Zacznę od tego, ze zawsze byłam wrażliwa, nawet za. Przejmuje się wszystkim, takimi rzeczami o który
1
odpowiedzi
Zacznę od tego, ze zawsze byłam wrażliwa, nawet za. Przejmuje się wszystkim, takimi rzeczami o których inni nawet by nie pomyśleli, że można się przejmować. Płacze nawet na reklamach, wszystko mnie wzrusza. Przejmuje się problemami moich najbliższych. Jak patrzę na starszego i schorowanego człowieka płakać mi się chcę. Tak miałam od najmłodszych lat. Pamiętam taką sytuację, mialam chyba z 8 lat, jak wraz z rodzicami i bratem jechaliśmy do rodziny pociągiem. Na przeciwko mnie siedziała starsza Pani z chustą na głowie. Zakrapiała sobie oczy. Pamiętam jak dziś ze zrobilo mi sie jej strasznie żal i przykro. Że jest stara, że chora i że samotna, bo podróżowała sama. Obecnie mam 30 lat i często patrząc na mojego starszego i schorowanego ojca płakać mi się chcę. Dzieciństwo miałam raczej przyjemne. Zawsze czułam sie kochana i bezpieczna. Bylam jednak niesmialym i wstydliwym dzieckiem. Stresowaly mnie wszystkie klasowki, odpowiedzi przy tablicy, itp. Pamiętam też że miałam taki okres, w 1 i 2 klasie podstawówki, że bolał mnie brzuch, albo to były kolki. Nie pamiętam teraz czemu i w jakich sytuacjach się zdarzały. Pamiętam jak tata mnie kiedyś na rękach ze szkoły niósł, bo tak mnie bolało. (Ps. na samo wspomnienie o tym płakać mi się chcę).
W pozniejszym wieku tez byłam nieśmiała. Raczej nie zabieralam nigdy sama głosu, nie wchodzilam w rozmowy. Odpowiadalam tylko na pytania. Mając chyba 18 lat znalazłam jakaś książkę psychologiczną w domu. Nie pamiętam tytułu ale były opisane w niej rodzaje osobowosci, cechy charakteru itp. Wyczytałam wtedy że jak się czegoś wstydzimy, nie jestesmy komunikatywni to najlepiej przećwiczyć temat w domu. Wyobrażać się w danych sytuacjach i wymyślać sobie co byśmy wtedy chcieli powiedzieć/zrobić. I tak też robiłam. Siadalam przed lustrem i rozmawialam sama z sobą, tak jakbym z kims rozmawiala. Nawet nie wiem jak i kiedy ale pod koniec średniej szkoły byłam o wiele bardziej towarzyska niż kiedykolwiek. Mialam dużo znajomych, powodzenie u płci przeciwnej, bylam komunikatywna, żartobliwa i lubiana. Bylam w długim zwiazku, który wydawałoby się miał być na zawsze. Sama go zakończyłam z powodu kłótni i braku szacunku. Do dziś chyba jeszcze nie przerobilam tego tematu bo często wracam do niego myślami czy w śnie. Czasami wydaje mi się że żałuję, ale wiem że gdybym dalej tkwiła w tym związku też bym żałowała, bo już miałam dosyć. Prawie natychmiast weszlam w nowy zwiazek, a po pół roku bylam juz w ciąży. Bardzo się tego wstydzilam i ciężko było mi się do tego przyznać. Przecież nie tak miało to wygladać. Najpierw wielka milosc, ślub i wesele jak z bajki, dopiero wyczekiwane dziecko. A tu wszystko nie tak. Chociaz w głębi duszy cieszyłam się i chciałam mieć dziecko. Wtedy prawie wszyscy znajomi się gdzieś rozeszli, nawet z najlepszą przyjaciółką kontak sie urwał. Juz nie bylam atrajcyjną dziewczyną na impreze. Nikomu nie chcialo sie wpasc na kawe, czy herbate. Mam chyba do wszystkich żal. Bynajmniej do tych o których kiedyś myślałem że są najważniejsi.
Ciąża przebiegała dość stresująco. Od początku. Najpierw zagrożenie niedotrzymania ciąży, później złe wyniki, podejrzenie choroby genetycznej, wcześniejsze rozwiązanie ciąży.. Dzięki Bogu dzieciątko mam zdrowe. Chociaż czasem wydaje mi się że przez te moje nerwy i stres w ciąży ona też dlatego jest taka nerwowa, wymusza wszystko płaczem i krzykiem.
Jak urodziłam wygasła mi umowa o pracę i zostalam na lodzie. Na szczescie przy pomocy rodzicow dalam rade. W tym czasie ojciec mojego dziecka pracował za granicą i przyjeżdżał raz na kilka m-cy.
Po macierzynskim znalazlam nową prace. Ostatnio coraz częściej mnie ona irytuje i denerwuje. Mam dużo obowiązków i co chwila ktoś coś ode mnie chce. Jak już odwaze się odmówić to mam polecenie służbowe to wykonać i na tym się kończy moje przeciwstawienie. Irytuje mnie to że jak mnie nie ma to nikt nie wykonuje za mnie mojej pracy, a jak nie ma kogoś to automatycznie wszyscy przychodzą z czymś do mnie. Jak jest coś czego nikt się nie chce podjąć to też zawsze spada to na mnie. W dodatku moja prośba o podwyżkę jest już rok dyskutowana, co miesiąc przy wypłacie o niej przypominam ale wiecznie słyszę że jeszcze się zastanawiają.. Czasami czuje się mocno wykorzystywana. Nie umiem mówić nie. Zawsze byłam wszystkim pomocna i spełniałam wszystkie prośby. Nawet w szkole. I nawet te, na które nie mialam ochoty. Byle by się nikt nie obraził i byle by mnie wszyscy lubili...
Parę miesięcy temu rozeszłam się z ojcem mojego dziecka bo czułam że to nie to. W dodatku brak szacunku, nadużywanie alkoholu i ciągle kłótnie zrobily swoje. Teraz dręczy mnie ciągłym telefonami żeby wrócić i się pogodzić, że wszystko będzie ok. Ale wiem że nie będzie bo już to przerabialiśmy. Do dziecka nie chce przyjechać. Nawet na Mikołaja i na święta się nie pofatygował bo "to nie takie łatwe " albo "jak się pogodzimy". Też mnie to dołuje i myślałam żeby pogodzić sie ze wzgledu na to dziecko. Nie wiem co robić.. W pracy nikt nie wiem jaka jest moja sytuacja życiowa. Udaje że jest wszystko ok, uśmiecham się i nie przyznaje do porażki.
A teraz o objawach fizycznych..
Od kilku ładnych lat (6 albo 8) trzęsą mi się ręce w sytuacjach sterujących. Np. podczas imprez nie jestem w stanie nic zjeść ani się napić bo ręce trzęsą się jak alkoholikowi. Nie jestem w stanie nikomu podać kawy czy herbaty. Od jakiś 2 lat doszło do tego drętwienie karku i trzęsąca się głowa. Po wypiciu kilku kliszkow problem zawsze mija.
Ostatnio (od miesiąca) zaczela mnie boleć głowa ( z tyłu glowy), codziennie. W dodatku czuje ucisk w gardle, duszności, ból w klatce piersiowej, zawroty głowy. Serce wali bardzo mocno. Pierwszym razem myślałam że mam zawał. Zdarzyło mi się już tak 3 razy, w pracy i teraz nawet boję się do niej chodzić. W domu czuje wieczny niepokój, nie mogę się wyluzować nawet oglądając telewizję. Ciągle płacze po kontach i jestem przerażona tym co się że mną dzieje. Oczywiscie najchetniej nie wstawalabym z łóżka ale mam 3 letnie dziecko i nie mogę sobie na to pozwolić.
Proszę o jakaś poradę, może jakaś sesja przez internet bo isc do lekarza tez mi sie ciężko zmobilizować. Wywołuje to u mnie stres, który zawsze wygrywa.
W dodatku nic mi się nie chce, nie mam na nic siły. Ledwo do pracy chodzę, zaraz spieszę się do domu do dziecka i najchętniej przespalabym resztę dnia.
W pozniejszym wieku tez byłam nieśmiała. Raczej nie zabieralam nigdy sama głosu, nie wchodzilam w rozmowy. Odpowiadalam tylko na pytania. Mając chyba 18 lat znalazłam jakaś książkę psychologiczną w domu. Nie pamiętam tytułu ale były opisane w niej rodzaje osobowosci, cechy charakteru itp. Wyczytałam wtedy że jak się czegoś wstydzimy, nie jestesmy komunikatywni to najlepiej przećwiczyć temat w domu. Wyobrażać się w danych sytuacjach i wymyślać sobie co byśmy wtedy chcieli powiedzieć/zrobić. I tak też robiłam. Siadalam przed lustrem i rozmawialam sama z sobą, tak jakbym z kims rozmawiala. Nawet nie wiem jak i kiedy ale pod koniec średniej szkoły byłam o wiele bardziej towarzyska niż kiedykolwiek. Mialam dużo znajomych, powodzenie u płci przeciwnej, bylam komunikatywna, żartobliwa i lubiana. Bylam w długim zwiazku, który wydawałoby się miał być na zawsze. Sama go zakończyłam z powodu kłótni i braku szacunku. Do dziś chyba jeszcze nie przerobilam tego tematu bo często wracam do niego myślami czy w śnie. Czasami wydaje mi się że żałuję, ale wiem że gdybym dalej tkwiła w tym związku też bym żałowała, bo już miałam dosyć. Prawie natychmiast weszlam w nowy zwiazek, a po pół roku bylam juz w ciąży. Bardzo się tego wstydzilam i ciężko było mi się do tego przyznać. Przecież nie tak miało to wygladać. Najpierw wielka milosc, ślub i wesele jak z bajki, dopiero wyczekiwane dziecko. A tu wszystko nie tak. Chociaz w głębi duszy cieszyłam się i chciałam mieć dziecko. Wtedy prawie wszyscy znajomi się gdzieś rozeszli, nawet z najlepszą przyjaciółką kontak sie urwał. Juz nie bylam atrajcyjną dziewczyną na impreze. Nikomu nie chcialo sie wpasc na kawe, czy herbate. Mam chyba do wszystkich żal. Bynajmniej do tych o których kiedyś myślałem że są najważniejsi.
Ciąża przebiegała dość stresująco. Od początku. Najpierw zagrożenie niedotrzymania ciąży, później złe wyniki, podejrzenie choroby genetycznej, wcześniejsze rozwiązanie ciąży.. Dzięki Bogu dzieciątko mam zdrowe. Chociaż czasem wydaje mi się że przez te moje nerwy i stres w ciąży ona też dlatego jest taka nerwowa, wymusza wszystko płaczem i krzykiem.
Jak urodziłam wygasła mi umowa o pracę i zostalam na lodzie. Na szczescie przy pomocy rodzicow dalam rade. W tym czasie ojciec mojego dziecka pracował za granicą i przyjeżdżał raz na kilka m-cy.
Po macierzynskim znalazlam nową prace. Ostatnio coraz częściej mnie ona irytuje i denerwuje. Mam dużo obowiązków i co chwila ktoś coś ode mnie chce. Jak już odwaze się odmówić to mam polecenie służbowe to wykonać i na tym się kończy moje przeciwstawienie. Irytuje mnie to że jak mnie nie ma to nikt nie wykonuje za mnie mojej pracy, a jak nie ma kogoś to automatycznie wszyscy przychodzą z czymś do mnie. Jak jest coś czego nikt się nie chce podjąć to też zawsze spada to na mnie. W dodatku moja prośba o podwyżkę jest już rok dyskutowana, co miesiąc przy wypłacie o niej przypominam ale wiecznie słyszę że jeszcze się zastanawiają.. Czasami czuje się mocno wykorzystywana. Nie umiem mówić nie. Zawsze byłam wszystkim pomocna i spełniałam wszystkie prośby. Nawet w szkole. I nawet te, na które nie mialam ochoty. Byle by się nikt nie obraził i byle by mnie wszyscy lubili...
Parę miesięcy temu rozeszłam się z ojcem mojego dziecka bo czułam że to nie to. W dodatku brak szacunku, nadużywanie alkoholu i ciągle kłótnie zrobily swoje. Teraz dręczy mnie ciągłym telefonami żeby wrócić i się pogodzić, że wszystko będzie ok. Ale wiem że nie będzie bo już to przerabialiśmy. Do dziecka nie chce przyjechać. Nawet na Mikołaja i na święta się nie pofatygował bo "to nie takie łatwe " albo "jak się pogodzimy". Też mnie to dołuje i myślałam żeby pogodzić sie ze wzgledu na to dziecko. Nie wiem co robić.. W pracy nikt nie wiem jaka jest moja sytuacja życiowa. Udaje że jest wszystko ok, uśmiecham się i nie przyznaje do porażki.
A teraz o objawach fizycznych..
Od kilku ładnych lat (6 albo 8) trzęsą mi się ręce w sytuacjach sterujących. Np. podczas imprez nie jestem w stanie nic zjeść ani się napić bo ręce trzęsą się jak alkoholikowi. Nie jestem w stanie nikomu podać kawy czy herbaty. Od jakiś 2 lat doszło do tego drętwienie karku i trzęsąca się głowa. Po wypiciu kilku kliszkow problem zawsze mija.
Ostatnio (od miesiąca) zaczela mnie boleć głowa ( z tyłu glowy), codziennie. W dodatku czuje ucisk w gardle, duszności, ból w klatce piersiowej, zawroty głowy. Serce wali bardzo mocno. Pierwszym razem myślałam że mam zawał. Zdarzyło mi się już tak 3 razy, w pracy i teraz nawet boję się do niej chodzić. W domu czuje wieczny niepokój, nie mogę się wyluzować nawet oglądając telewizję. Ciągle płacze po kontach i jestem przerażona tym co się że mną dzieje. Oczywiscie najchetniej nie wstawalabym z łóżka ale mam 3 letnie dziecko i nie mogę sobie na to pozwolić.
Proszę o jakaś poradę, może jakaś sesja przez internet bo isc do lekarza tez mi sie ciężko zmobilizować. Wywołuje to u mnie stres, który zawsze wygrywa.
W dodatku nic mi się nie chce, nie mam na nic siły. Ledwo do pracy chodzę, zaraz spieszę się do domu do dziecka i najchętniej przespalabym resztę dnia.
List jest wspaniały! "Życiorysowy", dokładny. Wskazuje na duże możliwości autorefleksji, co powinno ułatwić pracę psychoterapeutyczną, "przepracowanie" opisanych kłopotów. A więc zachęcam do podjęcia jej. Bez tego trudno będzie poradzić sobie z problemami życiowymi. Choć można spróbować leczenia lekami - nie rozwiązuje to problemów ale może pomóc w obniżeniu poziom lęku, niepokoju. Może poprawić nastrój. Zmniejszyć nasilenie objawów somatycznych.
I jeszcze jedna sprawa: z listu zdaje się wynikać, że ma Pani trudności w wyznaczaniu swoich granic. Wszyscy i wszytko dotyka Panią bezpośrednio, jest jednakowo ważne, poza Pani kontrolą.
Proponuję zastanowić się przez moment nad takimi zagadnieniami:
co jest pilne a co ważne np. pilnym jest odebranie dziecka ze szkoły ważnym by mogło ono polegać na słowie matki itd
które sprawy są od Pani zależna a które nie np. to Pani może wybierać sobie partnerów i mieć jakiś wpływ na ich zachowanie nie ma natomiast wpływu na ich doświadczenie życiowe
co jest podstawą Pani wyborów w sprawach, które od Pani zależą - nastrój chwili, trafiająca się okazja, opinia innych, przyzwyczajenia czy chęć życia własnym życiem, tworzenia go według własnego planu.
To przynajmniej kilka, moim zdaniem ważkich spraw, do przemyślenia. Pisze o tym i dlatego, że oczekiwanie na "pomoc z zewnątrz", od innych, nie pozwala na tworzenie własnych granic, utrwala Pani zależność od innych, a to wydaje się jednym z Pani życiowych problemów.
Pozdrawiam
I jeszcze jedna sprawa: z listu zdaje się wynikać, że ma Pani trudności w wyznaczaniu swoich granic. Wszyscy i wszytko dotyka Panią bezpośrednio, jest jednakowo ważne, poza Pani kontrolą.
Proponuję zastanowić się przez moment nad takimi zagadnieniami:
co jest pilne a co ważne np. pilnym jest odebranie dziecka ze szkoły ważnym by mogło ono polegać na słowie matki itd
które sprawy są od Pani zależna a które nie np. to Pani może wybierać sobie partnerów i mieć jakiś wpływ na ich zachowanie nie ma natomiast wpływu na ich doświadczenie życiowe
co jest podstawą Pani wyborów w sprawach, które od Pani zależą - nastrój chwili, trafiająca się okazja, opinia innych, przyzwyczajenia czy chęć życia własnym życiem, tworzenia go według własnego planu.
To przynajmniej kilka, moim zdaniem ważkich spraw, do przemyślenia. Pisze o tym i dlatego, że oczekiwanie na "pomoc z zewnątrz", od innych, nie pozwala na tworzenie własnych granic, utrwala Pani zależność od innych, a to wydaje się jednym z Pani życiowych problemów.
Pozdrawiam
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.