Zespół ZnanyLekarz
Nawet łagodny lub bezobjawowy przebieg zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 może prowadzić do długofalowych zmian w organizmie. Przeczytaj, jak się je obrazuje.
O tym, w jaki sposób koronawirus SARS-CoV-2 oddziałuje na ludzkie ciało, nie wiemy jeszcze wszystkiego. W miarę upływu czasu wiemy jednakże coraz więcej – również na temat możliwych powikłań po kontakcie z wirusem. Okazuje się, że wpływa on nie tylko na płuca, jak początkowo sądzono, ale też na wiele innych narządów i układów. Co więcej, dotyczy to zarówno pacjentów hospitalizowanych z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19, jak i osób, które zakażenie przeszły łagodnie lub wręcz bezobjawowo. Część zmian zaobserwować można tylko dzięki badaniom obrazowym. Przeczytaj, które z nich warto wykonać.
Z niniejszego artykułu dowiesz się m. in.:
Nazwa SARS-CoV-2 pochodzi od angielskich wyrazów „Severe Acute Respiratory Syndrome – Coronavirus 2”. Określany nią wirus należy bowiem do większej rodziny wykazujących pewne wspólne cechy koronawirusów i jest drugim jej przedstawicielem zdolnym wywołać u człowieka tzw. ciężki zespół niewydolności oddechowej (nazywany też niekiedy ARDS, co rozwija się z kolei do „Acute Respiratory Distress Syndrome”). Gdy pojawił się w populacji, większość zakażonych nim osób zgłaszała właśnie objawy takie jak kaszel i duszność, często tak silną, że pacjenta trzeba było podłączyć do respiratora.
Obecnie wiadomo, że symptomy infekcji SARS-CoV-2 mogą być bardzo różne (podobnie jak jej powikłania, o czym piszemy niżej), zrazu przyjęta nazwa jednak się utrwaliła. Symptomy te zresztą określa się od początku już zbiorczo mianem COVID-19, od frazy „Coronavirus Disease” i roku 2019, w którym pierwszy raz je odnotowano. Wróćmy jednak do problemów z płucami, bo choć nie są jedynymi wywoływanymi przez koronawirusa, to wciąż stanowią największą ich grupę.
Badania wykazały degradację tkanki płucnej u 88 proc. ozdrowieńców po 6 tygodniach od ich wyjścia ze szpitala. Po 12 tygodniach odsetek ten zmalał do 56 proc., co dowodzi, że płuca są w stanie samoistnie regenerować się po chorobie. Niestety, jak pokazują wyniki obserwacji pacjentów cierpiących na SARS i MERS (ang. Middle-East Respiratory Syndrome, czyli „bliskowschodni zespół oddechowy”) – które to schorzenia objawiały się podobnie i też były przenoszone przez koronawirusy, tyle że odpowiednio w 2003 i 2012 roku – regeneracja może też zająć wiele lat, a w skrajnych przypadkach trwałe zmiany grożą koniecznością przeprowadzenia transplantacji płuc.
Wirus niszczy ich komórki, wywołuje ostry stan zapalny i przyczynia się do tworzenia zatorów w naczyniach krwionośnych. Miejscowe obumarcie tkanek tudzież ich nieodwracalne zwłóknienie (będące następstwem bliznowacenia uszkodzeń) nie zawsze jednak wynika tylko z jego działania. Często jest to również efekt uboczny intensywnego leczenia, np. intubacji. Gorzej, że do zwłóknienia potrafi czasem dojść nawet wówczas, gdy infekcja nie daje wyraźnych objawów i pacjent nie trafia do szpitala.
Zdarza się bowiem, że tzw. śródmiąższowe zapalenie płuc obejmuje tylko niewielką część tego narządu i jeśli nie jest on zmuszony do intensywnej pracy, dana osoba nie zauważa, iż braknie jej tchu. Może jednak zacząć doświadczać:
Jeżeli ty lub twoi bliscy obserwujecie u siebie podobne nieprawidłowości, stanowi to dobrą przesłankę, by wykonać RTG albo tomografię klatki piersiowej.
Na uzyskiwanym w toku owych badań obrazie płuc ukazują się charakterystyczne dla procesu zapalnego zmętnienia, przypominające mleczne szkło czy matową szybę (tak właśnie zresztą często określa się je w opisie wyników). Czasami to jedyny sposób wykrycia niepokojących zmian – wywoływanych nie tylko przez koronawirusa, ale też np. przez bakterie czy pierwotniaki, a także powstających w wyniku reakcji alergicznej – jako że przy stosunkowo niewielkim nasileniu objawów badanie osłuchowe może niestety nic nie wykazać. Tymczasem wcześnie wykryty wysięk do pęcherzyków płucnych, uwidaczniający się na prześwietleniu właśnie jako „matowa szyba”, można leczyć, podając chociażby leki sterydowe, które przyspieszają wchłanianie płynu z płuc.
Warto wiedzieć
Na 3711 pasażerów słynnego statku wycieczkowego „Diamond Princess” 712 zdiagnozowano jako zakażone wirusem SARS-CoV-2, ale aż 311 z nich nie przejawiało żadnych oznak infekcji. Gdy po pewnym czasie prześwietlono płuca 76 bezobjawowych pacjentów, zmętnienia wykryto w co drugim przypadku! Badanie przeprowadzone niezależnie na innej grupie ludzi wykazało z kolei „obraz mlecznego szkła” u 67 proc. osób zainfekowanych, które nie wykazywały symptomów choroby bądź przeszły ją łagodnie.
Odpowiedź na pytanie, czy przy podejrzeniu powikłań COVID-19 lepiej zrobić tomografię komputerową, czy rentgen klatki piersiowej, należy zostawić specjaliście. Np. pulmonologowi, który diagnozuje i leczy przede wszystkim choroby płuc. Zwłaszcza że wymienione procedury, jako wykorzystujące szkodliwe promieniowanie, i tak są realizowane wyłącznie na podstawie skierowania lekarskiego. Listę oferujących je placówek znajdziesz na stronach https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/rtg-klatki-piersiowej-2 (RTG) oraz https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/tomografia-klatki-piersiowej (tomografia), gdzie możesz też od razu zarezerwować dogodny termin badania, porównawszy uprzednio ceny.
Uwaga
Pacjenci, którzy w ramach COVID-19 chorowali na ciężkie zapalenie płuc, powinni zdaniem ekspertów zgłosić się po skierowanie na kontrolne prześwietlenie klatki piersiowej po 12 tygodniach od wyzdrowienia.
Rezonans magnetyczny – bardzo dokładny, a jednocześnie wystarczająco bezpieczny, by zasadniczo nie wymagać skierowania – niestety w diagnozowaniu płuc nie sprawdza się tak dobrze. Miąższ płucny to tkanka zawierająca bowiem niewielkie ilości wody, a więc i wodoru, który jest tu kluczowy (o tym, jak obojętne dla zdrowia fale radiowe i pole magnetyczne wykorzystują go do tworzenia obrazów z wnętrza ciała, pisaliśmy szerzej w artykule „Rezonans magnetyczny – na czym polega badanie”).
Wspominamy jednak o tej technice diagnostycznej, ponieważ okazuje się ona przydatna do wykrywania zmian, jakie koronawirus SARS-CoV-2 wywołać może w mięśniu sercowym – prowadząc do jego niedotlenienia, wnikając do komórek i bezpośrednio je uszkadzając, jak również uruchamiając stan zapalny. Podejrzewa się też, że serce osłabić może ogólny stres związany z walką organizmu z zakażeniem. W efekcie do kardiologicznych powikłań infekcji zaliczane są obecnie schorzenia takie jak:
Co niepokojące, na wystąpienie powyższych symptomów w dużym stopniu narażone są nawet osoby młode, u których zakażenie przebiegało zrazu łagodnie lub bezobjawowo. Szacuje się, że rzecz dotyczy nawet 8-10 proc. pacjentów niewymagających hospitalizacji, a u czterech na pięciu z nich objawy utrzymują się nawet po 2-3 miesiącach od wyzdrowienia.
Ozdrowieńcy, zwani też niekiedy „pacjentami post COVID-19”, doświadczający zaburzeń pracy serca, bólu w klatce piersiowej czy wahań ciśnienia – a także zasłabnięć bądź zawrotów głowy – powinni znaleźć się pod opieką kardiologa. Jeśli zlecone przez niego badania podstawowe, takie jak choćby echo serca lub EKG, wykażą nieprawidłowości, może to stanowić wskazanie do rezonansu serca. Adresy ośrodków diagnostycznych mających tę zaawansowaną procedurę w swej ofercie znajdziesz pod adresem https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/rezonans-serca-2.
Na osobną wzmiankę zasługują będące skutkiem zakażenia SARS-CoV-2 problemy w obrębie naczyń krwionośnych. Koronawirus otóż zdolny jest wywoływać w nich zmiany zapalne i uszkadzać wyściełające je komórki. Podczas infekcji dochodzi w dodatku do gwałtownego wzrostu stężenia białek biorących udział w procesie krzepnięcia krwi. Wszystko to przekłada się zaś na większe ryzyko wystąpienia powikłań zakrzepowo-zatorowych, takich jak:
Zakrzepy mogą się dostawać także do innych narządów, np. do wątroby czy nerek, upośledzając ich czynności. Przypuszcza się również, że to właśnie obecność zakrzepów w płucach odpowiada za zdumiewające lekarzy „radosne niedotlenienie” (jak można przetłumaczyć angielski termin „happy hypoxia”), które czasem pojawia się u chorych na COVID. Zjawisko to polega na tak znacznym spadku saturacji, czyli wysycenia tlenem krwi, że pacjent teoretycznie powinien mieć trudności z oddychaniem, doświadczać zaburzeń widzenia, mowy czy koordynacji, a nawet stracić przytomność – tymczasem zachowuje się całkiem normalnie i twierdzi, że czuje się dobrze.
Jeśli zachodzi podejrzenie, że po przebytej infekcji koronawirusem SARS-CoV-2 w naczyniach krwionośnych danej osoby występują skrzepliny, w celu postawienia jednoznacznej diagnozy wykonać można takie badania obrazowe jak USG Doppler czy choćby rezonans angiografię tętnicy szyjnych. Są to procedury w pełni bezpieczne, jeżeli więc ich koszt ma zostać pokryty z kieszeni pacjenta, skierowanie nie jest niezbędne (wyjątek stanowi rezonans magnetyczny z kontrastem). Wykonujące je placówki wymienione zostały zaś odpowiednio na stronach https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/usg oraz https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/rezonans-angiografia-tetnic-szyi-2.
Jak pokazują włoskie i chińskie statystyki z początku pandemii, mniej więcej co czwarta osoba zmarła w szpitalu na COVID-19 cierpiała na schorzenia nerek. Na pogorszenie stanu tego narządu wpływ mogą mieć wspomniane zakrzepy (które w dodatku utrudniają wykonanie dializy), nadmierna reakcja zapalna układu odpornościowego lub niedotlenienie, ale też bezpośredni atak koronawirusa na komórki, podobnie jak w przypadku serca czy płuc. Niewykluczone, że uszkodzeń doznały również nerki ozdrowieńców, którzy się na nie bynajmniej nie skarżą.
Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać w fakcie, że chore nerki potrafią bardzo długo nie dawać o sobie znać. Czasem zniszczeniu musi ulec aż 75 proc. ich objętości, aby przestały pełnić swą funkcję prawidłowo (z drugiej strony dlatego zresztą właśnie do życia wystarcza zwykle zaledwie jedna zdrowa nerka). Oznacza to, że często nie da się wykryć problemu, dopóki nie zrobiona zostanie np. tomografia komputerowa nerek. Listę placówek wykonujących to badanie obrazowe znajdziesz na stronie https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/tomografia-nerek-2.
Bodaj najbardziej charakterystycznym objawem COVID-19 są zaburzenia węchu i smaku. O ile bowiem kaszel czy gorączka mogą być symptomami zwykłego przeziębienia, o tyle jeśli towarzyszy im anosmia (jak fachowo określa się utratę powonienia), to niemal na pewno do czynienia mamy z infekcją SARS-CoV-2. W 90 proc. przypadków poprawa następuje w ciągu kilku tygodni, najwyżej miesięcy od wyzdrowienia. Co dziesiąty pacjent jednak długotrwale boryka się z problemem.
Występowanie tego typu zaburzeń dowodzi, iż koronawirus jest w stanie zaatakować także układ nerwowy – to zaś może mieć o wiele więcej konsekwencji. Ich skala nie jest jeszcze w pełni znana, wśród „pacjentów post COVID-19” odnotowuje się jednak m.in.:
Naukowcy wysuwają również hipotezę, jakoby ciężki przebieg infekcji zwiększał ryzyko rozwoju schorzeń neurodegeneracyjnych, jak np. choroba Alzheimera czy choroba Parkinsona.
Badaniem obrazowym zdolnym zdiagnozować te oraz inne dolegliwości neurologiczne jest np. rezonans magnetyczny głowy. Wykonuje się go także w kontekście udaru mózgu, który – jak już wspomniano – też może być efektem zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Lista placówek mających tę procedurę w swej ofercie znajduje się na stronie https://www.znanylekarz.pl/uslugi-zabiegi/rezonans-glowy-3.
COVID-19 a zdrowie psychiczne
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zmiany w układzie nerwowym, niedotlenienie, stan zapalny czy doświadczenie pobytu na oddziale intensywnej terapii potrafią mieć przełożenie na zdrowie psychiczne osób, które przebyły COVID. Osoby te nierzadko po wyzdrowieniu zgłaszają pojawienie się lęków, zaburzeń snu lub depresji, wykazują też objawy zespołu stresu pourazowego. Badania obrazowe są w tym kontekście o tyle istotne, że mogą wskazać fizjologiczną przyczynę niektórych problemów w obrębie psychiki. Wykrycie powikłań infekcji i podjęcie na tej podstawie leczenia pomaga ponadto do pewnego stopnia zredukować niepokój o własne zdrowie.
Niestety, przedstawione do tej pory schorzenia nie wyczerpują puli domniemanych powikłań zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Zaliczają się do nich również choćby (występujące na szczęście znacznie rzadziej):
Ryzyko wystąpienia większości z opisanych w niniejszym artykule problemów zdrowotnych oraz utrzymania się ich długo po wyzdrowieniu rośnie wraz z wiekiem i masą ciała pacjenta, jest też wyższe w przypadku osób, które w pierwszym tygodniu od kontaktu z koronawirusem wykazywały co najmniej pięć objawów typowych dla COVID-19.
O powikłaniach tej choroby wiadomo coraz więcej – wciąż jednak stosunkowo mało w porównaniu z infekcjami wywoływanymi przez inne niż SARS-CoV-2 drobnoustroje, znane ludzkości od dawna. Ten koronawirus rozprzestrzenia się dopiero od nieco ponad roku, trudno więc choćby stwierdzić z całą pewnością, jakie długofalowe znaczenie mogą mieć wywołane nim zmiany w organizmie człowieka. Badania obrazowe pomagają zaś nie tylko diagnozować i leczyć poszczególnych pacjentów, ale też stale poszerzać stan wiedzy na temat COVID-19 i jego następstw. Warto o tym pamiętać.
Przeczytaj również: Testy na koronawirusa – kiedy i jaki test wykonać
Ten artykuł został opublikowany na stronie ZnanyLekarz za wyraźną zgodą autorki lub autora. Cała zawartość strony internetowej podlega odpowiedniej ochronie na mocy przepisów o własności intelektualnej i przemysłowej.
Strona internetowa ZnanyLekarz nie zawiera porad medycznych. Zawartość tej strony (teksty, grafiki, zdjęcia i inne materiały) powstała wyłącznie w celach informacyjnych i nie zastępuje porady medycznej, diagnozy ani leczenia. Jeśli masz wątpliwości dotyczące problemu natury medycznej, skonsultuj się ze specjalistą.