Witam Mam pytanie z dziedziny psychiatrii. Otóż kilka lat temu, w wyniku skumulowania się trudnych
2
odpowiedzi
Witam
Mam pytanie z dziedziny psychiatrii. Otóż kilka lat temu, w wyniku skumulowania się trudnych wieloletnich przezyc w małżeństwie oraz problemów szkolnych syna, popadlam w nerwice(trwała 4 lata). Do tego doszła zdiagnozowana depresja( roczne leczenie). Po tym czasie funkcjonowałem w zasadzie normalnie. Minął jednak około rok od”normalności”, a ja czuje ze znów jest coś nie tak. Unikam ludzi, nie chce nikomu się zwierzać, mam zarzuty do swojego wyglądu, rozżalenie, ze straciłam młodość. Nie wiem czy moge swoje myśli nazwać samobójczymi, ale są momenty, kiedy chciałabym zachorować na nieuleczalna chorobę, dowiedzieć się o niej w ostatnim stadium by nie mieć możliwości leczenia i odejsc. O „typowym” samobojstwie nie rozmyślam. Czasem chce uciec od swojej rodziny, ponieważ nie mam siły już o nic walczyć, a już zwłaszcza prosić. Marze o samotności w chatce nad brzegiem morza z dała od całego świata.
Mam jednego syna w wieku dojrzewania, drugiego, który będzie dopiero wchodził w ten wiek. Bardzo ich kocham, ale brak mi już sil, na bycie matka. Nie moge liczyć na meza w żadnej kwestii poza finansowaniem życia. Wiem, ze popełniłam wiele błędów, ze jestem słaba i nawalilam. Nie potrafię pomoc „nie błądzić” starszemu synowi, uciekam w swoją szkole i telefon. Mąż jest mi zupelnie obojętny, udając milosc. Czasem wręcz modlę się żeby mnie zdradził i spłodził komuś dziecko. Chciałabym być sama.
Chce iść do pracy, ale bardzo się tego boje, zwłaszcza, ze mąż podcina mi skrzydła w wielu kwestiach.
Rok temu, pod wpływem stresu schudłam 5 kg w przeciągu miesiąca. Nie jadłam praktycznie nic przez 3 tyg(jakaś truskawka w ciągu dnia, dwie kulki winogrona czasem, duzo za to piłam). Po tym czasie apetyt nagle wrocil a zaczęły sie wymioty, po kilkanaście razy dziennie, bez względu na to co jadłam i ile jadłam. Po jakimś miesiącu ustało, ale czułam, ze zaczęłam sama ten stan podtrzymywać przez prawie kolejny miesiąc. Problemy z „naglym zanikiem apetytu” mam od kilku lat. Przychodzą nagle, 2-3 razy do roku i odchodzą nagle, zupelnie niespodziewanie. Czasem trwają 3-4dni, czasem 2-3 tyg. Nie jem wtedy w zasadzie nic( kiedyś policzyłam ile kalorii dostarczam organizmowi w trakcie takiego „zaniku” w zasadzie z samego nawadniania- około 300).Nie pije alkoholu w ogóle ponieważ mi jie smakuje, (ostatni raz opilam się będąc nastolatka, jakieś 20 lat temu, ot młodzieńcza głupota), ale ostatnio z bezsilności mam ochotę się napić i zniknąć. Nie umrzeć, ale zniknąć dla swojej rodziny. Papierosów nie paliłam od 12 lat. Zaczęłam znów. Po 4 miesiącach rzuciłam ale wrocilam od nowa. Tak ciągnie się to już rok.
Kiedy zdazy mi się już w bezsilności komuś powiedzieć o swojej sytuacji, gnębią mnie potem potworne wyrzuty sumienia i zlosc ze znowu „sypnelam”. Wole mówić do siebie w myslach, albo rozmawiac w tez sam sposób z Bogiem. Czuje się wtedy o wiele lepiej.
Maj tego roku był dla mnie strasznie ciężki. Nie zdażyło się nic konkretnego. Nazwałabym to raczej”przebraniem się miarki”. Codzienny płacz i bezsilność. Czuje ze nie jestem w stanie dźwigać więcej.
Kiedy zdiagnozowano u mnie depresje, głównym objawem nie był wszechobecny smutek. Czułam się po prostu jak balon z którego spuszczono powietrze. Nie mogłam ruszyć w żadna stronę. Unikałam rowniez ludzi, jeden zestaw ciuchów na cały tydzień, zaniedbanie wyglądu.Teraz czuje smutek, żal, bezsilność.
Z moim mężem jest problem tego typu, iż od początku naszego małżeństwa działo się złe. Musiałam ubierać się w określony sposób, nie wolno mi było wychodzić z nikim poza spacerami z dzieckiem, choć czasem i to było problemem. Mąż mowil mi ze wstyd ze mną gdzieś iść bo zaduzo osób się ze mną wita(jako dziecko i nastolatka byłam bardzo otwarta i radosna). Zakazdym razem wszędzie widział potencjalnych kochanków. Kiedyś powiedział mi, ze wolałby żebym była narkomanka, niż rozmawiała z innymi mężczyznami, oczywiscie spoza rodziny mowa. Zapytałam go kiedys co by zRobił, gdybyśmy się rozwiedli. Powiedział, ze znalazłby sobie kogoś innego bo „nie zamierzałby siedziec sam”. Potrafił wyzywać mnie przy dzieciach z urojonych powodów, podwarzal wielokrotnie ojcostwo(jedynym mężczyzna, z którym spałam był i jest mąż).
Ma kilka nałogów(wciąga jakiś proszek, kiedys był hazardzista, ciężko mi było bardzo; do tego wiele razy mnie zdradzał, choć to ja byłam ciagle posądzana o zdrady, siedząc w domu z dziećmi).Od dwóch lat, wracając z wyjazdów zagranicznych znika na kilka dni i „pracuje na naszej działce”, gdzie stawiamy dom. Nocami jedzi w różne miejsca. PrzychodI na 2-3h, zamyka się w łazience, potem do lozka(wiadomy cel). Udajemy ze nie jest zle.
Kończę szkole pielęgniarską. Poszłam do niej mimo jawnej niechęci meza. W zasadzie udało się tylko dlatego, iż postanowił ze „kupi sobie bardzo drogi telefon”. Ja w zamian za zgode na to, wymusilam jego zgode na moja szkole. Za niecałe dwa miesiące obrona. Mąż od dawien mi mówi, ze jezeli chce iść na zmiany albo na nocki do pracy, to się ze mną rozwiedzie. Kiedyś się tego bałam. Dzis, rowniez, bo wiem ze jest mściwym człowiekiem, ale zaczyna mi to obojętniec.
Sadze , ze powinnismy się rozstać dla dobra nas dwojga ale nie potrafię ruszyć, ciagle się czegoś boje i tak tkwię w martwym punkcie, mając żal, ze moje dzieci nigdy nie zaznały ojcowskiej miłości, zwlasCza starszy syn odczuł ten deficyt.
W szkole poznałam pewnego mężczyznę, a raczej to on szukał ze mną kontaktów. Jawnie mowil ze mu się podobam, adorował. Z czasem się zakochałam, choć on o tym nie wie. Nie spotykamy sie, nie ma między nami kontaktu fizycznego Mamy niepisany wietualnu „układ z flirtem w tle”. Wiem ze to złe, ze ide w zła stronę, ale dzieki tej sytuacji zdałam sobie sprawę, iż nie wiem co to znaczy szczęście, wsparcie i milosc mezczyzny. Nie twierdze, ze u niego to znalazłam. Po prostu otworzyłam oczy i zrozumiałam ze moje serce jest puste, a mężowi na mnie nie zależy. Traktuje mnie raczej jako własność, w moim odczuciu.
Nie wiem czy to depresja, czy załamanie nerwowe czy moze jeszcze coś innego. Nie wiem, czy moje myśli to myśli samobójcze czy jakieś zwykły krzyk rozpaczy. Moze po prostu musze wziąć sie w garść, tylka skąd czerpać sile? Ja już dano jej nie mam. Proszę o pomoc, wskazówkę, rade. Z góry Dziekuje.
Mam pytanie z dziedziny psychiatrii. Otóż kilka lat temu, w wyniku skumulowania się trudnych wieloletnich przezyc w małżeństwie oraz problemów szkolnych syna, popadlam w nerwice(trwała 4 lata). Do tego doszła zdiagnozowana depresja( roczne leczenie). Po tym czasie funkcjonowałem w zasadzie normalnie. Minął jednak około rok od”normalności”, a ja czuje ze znów jest coś nie tak. Unikam ludzi, nie chce nikomu się zwierzać, mam zarzuty do swojego wyglądu, rozżalenie, ze straciłam młodość. Nie wiem czy moge swoje myśli nazwać samobójczymi, ale są momenty, kiedy chciałabym zachorować na nieuleczalna chorobę, dowiedzieć się o niej w ostatnim stadium by nie mieć możliwości leczenia i odejsc. O „typowym” samobojstwie nie rozmyślam. Czasem chce uciec od swojej rodziny, ponieważ nie mam siły już o nic walczyć, a już zwłaszcza prosić. Marze o samotności w chatce nad brzegiem morza z dała od całego świata.
Mam jednego syna w wieku dojrzewania, drugiego, który będzie dopiero wchodził w ten wiek. Bardzo ich kocham, ale brak mi już sil, na bycie matka. Nie moge liczyć na meza w żadnej kwestii poza finansowaniem życia. Wiem, ze popełniłam wiele błędów, ze jestem słaba i nawalilam. Nie potrafię pomoc „nie błądzić” starszemu synowi, uciekam w swoją szkole i telefon. Mąż jest mi zupelnie obojętny, udając milosc. Czasem wręcz modlę się żeby mnie zdradził i spłodził komuś dziecko. Chciałabym być sama.
Chce iść do pracy, ale bardzo się tego boje, zwłaszcza, ze mąż podcina mi skrzydła w wielu kwestiach.
Rok temu, pod wpływem stresu schudłam 5 kg w przeciągu miesiąca. Nie jadłam praktycznie nic przez 3 tyg(jakaś truskawka w ciągu dnia, dwie kulki winogrona czasem, duzo za to piłam). Po tym czasie apetyt nagle wrocil a zaczęły sie wymioty, po kilkanaście razy dziennie, bez względu na to co jadłam i ile jadłam. Po jakimś miesiącu ustało, ale czułam, ze zaczęłam sama ten stan podtrzymywać przez prawie kolejny miesiąc. Problemy z „naglym zanikiem apetytu” mam od kilku lat. Przychodzą nagle, 2-3 razy do roku i odchodzą nagle, zupelnie niespodziewanie. Czasem trwają 3-4dni, czasem 2-3 tyg. Nie jem wtedy w zasadzie nic( kiedyś policzyłam ile kalorii dostarczam organizmowi w trakcie takiego „zaniku” w zasadzie z samego nawadniania- około 300).Nie pije alkoholu w ogóle ponieważ mi jie smakuje, (ostatni raz opilam się będąc nastolatka, jakieś 20 lat temu, ot młodzieńcza głupota), ale ostatnio z bezsilności mam ochotę się napić i zniknąć. Nie umrzeć, ale zniknąć dla swojej rodziny. Papierosów nie paliłam od 12 lat. Zaczęłam znów. Po 4 miesiącach rzuciłam ale wrocilam od nowa. Tak ciągnie się to już rok.
Kiedy zdazy mi się już w bezsilności komuś powiedzieć o swojej sytuacji, gnębią mnie potem potworne wyrzuty sumienia i zlosc ze znowu „sypnelam”. Wole mówić do siebie w myslach, albo rozmawiac w tez sam sposób z Bogiem. Czuje się wtedy o wiele lepiej.
Maj tego roku był dla mnie strasznie ciężki. Nie zdażyło się nic konkretnego. Nazwałabym to raczej”przebraniem się miarki”. Codzienny płacz i bezsilność. Czuje ze nie jestem w stanie dźwigać więcej.
Kiedy zdiagnozowano u mnie depresje, głównym objawem nie był wszechobecny smutek. Czułam się po prostu jak balon z którego spuszczono powietrze. Nie mogłam ruszyć w żadna stronę. Unikałam rowniez ludzi, jeden zestaw ciuchów na cały tydzień, zaniedbanie wyglądu.Teraz czuje smutek, żal, bezsilność.
Z moim mężem jest problem tego typu, iż od początku naszego małżeństwa działo się złe. Musiałam ubierać się w określony sposób, nie wolno mi było wychodzić z nikim poza spacerami z dzieckiem, choć czasem i to było problemem. Mąż mowil mi ze wstyd ze mną gdzieś iść bo zaduzo osób się ze mną wita(jako dziecko i nastolatka byłam bardzo otwarta i radosna). Zakazdym razem wszędzie widział potencjalnych kochanków. Kiedyś powiedział mi, ze wolałby żebym była narkomanka, niż rozmawiała z innymi mężczyznami, oczywiscie spoza rodziny mowa. Zapytałam go kiedys co by zRobił, gdybyśmy się rozwiedli. Powiedział, ze znalazłby sobie kogoś innego bo „nie zamierzałby siedziec sam”. Potrafił wyzywać mnie przy dzieciach z urojonych powodów, podwarzal wielokrotnie ojcostwo(jedynym mężczyzna, z którym spałam był i jest mąż).
Ma kilka nałogów(wciąga jakiś proszek, kiedys był hazardzista, ciężko mi było bardzo; do tego wiele razy mnie zdradzał, choć to ja byłam ciagle posądzana o zdrady, siedząc w domu z dziećmi).Od dwóch lat, wracając z wyjazdów zagranicznych znika na kilka dni i „pracuje na naszej działce”, gdzie stawiamy dom. Nocami jedzi w różne miejsca. PrzychodI na 2-3h, zamyka się w łazience, potem do lozka(wiadomy cel). Udajemy ze nie jest zle.
Kończę szkole pielęgniarską. Poszłam do niej mimo jawnej niechęci meza. W zasadzie udało się tylko dlatego, iż postanowił ze „kupi sobie bardzo drogi telefon”. Ja w zamian za zgode na to, wymusilam jego zgode na moja szkole. Za niecałe dwa miesiące obrona. Mąż od dawien mi mówi, ze jezeli chce iść na zmiany albo na nocki do pracy, to się ze mną rozwiedzie. Kiedyś się tego bałam. Dzis, rowniez, bo wiem ze jest mściwym człowiekiem, ale zaczyna mi to obojętniec.
Sadze , ze powinnismy się rozstać dla dobra nas dwojga ale nie potrafię ruszyć, ciagle się czegoś boje i tak tkwię w martwym punkcie, mając żal, ze moje dzieci nigdy nie zaznały ojcowskiej miłości, zwlasCza starszy syn odczuł ten deficyt.
W szkole poznałam pewnego mężczyznę, a raczej to on szukał ze mną kontaktów. Jawnie mowil ze mu się podobam, adorował. Z czasem się zakochałam, choć on o tym nie wie. Nie spotykamy sie, nie ma między nami kontaktu fizycznego Mamy niepisany wietualnu „układ z flirtem w tle”. Wiem ze to złe, ze ide w zła stronę, ale dzieki tej sytuacji zdałam sobie sprawę, iż nie wiem co to znaczy szczęście, wsparcie i milosc mezczyzny. Nie twierdze, ze u niego to znalazłam. Po prostu otworzyłam oczy i zrozumiałam ze moje serce jest puste, a mężowi na mnie nie zależy. Traktuje mnie raczej jako własność, w moim odczuciu.
Nie wiem czy to depresja, czy załamanie nerwowe czy moze jeszcze coś innego. Nie wiem, czy moje myśli to myśli samobójcze czy jakieś zwykły krzyk rozpaczy. Moze po prostu musze wziąć sie w garść, tylka skąd czerpać sile? Ja już dano jej nie mam. Proszę o pomoc, wskazówkę, rade. Z góry Dziekuje.
Dzień dobry,
Proponuję Pani udać się przede wszystkim do psychoterapeuty. Terapeuta pomoże Pani lepiej zrozumieć Pani sytuację oraz dokonać zmian w życiu, bo ta sytuacja ewidentnie jest dla Pani bardzo niekorzystna, przede wszystkim relacja z mężem nie jest zdrowa. Być może Pani powinna też skorzystać z pomocy psychiatry by bardziej stanąć na nogi, ale samo leczeni farmakologiczne bez pscyhoterapii może tylko chwilowo zaleczyć objawy.
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Justyna Wojciechowska
Proponuję Pani udać się przede wszystkim do psychoterapeuty. Terapeuta pomoże Pani lepiej zrozumieć Pani sytuację oraz dokonać zmian w życiu, bo ta sytuacja ewidentnie jest dla Pani bardzo niekorzystna, przede wszystkim relacja z mężem nie jest zdrowa. Być może Pani powinna też skorzystać z pomocy psychiatry by bardziej stanąć na nogi, ale samo leczeni farmakologiczne bez pscyhoterapii może tylko chwilowo zaleczyć objawy.
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Justyna Wojciechowska
Sugeruję wizytę: Psychoterapia indywidualna - 150 zł
Na wizytę można umówić się przez serwis ZnanyLekarz, klikając w przycisk Umów wizytę.
Na wizytę można umówić się przez serwis ZnanyLekarz, klikając w przycisk Umów wizytę.
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Jeżeli doświadcza Pani przemocy w związku (także tej psychicznej czy biernej) to taka sytuacja, a zwłaszcza przewlekła, może prowadzić do wielu poważnych problemów zdrowotnych, zarówno natury psychicznej jak i somatycznej (na przykład migreny). Jeżeli nie czuje się Pani w ogóle na siłach, to warto w pierwszej kolejności poszukać wsparcia u psychiatry, który zaproponuje wsparcie farmakologiczne. Takie rozwiązanie przyniesie najszybsze skutki, natomiast długoterminowo warto pomyśleć o terapii, ponieważ same leki niewiele zmienią, jeżeli nadal będzie Pani w tak trudnej sytuacji.
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.