W październiku 2019 roku postanowiłam odejść od człowieka,z którym przeżyłam bardzo burzliwy związek
3
odpowiedzi
W październiku 2019 roku postanowiłam odejść od człowieka,z którym przeżyłam bardzo burzliwy związek.
Związek, który chyba tylko moimi oczami na początku miał szansę na swój byt. Już na samym początku opowieści gdy się poznaliśmy, zamieszkaliśmy ze sobą nic nie przewidywało tego wszystkiego co stało się potem. W trakcie wspólnego mieszkania dowiedziałam się, że on nie zakończył poprzedniego związku i w sumie planował poszukać mieszkania ze swoją ówczesną partnerką gdy poznał mnie. Wiem, że to jak wojny gimnazjalistów jednak facet ma 43 lata, ja 35. Zostałam wyrzucona z tego mieszkania i wprowadziła tam się ona. Okazało się, że jestem w ciąży...On stwierdził, że ma już dwójkę dzieci z małżeństwa w którym rozwód był z jego winy, bo zdradził i nie potrzebuje wiecej dzieci i że mam usunąć to dziecko. Oczywiście nie usunęłam. Przed samym urodzeniem się dziecka obudził się, że jednak chciałby stworzyć ze mną rodzinę. We mnie najgorszy ból już minął i chyba łudziłam się że to ma sens. Wróciłam do mieszkania z dzieckiem po porodzie. Z czasem zmieniliśmy mieszkanie na niżej położone. Układało się średnio, partner non stop toczył ze mną walki o wszystko, próbował zdominować, stłamsić, pozbawić wartości siebie i wszystko co tylko można sobie wyobrazić. Zajęłam się wychowywaniem dziecka, myśląc że to chwilowe problemy. Do wszystkiego doszło dogryzanie, że nie pracuje i że to on mnie i nas utrzymuje i że jego żona po 6 mc wróciła do pracy. Nie zarabiał źle, ale jak widać tylko finanse miał w głowie. Po wielu kłótniach i wojnach zabrałam dziecko do rodziców i się wyprowadziłam od niego. Przyjedżał, krążył wokół domu, dzwonił nie dawał za wygraną, mówił że przeprasza, że się zmieni... i kolejny raz dałam mu szanse ze względu na roczne wtedy dziecko i chęć wychowywania go w pełnej rodzinie. Sielanka nie trwała długo bo po 10 mc wyprowadziłam się już definitywnie na wynajęte mieszkanie i złożyłam sprawę do sądu o alimenty. Karał mnie ciszą, dobijał, ubliżał stosował chyba wszystkie sposoby przemocy psychicznej żebym czuła się źle, paskudnie i totalnie nikomu niepotrzebna. Obecnie - mieszkam sama z dzieckiem które ma już 2 latka i cały czas mam do siebie pretensje, że inne dzieci mają ojców, którzy odbierają ich ze żłobka, którzy chodzą z nimi na spacery, maja ich po prostu, a ja skazałam swoje dziecko tylko i wyłącznie na siebie. Dużo czytam odnośnie tego, że w obecnym świecie nie dąży się do naprawy związków, że tylko wszystko zmienia sie i wyrzuca... ja nie chciałam, żeby tak się to wszystko potoczyło. Chciałam, żeby było wszystko dobrze... Męczy mnie mocne poczucie winy, nie potrafię się z niego podnieść... tak bardzo mi ciężko i źle z tym wszystkim! Ogarnia mnie masakryczna samotność... a on najprawdopodobniej jeszcze podczas wspólnego mieszkania kogoś poznał, więc tylko u mnie stypa i mega smutek. Jak żyć? :(
Związek, który chyba tylko moimi oczami na początku miał szansę na swój byt. Już na samym początku opowieści gdy się poznaliśmy, zamieszkaliśmy ze sobą nic nie przewidywało tego wszystkiego co stało się potem. W trakcie wspólnego mieszkania dowiedziałam się, że on nie zakończył poprzedniego związku i w sumie planował poszukać mieszkania ze swoją ówczesną partnerką gdy poznał mnie. Wiem, że to jak wojny gimnazjalistów jednak facet ma 43 lata, ja 35. Zostałam wyrzucona z tego mieszkania i wprowadziła tam się ona. Okazało się, że jestem w ciąży...On stwierdził, że ma już dwójkę dzieci z małżeństwa w którym rozwód był z jego winy, bo zdradził i nie potrzebuje wiecej dzieci i że mam usunąć to dziecko. Oczywiście nie usunęłam. Przed samym urodzeniem się dziecka obudził się, że jednak chciałby stworzyć ze mną rodzinę. We mnie najgorszy ból już minął i chyba łudziłam się że to ma sens. Wróciłam do mieszkania z dzieckiem po porodzie. Z czasem zmieniliśmy mieszkanie na niżej położone. Układało się średnio, partner non stop toczył ze mną walki o wszystko, próbował zdominować, stłamsić, pozbawić wartości siebie i wszystko co tylko można sobie wyobrazić. Zajęłam się wychowywaniem dziecka, myśląc że to chwilowe problemy. Do wszystkiego doszło dogryzanie, że nie pracuje i że to on mnie i nas utrzymuje i że jego żona po 6 mc wróciła do pracy. Nie zarabiał źle, ale jak widać tylko finanse miał w głowie. Po wielu kłótniach i wojnach zabrałam dziecko do rodziców i się wyprowadziłam od niego. Przyjedżał, krążył wokół domu, dzwonił nie dawał za wygraną, mówił że przeprasza, że się zmieni... i kolejny raz dałam mu szanse ze względu na roczne wtedy dziecko i chęć wychowywania go w pełnej rodzinie. Sielanka nie trwała długo bo po 10 mc wyprowadziłam się już definitywnie na wynajęte mieszkanie i złożyłam sprawę do sądu o alimenty. Karał mnie ciszą, dobijał, ubliżał stosował chyba wszystkie sposoby przemocy psychicznej żebym czuła się źle, paskudnie i totalnie nikomu niepotrzebna. Obecnie - mieszkam sama z dzieckiem które ma już 2 latka i cały czas mam do siebie pretensje, że inne dzieci mają ojców, którzy odbierają ich ze żłobka, którzy chodzą z nimi na spacery, maja ich po prostu, a ja skazałam swoje dziecko tylko i wyłącznie na siebie. Dużo czytam odnośnie tego, że w obecnym świecie nie dąży się do naprawy związków, że tylko wszystko zmienia sie i wyrzuca... ja nie chciałam, żeby tak się to wszystko potoczyło. Chciałam, żeby było wszystko dobrze... Męczy mnie mocne poczucie winy, nie potrafię się z niego podnieść... tak bardzo mi ciężko i źle z tym wszystkim! Ogarnia mnie masakryczna samotność... a on najprawdopodobniej jeszcze podczas wspólnego mieszkania kogoś poznał, więc tylko u mnie stypa i mega smutek. Jak żyć? :(
Jeżeli zdecyduje się Pani na rozpoczęcie terapii, jest szansa na zrozumienie, co panią pociągnęło w kierunku tak nadużywającego partnera, kiedy to stanie się jasne, możliwe będzie przekształcenie tej sytuacji. Jest Pani młoda, jest więc nadzieja na kolejny związek. Myślę, że bez pomocy z zewnątrz będzie bardzo ciężko. Powodzenia.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień Dobry, z informacji jakie zdecydował się Pani podać wynika, że ostatni czas był dla Pani trudny. Mam taką myśl, że jeżeli zdecydowała się Pani opowiedzieć o swoich problemach, to jest to moment, w którym warto rozważyć wizytę konsultacyjną u psychoterapeuty. Pozdrawiam
Witam. Ma Pani do siebie wyrzuty, że nie zapewniła Pani dziecku pełnej rodziny i obecności obojga rodziców, ale proszę pamiętać, że związek tworzą dwie osoby, z których każda ma swoją odpowiedzialność. W sytuacji, gdy pojawia się dziecko również dwie osoby - matka i ojciec - ponoszą odpowiedzialność, niezależnie od tego czy są w związku, czy nie. Nie jest Pani odpowiedzialna za decyzje byłego partnera, tylko za własne, a dziecku szczęśliwego dzieciństwa nie zagwarantuje obecność ojca, który nie poczuwa się do roli. Sytuacja, którą Pani opisała jest trudna, to nie ulega wątpliwości. Jeżeli chciałaby Pani skorzystać z pomocy, to w zależności od Pani możliwości i potrzeb proszę rozważyć wizytę u psychologa lub psychoterapeuty. W obu przypadkach można się umówić w ramach ubezpieczenia NFZ w Poradni Zdrowia Psychicznego (potrzebne jest skierowanie i trzeba poczekać na termin) lub prywatnie (odpłatnie). Korzystając z pomocy psychologicznej może Pani uzyskać m.in. wsparcie w sytuacji kryzysowej, gdyby jednak chciała Pani także zrozumieć dlaczego wybrała i wiązała Pani nadzieje i plany na przyszłość z takim właśnie partnerem warto skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.