Witam Od 9 lat leczę się na depresję, mam 28 lat, najprawdopodobniej endogenną wg badań. Szukałem p

Od 9 lat leczę się na depresję, mam 28 lat, najprawdopodobniej endogenną wg badań. Szukałem pomocy wszędzie. Podejmowałem wielokrotnie psychoterapię z marnym skutkiem. Dodatkowo brałem leki (kolejność przypadkowa) Zoloft (zero dzialania), Mozarin w maksymalnej dawce (zero działania), Paxtin (zero dzialania), Velaxin (zero dzialania), Mirtazapina i Mianseryna pomagała w zasnąć, ale potem nawet w maksymalnej dawce; kolejno 120 i 60 przestała usypiac i nie zlikwidował depresji. Amitryptylina również bez efektu. Było też kilka neuroleptykow, lecz lekarz wycofał je ze względów potwornych skutków ubocznych (np. wypadanie kłapciami włosów, a oczywiście depresja dalej była). Wszystkie te leki były zgodnie z normami, że tak powiem "amerykańskimi" stosowane. Czyli terapia plus leki. Zero pozytywów. Dużym klopotem jest u mnie lęk. Dostałem Zomiren SR rano i wieczorem po 0,5. Odstawilem gdyż brak działania. Dostałem Stilnox na sen i również odstawilem, bo mnie nie usypiał. Obecnie biorę od miesiąca Lerivon 30 i do tego doraźnie Clonazepam 0,5. Efekt praktycznie zerowy. Dalej czuję się fatalnie, a przecież chce normalnie funkcjonować, pracować. Czy zechce mi ktos pomóc? A może po prostu nie da mi się już pomóc? W Belgi czy Holandii dokonuje się już eutanazji dla osób z depresją.