Zdaję sobie sprawę, że oczywiście nie uzyskam tutaj diagnozy medycznej i jej nie szukam. Mam jednak
3
odpowiedzi
Zdaję sobie sprawę, że oczywiście nie uzyskam tutaj diagnozy medycznej i jej nie szukam. Mam jednak nadzieję, że będziecie Państwo w stanie wskazać mi z jakim lekarzem powinnam się skontaktować.
Zacznę od początku, ponieważ może być to istotne. Około tygodnia temu obudziłam się w środku nocy z nagłą potrzebą wypróżnienia czego nie byłam w stanie zrobić. Następnego dnia (poniedziałek) bardzo się męczyłam, jadłam tylko suchary i "lekkie" jedzenie co przyniosło pewien efekt, bo we wtorek spokojnie odespałam i byłam w stanie bez większych problemów skorzystać z toalety. Niestety w nocy z wtorku na środę znów się obudziłam z tym samym problemem i znów cały dzień się męczyłam. Z pomocy lekarza POZ nie mogłam skorzystać, ponieważ nie byłam ubezpieczona - zakończyłam niedawno pracę w swojej firmie która zwlekała z przesłaniem niezbędnych dokumentów których potrzebowałam do rejestracji w urzędzie pracy. Wtedy też oprócz problemu z brzuchem pojawił się także u mnie duży stres z gatunku "a co będzie, jeśli będę musiała wezwać karetkę? przecież nie jestem ubezpieczona więc zapłacę fortunę". Spędzało mi to sen z powiek, poza tym czułam się fatalnie ze względu na problem z brzuchem ale w czwartek wieczorem dostałam mailem wszystkie wymagane dokumenty. W piątek rano pognałam do urzędu pracy, zarejestrowałam się jako osoba bezrobotna i udałam się do swojej przychodni rodzinnej aby skonsultować się ze swoim lekarzem rodzinnym. Lekarz po wysłuchaniu mnie stwierdził iż moim problemem jest najpewniej zaparcie, przepisał leki rozkurczowe i czopki oraz dał skierowanie na badanie USG jamy brzusznej aby wykluczyć jakiekolwiek inne przyczyny. I tutaj mój stres się zwiększył - bez konkretnego powodu uznałam, że USG musi oznaczać coś bardzo poważnego więc zaczęłam się szalenie stresować. Terminy na NFZ były odległe, więc znalazłam w sieci informację gdzie zrobię takie badanie prywatnie ale termin wypadł "dopiero" w poniedziałek, więc miałam przed sobą jeszcze cały weekend. I w tenże weekend zacząłam się zamartwiać (tak jak piszę, bez jakiejś wyraźnej przyczyny) że w USG zapewne wyjdzie coś poważnego, że pewnie coś mi jest i żyłam w nieświadomości. Wtedy pojawiło się uczucie mrowienia nóg i szum w uszach. Tak mi minął prawie calutki weekend. Prawie, bo w niedzielę wieczorem zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam - postanowiłam poszukać w internecie informacji o przyczynie mojego stanu. I choć lekarz stwierdził, że najpewniej jest to zwykłe (choć bolesne i bardzo uciążliwe) zaparcie, to według informacji z sieci "zdiagnozowałam" u siebie prawie wszystko - nowotwory, stwardnienie rozsiane i tak dalej. Byłam na skraju ataku paniki, który jednak w pewnym momencie zamienil się w swego rodzaju otępienie i opadłam z sił. W poniedziałek rano jeszcze przed badaniem USG ponownie zgłosiłam się do lekarza POZ (tego samego), który stwierdził że bez USG nic nie poradzi i wręcz błagał mnie żebym spróbowała się uspokoić bo przecież nic takiego się nie dzieje. Na USG (na które dojechałam roztrzęsiona) nic nie wyszło (wszystko w jak najlepszym porządku). Lekarz rodzinny do którego stawiłam się ponownie z wynikiem USG potwiedził że z jamą brzuszną wszystko jest okej i wypisał mi skierowanie na morfologię (dla pewności) i badanie moczu. Wieczorem wspomniane drżenie nieco się nasiliło, więc spanikowana dzwoniłam po znajomych czy znają jakiegoś neurologa który mógłby mnie przyjąć. I faktycznie, po znajomości zostałam przyjęta, lekarz przeprowadził badanie które wykluczyło zaburzenia neurologiczne (generalnie wszystko jest okej) i powiedział, że mrowienie może być spowodowane niedoborami w organiźmie (wszak od tygodnia prawie nie jem i "wypłukałam się" z minerałów) po czym przepisał kilka leków (głównie witamin), co trochę mnie uspokoiło. Dziś (piszę ten post we wtorek) zrobiłam morfologię i mocz i na wyniki które otrzymam jutro czekam jak na wyrok, choć nie ma ku temu żadnych wskazań. Bo teraz "najzabawniejsze" (a szczerze mówiąc najbardziej przerażające) - od jakiegoś czasu jestem pod stałą opieką dermatologa gdzie przepisane przez niego leki wymagają regularnej morfologii którą robię praktycznie co miesiąc. Wyniki nie są idealne (lekkie obniżenie leukocytów i neutrofilii, troszkę zwiększone limfocyty), natomiast najpewniej są to po prostu efekty leku. Ani razu pan doktor nie powiedził mi, że jego zdaniem coś się tam nie zgadza i muszę super pilnie robić dodatkowe badania. Te samą morfologię widział lekarz rodzinny u którego byłem i neurolog i żaden z trzech panów nie widział konieczności natychmiastowego robienia dodatkowych badań. Próbuję sam sobie tłumaczyć, że skoro trzech (nie jeden, trzech!) lekarzy nie wysłało mnie w te pędy na jakieś dodaktowe kontrole to jest okej (ponadto przecież gdyby cos było nie tak to mają też obowiązaek mnie o tym powiadomić) ale nic to nie daje. Jestem po prostu przerażona i czekam jak na wyrok. Mrowienie (które wcześniej prawie ustało) znów się odezwało, ponadto dzwoni mi w uszach, mam dziwne wrażenie jakby coś napierało mi na gałki oczne od środka, czuję ucisk na szczękę i kręci mi się w głowie. Nie wiem dlaczego, ale jestem przerażona. Nigdy się to nie działo, zawsze byłam cichą osobą która tłumiła wszystko w sobie, więc może to jest przyczyna? I teraz - czy Państwa zdaniem powinnam udać się do psychologa czy lepszym wyborem byłby od razu psychiatra? Bo boję się, że po prostu nerwowo się wykończę.
Zacznę od początku, ponieważ może być to istotne. Około tygodnia temu obudziłam się w środku nocy z nagłą potrzebą wypróżnienia czego nie byłam w stanie zrobić. Następnego dnia (poniedziałek) bardzo się męczyłam, jadłam tylko suchary i "lekkie" jedzenie co przyniosło pewien efekt, bo we wtorek spokojnie odespałam i byłam w stanie bez większych problemów skorzystać z toalety. Niestety w nocy z wtorku na środę znów się obudziłam z tym samym problemem i znów cały dzień się męczyłam. Z pomocy lekarza POZ nie mogłam skorzystać, ponieważ nie byłam ubezpieczona - zakończyłam niedawno pracę w swojej firmie która zwlekała z przesłaniem niezbędnych dokumentów których potrzebowałam do rejestracji w urzędzie pracy. Wtedy też oprócz problemu z brzuchem pojawił się także u mnie duży stres z gatunku "a co będzie, jeśli będę musiała wezwać karetkę? przecież nie jestem ubezpieczona więc zapłacę fortunę". Spędzało mi to sen z powiek, poza tym czułam się fatalnie ze względu na problem z brzuchem ale w czwartek wieczorem dostałam mailem wszystkie wymagane dokumenty. W piątek rano pognałam do urzędu pracy, zarejestrowałam się jako osoba bezrobotna i udałam się do swojej przychodni rodzinnej aby skonsultować się ze swoim lekarzem rodzinnym. Lekarz po wysłuchaniu mnie stwierdził iż moim problemem jest najpewniej zaparcie, przepisał leki rozkurczowe i czopki oraz dał skierowanie na badanie USG jamy brzusznej aby wykluczyć jakiekolwiek inne przyczyny. I tutaj mój stres się zwiększył - bez konkretnego powodu uznałam, że USG musi oznaczać coś bardzo poważnego więc zaczęłam się szalenie stresować. Terminy na NFZ były odległe, więc znalazłam w sieci informację gdzie zrobię takie badanie prywatnie ale termin wypadł "dopiero" w poniedziałek, więc miałam przed sobą jeszcze cały weekend. I w tenże weekend zacząłam się zamartwiać (tak jak piszę, bez jakiejś wyraźnej przyczyny) że w USG zapewne wyjdzie coś poważnego, że pewnie coś mi jest i żyłam w nieświadomości. Wtedy pojawiło się uczucie mrowienia nóg i szum w uszach. Tak mi minął prawie calutki weekend. Prawie, bo w niedzielę wieczorem zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam - postanowiłam poszukać w internecie informacji o przyczynie mojego stanu. I choć lekarz stwierdził, że najpewniej jest to zwykłe (choć bolesne i bardzo uciążliwe) zaparcie, to według informacji z sieci "zdiagnozowałam" u siebie prawie wszystko - nowotwory, stwardnienie rozsiane i tak dalej. Byłam na skraju ataku paniki, który jednak w pewnym momencie zamienil się w swego rodzaju otępienie i opadłam z sił. W poniedziałek rano jeszcze przed badaniem USG ponownie zgłosiłam się do lekarza POZ (tego samego), który stwierdził że bez USG nic nie poradzi i wręcz błagał mnie żebym spróbowała się uspokoić bo przecież nic takiego się nie dzieje. Na USG (na które dojechałam roztrzęsiona) nic nie wyszło (wszystko w jak najlepszym porządku). Lekarz rodzinny do którego stawiłam się ponownie z wynikiem USG potwiedził że z jamą brzuszną wszystko jest okej i wypisał mi skierowanie na morfologię (dla pewności) i badanie moczu. Wieczorem wspomniane drżenie nieco się nasiliło, więc spanikowana dzwoniłam po znajomych czy znają jakiegoś neurologa który mógłby mnie przyjąć. I faktycznie, po znajomości zostałam przyjęta, lekarz przeprowadził badanie które wykluczyło zaburzenia neurologiczne (generalnie wszystko jest okej) i powiedział, że mrowienie może być spowodowane niedoborami w organiźmie (wszak od tygodnia prawie nie jem i "wypłukałam się" z minerałów) po czym przepisał kilka leków (głównie witamin), co trochę mnie uspokoiło. Dziś (piszę ten post we wtorek) zrobiłam morfologię i mocz i na wyniki które otrzymam jutro czekam jak na wyrok, choć nie ma ku temu żadnych wskazań. Bo teraz "najzabawniejsze" (a szczerze mówiąc najbardziej przerażające) - od jakiegoś czasu jestem pod stałą opieką dermatologa gdzie przepisane przez niego leki wymagają regularnej morfologii którą robię praktycznie co miesiąc. Wyniki nie są idealne (lekkie obniżenie leukocytów i neutrofilii, troszkę zwiększone limfocyty), natomiast najpewniej są to po prostu efekty leku. Ani razu pan doktor nie powiedził mi, że jego zdaniem coś się tam nie zgadza i muszę super pilnie robić dodatkowe badania. Te samą morfologię widział lekarz rodzinny u którego byłem i neurolog i żaden z trzech panów nie widział konieczności natychmiastowego robienia dodatkowych badań. Próbuję sam sobie tłumaczyć, że skoro trzech (nie jeden, trzech!) lekarzy nie wysłało mnie w te pędy na jakieś dodaktowe kontrole to jest okej (ponadto przecież gdyby cos było nie tak to mają też obowiązaek mnie o tym powiadomić) ale nic to nie daje. Jestem po prostu przerażona i czekam jak na wyrok. Mrowienie (które wcześniej prawie ustało) znów się odezwało, ponadto dzwoni mi w uszach, mam dziwne wrażenie jakby coś napierało mi na gałki oczne od środka, czuję ucisk na szczękę i kręci mi się w głowie. Nie wiem dlaczego, ale jestem przerażona. Nigdy się to nie działo, zawsze byłam cichą osobą która tłumiła wszystko w sobie, więc może to jest przyczyna? I teraz - czy Państwa zdaniem powinnam udać się do psychologa czy lepszym wyborem byłby od razu psychiatra? Bo boję się, że po prostu nerwowo się wykończę.
Dzień dobry ,
Po przeczytaniu Pani postu , radziłabym udać się do endokrynologa w celu zbadania poziomu hormonów. U kobiet w różnym wieku może dojść do ich nieprawidłowego poziomu. Zawsze warto to sprawdzić profilaktycznie, zwłaszcza jeśli jest Pani narażona na wysoki poziom stresu. Jeżeli wyniki będą w normie , proponowałabym wizytę u psychologa . Z pewnością to Panią uspokoi i pozwoli poukładać sobie dotychczasowe sprawy.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
Po przeczytaniu Pani postu , radziłabym udać się do endokrynologa w celu zbadania poziomu hormonów. U kobiet w różnym wieku może dojść do ich nieprawidłowego poziomu. Zawsze warto to sprawdzić profilaktycznie, zwłaszcza jeśli jest Pani narażona na wysoki poziom stresu. Jeżeli wyniki będą w normie , proponowałabym wizytę u psychologa . Z pewnością to Panią uspokoi i pozwoli poukładać sobie dotychczasowe sprawy.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
Uzyskaj odpowiedzi dzięki konsultacji online
Jeśli potrzebujesz specjalistycznej porady, umów konsultację online. Otrzymasz wszystkie odpowiedzi bez wychodzenia z domu.
Pokaż specjalistów Jak to działa?
Dzień dobry, opisuje Pani stan silnego, pernamentnego stresu i lęku związanego ze zdrowiem. Często objawia się on reakcjami fizjologicznymi w ciele, natomiast wyniki badań mogą wskazywać wtedy obniżenie odporności organizmu ze względu na długotrwałe oddziaływanie kortyzolu. Prozę porozmawiać z psychologiem, który może zapoznać Panią ze sposobami radzenia sobie ze stresem.
Dzień dobry,
To co Pani opisuje to są objawy somatyczzne wynikające np. że stresów
Oczywiście warto przebadać się medycznie i jak wszystko wyjdzie ok to skupić się na zdrowiu i równowadze psychicznej.
Pozdrawiam
To co Pani opisuje to są objawy somatyczzne wynikające np. że stresów
Oczywiście warto przebadać się medycznie i jak wszystko wyjdzie ok to skupić się na zdrowiu i równowadze psychicznej.
Pozdrawiam
Wciąż szukasz odpowiedzi? Zadaj nowe pytanie
Wszystkie treści, w szczególności pytania i odpowiedzi, dotyczące tematyki medycznej mają charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą zastąpić diagnozy medycznej.