Jednym z trzech magicznych słów, których uczymy nasze dzieci jest właśnie przepraszam i na nim się skupimy.
Zastanawialiście się kiedyś za co i w jakich sytuacjach przepraszamy?
Okazuje się, że formy „przepraszam” używamy w wielu kontekstach, np. możemy przeprosić panią, którą potrąciliśmy na korytarzu, bardzo często mówimy: „przepraszam która godzina?”, pytamy: „przepraszam, czy mogę Panu zająć chwilę?”. W takich sytuacjach przepraszanie przychodzi nam z łatwością i przybiera formę grzecznościową, która wynika z dobrego wychowania.
Słowa „przepraszam” używamy również w innym kontekście, kiedy chcemy przeprosić za nasze zachowanie, kiedy chcemy zapobiec dalszemu konfliktowi lub kiedy chcemy żeby druga osoba poczuła się lepiej. Takie sytuacje wywołują bardzo silne emocje i czasami słowo „przepraszam” z trudem przechodzi przez gardło. Dlatego też kiedy zdecydujemy się przeprosić drugą osobę, niech to będzie szczere i prawdziwe, bo tylko wtedy przeprosiny mają sens. Przepraszanie to dowód dojrzałości, niejednokrotnie odwagi, ponieważ przyznajemy się do błędu, a nikt za tym nie przepada.
Kiedy mówimy: „przepraszam, nie miałam racji”, „przepraszam, nie chciałem Cię skrzywdzić swoim zachowaniem”, u osoby, którą przepraszamy bardzo często ustępuje ból, złość, gniew i inne negatywne emocje. Pojawia się płaszczyzna, na której może dojść do pojednania i wybaczenia, co z psychologicznego punktu widzenia ma pozytywny wpływ na obie strony. Szczere i płynące z serca słowo przepraszam potrafi zdziałać cuda. Słowo „przepraszam” naprawdę jest magiczne i pomaga w relacjach miedzy ludzkich.
A czy zastanawialiście się kiedyś, jak słowo przepraszam może nam pomóc w relacjach z samym sobą?
Pewnie wielokrotnie słyszeliście, że powinniście sobie wybaczyć, że powinniście się pokochać, że nie można siebie karać i ciągle krytykować. Te słowa są bardzo ważne, trzeba zrozumieć ich sens i próbować wcielać je w życie, jednak nie zawsze przychodzi to łatwo. Mnie również zdarzały się takie sytuacje, miałam wtedy poczucie, że brakuje mi jakiejś części większej układanki. Wtedy właśnie zaczęłam obserwować, jak działa mechanizm przepraszania i okazało się, że jest genialny w swej prostocie. Przepraszając mamy nadzieję, że druga strona nam wybaczy, natomiast jeżeli czujemy, że przeprosiny są szczere i płyną z serca to o wiele prościej jest nam wybaczyć winowajcy. Postanowiłam spróbować przełożyć ten mechanizm z relacji międzyludzkich na relacje z samą sobą.
Oczywiście, jak większość z Was, uczono mnie przepraszać innych, ale nikt nie nauczył mnie przepraszać samej siebie**.** W większości nigdy nie usłyszeliśmy zdania: „robisz sobie krzywdę, ciągle się obwiniając, spróbuj szczerze przeprosić siebie, a wtedy łatwiej sobie wybaczysz”; słyszeliśmy raczej drugą wersję: „robisz sobie krzywdę ciągle się obwiniając, spróbuj sobie wybaczyć, będzie Ci łatwiej”. Czasami jednak wcale nie jest łatwiej, bo nie umiemy sobie wybaczać. Okazuje się, że brakującym elementem układanki, pomijanym trybikiem, który może ułatwić cały proces wybaczania jest właśnie przepraszanie – skierowane od nas do nas.
Na początku może wydawać się to niedorzeczne, trochę surrealistyczne i sztuczne, jednak po dłuższym zastanowieniu, zaczyna nabierać głębszego sensu. Skoro przepraszamy kogoś na kim nam zależy, to dlaczego nie przepraszam samej siebie w podobnych sytuacjach? Przecież zależy mi na sobie, chcę, żeby wiodło mi się lepiej, chcę mieć dobre samopoczucie, nie chcę natomiast poczucia winy. Jestem tylko człowiekiem, nie zawsze mi się to udaje. Dlatego jeśli spróbujemy przeprosić samych siebie za krytykę, brak troski, obwinianie itp., to o wiele łatwiej będzie nam sobie wybaczyć.
Pewnie niektórym z Was nadal nasuwa się pytanie – po co? Co dają takie przeprosiny?
Otóż dają, i to bardzo wiele. Żyjemy w świecie, który stawia nam wysoko poprzeczkę, wymaga od nas wielozadaniowości, podzielnej uwagi, organizacji, brakuje nam czasu dla siebie, ciągle musimy czemuś sprostać, dokądś biec. Wszystko jest w porządku dopóki się nie zapętlamy, ale jak to zwykle bywa, zdarzają się sytuacje, w których po prostu nie dajemy rady, pojawia się wtedy stres i poczucie winy, czym w rezultacie krzywdzimy samych siebie.
Sposobem na przerwanie tej samonakręcającej się spirali może być przeprowadzenie wewnętrznego dialogu z samym sobą, szczerej rozmowy dającej nam niesamowity wgląd w głąb siebie. Podczas takiego procesu zaczyna działać mechanizm „przepraszania”, nasze negatywne emocje zaczynają się roztapiać, tworzy się ta cudowna płaszczyzna, na której pojawia się wybaczenie, akceptacja, poczucie harmonii z samym sobą. Patrzymy na siebie i otaczającą nas rzeczywistość z innej perspektywy, z perspektywy człowieka, który nie jest przygnieciony negatywnymi emocjami, człowieka, który stara się nie osądzać, nie wymierzać kar, człowieka pełnego troski dla przyjaciela, którym sam dla siebie się staje.
Zachęcam do przeprowadzenia krótkiego ćwiczenia, które, mam nadzieję, wpłynie na jakość Waszej relacji z kimś bardzo Wam bliskim – z samym sobą.
To proste ćwiczenie potrafi zdziałać cuda, sprawia, że łatwiej sobie wybaczamy, przestajemy się obwiniać. Zaczynamy traktować siebie z empatią, z troską, zaczynamy być bardziej uważni na swoje potrzeby, jednocześnie dając sobie prawo do potknięć i błędów. Stajemy się wyrozumiali, a przede wszystkim zaczynamy traktować siebie jak przyjaciela.
I tu zaczyna działać magia słowa przepraszam, bo czy nie jest tak, że przyjacielowi wybacza się łatwiej?
Ten artykuł został opublikowany na stronie ZnanyLekarz za wyraźną zgodą autorki lub autora. Cała zawartość strony internetowej podlega odpowiedniej ochronie na mocy przepisów o własności intelektualnej i przemysłowej.
Strona internetowa ZnanyLekarz nie zawiera porad medycznych. Zawartość tej strony (teksty, grafiki, zdjęcia i inne materiały) powstała wyłącznie w celach informacyjnych i nie zastępuje porady medycznej, diagnozy ani leczenia. Jeśli masz wątpliwości dotyczące problemu natury medycznej, skonsultuj się ze specjalistą.