lek. Ewa Śmiertka

Przeczytałam opinie dopiero po wizycie i żałuję.Pani zapytała się kiedy miałam pierwszą miesiączkę,było to wiele lat temu dlatego konkretnego miesiąca nie pamiętam,na co Pani była wielce oburzona,przewracała oczami i kazała wszystko notować na papierze.Później pomyliłam się i powiedziałam półtorej miesiąca zamiast półtora.Pani zaczęła mówić,że „z takimi błędami to ona by matury nie zdała a teraz taka właśnie młodzież jest niewyedukowana”.Nie przyszłam na wizytę,żeby Pani uczyła mnie poprawnej polszczyzny,tylko żeby mnie zbadała, natomiast nawet tego Pani nie zrobiła.Później zaczęła mnie wypytywać o moją edukację i umniejszać moją wiedzę.Krótko mówiąc wizyta była bardzo nieprzyjemna,wyszłam z niej z poczuciem,że mam zero wiedzy i jestem głupia, poza tym przyszłam na wizytę zrobić USG,miałam skierowanie i wizyta była umówiona z PZU na USG i tego USG Pani mi nie zrobiła.Niestety muszę skrócić moją opinię do 1000 słów, co jest zdecydowanie za mało na tą opisanie wizyty u tej Pani

Nigdy nie byłam u tak złego lekarza jak Pani Ewa, żałuję, że opinie na jej temat przeczytałam dopiero będąc pod gabinetem.
Zaburzenia miesiączkowania?- Od sportu który nie jest kobiecy :)
Do tego trądzik (który inny lekarz bez wahania ocenił jako hormonalny) - od siłowni!
Większość wizyty polegała na tym, ze Pani Ewa krytykowała mnie, że nie prowadzę kalendarzyka w formie papierowej - przecież to jedyny słuszny sposób... Wszystko musi być na papierze.
Niezwykle aroganca kobieta. Nie polecam! nigdy nie narzekałam na lekarza ale ta kobieta... dramat! Wychodzisz z gabinetu i czujesz sie tylko gorzej, bez wiedzy na temat problemu z którym się zgłaszasz.
Jedna gwiazdka to zbyt dużo!

Specjalnie założyłam konto, by wyrazić dezaprobatę nt. zachowania pani Śmiertki. Byłam u doktor 2 razy, myślałam, że za pierwszym razem miała zły dzień, była nieprzyjemna, ale dałam jej szansę... jednak druga wizyta utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to po prostu lekarz bez powołania. Za przeproszeniem, typowa Grażyna, która jest obrażona, że w ogóle przyszłam, zawracam głowę. Mam czelność zadawać pytania! Uczepiła się, że wyniki nie są wydrukowane, a powiedziałam, że no cóż, tak to u was robią w PZU, jakbyście mi dali papier, to bym dała pani papier. Ona natomiast, że "a wie pani jak to drogo by wyszło drukować?". Przepraszam, ale co mnie to interesuje? Poprosiłam o baganie ginekologiczne i wywiad pod kątem endokrynologicznym, to ona powiedziała, że takie sprawy załatwia się osobno, na dwóch osobnych wizytach. Wizyta przebiegła w atmosferze słownej przepychanki. Chciało mi się płakać, wyszłam zbesztana, pozbawiona godności, bez żadnych badań, żadnych recept, nic!!!!

Nie polecam wizyty u tej Pani, przyszłam z wynikami badań krwi, bo niektóre wyszły źle, a doktor nie dość, że nie przeanalizowała dokładnie tych wyników to jeszcze ciagle mówiła protekcjonalnym tonem. Wyjaśniłam jej, że się słabo czuję ostatnio, miałam już problemy wcześniej z hormonami i ginekologiczną operację. Powiedziała, żeby się wybrać do internisty, że ona nie widzi podstaw i problemu, powiedziałam na początku, że chciałabym zbadać tarczyce - usg mi nie zrobiła, odesłała do internisty bagatelizując moje objawy. Niemiła, już na początku zwróciła uwagę że nie mam badań fizycznie tylko wgrałam wyniki na moje konto PZU zdrowie, że „wy młodzi to te komputery i telefony”, później pytała gdzie pracuje i czy się uczę - jakby to było jakkolwiek istotne, wmawiała mi że podczas badan krwi mogłam być w stresie dlatego takie wyszły. ODRADZAM WIZYTĘ! Strata czasu i szkoda nerwów.

Pani Ginekolog to dokładnie ten typ lekarza do którego nie chciałabym trafić ponownie. Pani doktor wprawiła mnie w poczucie dużego dyskomfortu, w momencie kiedy dotykałam dłonią twarzy (zastanawiając się nad pytaniem, które mi zadała) zarzuciła mi nerwice, kiedy sprawdzałam dzień cyklu w aplikacji powiedziała, że widać jak ten brak edukacji w seksualnej odbija się na ludziach. Była po prostu niesympatyczna, dawno nie wyszłam z wizyty u lekarza tak zmieszana.

Jestem zdumiona ilością negatywnych komentarzy na temat Pani doktor. Moje wizyty przerosły wszelkie oczekiwania. Pani doktor przeprowadziła szczegółowy wywiad, zapoznała się z wynikami badań jakie wykonałam w innej placówce. Mimo, iż wyniki wydawały się być w normie P. Ewa wprowadziła odpowiednie leczenie czego efektem było zajście w upragnioną ciążę. Każdy inny lekarz bagatelizował wyniki badań i zalecał brak myślenia przy staraniu się o dziecko lub in vitro. Dr. Śmiertka nie krytykowała mnie za kalendarzyk on line a także zawsze była empatyczna i wyrozumiała. Kobietom starającym się o dziecko zdecydowanie polecam.

Niestety do Pani Ewy trafiłam, bo mój ginekolog był nieobecny.. bardzo niemiła, brak empatii, brak zrozumienia, dziwne komentarze typu "ja takich pacjentek jak Pani to ja nie chce miec". Czulam sie bardzo niekomfortowo, nigdy wiecej. Niczego konkretnie sie nie dowiedzialam na temat antykoncepcji, mialam wiecej pytan ale juz po pierwszych wymienionych zdaniach zrezygnowalam...Niestety nie polecam..

Brak empatii, brak zrozumienia. Nie mam ze sobą badań to Pani doktor stwierdziła, że nie pomoże. Nic nie doradziła nic nie powiedziała na temat problemu- wypadających włosów. W zaleceniach on line napisała " zaleca się opiekę internistyczną, zalecenia zrozumiała".

Niestety moja wizyta była tylko stratą czasu. Pani Doktor jest nieprzyjemna. Usłyszałam od niej niestosowne komentarze, które nigdy nie powinny paść. Nie polecam wizyty. Było mi bardzo niezręcznie i czułam się potraktowana z góry.

Jako ginekolog nie wiem, jako endokrynolog - dramat. Pani choć miła, jest nierzeczowa, rozciąga wizytę w czasie. Pyta o wszystkie możliwe w rodzinie dolegliwości, choroby, ale nie po to, aby wyciągnąć jakieś wnioski tylko, aby wszystko skrupulatnie zanotować w systemie. Czułam się, jakbym dobrowolnie brała udział w jakimś statystycznym badaniu populacji. Konkretów? Brak. Rozwiązań? Brak. Pani "wczytuje" się w badania, ale prócz tego co napisane i co sama mogę przeczytać, nie potrafi nic wyjaśnić. Czyta mi tylko to, co widzę na kartce, np. że Testosteron wynosi tyle i tyle, a norma to tyle i tyle. Hitem było pytanie, od kiedy używam telefonu komórkowego, bo to może mieć wpływ na moje hormony... Mimo że nie potrafiłam określić Pani bardzo zależało na odpowiedzi, proponowała przedziały czasowe, w które mogłabym się wstrzelić. Odpowiedziałam, zanotowała, powiedziała o szkodliwości telefonu. KONIEC. Nie polecam.