Witam, jestem kobietą, mam 23 lata i nie potrafię poradzić sobie ze swoją sytuacją życiową. Dokładni
2
odpowiedzi
Witam, jestem kobietą, mam 23 lata i nie potrafię poradzić sobie ze swoją sytuacją życiową. Dokładnie rok temu zmarł mój tata, to był dla mnie bardzo ciężki czas, nie mogłam w spokoju przeżywać żałoby, wszystkie załatwienia związane z tym zdarzeniem były na mojej głowie, byłam przy mamie i nie mogłam pokazywać swoich uczuć, zamknęłam się na nie, tylko po to aby dać jej wsparcie. Miałam też wspaniałego narzeczonego, którego czasem nie potrafiłam doceniać. Dużo się kłóciliśmy, tak naprawdę od początku znajomosci był o mnie bardzo zazdrosny, o wszystko mial problem, ale w tym czasie bardzo mocno się do siebie zbliżyliśmy, był dla mnie ogromnym wsparciem i wierzyłam, że tak już zostanie, do czasu aż 3 miesiące po śmierci taty nie wypił za dużo, sprawił mi przykrość swoim zachowaniem, jak to zwykle ma po większej ilości alkoholu. Uciekł z samochodu (ja byłam kierowcą) i wypisywał mi SMSy, że się zabije. Chociaż takie sytuacje już miały miejsce pare razy wcześniej to wtedy po raz pierwszy poczułam, że po ślubie może być już tylko gorzej. Szukałam w nim siły, zwłaszcza w tym trudnym czasie, a on potrafił postąpić w ten sposób. Od tamtego momentu bardzo się zdystansowałam, on oczywiście wyczuł, że coś się dzieje, ale nie potrafił ze mną poważnie porozmawiać, nie rozumiał tego dlaczego tak się czuję, przecież przeprosił… Chciałam przerwy, żeby sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, ale on stanowczo powiedział, że jak chcę przerwę to nie będzie powrotu.. poczułam, że nie szanuje moich uczuć i nie rozumie tego co właśnie się wydarzyło, więc nie odważyłam się na tą przerwę. Tak to trwało do lipca, oczywiście atmosfera robiła się coraz bardziej napięta, tylko się kłóciliśmy, kiedy widział, że się dystansuję. W tym czasie bardzo dużo wyjeżdżałam wtedy na sesje zdjęciowe i zlecenia (jestem modelką) byłam zajęta tym co lubię, potrzebowałam też odpoczynku od toksycznej mamy i wszystkiego tego co działo się w domu, a takie wyjazdy dawały ukojenie. On coraz bardziej wywierał na mnie presję, dzwonił, pisał, raz pięknie, raz z wyzwiskami, tego drugiego było zdecydowanie więcej. Miał do mnie pretensje o to że wyjeżdżam do pracy i na sesje zdjęciowe. Uważał, że powinnam chodzić na spacery żeby odreagować, a nie wyjeżdżać. Bardzo mi było przykro z tego powodu, że nie potrafił zrozumieć moich potrzeb, tym bardziej, że dobrze wie jak okropna potrafi być moja mama. Może gdyby był na miejscu to mogłoby to wszystko inaczej wyglądać. No bo w kim miałam szukać wsparcia skoro on ciągle siedział za granicą, a ja miałam zostać w domu z tym wszystkim sama? Po raz pierwszy nie wchodziłam z nim w bezsensowną wymianę zdań i coraz bardziej się odcinałam. Po prostu nie brałam udziału w jego monologach, które jednego dnia były listem miłosnym, drugiego dnia lawiną wyzwisk. Co jak co, ale pisać to naprawdę potrafi tak, że łapie za serce. Jest w tym naprawdę dobry…Początek lipca to był początek końca. Podczas mojej nieobecności, wyrzucił mój pierścionek zaręczynowy (pierwszy raz nie zabrałam go ze sobą do pracy, bo brałam zawsze, ale wtedy były jasne wymagania co do biżuterii, a nie chciałam go brać żeby sie nie zgubił gdzieś w Niemczech na targach ślubnych). Nawet poczułam ulgę, ale wiedziałam, że i tak dalej będzie mnie prosił i przekonywał pięknymi wiadomościami. Po paru dniach napisał, że nie chce mnie stracić i chce zawalczyć, ja podeszłam do tego na zimno, bo wciąż bolało mnie to wszystko co się wydarzyło. Poza tym, gdyby mu naprawdę zależało to przyjechałby do mnie nawet te 1000km z prośbą o kolejną szansę, a nie oznajmiał mi to w wiadomości. Potrzebowałam spokoju, więc nie zgodziłam się. Oczywiście ja nie byłam też święta, swoje miałam za uszami, nie potrafiłam być względem niego w porządku i wiem, że wiele razy raniłam go swoim zachowaniem. Później wyjechałam za granicę na kilka dni, tam korzystałam z pobytu, potrzebowałam tego spokoju. On w pracy za granicą pił, płakał bo wiedział, że mnie stracił, a ja tak po prostu nie interesowałam się niczym. Kiedy teraz o tym myślę, to serce mi się łamie, jak mogłam być aż tak zaślepiona i bez serca, dlaczego nie chciałam z nim usiąść do rozmowy. Może powinnam była podjąć te kroki, ale wywierał na mnie zbyt dużą presję i dodatkowo wyzywał, dlatego nie byłam w stanie traktować go poważnie. Kiedy wróciłam, spotkaliśmy się, on wciąż chciał walczyć i prawie udało się mu mnie przekonać, ale wystarczył jeden szczegół, który postawił sprawę na ostrzu noża. Zobaczyłam, że był na profilu swojej byłej „koleżanki”, w której kiedyś był zakochany, a która jeszcze chciała się z nim widywać jak już byliśmy razem, wiedział, że byłam o nią bardzo zazdrosna. Kiedy to zobaczyłam to nie wytrzymałam, wybuchałam na niego z krzykiem i kazałam mu wyjść z mojego domu, po czym za chwilę go zawołałam z powrotem, bo bałam się, że już do mnie nie wróci. Jednak nadal siedziało mi to w głowie i gdy jechał w niedzielę do pracy za granicę to znowu mówiłam, że mam go dość i nie chce rozmawiać, po prostu chciałam żeby zreflektował swoje zachowanie i dał ochłonąć. Niestety po raz kolejny nie potrafił pomyśleć o tym i w poniedziałek ze mną zerwał.. przez telefon. W ten sam weekend pojechał odreagować, całował się nawet z jakąś dziewczyną, a ja głupia błagałam go o powrót i wybaczenie. On coraz bardziej mnie ranił swoim zachowaniem, ja to znosiłam w nadzieji, że zobaczy, że mi zależy, teraz wiem jak ogromny błąd popełniłam. Po trzech tygodniach od tego rozstania zgodził się na spotkanie i wtedy przyznał mi się, że przez te nasze 4 lata związku od samego początku mnie okłamywał, bo wciąż miał styczność z narkotykami/dopalaczami. Ja oczywiście popełniłam kolejny błąd, puszczając to mimo uszu, bo zależało mi tylko na tym żeby go odzyskać, kiedy powiedział, że znowu poczuł to wszystko i tak mnie kocha, że chce spróbować byłam w siódmym niebie, ale teraz wiem, że to efekt narkotyku, a nie prawdziwych uczuć. Z tygodnia na tydzień ranił mnie bardziej i bardziej, ja na wszystko pozwalałam. Wysyłał mi screeny rozmów z jakimś innymi dziewczynami, gdy coś ode mnie chciał to nie prosił, ale wręcz rozkazywał.
Potrafił mówić, że jak chcę z nim być to mam zaakceptować to, że on teraz taki będzie i nie chce się starać, a jak chcę odejść to mogę sobie iść. Bardzo mnie ranił. W ostatnim miesiącu pokazał, że jednak mu zależy na mnie (chyba), ale tylko kiedy już naprawdę przesadził i ja postawiłam granice, ale zaraz potrafiłam wybaczyć i znowu to samo, a nawet gorzej. Parę tygodni temu bardzo się opił i pisał do mnie, że na nic nie zasługuję, jestem nic nie warta, żebym z każdym się je*ała bo tylko to potrafię… na drugi dzień przepraszał bardzo, a ja oczywiście wybaczyłam, bo pierwszy raz od 4 miesięcy usłyszałam tego samego chłopaka którego znałam i już miałam nadzieję, że ta sytuacja dała mu do myślenia i będzie sobą. Nic bardziej mylnego, bo był dla mnie 100 razy bardziej chamski niż wcześniej, nie potrafię tego zrozumieć. Kiedy miałam urodziny nawet nie kupił mi czekolady, bo powiedział, że wcześniej zawsze robił mi duże prezenty i, że już wystarczy tego dobrego. Dzień przed moimi urodzinami byliśmy u mnie w domu i przysnęło się mu, kiedy go obudziłam po północy to z wielką agresją wstał i zszedł na dół, wtedy powiedziałam mu, że mam urodziny to odparł z okropnym tonem „to se miej, wkur*iasz mnie). Już wtedy po raz pierwszy naprawdę chciałam go zablokować i przysięgnąć sobie, że nie odezwę się do niego, ale po jakimś czasie zadzwonił i przeprosił. Oczywiście nadal nic się nie zmieniło. Czekam na niego już 4 miesiące, a on nadal nie potrafi konkretnie wziąć się do roboty, tylko mnie zwodzi, mówi, że teraz to jemu już tak nie zależy, ale, że to naprawimy. Ja się pytam jak? Skoro nic w tym kierunku nie robi żeby było lepiej, czuję się niekochana, nierozumiana, jestem w ciągłej emocjonalnej karuzeli. Wcześniej też ją mieliśmy, ale wtedy czułam, że mogę mu ufać, że naprawdę mnie kocha. Bardzo chcę walczyć o ten związek, ale już brakuje mi sił. Chociaż mówi, że chce mi pomoc bo wie jak wyglada moja sytuacja w domu, chce żebyśmy razem zamieszkali, ale ja jednak czuję, że to nie rozwiąże naszych problemów, co więcej może je tylko pogłębić. Ja o wspólnym zamieszkaniu mówiłam już bardzo dawno temu, ale wtedy uważał, że bezsensu jest wydawać pieniądze na wynajem, a dobrze widział w jakich warunkach żyję z rodziną. Jest, a raczej był jedyną osobą, która stawała za mną w domu i dodawał mi sił.
Tutaj to wygląda tak jakby to on był tyranem, a ja wzorem kochającej dziewczyny, ale to nieprawda, jednak różnica polega na tym, że ja zrozumiałam swoje błędy i bardzo ich żałuję. Chciałabym z nim umieć rozmawiać tak jak należy, ale jest między nami coraz większa ściana, nie umiem być przy nim sobą, jestem taka wystraszona. Ja dodatkowo nie mam stałej pracy, olałam modeling, bo to mu przeszkadzało, uważa, że nie powinnam tego robić tak jak robiłam. Siedzę w domu i tylko się zadręczam myśleniem, olałam studia, chociaż jestem na trzecim roku i powinnam zająć się pisaniem pracy licencjackiej. Jestem w totalnej rozsypce. Naprawdę nie wiem co robić. Nic mnie nie cieszy, nie potrafię rozmawiać o niczym innym jak tylko o nim, o tym co mi zrobił, ciągle wracam do tego zerwania.. i mam żal do siebie, że stałe ulegam i pozwalam sobie na takie traktowanie, chociaż teraz wiem, że to nie możliwe jest, zeby cofnąć czas i coś zmienić. Z jednej strony chcę go, ale z drugiej strony widzę, że to już nie jest ta sama osoba, a może tylko go idealizowałam. Wiem, że muszę to zakończyć, ale nie wiem jak. Nie potrafię sobie go wyobrazić szczęśliwego z kimś innym, na samą tę myśl przechodzą mnie ciarki. Wiem, że w głębi serca to naprawdę dobry i oddany chłopak, ma cechy które mi bardzo imponują (lub raczej imponowały, bo teraz stał się kimś zupełnie innym). Mam czekać na kolejną jego pomyłkę, żeby wiedział, że przez to jego zachowanie zrywam? Może powinnam zerwać już teraz... może powinnam napisać mu długą wiadomość o tym wszystkim co mnie bolało, jeszcze raz wrócić do tych wszystkich rzeczy, może zrozumie, dlaczego chcę to zakończyć. Bardzo się boję tego co będzie gdy z nim zerwę, boję się tego bólu i cierpienia. Wiem, że powinnam była zerwać kontakt już wtedy, gdy on ze mną zerwał, zachowałabym przynajmniej godność i może już teraz byłabym w lepszej kondycji. Może wróciłby sam do mnie po paru tygodniach błagając o wybaczenie, a ja nie musiałabym doświadczyć tego wszystkiego co doświadczyłam. Teraz coraz bardziej boję się tego kroku i tego co czeka mnie przez najbliższe miesiące. Bardzo bym chciała, żeby się opamiętał i wrócił taki jaki był wcześniej. Proszę o pomoc
Potrafił mówić, że jak chcę z nim być to mam zaakceptować to, że on teraz taki będzie i nie chce się starać, a jak chcę odejść to mogę sobie iść. Bardzo mnie ranił. W ostatnim miesiącu pokazał, że jednak mu zależy na mnie (chyba), ale tylko kiedy już naprawdę przesadził i ja postawiłam granice, ale zaraz potrafiłam wybaczyć i znowu to samo, a nawet gorzej. Parę tygodni temu bardzo się opił i pisał do mnie, że na nic nie zasługuję, jestem nic nie warta, żebym z każdym się je*ała bo tylko to potrafię… na drugi dzień przepraszał bardzo, a ja oczywiście wybaczyłam, bo pierwszy raz od 4 miesięcy usłyszałam tego samego chłopaka którego znałam i już miałam nadzieję, że ta sytuacja dała mu do myślenia i będzie sobą. Nic bardziej mylnego, bo był dla mnie 100 razy bardziej chamski niż wcześniej, nie potrafię tego zrozumieć. Kiedy miałam urodziny nawet nie kupił mi czekolady, bo powiedział, że wcześniej zawsze robił mi duże prezenty i, że już wystarczy tego dobrego. Dzień przed moimi urodzinami byliśmy u mnie w domu i przysnęło się mu, kiedy go obudziłam po północy to z wielką agresją wstał i zszedł na dół, wtedy powiedziałam mu, że mam urodziny to odparł z okropnym tonem „to se miej, wkur*iasz mnie). Już wtedy po raz pierwszy naprawdę chciałam go zablokować i przysięgnąć sobie, że nie odezwę się do niego, ale po jakimś czasie zadzwonił i przeprosił. Oczywiście nadal nic się nie zmieniło. Czekam na niego już 4 miesiące, a on nadal nie potrafi konkretnie wziąć się do roboty, tylko mnie zwodzi, mówi, że teraz to jemu już tak nie zależy, ale, że to naprawimy. Ja się pytam jak? Skoro nic w tym kierunku nie robi żeby było lepiej, czuję się niekochana, nierozumiana, jestem w ciągłej emocjonalnej karuzeli. Wcześniej też ją mieliśmy, ale wtedy czułam, że mogę mu ufać, że naprawdę mnie kocha. Bardzo chcę walczyć o ten związek, ale już brakuje mi sił. Chociaż mówi, że chce mi pomoc bo wie jak wyglada moja sytuacja w domu, chce żebyśmy razem zamieszkali, ale ja jednak czuję, że to nie rozwiąże naszych problemów, co więcej może je tylko pogłębić. Ja o wspólnym zamieszkaniu mówiłam już bardzo dawno temu, ale wtedy uważał, że bezsensu jest wydawać pieniądze na wynajem, a dobrze widział w jakich warunkach żyję z rodziną. Jest, a raczej był jedyną osobą, która stawała za mną w domu i dodawał mi sił.
Tutaj to wygląda tak jakby to on był tyranem, a ja wzorem kochającej dziewczyny, ale to nieprawda, jednak różnica polega na tym, że ja zrozumiałam swoje błędy i bardzo ich żałuję. Chciałabym z nim umieć rozmawiać tak jak należy, ale jest między nami coraz większa ściana, nie umiem być przy nim sobą, jestem taka wystraszona. Ja dodatkowo nie mam stałej pracy, olałam modeling, bo to mu przeszkadzało, uważa, że nie powinnam tego robić tak jak robiłam. Siedzę w domu i tylko się zadręczam myśleniem, olałam studia, chociaż jestem na trzecim roku i powinnam zająć się pisaniem pracy licencjackiej. Jestem w totalnej rozsypce. Naprawdę nie wiem co robić. Nic mnie nie cieszy, nie potrafię rozmawiać o niczym innym jak tylko o nim, o tym co mi zrobił, ciągle wracam do tego zerwania.. i mam żal do siebie, że stałe ulegam i pozwalam sobie na takie traktowanie, chociaż teraz wiem, że to nie możliwe jest, zeby cofnąć czas i coś zmienić. Z jednej strony chcę go, ale z drugiej strony widzę, że to już nie jest ta sama osoba, a może tylko go idealizowałam. Wiem, że muszę to zakończyć, ale nie wiem jak. Nie potrafię sobie go wyobrazić szczęśliwego z kimś innym, na samą tę myśl przechodzą mnie ciarki. Wiem, że w głębi serca to naprawdę dobry i oddany chłopak, ma cechy które mi bardzo imponują (lub raczej imponowały, bo teraz stał się kimś zupełnie innym). Mam czekać na kolejną jego pomyłkę, żeby wiedział, że przez to jego zachowanie zrywam? Może powinnam zerwać już teraz... może powinnam napisać mu długą wiadomość o tym wszystkim co mnie bolało, jeszcze raz wrócić do tych wszystkich rzeczy, może zrozumie, dlaczego chcę to zakończyć. Bardzo się boję tego co będzie gdy z nim zerwę, boję się tego bólu i cierpienia. Wiem, że powinnam była zerwać kontakt już wtedy, gdy on ze mną zerwał, zachowałabym przynajmniej godność i może już teraz byłabym w lepszej kondycji. Może wróciłby sam do mnie po paru tygodniach błagając o wybaczenie, a ja nie musiałabym doświadczyć tego wszystkiego co doświadczyłam. Teraz coraz bardziej boję się tego kroku i tego co czeka mnie przez najbliższe miesiące. Bardzo bym chciała, żeby się opamiętał i wrócił taki jaki był wcześniej. Proszę o pomoc
Dzień Dobry,
Pani post jest przejmujący, potrzebuje Pani psychoterapii, by nie popełnić życiowego błędu, a jest Pani niestety, na "dobrej drodze" (oblane studia i inne wątki z Pani postu). Prosze udać się na psychoterapię - pozna Pani siebie, swoje cele, oczekiwania, swoje emocje, pozna Pani metody rozpoznawania toksycznych ludzi i jak z nimi postępować. Te i wiele innych umiejętności, może pomóc Pani popatrzeć na obecną sytuację z dystansu i w sposób najbardziej korzystny dla wszystkich, a zwłaszcza dla Pani. A póki co, proszę nie podejmować pochopnych, szybkich, emocjonalnie podyktowanych decyzji. Wszystkiego dobrego.
Pani post jest przejmujący, potrzebuje Pani psychoterapii, by nie popełnić życiowego błędu, a jest Pani niestety, na "dobrej drodze" (oblane studia i inne wątki z Pani postu). Prosze udać się na psychoterapię - pozna Pani siebie, swoje cele, oczekiwania, swoje emocje, pozna Pani metody rozpoznawania toksycznych ludzi i jak z nimi postępować. Te i wiele innych umiejętności, może pomóc Pani popatrzeć na obecną sytuację z dystansu i w sposób najbardziej korzystny dla wszystkich, a zwłaszcza dla Pani. A póki co, proszę nie podejmować pochopnych, szybkich, emocjonalnie podyktowanych decyzji. Wszystkiego dobrego.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Z Pani wiadomości wnioskuje, że czuje się Pani zagubiona, przytłoczona i doświadcza niepokoju, poczucia bezradności. W ostatnim czasie wiele się wydarzyło, w swoim pytaniu porusza Pani wiele kwestii. Mam poczucie, że psychoterapia pomogłaby to Pani poukładać i znaleźć odpowiedzi. Serdecznie pozdrawiam.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.