W grudniu 2021 roku poznałam na portalu randkowym mężczyznę i właściwie to on się do mnie trochę doc
2
odpowiedzi
W grudniu 2021 roku poznałam na portalu randkowym mężczyznę i właściwie to on się do mnie trochę doczepił (on bardziej zabiegał o tą znajomość niż ja). Nie jestem stałą bywalczynią tego typu portali byłam tylko na jednym i nikogo na siłę nie szukałam. W zasadzie byłam bardzo ostrożna i potrafiłam przewidzieć zamiary mężczyzn itp. Tym razem stało się coś, czego zupełnie z początku nie rozumiałam. Znajomość okazała się bardzo wyczerpująca dla mnie psychicznie - byłam w niej tylko wykorzystywana, wyśmiewana, o wszystko oskarżana, odwracanie kota ogonem, że to moja wina, że ja chciałam itp. a nawet sugerowanie mi choroby psychicznej tylko dlatego, że pytałam na czym naprawdę stoję w tej relacji i buntowałam się przeciwko wykorzystywaniu mnie. Niestety nie potrafiłam się z tej relacji wyrwać, zakończyć tego. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego, czułam się jakby było mnie dwie - ja która wie że jest coś nie tak i trzeba to zakończyć i druga, która płakała, ale robiła i zachowywała się tak jak on chciał. Nigdy w życiu (a jestem już po 40 - stce) mi się to nie przydarzyło. Kiedy już udało mi się na siłę to zakończyć wcale nie było lepiej. Na myśl o tym jak on mnie traktował płakałam całymi dniami, weekendy przeleżałam w łóżku, na nic nie miałam siły itd. Myślałam, ze to przejdzie , że z czasem minie. Zaczęłam szukać pomocy w internecie i wtedy znalazłam prawdopodobną przyczynę tego wszystkiego - okazało się, że jestem i DDA i DDD (dzieciństwa nie miałam, w domu był alkohol, przemoc i psychiczna i fizyczna od strony obojga rodziców; w ogóle to byłam niechcianym dzieckiem o czym matka mi na każdym kroku przypominała nawet nakłaniając swoich kolejnych "facetów" do katowania mnie). Te przykre wspomnienia, jak byłam traktowana przez tego mężczyznę, zaczęły mi też szczegółowo przypominać wspomnienia przykre z dzieciństwa (czego dotąd nie było). Powodowało to taki ból, że chciałam albo umrzeć (nawet się modliłam o śmierć) albo o chorobę (myślałam, że na chorobę są leki i ból minie a na to co mi jest nie ma). Zaczęłam nawet jakiś czas sięgać na siłę po alkohol, żeby ten ból zagłuszyć ale to nic nie dało i nie wciągnęłam się w niego (po prostu nie mam ochoty na picie). Ciągle myślałam, że mi to z czasem przejdzie . Od zakończenia relacji minął ponad rok a mi nic nie przechodzi. Ciągle powracają wspomnienia, natłok myśli, łzy i to wszystko nawet jak jestem w pracy - robię coś i nagle przychodzi mi jakieś przykre wspomnienie, że muszę opanować na siłę łzy. Nie mam na nic siły, czasami nawet na proste podstawowe czynności jak umycie włosów, umycie naczyń, posprzątanie itd., na wyjście na spacer, rower co kiedyś uwielbiałam robić. I jest coraz gorzej bo myślę o zemście na tamtym, ale wiem, że mogę mieć do czynienia wtedy z prawem, a z drugiej strony jest mi to też już obojętne. Kiedy ostatnio przechodziłam przez most, zatrzymałam się, spojrzałam w dół na rzekę i pomyślałam "wystarczy skoczyć a wszystko się skończy". I wtedy zaczęłam myśleć o wizycie u specjalisty. Zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo, że jakoś się z tej patologii wyrwałam (szybko się usamodzielniłam, nie palę, nie piję jakoś tak specjalnie, nie sprowadzam "towarzystwa" do domu, odcięłam się od toksycznej rodziny, skończyłam studia, mam dobrą pracę i wspaniałe dorosłe dziecko, z którym mam normalne relacje) to i tak w jakiś sposób w tym wszystkim tkwie. Nie mam już ani nadziei na lepsze jutro, ani wiary w siebie, szacunku do samej siebie, wszystko mi obojętne i wciąż w mojej głowie kręci się myśl, że jak byłam niechciana na tym świecie przez matkę to nikt mnie tu nie chce i że cokolwiek bym nie robiła to i tak patologią zostanę (to jest takie przykre). Zresztą tamten mężczyzna na koniec znając trochę moją sytuację od patologii mnie wyzwał (chociaż sam święty nie był). Nie wiem tylko do jakiego specjalisty mam się najpierw udać. Psychiatra czy psycholog ? Chciałabym żeby najpierw ktoś mi pomógł z tym natłokiem złych myśli, wspomnień, z tą niechęcią do życia i do wszystkiego wokół, żebym nabrała sił i jakoś zaczęła normalnie funkcjonować.
To zdecydowanie wygląda jak czas i sytuacja w ktorej warto sie przyjrzeć swojej sytuacji w psychoterapii. Ja osobiście uważam że warto zacząć od terapii nie od farmakologi choć nie wykluczam że po rozmowie może sie okazać że farmakoterapia psychiatryczna może być tutaj pomocna. Pozdrawiam serdecznie.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Witam. Z Pani opisu wynika, że ma Pani świadomość przyczyn swojego cierpienia, ale jednocześnie zauważa, że sama świadomość nie jest wystarczająca żeby doświadczyć ulgi i poprawy samopoczucia. Problemy przez Panią opisane jak najbardziej są wskazaniem do podjęcia psychoterapii. Nie wykluczone, że wsparcie farmakoterapią też będzie potrzebne, bo jej rolą jest szybkie złagodzenie objawów, które utrudniają codzienne funkcjonowanie. Psychoterapia natomiast nie przyniesie szybkich efektów, to metoda długoterminowa, ale sięga do przyczyny problemów, czyli mechanizmów funkcjonowania, czego farmakoterapia nie może zrobić, więc w niektórych sytuacjach połączenie obu metod jest konieczne i daje najlepsze efekty. Może Pani najpierw umówić wizytę u psychoterapeuty, który w razie konieczności doradzi także wizytę u lekarza psychiatry. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.