Witam, Od dziecka marzyłam by nauczyć się gry na pianinie, niestety sytuacja w moim domu rodzinn
2
odpowiedzi
Witam,
Od dziecka marzyłam by nauczyć się gry na pianinie, niestety sytuacja w moim domu rodzinnym była bardzo zła i nigdy nie mogłam dostać tego instrumentu czy uczyć się w szkole muzycznej. Pamietam swoje pierwsze zdjęcie mając 4 latka u jakiś znajomych rodziców gdy siedziałam przy keybordzie. Mama opowiadała, że nie mogli mnie od niego oderwać. Przez całe dzieciństwo zawsze gdy widziałam pianino sięgałam do niego i naciskałam klawisze i sprawiło mi to dużo radości. Moja mama mimo trudnej sytuacji starała się pożyczać od znajomych na kilka dni instrument by dać mi trochę radości. W szkole średniej poszłam do dorywczej pracy i kupiłam sobie klawisze. Kompletnie nie widziałam jak się do tego zabrać i uczyłam się z internetu utworów na pamięć, nie była to najlepsza droga. Później wyszłam za mąż i urodziłam syna, postanowiliśmy z mężem ze kupimy dla mnie używane pianino bym mogła się na nim uczyć. Jednak z dzieckiem znów bez pomysłu podchodziłam do tej nauki od złej strony, dopiero później gdy przeprowadziliśmy się na drugi koniec świata i miałam nianie do pomocy przy dziecku zaczęłam poważnie się uczyć, z programem który krok po kroku mnie prowadził. To było wspaniałe, każda kolejna lekcja i nauka sprawiała mi masę radości. Jak małe dziecko nagrywałam swoje postępy i chwaliłam się rodzinie. Po ponad roku nagle mój mąż zaczął wyrażać również chęć nauki. Mówiłam mu wtedy żartobliwe, że przecież uczy się na gitarze grać i niech zostawi pianino mnie. Temat ucichł po czym mąż poprosił żebym mu ściągnęła mój program do nauki, bo chce spróbować. Pomyślałam okey, zaraz się pewnie znudzi bo często tak bywało, ze czegoś się podejmował a później rezygnował. Jednak on zawzięcie zaczął grać i nagle się okazało, że pokonał moja 1,5 roczna naukę w dwa tygodnie. Było mi strasznie przykro, bo ja poświęciłam na to tyle czasu i energii, a ona siadł i z taka łatwością mu to przyszło. Zaczęło to wpływać na nasze relacje. Kiedy on chciał ze mną rozmawiać o jakiś tajnikach gry, mówiłam mu ze mnie to boli i jest mi przykro bo przez niego czuje się beznadziejnie i chce porzucić grę na pianinie. Chociaż wiedział bardzo dobrze, jak zawsze mówiłam mu, że to jedyna rzecz która mnie wycisza, uspokaja i daje zarazem tyle radości. Dodam ze jakiś czasu temu zdiagnozowano u mnie fibromialgie i to była jakaś forma radzenia sobie ze stresem. Jednak mój mąż nic z tego sobie nie robił i grał dalej na moich oczach, aż jednego dni wykrzyczała mu ze to mnie rani i zachowuje się egoistycznie. Siadalam do pianina nie z radością tylko po to zeby ćwiczyć wiecej bo mąż stąpał mi po nogach. Po kilku dniach zrozumiałam, że tak nie mogę postępować i już nie sprawia mi to takiej radości. Byłam zła bo czułam jakby mąż zabrał mi coś jedynego i ukochanego. Później już się poddałam, przestałam grać i napisałam mężowi wiadomość, że czuje się beznadziejnie jakby coś we mnie pękło i przestaje grać. Tak naprawdę kocham to bardzo ale nie mogłam znieść tego uczucia beznadziejności. Dodatkowo teraz mąż każdego dnia siada i gra a mi płyną łzy słuchając tego. Minęło kilka dni i czuje się fatalnie ta cała sytuacja wpłynęła na nasze relacje i prawie niw rozmawiamy. Nasze małżeństwo nie było idealne i przez to można by rzec zwykle pianino zaczęłam podważać inne fundamenty. Czy ze mną jest coś nie tak? Próbuje nie brać tego tak bardzo do siebie ale to boli, gra na tym instrumencie była dla mnie bardzo ważna...
Od dziecka marzyłam by nauczyć się gry na pianinie, niestety sytuacja w moim domu rodzinnym była bardzo zła i nigdy nie mogłam dostać tego instrumentu czy uczyć się w szkole muzycznej. Pamietam swoje pierwsze zdjęcie mając 4 latka u jakiś znajomych rodziców gdy siedziałam przy keybordzie. Mama opowiadała, że nie mogli mnie od niego oderwać. Przez całe dzieciństwo zawsze gdy widziałam pianino sięgałam do niego i naciskałam klawisze i sprawiło mi to dużo radości. Moja mama mimo trudnej sytuacji starała się pożyczać od znajomych na kilka dni instrument by dać mi trochę radości. W szkole średniej poszłam do dorywczej pracy i kupiłam sobie klawisze. Kompletnie nie widziałam jak się do tego zabrać i uczyłam się z internetu utworów na pamięć, nie była to najlepsza droga. Później wyszłam za mąż i urodziłam syna, postanowiliśmy z mężem ze kupimy dla mnie używane pianino bym mogła się na nim uczyć. Jednak z dzieckiem znów bez pomysłu podchodziłam do tej nauki od złej strony, dopiero później gdy przeprowadziliśmy się na drugi koniec świata i miałam nianie do pomocy przy dziecku zaczęłam poważnie się uczyć, z programem który krok po kroku mnie prowadził. To było wspaniałe, każda kolejna lekcja i nauka sprawiała mi masę radości. Jak małe dziecko nagrywałam swoje postępy i chwaliłam się rodzinie. Po ponad roku nagle mój mąż zaczął wyrażać również chęć nauki. Mówiłam mu wtedy żartobliwe, że przecież uczy się na gitarze grać i niech zostawi pianino mnie. Temat ucichł po czym mąż poprosił żebym mu ściągnęła mój program do nauki, bo chce spróbować. Pomyślałam okey, zaraz się pewnie znudzi bo często tak bywało, ze czegoś się podejmował a później rezygnował. Jednak on zawzięcie zaczął grać i nagle się okazało, że pokonał moja 1,5 roczna naukę w dwa tygodnie. Było mi strasznie przykro, bo ja poświęciłam na to tyle czasu i energii, a ona siadł i z taka łatwością mu to przyszło. Zaczęło to wpływać na nasze relacje. Kiedy on chciał ze mną rozmawiać o jakiś tajnikach gry, mówiłam mu ze mnie to boli i jest mi przykro bo przez niego czuje się beznadziejnie i chce porzucić grę na pianinie. Chociaż wiedział bardzo dobrze, jak zawsze mówiłam mu, że to jedyna rzecz która mnie wycisza, uspokaja i daje zarazem tyle radości. Dodam ze jakiś czasu temu zdiagnozowano u mnie fibromialgie i to była jakaś forma radzenia sobie ze stresem. Jednak mój mąż nic z tego sobie nie robił i grał dalej na moich oczach, aż jednego dni wykrzyczała mu ze to mnie rani i zachowuje się egoistycznie. Siadalam do pianina nie z radością tylko po to zeby ćwiczyć wiecej bo mąż stąpał mi po nogach. Po kilku dniach zrozumiałam, że tak nie mogę postępować i już nie sprawia mi to takiej radości. Byłam zła bo czułam jakby mąż zabrał mi coś jedynego i ukochanego. Później już się poddałam, przestałam grać i napisałam mężowi wiadomość, że czuje się beznadziejnie jakby coś we mnie pękło i przestaje grać. Tak naprawdę kocham to bardzo ale nie mogłam znieść tego uczucia beznadziejności. Dodatkowo teraz mąż każdego dnia siada i gra a mi płyną łzy słuchając tego. Minęło kilka dni i czuje się fatalnie ta cała sytuacja wpłynęła na nasze relacje i prawie niw rozmawiamy. Nasze małżeństwo nie było idealne i przez to można by rzec zwykle pianino zaczęłam podważać inne fundamenty. Czy ze mną jest coś nie tak? Próbuje nie brać tego tak bardzo do siebie ale to boli, gra na tym instrumencie była dla mnie bardzo ważna...
Dzień dobry,
Małżeństwo to związek, w którym partnerzy pomagają sobie, wspierają się. Codzienne życie często nie jest łatwe. Nie powinniśmy być dla swojego partnera kolejnym źródłem stresu, kolejnym ciężarem.
Współzawodnictwo w związku szczególnie tak wyeksponowane nie przyniesie nic dobrego.
Pani problem wymaga definitywnie konsultacji psychoterapeutycznej
Pozdrawiam i zapraszam na Skype Krzysztof T. Dudzinski
Małżeństwo to związek, w którym partnerzy pomagają sobie, wspierają się. Codzienne życie często nie jest łatwe. Nie powinniśmy być dla swojego partnera kolejnym źródłem stresu, kolejnym ciężarem.
Współzawodnictwo w związku szczególnie tak wyeksponowane nie przyniesie nic dobrego.
Pani problem wymaga definitywnie konsultacji psychoterapeutycznej
Pozdrawiam i zapraszam na Skype Krzysztof T. Dudzinski
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry. Z Pani tekstu emanuje wiele emocji. Pisze Pani, że gra na instrumencie była dla Pani ważna, ale wydaje się, że pojawiają się w niej nieprzepracowane uczucia. Gdyby sama gra na instrumencie była dla Pani ważna, nie miałoby znaczenia, czy mąż również gra i jak to robi – liczyłaby się tylko Pani pasja. Zastanawiam się, czy jest jakiś kontekst związany z Pani historią, którego Pani nie opisała, czy może pianino pełni rolę symbolicznego wyzwalacza w relacji z mężem.
Dlaczego nie dostrzega Pani w tym przestrzeni do wspólnego tworzenia czegoś wyjątkowego? Z Pani słów wynika, że mąż w Pani wyobrażeniu jest bardziej rywalem niż partnerem. Skąd w Pani ten wzorzec relacji? Czy w dzieciństwie miała Pani sytuacje, w których czuła, że ktoś coś Pani zabrał, ponieważ był lepszy? Myślę, że te doświadczenia mogły obudzić w Pani nieprzepracowane emocje, takie jak złość, zazdrość czy rywalizacja.
Co dokładnie się odtworzyło, warto zbadać podczas terapii. Obawiam się, że bez ich przepracowania te emocje mogą wciąż powracać, nie tylko w relacji z mężem, ale także w innych związkach, pozostawiając Panią z poczuciem, że inni mają władzę czegoś Panią pozbawiać, albo zmieniać Pani emocje.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do kontaktu.
Anna Lewandowska-Bernat
Dlaczego nie dostrzega Pani w tym przestrzeni do wspólnego tworzenia czegoś wyjątkowego? Z Pani słów wynika, że mąż w Pani wyobrażeniu jest bardziej rywalem niż partnerem. Skąd w Pani ten wzorzec relacji? Czy w dzieciństwie miała Pani sytuacje, w których czuła, że ktoś coś Pani zabrał, ponieważ był lepszy? Myślę, że te doświadczenia mogły obudzić w Pani nieprzepracowane emocje, takie jak złość, zazdrość czy rywalizacja.
Co dokładnie się odtworzyło, warto zbadać podczas terapii. Obawiam się, że bez ich przepracowania te emocje mogą wciąż powracać, nie tylko w relacji z mężem, ale także w innych związkach, pozostawiając Panią z poczuciem, że inni mają władzę czegoś Panią pozbawiać, albo zmieniać Pani emocje.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do kontaktu.
Anna Lewandowska-Bernat
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.