Witam. Mam na imię Klaudia, mam 16 lat. Chciałam dowiedzieć się czy potrzebuję pomocy psychologa, cz
4
odpowiedzi
Mam 16 lat. Chciałam dowiedzieć się czy potrzebuję pomocy psychologa, czy jednak powinnam po prostu przywyknąć do mojego życia. Od paru lat(a właściwie od rozpoczęcia gimnazjum) nie czuję radości. Przez 3 lata, byłam przygnebionębiona, odizolowałam się od wszystkich. Miałam swojego psychiatrę, który zalecił mi leczenie na depresję. Jednak potem mama była już zmęczona moim zachowaniem, umówiła mnie na wizytę do innego lekarza, z którym sama rozmawiała o mnie, przed moją wizytą u niego. Od tego czasu nie mam depresji, nie mam prawa do narzekania i smutku, bo wszystko odwraca się przeciwko mnie. Rodzice po tym, postrzegali mnie jako lenia i manipulantkę(ponieważ udawanie miało spowodować, że będę miała pewnego rodzaju "ulgę" i więcej swobody) na początku było mi trudno, wiecznie się kłóciliśmy, nie mogłam znieść atmosfery w domu, uciekalam do babci ( bo nie miałam innych, do których mogłabym pójść). Z czasem nauczyłam się wmawiać im, że wszystko jest okej, że jest lepiej, że jestem leniwa itd. Zdaję sobie sprawę, że nie chce mi się czegoś wykonać, np. Uczyć się na sprawdzian z historii czy posprzątać w pokoju, ale nie uważam, że nie nadaję się do niczego, bo tego nie zrobię. Od długiego okresu, muszę sama prosić ich, żeby zwrócili uwagę na moje zalety, bo bardzo tego potrzebuję. Nie pamiętam, kiedy usłyszałam np. "widzę, że postaralaś się i dostałaś 4 albo 5 z np. Angielskiego" zamiast na następny dzień "znowu nic nie robisz! Nadajesz się tylko do jedzenia i spania! Kolejna dwójka z fizykii!". Codziennie pokłócimy się o moje leżenie w łóżku. Nie mam przyjaciół, boję się odrzucenia, nie mogę pokazać się ludziom, bo sama nie mogę siebie zaakceptować. Lubię czytać książki kiedy nie mam nic do roboty. Moi rodzice na mnie krzyczą, że nie powinnam czytać, bo nie jestem aktywna. Przyznam im też rację, bo powinnam już dawno schudnąć. Mimo to, nie czerpię przyjemności z biegania czy jazdy na rowerze. Wolę zostać w domu.
Nie cieszę się z niczego, odczuwam zmęczenie, smutek, przygnębienie, samokrytyka towarzyszy mi ciągle. Rodzice dodatkowo mnie odbijają, myśląc, że jak będą mi wytykać każdy błąd, wpłyną na moje zachowanie. A może też, bo sami mają problemy. Mojej pani psycholog, nie potrafię powiedzieć co czuję. Chodzę do niej (to już chyba piąta terapeutka) od niedawna, ale widzę od jakiegoś czasu, że trochę skręciłam w złym kierunku i nie do końca z tym mam problem. Sytuacja w domu to jedno, przyzwyczaiłam się prawie, ale sytuacja z moją izolacją powinna się zmienić. W gimnazjum czasem zdarzyło się, że ze stresu przed szkołą, wymiotowałam, robiło mi się słabo. Przez całe 3 lata, nie powiedziałam słowa do nikogo. Wyjątkiem była jedna dziewczyna, która też nie miała z nikim kontaktu i nie mówiła wiele, więc tylko razem siedzialysmy. Jak jej nie było w szkole, albo ja bez wiedzy rodziców zostawałam w domu, albo chodziłam na przerwach do szkolnej łazienki. Odpuściłam się w nauce w 2 klasie gimnazjum, bo opuszczałam bardzo dużo lekcji i nie uczyłam się, żeby jak najmniej myśleć o szkole i o tym, jakie zrobiłam wrażenie. Teraz, po pół roku w liceum, też mam taki problem, tyle, że mniejszy. Nie rozmawiam z nikim, wyjątkiem jest moja koleżanka z podstawówki, z którą też trafiłam do klasy. Ona potrafiła powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami już po 2 tygodniach. Ja nie potrafię nadal. Mam wrażenie, że daję z siebie za mało, że nie mam do niej zaufania, że nie jestem wystarczająco dobra. Uważam, że nie jestem też lubiana, przez to, że nie rozmawiam za wiele. Było wiele sytuacji, które mnie najpierw smuciły bardzo, bo osoby z mojej klasy, potrafiły wyraźnie mi pokazać, że mnie nie lubią, że jestem nieciekawa, nudna. Było mi przykro, bo przez moją chorobliwą nieśmiałość, nie dałam się poznać. Mimo, że ja też ciągle siebie krytykuję wygląd, charakter itd, mam też świadomość moich zalet. Lubię pomagać innym, jestem empatyczna, staram się zrozumieć. Ale to tyle. Nie znalazłam u siebie talentu, na którym mogłabym się wybić. Nie ciągnie mnie do picia, nie palę, imprezy odpadają (że wzgledu na moją pewność siebie i właśnie brak akceptacji). Czy to kwestia problemu, czy wiecznego narzekania?
Nie cieszę się z niczego, odczuwam zmęczenie, smutek, przygnębienie, samokrytyka towarzyszy mi ciągle. Rodzice dodatkowo mnie odbijają, myśląc, że jak będą mi wytykać każdy błąd, wpłyną na moje zachowanie. A może też, bo sami mają problemy. Mojej pani psycholog, nie potrafię powiedzieć co czuję. Chodzę do niej (to już chyba piąta terapeutka) od niedawna, ale widzę od jakiegoś czasu, że trochę skręciłam w złym kierunku i nie do końca z tym mam problem. Sytuacja w domu to jedno, przyzwyczaiłam się prawie, ale sytuacja z moją izolacją powinna się zmienić. W gimnazjum czasem zdarzyło się, że ze stresu przed szkołą, wymiotowałam, robiło mi się słabo. Przez całe 3 lata, nie powiedziałam słowa do nikogo. Wyjątkiem była jedna dziewczyna, która też nie miała z nikim kontaktu i nie mówiła wiele, więc tylko razem siedzialysmy. Jak jej nie było w szkole, albo ja bez wiedzy rodziców zostawałam w domu, albo chodziłam na przerwach do szkolnej łazienki. Odpuściłam się w nauce w 2 klasie gimnazjum, bo opuszczałam bardzo dużo lekcji i nie uczyłam się, żeby jak najmniej myśleć o szkole i o tym, jakie zrobiłam wrażenie. Teraz, po pół roku w liceum, też mam taki problem, tyle, że mniejszy. Nie rozmawiam z nikim, wyjątkiem jest moja koleżanka z podstawówki, z którą też trafiłam do klasy. Ona potrafiła powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami już po 2 tygodniach. Ja nie potrafię nadal. Mam wrażenie, że daję z siebie za mało, że nie mam do niej zaufania, że nie jestem wystarczająco dobra. Uważam, że nie jestem też lubiana, przez to, że nie rozmawiam za wiele. Było wiele sytuacji, które mnie najpierw smuciły bardzo, bo osoby z mojej klasy, potrafiły wyraźnie mi pokazać, że mnie nie lubią, że jestem nieciekawa, nudna. Było mi przykro, bo przez moją chorobliwą nieśmiałość, nie dałam się poznać. Mimo, że ja też ciągle siebie krytykuję wygląd, charakter itd, mam też świadomość moich zalet. Lubię pomagać innym, jestem empatyczna, staram się zrozumieć. Ale to tyle. Nie znalazłam u siebie talentu, na którym mogłabym się wybić. Nie ciągnie mnie do picia, nie palę, imprezy odpadają (że wzgledu na moją pewność siebie i właśnie brak akceptacji). Czy to kwestia problemu, czy wiecznego narzekania?
Dzień dobry, nie wydaje mi się, żeby to była kwestia wyłącznie narzekania, aczkolwiek nie bez znaczenia jest to, że pozostając w jakimś stanie, także czerpiemy z tego stanu określone korzyści. Brak otwartości przed terapeutą nie jest dobrym pomysłem, bo jak sama Pani zauważyła, prowadzi do zmiany terapeuty, a tym samym być może do powstania przekonania, że "nikt nie jest mi w stanie pomóc". Przede wszystkim zachęcam do absolutnej szczerości podczas sesji terapeutycznych. Kiedy trudno nazwać emocje, warto zwrócić uwagę na to, jakie sygnały płyną z ciała. Wszystkiego dobrego!
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry, zawsze moim klientom powtarzam, że z terapeutą musi łączyć ich chemia, więc powinni szukać swojego ideału. Jednak nawet najbardziej uznany terapeuta na świecie nie pomoże, jeśli jego pacjent nie będzie z nim szczery i będzie zatajał informacje o swoim stanie zdrowia. Myślę, że tak właśnie jest w Pani wypadku, po prostu nie jest Pani w stanie się przełamać i otworzyć przed osobą, która z racji wykonywanego zawodu jest po to, aby starać się pomóc.
Sytuacja, w której Pani tkwi może również powodować w Pani uczucie zniechęcenia i lęku przed przyszłością. Moja rada jest taka, proszę się zastanowić, który z dotychczasowych terapeutów odpowiadał Pani najbardziej i jeszcze raz zwrócić się do niego po pomoc, tylko, że tym razem proszę niczego nie zatajać i otwarcie powiedzieć, co Panią trapi i powoduje takie zniechęcenie. Trzymam kciuki, Małgorzata Ostrowska
Sytuacja, w której Pani tkwi może również powodować w Pani uczucie zniechęcenia i lęku przed przyszłością. Moja rada jest taka, proszę się zastanowić, który z dotychczasowych terapeutów odpowiadał Pani najbardziej i jeszcze raz zwrócić się do niego po pomoc, tylko, że tym razem proszę niczego nie zatajać i otwarcie powiedzieć, co Panią trapi i powoduje takie zniechęcenie. Trzymam kciuki, Małgorzata Ostrowska
Dzień dobry,
Z opisu Twojego problemu wnioskuję, że bardzo cierpisz i poszukujesz zrozumienia. Jeśli dobrze rozumiem, regularnie spotykasz się z terapeutą lub psychologiem, z którym nie potrafisz rozmawiać o swoich uczuciach tak, jak zrobiłaś to tutaj w sposób anonimowy. Czuję jednak, że Twoje myśli i problemy zasługują na personalny kontakt i rozmowę, trudno mi więc odnosić się do złożoności Twojego kłopotu na forum.
W moim odczuciu przechodzisz przez życiowy lub rozwojowy kryzys, i potrzebujesz wsparcia specjalisty. Jednak żaden specjalista nie będzie Ci w stanie pomóc, jeśli sama nie wykonasz pewnej pracy, jaką jest chociażby aktywność na sesjach i mówienie o swoich myślach. Może warto zacząć właśnie od tego, aby opowiedzieć terapeucie (?) o swoim oporze w kontakcie.
Trzymam kciuki.
Z opisu Twojego problemu wnioskuję, że bardzo cierpisz i poszukujesz zrozumienia. Jeśli dobrze rozumiem, regularnie spotykasz się z terapeutą lub psychologiem, z którym nie potrafisz rozmawiać o swoich uczuciach tak, jak zrobiłaś to tutaj w sposób anonimowy. Czuję jednak, że Twoje myśli i problemy zasługują na personalny kontakt i rozmowę, trudno mi więc odnosić się do złożoności Twojego kłopotu na forum.
W moim odczuciu przechodzisz przez życiowy lub rozwojowy kryzys, i potrzebujesz wsparcia specjalisty. Jednak żaden specjalista nie będzie Ci w stanie pomóc, jeśli sama nie wykonasz pewnej pracy, jaką jest chociażby aktywność na sesjach i mówienie o swoich myślach. Może warto zacząć właśnie od tego, aby opowiedzieć terapeucie (?) o swoim oporze w kontakcie.
Trzymam kciuki.
Dzień dobry.
Z pewnością rodzice powinni skonsultować się z psychologiem, być może poddać się terapii systemowej, rodzinnej.
Może warto poddać się diagnozie psychologicznej?
Jeśli zdecydujesz się na diagnozę zaproszam do mojego gabinetu. Po diagnozie mogę wskazać ścieżkę, co dalej można zrobić, żeby poprawić swój komfort życia i poczucie własnej wartości.
pozdrawiam
Sylwia Kucharska
Z pewnością rodzice powinni skonsultować się z psychologiem, być może poddać się terapii systemowej, rodzinnej.
Może warto poddać się diagnozie psychologicznej?
Jeśli zdecydujesz się na diagnozę zaproszam do mojego gabinetu. Po diagnozie mogę wskazać ścieżkę, co dalej można zrobić, żeby poprawić swój komfort życia i poczucie własnej wartości.
pozdrawiam
Sylwia Kucharska
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.