których Pani tkwi. Jeżeli chodzi o Pani pracę jako psycholog możliwe jest to, że to nie jest dla Pani praca, która będzie Panią spełniać, ale wiem też z doświadczenia, że tego typu problemy mogą Panią w tej kwestii niesamowicie rozwinąć. Znam wielu specjalistów psychologów i psychoterapeutów, którzy mieli w swojej karierze kryzys. Ten kryzys sprawił, że albo zrezygnowali z tego zawodu i są szczęśliwi zajmując się innymi rzeczami albo po rozwiązaniu tego kryzysu stali się wręcz znakomitymi specjalistami zwłaszcza w problemach, przez które sami przychodzili. Dlatego proponuję znaleźć psychoterapeutę, z którym nawiąże Pani dobry kontakt i pomoże przejść Pani przez kryzys, a być może przepracować problemy, których Pani w tym momencie nie jest świadoma, a mają wpływ na życie teraźniejsze. Uważam, że zawsze jest szansa na znalezienie pomocy i zmianę życia na lepsze. Dlatego proszę korzystać z pomocy i jej szukać aż do skutku. Jako również kolega po fachu życzę wszystkiego dobrego oraz nadziei na przyszłość.
Wydaje mi się, że jest to wypalenie zawodowe, które nie pozwala działać i cieszyć się pracą, życiem na zadowalającym poziomie. Proszę przemyśleć swoją drogę zawodową, dotrzeć do potrzeb, które stały za wyborem takiego kierunku jak psychologia. Proszę określić się w jakim miejscu Pani jest obecnie, w jakim kierunku chciałaby pójść. Być może porozmawiać o tym z superwizorem. Starać się dostrzec więcej możliwości wyjścia.
Witam Pani Julio, przez kilka dni zastanawiałam się, co Pani odpisać. Smutne to, że Pani nadal cierpi. Nie chcę się tu odnosić do konkretnych sytuacji, które Pani opisuje, ale to nie jest prawda, że szewc musi chodzić bez butów. Ten moment, w którym Pani jest, jest bardzo kryzysowy, ważne, żeby Pani rozwiązała to w kierunku dobrym dla siebie. W kierunku kreatywności, a nie stagnacji, utknięcia. Proszę poszukać dla siebie pomocy w Pani okolicy i dokonać tego bilansu z kimś, może nie wypada on tak źle. I może warto popatrzeć w przyszłość, wyznaczyć dalsze cele. Lub po prostu odpocząć, zająć się sobą. Proszę nie rezygnować. Trzymam kciuki za Panią i pozdrawiam serdecznie!
Dzień dobry,
tak jak Pani trafnie zauważyła, często szewc bez butów chodzi...ale dokładnie taka jest specyfika naszego zawodu, że szybko następuje wypalenie zawodowe i weryfikuje się nasza zdolność pracy z ludźmi.Dodatkowo jest Pani młodą osobą, a od tylu lat pracuje Pani z bardzo wymagającą grupą pacjentów.
Proponowałabym, aby na spokojnie zastanowić się, co dalej, czy to jest praca dla Pani? Często jest tak, że psychologowie zmieniają branżę lub mają skończony więcej niż jeden kierunek, np. Joanna Klimas także pracowała jako psychoterapeutka, po czym stwierdziła, że to nie dla niej i została odnoszącą sukcesy projektantką. Może Pani także dostrzega branżę dla siebie, gdzie może Pani osiągnąć sukces, bez narażania swojego zdrowia psychofizycznego? Lepiej teraz poszukać alternatywy niż brnąć w coś co Panią męczy i pozbawia sił.
Trzymam kciuki za dobre decyzje.
Pozdrawiam
Anna Jerzak/Psychonomia.pl
tak jak Pani trafnie zauważyła, często szewc bez butów chodzi...ale dokładnie taka jest specyfika naszego zawodu, że szybko następuje wypalenie zawodowe i weryfikuje się nasza zdolność pracy z ludźmi.Dodatkowo jest Pani młodą osobą, a od tylu lat pracuje Pani z bardzo wymagającą grupą pacjentów.
Proponowałabym, aby na spokojnie zastanowić się, co dalej, czy to jest praca dla Pani? Często jest tak, że psychologowie zmieniają branżę lub mają skończony więcej niż jeden kierunek, np. Joanna Klimas także pracowała jako psychoterapeutka, po czym stwierdziła, że to nie dla niej i została odnoszącą sukcesy projektantką. Może Pani także dostrzega branżę dla siebie, gdzie może Pani osiągnąć sukces, bez narażania swojego zdrowia psychofizycznego? Lepiej teraz poszukać alternatywy niż brnąć w coś co Panią męczy i pozbawia sił.
Trzymam kciuki za dobre decyzje.
Pozdrawiam
Anna Jerzak/Psychonomia.pl
Dzień dobry. Będąc psychologiem doskonale zdaje Pani sobie sprawę z tego, że pracując klinicznie czyli z Pacjentami, jest/była Pani zobligowana z uwagi na względy etyczne tego zawodu do podjęcia i ukończenia własnej psychoterapii w ilości, co najmniej, stu godzin. Z Pani opisu to nie wynika. Tutaj doszukiwałabym się przyczyn Pani sytuacji. Zawód psychologa to nie poświęcenie a usługa, a wykonywanie go niesie ze sobą odpowiedzialność za Pacjentów. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy osoba go wykonująca sama potrafi dobrze odróżnić przyczynę i skutek, prawidłowości od nieprawidłowości. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie czy to zawód dla Pani, uważam za konieczne, by Pani była w równowadze wewnętrznej pozwalającej na identyfikację potrzeb i trudności własnych. Dodatkowo przypominam, że takim sytuacjom, o której Pani pisze zapobiega korzystanie z superwizji pracy psychologa. Jeśli tego zabrakło, Pani dzisiejsze położenie jest dość oczywistą konsekwencją. Proszę podjąć terapię i być może wróci Pani do zawodu z radością. Pozdrawiam.
Szanowna Pani, droga koleżanko po fachu, pominę całość formy, którą zwyczajowo przyjmuję, gdy piszę do pacjentów/klientów/ Wygląda na to, że się zawiodłaś życiem zawodowym, że Twoje otoczenie nie docenia Cię za to, co robisz, że nie każdy ma do pracy takie samo podejście jak i Ty masz. To naturalne w takiej sytuacji, że bijesz głową o ścianę chcąc zrobić więcej niż inni, a widząc jak inni tego nie robią i nie doceniają. Do tego firma, którą jak piszesz praktycznie zakładałaś zawiodła Twoje zaufanie. Tego typu doświadczenia wpływają na nasze przekonania dotyczące naszej pozycji zawodowej, być może nawet na te dotyczące trafności wybranego zawodu. To naturalne, że przeżywasz zwątpienie i pewnie kupę złości na to jaki jest świat. Przy tym wszystkim piszesz o ttym, że masz wobec siebie wysokie wymagania, dotyczące ciągłego uśmiechu, pozytywności, bycia pomocną, itp. Pamiętaj, że my psycholodzy też jesteśmy ludźmi i mamy prawo się nie zgadzać, wkurzać i smucić.
Piszesz tez o poczuciu tego, że życie toczy się obok Ciebie. Z tego co piszesz, to w miejscach pracy masz niewiele do powiedzenia, a różne działania są podejmowane pomimo tego, że nie zgadzasz się takim obrotem sprawy. To kolejna oznaka zawodu. Zastanawiałaś się czy to nie wypalenie zawodowe? Niestety dotyka ono najbardziej osoby, które są najsilniej zaangażowane w to co robią.
A co z domem, z rodziną? Z Twojej opowieści wynika, że to obszar, który Ci się w życiu ułożył całkiem dobrze. Może warto tam się skoncentrować na jakiś czas, nabrać dystansu. Może zmienić pracę, a może poznać (np. w terapii) dlaczego wydarzenia, które Cię spotkały wywołały takie, a nie inne reakcje.
Pozdrawiam
Piszesz tez o poczuciu tego, że życie toczy się obok Ciebie. Z tego co piszesz, to w miejscach pracy masz niewiele do powiedzenia, a różne działania są podejmowane pomimo tego, że nie zgadzasz się takim obrotem sprawy. To kolejna oznaka zawodu. Zastanawiałaś się czy to nie wypalenie zawodowe? Niestety dotyka ono najbardziej osoby, które są najsilniej zaangażowane w to co robią.
A co z domem, z rodziną? Z Twojej opowieści wynika, że to obszar, który Ci się w życiu ułożył całkiem dobrze. Może warto tam się skoncentrować na jakiś czas, nabrać dystansu. Może zmienić pracę, a może poznać (np. w terapii) dlaczego wydarzenia, które Cię spotkały wywołały takie, a nie inne reakcje.
Pozdrawiam
Witam Pani Julio.
Z uwagą przeczytałam Pani list i nie umiem oprzeć się wrażeniu, że to co Pani opisała to historia o wypaleniu zawodowym. Wypalenie zdarza się osobom pracującym w tzw. zawodach pomocowych i tym, którzy w swojej pracy "płoną":. Odnoszę wrażenie, ze tak było w Pani przypadku. Proszę się przyjrzeć wymiarom wypalenia zawodowego, do których należy wyczerpanie, cynizm i depersonalizacja oraz brak skuteczności. W moim przekonaniu przeżywa Pani od dłuższego czasu stres, z którym niewiele Pani zrobiła i stąd pojawił się taki stan. Co z "ładowaniem akumulatorów"? Myślę, że warto pomyśleć albo o spotkaniach superwizyjnych albo o spotkaniach z psychologiem psychoterapeutą, po to by przyjrzeć się temu co Pani doświadcza i znaleźć sposoby pokonywania trudności, z którymi się Pani zmaga.
Życzę dobrych decyzji
Serdecznie pozdrawiam
Z uwagą przeczytałam Pani list i nie umiem oprzeć się wrażeniu, że to co Pani opisała to historia o wypaleniu zawodowym. Wypalenie zdarza się osobom pracującym w tzw. zawodach pomocowych i tym, którzy w swojej pracy "płoną":. Odnoszę wrażenie, ze tak było w Pani przypadku. Proszę się przyjrzeć wymiarom wypalenia zawodowego, do których należy wyczerpanie, cynizm i depersonalizacja oraz brak skuteczności. W moim przekonaniu przeżywa Pani od dłuższego czasu stres, z którym niewiele Pani zrobiła i stąd pojawił się taki stan. Co z "ładowaniem akumulatorów"? Myślę, że warto pomyśleć albo o spotkaniach superwizyjnych albo o spotkaniach z psychologiem psychoterapeutą, po to by przyjrzeć się temu co Pani doświadcza i znaleźć sposoby pokonywania trudności, z którymi się Pani zmaga.
Życzę dobrych decyzji
Serdecznie pozdrawiam
Witam Panią,
Widzę że obecna sytuacja jest dla Pani trudna i odbija się na Pani zdrowiu. Radzę podjąć psychoterapię, w obecnej sytuacji pojedyncze wizyty u psychologa mogą być niewystarczające. Zawód psychologa wymaga ciągłego kontaktu z ludźmi i żeby uchronić się przed wypaleniem zawodowym trzeba przede wszystkim zadbać o własny stan psychiczny i fizyczny. Psychoterapeuta pomoże Pani spojrzeć jeszcze raz na tą sytuację i wesprze Panią w podjęciu najlepszej decyzji.
Pozdrawiam serdecznie, Natalia Kabała - Michna
Widzę że obecna sytuacja jest dla Pani trudna i odbija się na Pani zdrowiu. Radzę podjąć psychoterapię, w obecnej sytuacji pojedyncze wizyty u psychologa mogą być niewystarczające. Zawód psychologa wymaga ciągłego kontaktu z ludźmi i żeby uchronić się przed wypaleniem zawodowym trzeba przede wszystkim zadbać o własny stan psychiczny i fizyczny. Psychoterapeuta pomoże Pani spojrzeć jeszcze raz na tą sytuację i wesprze Panią w podjęciu najlepszej decyzji.
Pozdrawiam serdecznie, Natalia Kabała - Michna
Cześć Julio :) jak dobrze wiesz ciężko na podstawie nawet tak złożonej i szczegółowej wypowiedzi postawić trafną diagnozę sytuacji, ale jedno rzuciło mi się bardzo w oczy. Mianowicie fragment: "czasem mam poczucie, że tylko ja przychodzę pracować, a reszta spędzić miło czas, zająć się swoimi sprawami, ponarzekać i dostać za to pieniądze." może problem leży w twoim rozumieniu istoty twojej / naszej pracy.
Jak pewnie dobrze wiesz psycholog / psychoterapeuta nie jest od współczucia tylko od empatycznego profesjonalnego towarzyszenia w zmianie, kryzysie, cierpieniu, trudnościach i w zależności od nurtu w jakim pracuje, jest mniej lub bardziej jak "drogowskaz" "informator" ukazujący alternatywne sposoby pomożenia samemu sobie.
To co jest najważniejsze w pracy psychoterapeuty to energia jaką emanujesz i zarażasz nią innych bo dzięki niej tworzysz terapeutyczną więź, relację, na drugim miejscu postawiłbym zdolności analityczne, dydaktyczne, intuicję psychologiczną, umiejętności społeczne i perswazyjne. Na tym nasza praca się kończy.
Nie możesz dźwigać problemów twoich pacjentów za nich możesz tylko być, towarzyszyć, wspierać, wyjaśniać, ukazywać i pokazywać alternatywy.
I tak jak artysta musi szczególnie pielęgnować swoją wenę tak psychoterapeuta musi szczególnie pielęgnować swój dobrostan, optymizm, bo bez niego jego praca staje się "robotą".
Więc jeśli czujesz się przeciążona może warto popracować nad umiejętnością tworzenia granic i wyzbycia się współczucia a skierowania się w stronę profesjonalnej empatii oraz rozwinięcia w sobie "zdrowego egoizmu" który pozwoli Ci na nowo odnaleźć i cieszyć się RADOŚCIĄ Z TWOJEGO życia.
Pozdrawiam serdecznie :)
Radek :)
Jak pewnie dobrze wiesz psycholog / psychoterapeuta nie jest od współczucia tylko od empatycznego profesjonalnego towarzyszenia w zmianie, kryzysie, cierpieniu, trudnościach i w zależności od nurtu w jakim pracuje, jest mniej lub bardziej jak "drogowskaz" "informator" ukazujący alternatywne sposoby pomożenia samemu sobie.
To co jest najważniejsze w pracy psychoterapeuty to energia jaką emanujesz i zarażasz nią innych bo dzięki niej tworzysz terapeutyczną więź, relację, na drugim miejscu postawiłbym zdolności analityczne, dydaktyczne, intuicję psychologiczną, umiejętności społeczne i perswazyjne. Na tym nasza praca się kończy.
Nie możesz dźwigać problemów twoich pacjentów za nich możesz tylko być, towarzyszyć, wspierać, wyjaśniać, ukazywać i pokazywać alternatywy.
I tak jak artysta musi szczególnie pielęgnować swoją wenę tak psychoterapeuta musi szczególnie pielęgnować swój dobrostan, optymizm, bo bez niego jego praca staje się "robotą".
Więc jeśli czujesz się przeciążona może warto popracować nad umiejętnością tworzenia granic i wyzbycia się współczucia a skierowania się w stronę profesjonalnej empatii oraz rozwinięcia w sobie "zdrowego egoizmu" który pozwoli Ci na nowo odnaleźć i cieszyć się RADOŚCIĄ Z TWOJEGO życia.
Pozdrawiam serdecznie :)
Radek :)
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.